*23*
Blond włosy zaczął nienawidzić swojej pracy. Dostał zadanie i zamierzał je wykonać najlepiej jak potrafił, ale... czuł, że jego psychika ucierpi na tym niesamowicie mocno. Starał się przy córce być normalny, jak wcześniej a wieczorami wtulał się mocno w Izuku. Kochał moment, gdzie ten delikatnie przeczesuje jego włosy, kiedy wieczorem, gdy są już sami, może sobie pozwolić na więcej uczuć. Nie musial trzymać sztywno tej maski, więc czasami pozwolił sobie na łzę. Jedną, która znikała w materiale koszulki zielonookiego. Ten nie widział jej, a taką przynajmniej miał nadzieję blondyn. Mocniejszą odskocznią był jedynie pocałunek, składany Omedze wieczorem przed spaniem. Długi, powolny, namiętny.
- Czy krzywdze cię? - zapytał któregoś wieczoru czerwonooki a Izu zmarszczył brwi. Ten nad nim właśnie wisiał i mieli przejść do codziennego wieczornego muskania. - Tymi pocałunkami. Nie zapytałem... a nie chce być kimś ich pokroju. Nigdy - oznajmił. Deku złapał go za kark I połączył ich usta. Ten rozumiejąc to, że między nimi wszystko gra, całował go czując, że się od tego uzależnił. Rozłożył mu nogi jak codzień, ale Izuku tym razem zaplótł je na jego biodrach i przyciągnął go bliżej, by móc jeszcze chwilę muskać jego wargi. Blondyn czuł, że się nie może powstrzymać i złapał go za udo, ściskając je mocno a jego usta zeszły na szyję, a potem obojczyki. Jednakże zatrzymała go pewna rzecz. Odsunął się jak poparzony od chłopaka. - Masz zabezpieczenie przeciw ugryzieniu - oznajmił patrząc na niego. Była to przezroczysta osłona, więc na pierwszy rzut oka jej nie widać i bezpośrednio się ją przykleja do skóry, ale nie krępuje ruchów ani niczego, bo jest elastyczna ale prędzej Alfa by połamał sobie zęby niżeli by się przez nią przebił. - Ty... Dalej się boisz, że cię oznaczę... - szepnął przez co nim ponownie wstrząsnęło. Czuł się przeokropnie z tego powodu. Wtedy go poniosło... Nie sądził, że chłopak będzie dalej się bał skoro zgodził się z nim zamieszkać... a jednak mu nie ufał do końca. Dawał mu wsparcie, pomagał mu, sam żyjąc w strachu że Katsuki go skrzywdzi. Podniósł się jak poparzony i uciekł z tego pokoju. Ubrał się najszybciej jak potrafił i wyszedł z domu zabierając ze sobą portfel i klucze. Izuku wyszedł do niego, ale nie był w stanie go zatrzymać. Pozwolił mu wyjść, ale liczył na to że ten nie zrobi nic głupiego.
Tak się bał o mężczyznę, że czekał na niego całą noc. Ten wrócił koło trzeciej, pijany, ale nie na tyle by nie kontaktować. Chłopak gdy go zobaczył przytulił się do niego mocno.
- Nie możesz tak robić! - oznajmił na tyle cicho by nie obudzić małej. - Ty głupku!
- Przepraszam. Boisz się mnie, a ja cię całowałem bez pozwolenia, dotykałem...
- Głupku! - uderzył go w ramię. - Jesteś... ! Ugh! - Izuku westchnął, bo musiał się uspokoić. - Nigdy więcej nie rob tak, nie wybiegaj w emocjach i nie upijaj się - oznajmił poważnie. - Zabezpieczenia nie mam przed tobą... tylko przed innymi Alfami - oznajmił odsuwając się. - Przykleja się je na około siedem dni, a przecież przez kilka dni mam w planach z Tei chodzić na spacery, by zrobić zielnik. Nie wiem czy nikt mnie nie zaskoczy, nie ugryzie. Dzieją się chore rzeczy na tym świecie ...
- Przepraszam Izuku... z pewnością moja próba oznaczenia cię wywarła na tobie piętno...
- Tak. Bałem się. Jednak widzę jak wracasz z tych głupich zebrań i wiem, że nie możesz być złym człowiekiem, Katsuki. - szepcze cicho.
- Jestem zły. Nie reaguje... na to co robią Omegom...
- Pracujesz by móc to skończyć raz na zawsze. - oznajmił I przytulił się do niego. - Jesteś wielki, rozumiesz? Sam źle się przez to czujesz a jednak...
- Izuku.. kocham cię - oznajmił. Zielonookiego serducho zabiło trzy razy szybciej na te słowa. - Masz piękną duszę i jesteś piękny na zewnątrz. Jestem szczęściarzem. Tak ogromnym szczęściarzem, że cię mam tutaj przy sobie, że uczysz moją córkę, że mogę cię widzieć codziennie... Nie pozwolę cię skrzywdzić. - oznajmił poważnie. - Nigdy. - w jego słowach była siła. Chłopak stanął na palcach by objąć go za szyję I się przytulić.
- Chodź spać - oznajmił I złapał go za dłoń ciągnąc do sypialni. - Jesteś pijany a masz do pracy. Rano zrobię śniadanie I dam Ci leki ale musisz wytrzeźwieć. - szepnął a ten się zgodził. Ułożyli się tak jak zwykle. Katsuki mocno tej nocy trzymał chłopaka by ten nie uciekł.
****
Kilka dni później Katsuki otrzymał w prezencie zielnik wykonany przez córkę. Pięknie opisała wszystkie liście oraz ładnie oprawiła więc postawił prezent w gablotce, dziękując jej soczystymi buziakami w policzki. Pogilgotał ją także i by się odwdzięczyć zabrał wszystkich na obiad na mieście. Po obiedzie poszli na wyproszony plac zabaw. Dziewczynka zaczęła się bawić w berka z innymi dziećmi, a zielonooki I ojciec stali za ogrodzeniem, rozmawiając cicho o planach na następne dni, bowiem Katsuki miał spotkanie z tą... sektą.
Ich rozmowę przerwał nie kto inny jak przedstawiciel tejże grupy.
- No proszę proszę, kogo ją tutaj widzę! - oznajmił Alois. Podał rękę blondynowi, a na Omegę zerknął zaciekawiony. - A więc to jest ten skarb, który tak mocno chowasz przed nami - stwierdził I podszedł by złapać chłopaka za żuchwę. Chciał go obejrzeć z każdej strony. Izuku złapał jego dłoń i odepchnął od siebie. Mężczyzna zdenerwowany tym podniósł rękę by go uderzyć, ale to Katsuki złapał jego rękę trzymając ją w mocnym uścisku. Był w tym momencie wściekły, że ten chciał uderzyć Omegę, że miał ochotę mu ją połamać. - Nie broń nieposłusznej suki! - warknął Alois zabierając rękę. - Bo sobie pomyśli, że jeszcze coś dla ciebie znaczy. Katsuki spojrzał na chłopaka, a ten się cofnął o krok, zerkając na niego.
- Jest posłuszny. - oznajmił mężczyzna. - Jest nauczony, że nikt nie ma prawa go dotykać. Ja jestem jego panem i służy mi. Nikomu innemu - oznajmił. - Jest mój. - patrzył na mężczyznę. - Połamię ręce każdemu kto go dotknie. Nienawidzę się dzielić. - patrzyli na siebie w napięciu przez dłuższą chwilę. Czy przez jego słowa zawali swoją misję?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro