Kira Hiroto
Grupka siedzącą przy stole z zaciekawieniem spojrzała na swojego "ojca". Zazwyczaj nie przychodził do nich od tak. Musiało więc wydarzyć się coś takiego, co go do tego zmusiło. Podszedł bliżej. Tatsuya zobaczył w jego dłoni teczkę i już wiedział, że nic z tego dobrego nie będzie. Wiedział co robił przez ostatni czas mężczyzna i zrozumiał, że przyszła i na nich pora.
- Musimy porozmawiać.- rzucił stając nad dziećmi.
- Mam zawołać resztę?- spytał Mido podnosząc się z miejsca jednak Kira gestem kazał mu usiąść.
- To nie będzie konieczne. Chce najpierw pomówić z wami. Słyszeliście o projekcie R? Coś wam obiło się o uszy?- wszyscy zgodnie pokręcili głowami.- Obecnie tam tym pracuje. Ja i trzech moich kolegów. Mamy zamiar stworzyć najsilniejszą drużynę na świecie. Będzie sporo kandydatów dlatego też musimy odcedzić słabsze jednostki. Dostałem polecenie, że i z moich podopiecznych mam wybrać najlepszych zawodników i wysłać ich do akademii. Dlatego też chcę was poinformować, że jutro zrobię rekrutacje i wybiorę naszych najlepszych zawodników. Macie wszyscy się stawić na treningu. Czy wszystko jest jasne?- pokiwali głowami i spojrzeli po sobie.- To do zobaczenia jutro.- to mówiąc wrócił do siebie.
Przyjaciele mieli nie tęgie miny. Mają zostać wybrani zawodnicy najlepsi? To co w takim razie co stanie się z resztą? Dalej będą tylko szarymi myszkami? Trochę to było przykre zważając, że każdy ze Słonecznego Ogrodu chciał w ten czy inny sposób zabłysnąć. A przez to zastaną podzieleni. To dość niesprawiedliwy układ ale skoro szef każe, tak trzeba zrobić. Posprzątali cały bałagan i powoli ruszyli do swoich pokoi. Już nie byli tacy szczęśliwi jak na samym początku. Teraz każdy zaczynał martwić się o drugą osobę. Wszyscy byli ze sobą zżyci i ciężko będzie się rozstać. Za dużo też nie wiedzą o tym projekcie. Mieli obawy, że to ich podzieli w taki sposób, że już nigdy nie będą mieli takiej samej relacji co wcześniej. Tatsuya pożegnał się już z Reiną i Saginumą a sam z Mido ruszył do swojego pokoju. Mieli je obok siebie więc nie było problemu. Ruiji był nieco młodszy od reszty co widać było w jego zachowaniu. Bardziej strachliwy i uroczy. Najbliżej był właśnie z czerwonowłosym. Uważał go za swojego starszego brata i jak cokolwiek się działo, pierwsze co to szedł właśnie do niego. Stanęli przed drzwiami pokoju lidera, po czym ten uśmiechnął się do przyjaciela i rzucił.
- Proszę, tylko tym razem nie miej koszmarów w nocy. Nie mam zamiaru znów się nie wyspać, bo ty orbitujesz po tym łóżku i nie dajesz mi się wyspać.- zaśmiał się Tatsuya i poczochrał chłopaka po włosach.- No leć do siebie. W razie czego wiesz gdzie jestem.- Ruiji pokiwał głową i mocno wtulił się w starszego chłopaka.
- To dobranoc!- rzucił pogodnie i poleciał do siebie.
- Dobranoc.
******
Tymczasem Gouenji sprawdzał w swoim biurze statystyki różnych zawodników jakich przyjdzie dołączyć do projektu. Swoją pracę brał na poważnie, gdyż to jemu Ichiro powierzył opiekę nad projektem. To on miał zadbać o najlepiej dobraną kadrę. Siedział już tak dość długo i szukał jeszcze jakiś ewentualnych rezerwowych. Ustalał także treningi dla nowicjuszy. Po prostu cała strona techniczna należała do niego. Był właśnie w trakcie przeglądania zespołu z Hakuren, gdy nagle do jego gabinetu zawitała znajoma osoba.
- I jak idzie robota?- spytał Aphrodi ( bo to właśnie on się zjawił ) podchodząc do chłopaka. Ten rzucił na niego przelotnie okiem i uśmiechnął się.
- Nie jest źle. Sporo roboty z tym wszystkim jest.- wyznał i odsunął się od biurka, żeby Terumi mógł mu usiąść na kolana. Oczywiście blondyn jak najchętniej skorzystał z tej propozycji.- A ty co, nie miałeś jechać do Akademii Królewskiej?
- Miałem ale szef kazał mi zostać póki nie przyślą nam zawodników od Kiry.- wyznał i przytulił się do ukochanego.- Kiedy skończysz?
- Chciałbym to wiedzieć. Jeszcze trochę mam do roboty. A co, nudzi ci się? Noc jest, idź spać.- odparł jasnowłosy i odgarnął z czoła blondyna grzywkę.
- To samo tyczy się ciebie. Poza tym ja bez ciebie nie zasnę.- Gouenji spojrzał na niego lekko zaskoczony.
- Słucham? Mam rozumieć, że chcesz ze mną spać?- spytał zbity z tropu. Aphrodi pokiwał głową i się uśmiechnął.
- No pewnie a co myślałeś? Dlatego jeszcze nie śpię. Taka i Saiji też już poszli spać więc nie mam z kim pogadać.
- To przyszedłeś do mnie.- tu chłopak spojrzał na zegarek. Wskazywał on godzinę 23. Westchnął i oparł głowę o ramię Terumiego, który siedział do niego bokiem.- Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zmęczony. Dobra, jutro to wszystko dokończę, bo padnę zaraz. Wstaniesz?- spytał Gouenji ale w odpowiedzi dostał całusa w policzek.
- Nie wstanę. Dobrze mi tutaj.- odparł zawadiacko Afuro szczerząc się jak do zdjęcia. Jeżyk westchnął.
- Czyli mam cię zanieść do sypialni jak śpiącą królewnę?
- Tak, właśnie tak.
Shuuya nie miał więcej pytań. Uśmiechnął się i wstał biorąc na ręce słodki ciężar w postaci ukochanej Afrodytki. Zaniósł go do swojej sypialni i ostrożnie położył na pościeli. Sam poszedł do łazienki nieco się odświeżyć. Terumi tymczasem wyciągnął spod łóżka swoją torbę z rzeczami i szybko przebrał się w pidżamke na którą składały się krótkie czarne spodenki i biała bluzka. Ubrania, które z siebie zdjął starannie poskładał, włożył do torby i spowrotem wepchnął ją pod posłanie. W takim stroju rozłożył się na materacu brzuchem do góry. Był teraz na prawdę szczęśliwy. Chłopak, w którym się zakochał odwzajemnił jego uczucia i teraz tworzyli parę. Nic lepszego nie mogło go spotkać. Wreszcie Gouenji wyszedł z łazienki. Miał na sobie jedynie ręcznik co bardzo ruszyło Terumiego. Rozejrzał się po pokoju i zwrócił się do blondyna.
- Ty wiesz gdzie ja zostawiłem czarną koszulę i spodnie? Bo nie ma ich w łazience ani nigdzie.- Afuro pokręcił przecząco głową.
- Nie wiem ale jak dla mnie możesz i bez tego spać.- rzucił robiąc wredny uśmieszek. Shuuya posłał mu mordercze spojrzenie i wrócił do łazienki. Po chwili wyszedł z niej już ubrany ku rozczarowaniu Afrodytki.
- Jednak miałem je pod ręką. Ślepy coś dzisiaj jestem.- rzucił kładąc się obok długowłosego.
- Ślepy z miłości?- spytał drocząc się Terumi.
- Ze zmęczenia.- ściął szybko lekko podirytowany jeżyk i nakrył się kołdrą.- Idź już spać. Zaczynasz gadać głupoty.
- Oj no. Ja tylko cię zaczepiam. Nie bądź zły.- mruknął blondyn przysuwając się do wybranka.- Nie chcesz mnie przytulić na dobranoc?- Gouenji nawet się nie poruszył. Udawał, że już zasnął.- Nie? To sam się przytulę.- mówiąc to Aphrodi objął jasnowłosego i przytulił się do jego silnych pleców. Były takie cieplutkie i miękkie.
- Terumi...- wyszeptał nagle Shuuya powoli odwracając się do chłopaka.
- Tak?
- Skoro jesteśmy parą... Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście. Co zechcesz.
- Nie chciałbyś może skrócić włosów? Masz je przepiękne ale nie drażnią cię?- Aphrodi spojrzał w śliczne ciemne oczy jeżyka.
- Czasem tak. A co chcesz z nimi zrobić?
- Trochę bym je podciął i pofarbował na taki kolor jaki ja mam.
- Całe?!- przeraził się blondyn łapiąc swoje złote włosy.
- Nie matołku. Końcówki, jak ja mam. Co ty na to? Pozwolisz sobie to zrobić?- Gouenji delikatnie pogładził policzek Afuro aż ten z przyjemności zamknął oczy i wtulił się w chłopaka.
- Jeśli tylko chcesz. Zrobimy to ale jutro... Zaraz zasnę...
******
Następnego dnia wszyscy zebrali się na śniadaniu w wielkiej sali. Każdego dręczyło przez noc to co powiedział im poprzedniego wieczoru. Bali się o siebie i swoich przyjaciół. Nikt nie chciał zostawić samego zawodnika z drużyny. Niestety będą musieli to zrobić. Usadowili się na swoich miejscach gdy nagle ktoś jeszcze zaszczycił ich swoją obecnością. Chłopak o różowych oczach, szaro białych kręconych włosach. Ubrany był w czarną bluzkę z paskami i czarne spodnie dresowe. Na rękach miał tone różnego rodzaju bransoletek a na palcach widniało parę srebrnych pierścieni. Z miną łobuza podszedł do stołu gdzie siedziała grupka przyjaciół i uderzył ręką w stół tak, że wszyscy aż podskoczyli.
- Który z was to wasz lider?- spytał nonszalancko rozglądajac się po zebranych.
- Ja.- odezwał się Tatsuya patrząc na obcego.- W czymś ci pomóc?
- To się okaże. Dobra leszcze, gracie w piłkę co nie? Dobzi jesteście chociaż?
- A co cię to obchodzi?- warknął Saginuma i już chciał wstać i zmierzyć się z bezczelnym kolesiem ale powstrzymała go Reina.
- Uspokój się. Już byś się rzucał. Więc, czego chcesz? I jak się nazywasz?- tu niebieskowłosa skrzyżowała ręce i zwróciła się do chłopaka stojącego przy ich stole. Ten uśmiechnął się.
- Ja tylko sprawdzam jak miłych ludzi tu poznam. Skoro mam z wami grać, warto się zapoznać.
- Jak to grać?- głos zabrał Haruya odwracając się do nienzajomoego z sąsiedniego stolika.
- Och, to tata wam nie powiedział? O biedne dzieciaczki. Mam z wami grać w eliminacjach. W jednej z drużyn. Chciałem zobaczyć z kim będę współpracować. Wrażenia nie robicie żadnego. Jeśli to ja mam was prowadzić do zwycięstwa, to trzeba będzie was mocno pozmieniać.- mówiąc to zaśmiał się jak psyhopata.- Skoro już tak ładnie prosicie to powiem wam kim jestem. Pewnie niektórzy z was mnie skojarzą. Kira Hiroto. Ten głupi syn, który uciekł z domu i zakolegował się ze złym towarzystwem.
- Syn Prezesa?- powtórzyła Reina i wymieniła się spojrzeniami z przyjaciółmi.- I masz z nami grać?
- A nie jasno się wyraziłem?- odparł zawadiacko chłopak i skrzyżował ręce na piersi.
- Masz coś do niej to masz coś do nas wszystkich!- Saginuma tym razem wkurzył się bardziej niż na Haruye i Fuusuke.- Jak śmiesz się do niej zwracać w taki sposób!
- Saginuma, przestań. To bezsensu.- tym razem kolegę usadził czerwonowłosy.
- Tatsuya...
- Nie ma co używać przemocy. Nie jesteśmy jaskiniowcami, żeby wszystko załatwiać obiciem komuś facjaty. Opanuj się. A ty Hiroto jak można, nie prowokuj go.
- Jasne, jasne. Jak sobie życzysz- udał nieszczery uśmiech szarowłosy i odszedł od stołu. Do zobaczenia na boisku, barany.- i wyszedł. Chyba w każdym aż się gotowało po rozmowie z tym dziwakiem. Widać było, że nie posiada on żadnych zasad i z chęcią prosi się o jakiegoś guza. Wrócili do śniadania i to w fatalnej atmosferze. Przybici i lekko poirytowani. Mido przez cały czas był wtulony w Tatsuye. Bał się tego nowego faceta. Nie spodobał mu się jak całej reszcie.
Po skończonym posiłku zaczęli się zastanawiać co powinni zrobić. Nikt nie poinformował ich o zmianie składu i nowym zawodniku i to jeszcze tak fatalnym. Musieli się z kimś na ten temat rozmówić. Postanowili więc pójść całą delegacją do opiekunki.
- Nie ma co, on nie może z nami grać.- rzucił wkurzony Saginuma łażąc w tą i spowrotem.- Ja go chyba zabije na tym boisku.
- Aż się sobie dziwię ale pomogę ci.- dodał Haruya opierając się o ścianę.
- Też się dołączę.- wtórował mu Suzuno.
- Tylko byście mordowali.- podsumowała ich Reina i pokręciła głową.- Tatsuya, co o tym myślisz? Mido, daj mu spokój. Jak koniecznie chcesz się przytulić to chodź do mnie.- każdy wiedział, że Ruiji to taka przytulanka i w większości go tak traktowano. Mimo, że różnica między nimi a nim była ledwie rok. Przyzwyczaili się już do tego. Zielonowłosy puścił Kiyame i przylepił się do Reiny. Ta zaraz go wyprzytulała.
- Musimy pomówić o tym z Hitomiko. Ona jedna będzie wiedzieć skąd pomysł aby ten cały Hiroto z nami grał.- odparł chłopak i całą delegacją udali się do czarnowłosej.
********
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro