Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trening

Taka musiała niedługo wyjechać. Wcale nie chciała zostawiać świeżo przywiezionych nowicjuszy. Bała się, że pod jej nieobecność coś im się może stać. Generalnie to ona miała za nich odpowiadać. Tak chciał przynajmniej Gouenji. Ale dlaczego, tego akurat nie wiedziała. Teraz doszło jej nowe zmartwienie. Ten cały Saru. Niby jest po jej stronie i w ogóle. Ale jest w nim coś dziwnego. Nie wiedziała co dokładnie to jest. Może jej się to tylko wydaje? Ale z drugiej strony wiedział o niej wszystko. Z całą pewnością nie było osoby w tym przybytku, która by o niej tyle wiedziała. Nawet jej tata. A on, akurat on wszystko wiedział. Jakim cudem? Mogłaby się nad tym zastawiać całe wieki ale nie miała na to czasu. Chciała mieć pewność, że nic się chłopakom nie stanie. Dlatego też postanowiła poprosić Saru o opiekę nad nimi. Skoro wie co ich czeka i się z tym już pogodził, to jedyna osoba, która może im o tym powiedzieć. Dlatego przed wyjazdem udała się do pokoju chłopaka. Była 5 nad ranem a ona już o 8 ma być na lotnisku. Zapukała do drzwi i odczekała chwilę. Zaraz zjawił się białowłosy chłopak i oparł się zaspany o framugę drzwi.

- O co chodzi? Coś się stało?- spytał jeszcze nie do końca przytomny.

- Przepraszam, że cię budzę o tej godzinie ale muszę cię prosić o przysługę.- wyznała Taka i spojrzała chłopakowi w oczy. Ten skinął głową i wpuścił ją do pokoju. Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, że się ze sobą dogadali. Nie wiadomo jak zareaguje na to Gouenji. Przecież na jego polecenie tu jest.- Saru, ja muszę wyjechać a nie chce, żeby tym dzieciakom coś się stało. Nie są bezpieczne. Proszę, spróbuj się nimi zaopiekować. Nawet w minimalny sposób. Ja jestem za to odpowiedzialna, ale teraz muszę wyjechać. I nie ma mnie kto zastąpić. Dlatego też... Mógłbyś to dla mnie zrobić i rzucić na nich okiem? O ile możesz w ogóle.- chłopak zamyślił się. Pomysł był zrozumiały i nie miał nic przeciwko temu. Lubił dziewczynę a ta banda łosi wydawała się być na prawdę w porządku. Chciał im pomóc dlatego zgodził się na to bez problemu.

- Jasne, zrobię to dla ciebie.- odparł po chwili.- Rozumiem dlaczego to robisz. Śmiało jedź. Ja się nimi zajmę.

- Dziękuję. Odwdzięczę ci się jakoś. Przysięgam.

- Nie ma sprawy. Ale skoro bardzo chcesz to w takim razie po powrocie umówisz się ze mną?- dziewczyna zaskoczona zamrugała oczami. A ten co znowu wymyślił? Ale w sumie... Nie miała nic przeciwko. No już raz ją pocałował. Może nie jest taki znowu zły. W końcu nawet się jej podobał. Westchnęła i skinęła głową.

- Zgoda, umówię się z tobą. Ale obiecaj, że ich będziesz chronił. Tylko wtedy spełnię obietnice, zgoda?- Saru uśmiechnął się w odpowiedzi i pocałował Take w policzek.

- Zgoda. A to była moja obietnica. A teraz leć.

*****

Tymczasem gdzieś w murach akademii Gouenji przygotowywał się do przycięcia włosów swojemu chłopakowi. Wytrzasnął jeszcze farbę i miał zamiar upodobnić Aphrodiego do siebie. A przynajmniej w pewnym sensie. Blondyn czekał już na niego w łazience. Bał się, że płomienny napastnik schrzani robotę i wyjdzie coś dziwnego. Po chwili do łazienki wszedł Shuuya z nożyczkami w ręku. Uśmiechnął się do chłopaka i podszedł do niego. Mocno go przytulił od tyłu i pocałował w policzek.

- To co, jesteś gotowy?- spytał i przejechał ręką po długich i miękkich włosach Aphrodiego.

- Czy ja wiem... Obcinałeś kiedyś komuś włosy?

- Nie, ale nie martw się. Będzie dobrze. Po prostu mi zaufaj.- poprosił Gouenji i odmierzył ile włosów ma obciąć.- Zamknij oczy i póki ci nie powiem, nie otwieraj ich, dobrze?- chłopak skinął głową i wykonał polecenie. Tymczasem jeżyk zabrał się do roboty. Wziął nożyczki i po chwili połowa włosów blondyna znalazła się na podłodze. Potem zabrał się za farbowanie. Nie był to jednak niebieski o jaki mu chodziło. Przypominał on bardziej turkus. Ale może to i lepiej. Ufarbował końcówki włosów przyjacielowi poczym związał je w kitkę. Aphrodi otworzył oczy i przejrzał się w lustrze.- I jak ci się podoba moje dzieło skarbie?- chłopak odwrócił się do Gouenji'iego i uśmiechnął się. Zaraz złożył mu delikatny pocałunek na jego ustach.

- Bałem się, że to zepsujesz.

- Tyle wiary we mnie ci pozostało....

- Żartowałem tylko. Jest ślicznie. Dziękuję.- mówiąc to przytulił swojego ukochanego.- Jestem chodź trochę do ciebie podobny. Cieszę się. A teraz chodź. Mam pewną niespodziankę dla ciebie.

- Dla mnie?- zdziwił się napastnik ale zaraz jego wątpliwości zostały rozwiane. Aphrodi ściągnął z siebie koszulkę i uroczo spojrzał na ukochanego.- Terumi... Co ty mi tu...

- Wiem, że chcesz tego. No chodź, nie daj się prosić...

****

- Jezu, to jakaś mordęga...- podsumował padając na murawę po treningu Saginuma.

- To ewidentnie chce nas wszystkich zabić....- dodał Fuusuke kładąc się obok kolegi.- Nie dam rady dłużej.

Wszyscy byli wykończeni. Cały ten trening nie był wcale przystosowany do ich umiejętności. Przez to stracili mnóstwo siły i chęci. Żadne z nich nie było w stanie utrzymać się na nogach. Nawet Tatsuya. Na sam koniec zjawił się Hiroto i jego dziwnie podejrzany uśmieszek. Bawiło go to, że jego znajomi musieli się tak męczyć a on nie musiał. Przynajmniej nikt nie wiedział, że ćwiczył ale w inny sposób. Przyjaciele spojrzeli na niego i już wiedzieli, że nie będzie miło. Hiroto nigdy nie był dla nich miły. Tym jednak razem było inaczej.

- Patrzycie na mnie jakbyście chcieli mnie zabić.- rzucił niewzruszony.- Czyli z wami wszystko dobrze. Przyprowadziłem wam kogoś. Zguba trafiła do swoich.- mówiąc to odsłonił stojącego za nim Midorikawę.- Lekarz powiedział, że już jest w pełni sprawny i może grać. Miałem go do was przyprowadzić.- zebrani spojrzeli po sobie. Mido czym prędzej podbiegł do Tatsuyi i mocno go przytulił. Bardzo się za nim stęsknił i było to widać.

- Tak się cieszę, że jestem już z wami...- wyszeptał i wtulił się w przyjaciela. Reina siedzącą obok również przytuliła przyjaciela. Czasami byli nazywani rodzicami Mido. Ona i Tatsuya. I nic w tym dziwnego. Przynajmniej Suzuno, Nagumo i Saginuma nie musieli się z nim użerać. Wiadomo, od czasu do czasu to robili ale nie tak jak ta dwójka.

- Już wszystko dobrze Mido.- powiedział spokojnym tonem Tatsuya i pogłaskał chłopaka po włosach poczym zwrócił się do Hiroto.- Dzięki, że go przyprowadziłeś.

- Nie ma sprawy. Należy do naszej grupy więc to naturalne.

- Do naszej? Ty nawet nie ćwiczysz z nami. Czemu mówisz, że do naszej niby?

- Bo jestem do was przypisany. Też reprezentuje Akademię Aliea. Musimy wybrać kapitana. Polecenie z góry. Ma być głosowanie. Odbędzie się jutro. A teraz wybaczcie ale muszę coś jeszcze załatwić. Nie przeholujcie z tym treningiem. Nie chcę zbierać trupów.- mówiąc to uśmiechnął się do nich i opuścił salę. Wszyscy spojrzeli po sobie nieco zaskoczeni. Nigdy takiego Hiroto nie widzieli. Może coś mu się stało? Może jest chory. Tatsuya wyczuł jakiś postęp dlatego też postanowił pójść za chłopakiem. Zostawił Mido pod opieką Reiny a sam poszedł za Hiroto. Czego się tym razem dowie?

*****

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro