Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

*Vivian*
Tydzień temu przestałam odzywać się do Zayna, a on wciąż próbował zniszczyć mi życie po tamtym incydencie. W szkole nikt się do mnie nie odzywał, ale nie ruszało mnie to. Bolało mnie, gdy po tych kilku spędzonych razem nocach on nagle wrócił do Julii - teraz już nic nie mogło mnie bardziej skrzywdzić. Na szczęście Ian trzymał moją stronę i chociaż on podtrzymywał mnie na duchu. Miałam tylko nadzieję, że ten mój plan się powiódł.
Pamiętam awanturę, którą Willson zrobiła Malikowi za tamten bałagan; nawet w szkole nie potrafili zachować tego dla siebie. O dziurawej prezerwatywie może dowiedzą się niedługo.

Kolejny tydzień minął w monotonii. Dom, szkoła, kłótnie z Zaynem, spotkania z Ianem i dom. Tyle pozostało z mojego życia.
- Słucham? - odebrałam od nieznanego numeru.
- Musimy porozmawiać. - po drugiej stronie rozbrzmiał chłodny głos mulata.
- Właśnie rozmawiamy. - westchnęłam, nie ukrywając niechęci do tego chłopaka.
- Wyjdź przed dom, bo inaczej po ciebie przyjdę.

Pozostało mi tylko zejść i poznać tę niezwykle ważną sprawę, jaką do mnie miał.

-Ruda zaszła. - widziałam strach w jego oczach, szarpał się za włosy i gryzł wargi. Cholera.
- Co? - otworzyłam szeroko oczy. Jestem idiotką. Jak mogłam wpaść na taki pomysł?
Nieoczekiwanie unieruchomił moje ręce i pocałował mnie namiętnie.
No nie, nie będę tą "na wszelki wypadek".
- Swędzi cię coś? Wal się. - nie zdołałam się mu wyrwać. Odsunął swoją twarz od mojej, ale wciąż mnie trzymał.
- Po prostu przy tobie nie myślę o niczym innym i potrzebuję cię teraz.
- Używaliście gumek z szuflady? Bo jeśli tak...
- Nie, przyniosła swoje. Były dobre...
Kamień spadł mi z serca. Nawet jeśli Julia jest w ciąży to nie z mojej winy.
Matko i córko, Julia jest w ciąży!
- Ale czemu pytasz? - spojrzał na mnie podejrzliwie, niemal od razu powołując nagły przypływ chęci powiedzenia całej prawdy.
- Bo ja... wtedy... je poprzekłuwałam...- spuściłam zawstydzony wzrok.
- Jesteś idiotką! Wiesz, co mogłoby się stać, gdybym ich użył?!
- I tak już się stało! Ale to znaczy, że cię zdradziła!
No, nieźle. A przed chwilą twierdził, że mnie potrzebuje.
Ale mniejsza z tym. Przecież Willson straciła dziewictwo z Malikiem. Nie wierzę, po prostu nie dociera to do mnie. Musiała podczas tych dwóch tygodni przespać się z kimś jeszcze. Raczej nie ma szans, żeby Zayn nie sprawdził dokładnie tych prezerwatyw, przecież jest doświadczony i wie jak się zabezpieczyć.
To mogłoby ułożyć się w całkiem sensowną całość.
- Dała dupy zaraz po pierwszym razie, nieźle, co? - prychnął po chwili namysłu - Boże, jak dobrze, że to nie mój bachor.
- Będzie cię wrabiać. - powiedziałam bardziej do siebie, dokładnie analizując tę popieprzoną sytuację.
Szkoda, że pamięta o mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. Nie powinnam przejmować się jego problemami. W ogóle jego życiem.
- Idź sobie stąd, nie chce mi się na ciebie patrzeć. - wywróciłam oczami, a on uniósł w zdezorientowaniu brew - myślisz, że interesujesz mnie po tym wszystkim, co mi robisz?
- Zawsze cię interesuję i codziennie o mnie myślisz, mała.
Jego pewność siebie mnie zabijała. Po prostu doszczętnie niszczyła resztki mojej godności.
Pozwoliłam mu się pocałować po raz kolejny, i, cholera, wiedziałam, gdzie nas to zawiedzie.
__________________________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro