Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Promyk nadziei

- Reina! Tatsuya!- przywitał ich a wejściu głos Mido. Chłopak siedział już na łóżku i wyglądał dużo lepiej niż ostatnio. Za dwójką wtoczyli się następni, czego zielonowłosy się nie spodziewał.- Saginuma? Fuusuke? Haruya? A co wy tu...

- Nie bądź głupi.- skarcił młodszego czarnowłosy.- Wszyscy byliśmy zmartwieni co się z tobą dzieje. A prezes nie pozwolił nam wszystkim jechać. Chociaż teraz nie robił łaski...

- Prawda. I jak się czujesz?- do łóżka podeszła mieszanka wybuchowa. Usiedli obok siebie na łóżku i zmierzyli wzrokiem przyjaciela.

- Jest dobrze. Rany ładnie się goją więc niedługo wrócę do domu.- wyznał Mido i uśmiechnął się.- A co u was? Co z tym projektem?

- Nie chcieliśmy brać w nim udziału.- od razu przyznał Saginuma.- Po tym co Hiroto ci zrobił, chcieliśmy zrezygnować. Ale nie mogliśmy. Problem jest taki, że wszyscy weszliśmy do tego projektu. Ty też.

- Ponoć jest ktoś, kto szybciej przywróci Cię do zdrowia. Ale nie powiedziano nam kto to jest i kiedy ma przyjść do ciebie.- zakończył Tatsuya. Pogłaskał przyjaciela po włosach i usiadł obok. Już tylko Reina i Saginuma stali jak pachołki nad Mido. Ale mimo to panował całkiem miły nastrój. Ruiji uśmiechał się i widać było, że powoli wraca do zdrowia. Ale tak czy inaczej długa droga przed nim.

- A co z Hiroto?- spytał wreszcie chłopak stukając się w Tatsuye, który siedział najbliżej jego.- On też ma z nami wejść do składu?

- Niestety tak.- przyznała Reina.- Tatsuya w jakiś sposób chce go rozgryźć. Jeśli to się okaże pomocne, może będziemy w stanie zmienić go na lepsze.

- Rozumiem....

- Wiem, że masz teraz mieszane uczucia.- odezwał się Kiyama przytulając do siebie młodszego "brata".- Ale nie mamy za bardzo wyboru.

- To nic. Ważne, że będziecie tam ze mną. Prawda?

- Prawda mały.

*****

Taka przechadzała się po korytarzach bazy. Nie miała dalej co robić i zaczynało się jej powoli nudzić. Aphrodi popadł w depresję, Gouenji przyrósł chyba do swojego fotela a Saiji wyjechał. Cudownie po prostu. Co można samej robić w takim obiekcie, gdzie praktycznie każde drzwi są zamknięte? To jakaś twierdza, więzienie dla dziewczyny.

Chodziła tak bez celu szukając czegokolwiek, co mogłoby ją zainteresować i nagle to coś znalazła. Przed nią pojawił się chłopak o szarych włosach i fioletowych oczach. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.

- My się już widzieliśmy. Przypomnij mi, jak się nazywasz?- poprosił tym swoim złośliwym tonem.

- Taka.- odparła niewzruszenie ciemnowłosa.- Co tu robisz?

- Przyszedłem spotkać się z Gouenji'm.- wyznał bezceremonialnie.- Jest u siebie?

- Jak zawsze... Jesteś...

- Kira Hiroto. Miło poznać. Jesteśmy współpracownikami jeśli chcesz wiedzieć. Nie odbieraj mnie jak wroga, bo nim zdecydowanie nie jestem. Masz coś do roboty?

- Nie.

- Super. Idź do sali 31 i poczekaj tam na naszego gościa specjalnego. Nie obawiaj się, jest w miarę porządny o ile go nie wkurzysz. Przyprowadź go do mnie. Muszę z nim ustalić parę szczegółów jeśli ten plan ma wypalić.- mówiąc to uśmiechnął się.- Spokojnie, nic ci nie zrobi. A teraz idź. Ja też mam ważne sprawy.- i tak jak stał tak poszedł.

- Jeju, co za dziwny facet...

Nic więcej nie mówiąc, Taka postanowiła przejść się do tej sali 31. Ta była raczej otwarta i nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Przeszła więc tam i czekała na zjawienie się gościa specjalnego. Kim on mógł być? Przecież dopiero Saiji przyprowadzi nowych graczy. A raczej będą się po kolei zjeżdżać ze swych stron. Dzisiaj jeszcze ma przyjechać Słoneczny Ogród, o czym dziewczyna wiedziała. Ale kto jeszcze? Czy jak zwykle o wszystkim ma sie dowiedzieć jako ostatnia? Taki chyba jej los.

Zaczęła chodzić wzdłuż korytarza nudząc się przy tym strasznie. Wbrew pozorom była dość towarzyską osobą i nie lubiła samotności. Wreszcie usiadła pod ścianą i wyjęła telefon. Zaczęła oglądać nagrania z meczów braci Fubuki. Zastanawiała się jakimi osobami są. Ich gra jest wręcz idealna. Nagle drzwi sali 31 otworzyły się i wyszedł z niej chłopak o białych włosach, goglach na głowie oraz fioletowych oczach. Miał na sobie czarną pelerynę więc nie było wiadomo jak jest ubrany. Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się. Taka na jego widok wstała z ziemi i zmierzyła go dokładnie wzrokiem.

- Kim jesteś?- spytała ostrożnie. Najpewniej był to ten gość specjalny o którym mówił Hiroto. Ale kto to jest? Białowłosy westchnął.

- Nie muszę ci się przedstawiać. Jestem tu w konkretnym celu. Mogłabyś mnie zaprowadzić do Hiroto? To miejsce jest jak twierdza i nie zamierzam zgubić się w jej otchłani.

- Tak, jasne. Czyli on na ciebie czekał.- dziewczyna pokiwała głową i wraz z nieznajomym ruszyła do pokoju Hiroto. Dłużej niż to potrzebne nie chciała obcować z tym chłopakiem. Było w nim coś strasznego. Doszli wreszcie na miejsce. Taka wskazała mu pokój i ukłoniła się grzecznie. Wolała, żeby ją dobrze zapamiętał. Jeszcze by tego brakowało, żeby był wrogiem. Chłopak uśmiechnął się chytrze i rzucił.

- Dobrze, że Hiroto wybiera sobie dobrych ludzi do współpracy. Jak masz na imię?

- Taka.- odparła dziewczyna.

- Taka? Hm, sokolica tak? To oznacza, że widzisz więcej niż inni. Nawet z daleka. To ksywka. Jakie jest twoje prawdziwe imię?- skąd on wiedział? Nikt nie pytał jej raczej o jej prawdziwą tożsamość. Tylko on. Kim on jest?

- Ichiro Akemi.- odpowiedziała w końcu.- Ale mów mi Taka.

- Powodzenia.- mówiąc to wszedł do pokoju Hiroto zostawiając dziewczynę samą. Znowu.

******

Po obchodzie wszyscy ze Słonecznego Ogrodu zebrali się na korytarzu i zastanawiali się co powinni zrobić. Jeszcze dziś będą musieli opuścić dotychczasowy dom i udać się do tej nowej Akademii. Bali się tego strasznie. Nikt nie wiedział w co się pakują.

- Czy my na prawdę musimy?- spytał Sagi opierając się o ścianę.- A co jeśli tylko nas wykorzystają?

- A co gorsza, możemy być przynętą.- dodała Reina. Wszyscy spojrzeli teraz na kapitana. Ten przez cały czas wydawał się być zamyślony i nieobecny. Zauważył, że wszyscy na niego patrzą i westchnął.

- Znam wasze obawy. Sam też mam wiele pytań ale na razie musimy zaufać sobie na wzajem i trzymać się razem. Nie wiem co prezes planuje ale nie możemy go zawieść. To coś jest dla niego bardzo ważne. A więc musi być i dla nas. Zmierzmy się z tym co nieznane.

- A Mido?- spytał obojętnie dość Suzuno.- Jak mają zamiar postawić go na nogi? To raczej nie jest możliwe w tak krótkim czasie.

- Prawda.- przyłączył się Saginuma.- To jakaś ściema.

- Być może. Ale nie mamy wyboru. Zbierajmy się. Niedługo musimy być gotowi.

Tak jak powiedział kapitan, tak zrobili. Pożegnali się z Midorikawą i wrócili do Słonecznego Ogrodu, gdzie czekała już na nich Hitomiko. Opowiedziała im jaki jest plan, ale nie znała za dużo szczegółów. Powiedziała tylko, że przez najbliższe dni będą sporo trenować. To nie wyglądało strasznie dlatego nikt się tym nie przejął. Spkaowali się i na czas byli gotowi do drogi. Prezes wyszedł jeszcze na spotkanie z podopiecznymi i władczym tonem rzucił.

- Macie mi nie przynieść wstydu.

******

Ledwo przyjaciele wyszli ze szpitala, w którym to leżał Midorikawa a już chłopak miał nowego gościa. Z początku wydawał się być nawet miły ale to były tylko pozory. Usiadł obok zielonowłosego i skrzyżował ręce. Miał na sobie pelerynę w kolorze królewskiej purpury i kaptur na głowie. Ruiji patrzył na przybysza lekko zaskoczony. Nie widział go tu wcześniej. Tym bardziej, że nie wiedział jego twarzy.

- Kim jesteś?- spytał po długiej chwili milczenia.

- Ja? To raczej nie istotne. Jestem tu by ci pomóc.- odparł i szybkim ruchem złapał Mido za nadgarstek. Pociągnął go do siebie tak, że chłopak usiadł na łóżku.

- Co...robisz?- spytał wystraszony Ruiji.

- Pomagam ci dojść do formy.- wyznał i drugą ręką wyciągnął spod peleryny wąską fiolkę z czerwonym płynem w środku. Położył ją obok Mido i zaraz dołączyła do niego długa rurka i coś na kształt strzykawki.- Ja wiem, staromodne metody pracy ale jesteś za słaby, by zrobić to w inny sposób.- ciecz z fiolki przelał do strzykawki a tą podłączył do rurki. Mido patrzył na to wszystko przerażony ale strach nie pozwalał mu się ruszyć.- I została ostatnia czynność.- chłopak w pelerynie ostrożnie ściągnął bandaż pod którym zielonowłosy miał wenflon i podłączył rurkę do odpowiedniego otworu.- Za jakieś pół godziny będziesz zdrowy jak ryba.- wyznał i odsunął się od chłopaka. Mido patrzył na rękę i na to jak nieznajomy wpuszcza do jego organizmu coś dziwnego. Nie miał jednak odwagi się sprzeciwić więc cierpliwie czekał co się stanie.

Gdy wszystko zostało skończone, nieznajomy zebrał wszystkie swoje rzeczy i schował je pod pelerynę. Rzucił okiem na przerażonego Midorikawę i uśmiechnął się pod nosem. Nic jednak nie powiedział więcej tylko opuścił szpital.

*****

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro