*24*
-Prawidłowo! - Alois zaśmiał się. - Dobrze wytresowana suka w takim razie. - oznajmił I poklepał go po ramieniu.- Czemu nie jest oznaczony? I czemu nie przyprowadzisz go byśmy mogli się zabawić? Byłoby ciekawie gdyby się bronił... na ostro panowie też lubią.
- Oszalałeś?! - warknął blondyn. Mężczyzna uniósł brew, więc czerwonooki starał się uspokoić. - Myśl, że ktoś go dotknie sprawia, że mam ochotę tę osobę zamordować- wytłumaczył się. - Radziłbym Ci też nie pozwalać dotykać swojej Omegi - rzucił. W przypływie niewytłumaczalnych emocji prawie się zdradził. Nie pozwoli skrzywdzić Deku, więc nigdy by im nie pozwolił go tknąć.
- Dlaczego?
- Ty też go pieprzysz? - zapytał a ten pokiwał głową.
- No przecież. W końcu mam swoje dni Alfy, a że on jest mi przeznaczony seks z nim jest najlepszy. - wzruszył ramionami.
- A pomyślałeś z kim pierdolą się ludzie z zebrań? Rżną każdą dziwkę, każdą dziurę jaka wpadnie im w ręce. Badałeś ich? Chuj wie jakie mają choroby. Nie zamierzam się czymś zarazić. Dlatego też jest nie oznaczony. Nie zrobiłem mu jeszcze wszystkich badań. Ma być zdrowy i nie skażony jakimś gównem. - oznajmił mając nadzieję, że ten przyjmie te tłumaczenie bez zbytniego analizowania i podejrzeń.
- Mądrze mówisz chłopie - oznajmił Alois. - Całkiem cię lubię. Dobrze, że jesteś z nami a nie przeciw nam. - stwierdził. - Znikam bo mam spotkanie.
- Myślałem, że się widzimy za dwa dni? - zapytał marszcząc brwii
- Owszem. Spotkanie dotyczy przemytu Omeg do innych krajów. Nikt stąd ich szukać nie będzie, bo policja jest pod moją władzą, a mogę dostać za nie niezłą sumę w innych państwach gdzie jest ich niedosyt.
- Ty... Handlujesz ludzmi... - oznajmił a ten pokiwał głową.
- Trzepie na tym grubą kasę. - stwierdził śmiejąc się cicho. - Weź ze sobą kurwę na zebranie. Chętnie zobaczę jak dobrze wytresowany jest - oznajmił.
- Przemyśle. On ma pilnować mi córki w tym czasie. Może załatwię opiekunkę. Musi być godna zaufania - stwierdził I pożegnali się, bo ten musiał iść. Gdy Katsuki i Izuku spojrzeli na siebie, Omega otrząsnęła się, bo poczuła młodości przez to co usłyszała.
Katsuki objął go w talii I schował twarz w jego włosach. - Przepraszam. Czuję się okropnie przez te słowa...
- Dobrze zrobiłeś - oznajmił cicho zielonooki. - Nie musisz mnie przepraszać. Pomyślmy o tym co mamy zrobić. Nie powinienem tam iść. W końcu będą nalegać byś pozwolił im mnie... - wstrząsnęło nim.
- Nie. Nie pozwolę by cię tknęli. - oznajmił poważnie mężczyzna i odsunął się. - Jakbyś miał tam być to i tylko wyłącznie u mnie na kolanach. Gdyby ktoś cię dotknął... połamał bym mu ręce - szepcze potwierdzając swoje słowa. - Kocham cię Deku. Nie pozwolę aby cokolwiek ci zrobili.
- Dziękuję- szepcze i wtulił się w niego ufnie.
****
Następnego dnia, zielonooki położył wcześniej małą spać, bo blondyn poprosił go o to. Akurat jak wychodził z jej pokoju z książką, którą skończył jej czytać to zobaczył, że w mieszkaniu jest trochę więcej osób niż powinno. Katsuki wskazał swoją sypialnie. Było tam biuro tak na prawdę, bo była tam składana kanapa, jakby jednak mieli spać osobno, biurko i jakieś komody na dokumenty. Przeszli tam i blondyn razem z zielonookim usiedli na kanapie. Jeden z mężczyzn na krześle od biurka, odwracając się do nich a dwóch zostało za drzwiami pilnując pomieszczenia
- Witaj Izuku. Jestem Ernest Wanter - oznajmił mężczyzna, który był z nimi w środku. - Jestem szefem Katsukiego w misji przywrócenia Omegom praw. Chcę z tobą porozmawiać - oznajmił spokojnie a ten zerknął na blondyna i pokiwał głową. - Słyszałem, że poznałeś Aloisa. - oznajmił a ten kiwnął głową delikatnie. - Chciałbym byś z nami współpracował. Katsuki nie jest przekonany co do tego pomysłu, ale ja uważam, że jesteś w stanie pchnąć sprawę do przodu. - stwierdził.
- J-Jak mogę pomóc... To to zrobię. - oznajmił, a Katsuki złapał go za dłoń.
- Nie zgadzaj się w ciemno. - oznajmił. - Będziesz musiał robić rzeczy, których nie chcesz. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać ale sytuacja będzie tego czasem wymagać...
- O czym on mówi? - zapytał Izuku a mężczyzna zabrał się do tłumaczenia mu tego, co należałoby do jego obowiązków. Deku uważnie tego słuchał, czasami otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Miał oczywiście zdobywać informacje, a także postarać się odbić ich agenta. Omegę poślubioną szefowi tego gangu, ale to początek jego obowiązków. Miał zebrać informacje gdzie mogą przetrzymywać porwane na handel osoby. Dowiedział się też, że skoro będzie obecny na zebraniach, prawdopodobnie będzie musiał się przymusić do seksu z Katsukim i robić te sprośne rzeczy przed innymi ludźmi z tej szajki przestępczej. Nie wykluczone też że będzie musiał dać się bez słowa sprzeciwu Aloisowi. Gdy to usłyszał to złapał się za żołądek, bo myślał, że zwymiotuje.
- Będę ich przekonywał, że pozwalam Ci samemu wszędzie chodzić i nie będę trzymał nad tobą tak mocnego bata, ze względu, że jesteś wytresowany perfekcyjnie. Będziesz musiał się mnie słuchać, wykonywać każde polecenie i o wszystko co będziesz chciał zrobić tam, będziesz musiał pytać. Dlatego to jest debilne. Bardzo łatwo zdradzić nas, że nie jesteśmy tak na prawdę w takiej relacji - Katsuki wstał zaczynając się przechadzać po pokoju.
- Będąc w tym we dwóch będzie wam łatwiej zachować tajemnice. Będziecie się wspierać. - oznajmił mężczyzna. - Zastanów się Izuku. Na czas misji dostanie twoja matka ochronę a po jej wykonaniu dostaniesz wynagrodzenie.
- To brzmi jakbym miał się kurwić za pieniądze - szepnął cicho chłopak garbiąc się delikatnie. - Ale... będę się dawał dla większego dobra... Bym nie musiał się chować ani by nikt nie musiał przechodzić tego piekła... by na świecie znów było normalnie... - wyszeptał cicho. - Mogę to przemyśleć? - zapytał, a ten skinął głową.
- Tak. Oczywiście. - stwierdził. - Prześpij się z tym. Daj mi znać najpóźniej do końca tygodnia. Jeżeli nie ty, to inny nasz agent będzie pracował z Katsukim. Nie jest to perfekcyjne rozwiązanie, bo to ciebie widzieli z Katsukim i ty jesteś zarejstrowany jako jego Omega. - wytłumaczył a ten skinął głową. Pożegnali się podając sobie rękę i mężczyźni w ciemnych okularach opuścili mieszkanie blondyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro