*19*
Katsuki usiadł w kuchni i ściągnął z internetu wszystkie druczki, których potrzebował Deku. Podpisał wszystkie. Jako pracodawca, oraz jako osoba odpowiedzialna za Tei. Wypisał pozwolenie na wychodzenie na zakupy ze swoją córką, bo w końcu ten się nią opiekował. Po wydrukowaniu wszystkiego położył je na stole. Chciał by Deku je dostrzegł. Zamówił im obiad na później i ruszył do pracy.
Czuł się cholernie winny całej tej sytuacji. Był zły, bo chłopak prawie wylądował w łóżku z Kirim? Nie. Szczególnie że wiedział że on taki nie jest. Nie miał pojęcia jak przeprosić. Czy podpisując wszystkie te kwitki zdobędzie chociaż punkt na plusie? Chciałby.
Izuku tak jak zawsze profesjonalnie zajął się nauką małej. Miał dziś ubrany golf, ale pod golfem miał specjalne zabezpieczenie przeciw ugryzieniu. Niech spróbuję tylko znowu a połamię sobie kły, dupek jeden. Gdy mała pisała, czytał wiadomości odnośnie jego praw i obowiązków ale I też zakazów. Westchnął ciężko. Miał zapas blokerów na maks kilka miesięcy. Dziś w aptece nie było już żadnych. Był w dupie brzydko mówiąc. Nie miał Alfy. Czy to znaczy że trafi do ośrodka dla bezpańskich? Bardzo tego nie chciał. Nie miał też ojca, bo zniknął zaraz po jego urodzeniu. Bał się trochę tego że na prawdę wyciągnął go z domu w środku nocy i wsadzą w pociąg na jakieś odludzie z dala od tych których kocha. Jak miał znaleźć rozwiązanie z tej sytuacji?
Może zaświadczenie od Katsukiego, że jest u niego zatrudniony coś pomoże? Ale najpierw by musiał poprosić go by takie wypisał... po jego trupie!
Wstał z kolan. Otworzył okno, ale poczuł jedynie chłodny powiew.
- Zrobię nam herbaty - powiedział do małej. - Jakby było ci zimno to mów. - oznajmił I poszedł do kuchni. Gdy zobaczył kilka druków to podszedł do nich. Przeczytał i odetchnął. Nie musiał o nic prosić Katsukiego. Wziął sobie je u postanowił skserować, więc ruszył do biura, bo tam ten miał sprzęt. Zrobił to I jedne zostawił a drugie zabrał. Zrobił herbaty I wrócił do dziewczynki.
- Będzie teraz ciężko wujku Deku, prawda? Jesteś Omega... - mała się o niego oparła. - Dlaczego nie pozwolisz tacie by został twoim chłopakiem? Nie będziesz przynajmniej bezpański...
- Twój tata... Zrobił mi bardzo dużą krzywdę Tei. Nie wiem czy jestem w stanie mu to wybaczyć. - szepnął patrząc jak za oknem zbierają się burzowe chmury.
- Codziennie przychodzę do taty by móc się przytulić do niego - powiedziała patrząc na książkę do ćwiczeń. - Gdy byliście w dobrych relacjach, spał jak zabity i wstawał wypoczęty i szczęśliwy. A teraz... kręci się i mamrocze przez sen. Nie lubię patrzeć jak wyciąga rękę przed siebie, dalej śpiąc, krzyczy twoje imię a po jego policzkach płynie łza. - Gdy mówiła sama miała łzy w oczach. - Proszę. Wybacz mu. On żałuję. Cokolwiek zrobił. Żałuję. - szepnęła przytulając mocno zielonookiego. - Nie chce by cię zabrali, chce cię widywać! I nie chce by tata płakał w nocy. Proszę wujku! - krzyknęła zaczynając szlochać. Ten jedynie przytulił ją mocno do siebie zastanawiając się nad jej słowami. Po pół godzinie przytulania dostrzegł że dziewczynka zasnęła wtulona, w niewygodnej pozycji. Wziął ją na ręce I położył w pokoju. Myślał nad tym co mu mówiła, nie wiedział czy jest w stanie wybaczyć...
Wieczorem siedział na kanapie oglądając jakiś program. Tei spała od ich rozmowy więc już jej nie budził. Gdy był u niej w pokoju, dostrzegł, że jest rozpalona. Zrobił jej okład i kontrolował czy gorączka spada. Był w aptece po coś przeciwgorączkowego dla dziecka, ale musiał poczekać aż wstanie. Drzwi się otworzyły I do środka wszedł jego pracodawca. Serduszko mu mocniej zabiło, gdy przypomniał sobie słowa dziewczynki.
- Musimy porozmawiać - odezwali się oboje w tym samym czasie. Zielonooki skinął głową. Zrobił mu miejsce na kanapie i wyłączył telewizor.
- Tei śpi? - zapytał blondyn a ten skinął głową. Odłożył rzeczy na stolik i zobaczył nietknięty obiad na stole w kuchni. - Nie jedliście?
- Mała śpi od południa. Ma gorączkę i zaczęła pokaszliwać - oznajmił, a ten zmarszczył się. Ruszył do pokoju córki i sprawdził co u niej po czym wrócił do salonu.
- Przepraszam. Martwię się zawsze gdy jest chora. - oznajmił I usiadł. Wziął głęboki wdech. - No tak, mam mówić...
- Zrobię nam herbaty może - Deku wstał, ale ten pociągnął go na dół.
- Izuku. Przeszła ustawa i w pracy zaczepił mnie szef. Powiedział, że doszły go słuchy, że tak na prawdę ustawa nie przeszła i że wyniki były z fałszowane. Dlatego od teraz mam udawać, że od zawsze popierałem ten pomysł. Nigdy się nie wypowiadałem w mediach więc nie wiedzą po jakiej stronie jestem tak na prawdę. Dlatego chce cię prosić. Jeżeli coś usłyszysz, że jestem za zrobieniem z was rzeczy, nie wierz w to. I nie pozwól mojej córce w to wierzyć. Chce skończyć wasze piekło.
- Przecież chodziłeś na strajki. A jak przejrzą nagrania? - zapytał marszcząc brwi.
- Byłem tam zawsze jako bohater ubezpieczajacy tyły. Pomyślą że po prostu wysłali mnie do pracy.
- Rozumiem...- szepnął cicho.
- Prawdopopodobnie będę musiał się wzlizgnąć w te parszywe twarze i zbierać dowody. Twoja praca będzie nienormowana i będziesz tutaj więcej czasu spędzał. - oznajmił. - więcej ci też zapłacę.
- Chcą mnie wyrzucić z mieszkania - wypalił Izuku. - Kazał mi sie wynieść do końca tygodnia. Muszę wrócić do mieszkania mamy. To jest drugi koniec miasta.... Więc ...
- Dlaczego chcą cię wyrzucić? - zapytał. - Dlatego, że jesteś bezpański?
- Tak. - szepnął cicho I spojrzał na dłonie. - Powiedział że albo się wyprowadzam, albo podwójnie podnosi mi czynsz. Nie udźwignąłbym tego, więc muszę się wynieść.
- Strasznie szybko... Gnoje korzystają z tego że nie masz praw do prawie niczego...
- Tak... Nie wiem też czy nie trafie do ośrodka dla bezpańskich. Dzwoniła kobieta z rejestru i wypytywała mnie o pracę, mężczyzn a nawet i o to czy jestem prawiczkiem...
- Co to się porobiło w tym kraju. - szepnął cicho a ten sam zadając sobie to pytanie jedynie spojrzał w okno nie wiedząc co ma dalej robić. Chciał by ktoś mu dał rozwiązanie pod nos...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro