Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kira Hiroto

Grupka siedzącą przy stole z zaciekawieniem spojrzała na swojego "ojca". Zazwyczaj nie przychodził do nich od tak. Musiało więc wydarzyć się coś takiego, co go do tego zmusiło. Podszedł bliżej. Tatsuya zobaczył w jego dłoni teczkę i już wiedział, że nic z tego dobrego nie będzie. Wiedział co robił przez ostatni czas mężczyzna i zrozumiał, że przyszła i na nich pora.

- Musimy porozmawiać.- rzucił stając nad dziećmi.

- Mam zawołać resztę?- spytał Mido podnosząc się z miejsca jednak Kira gestem kazał mu usiąść.

- To nie będzie konieczne. Chce najpierw pomówić z wami. Słyszeliście o projekcie R? Coś wam obiło się o uszy?- wszyscy zgodnie pokręcili głowami.- Obecnie tam tym pracuje. Ja i trzech moich kolegów. Mamy zamiar stworzyć najsilniejszą drużynę na świecie. Będzie sporo kandydatów dlatego też musimy odcedzić słabsze jednostki. Dostałem polecenie, że i z moich podopiecznych mam wybrać najlepszych zawodników i wysłać ich do akademii. Dlatego też chcę was poinformować, że jutro zrobię rekrutacje i wybiorę naszych najlepszych zawodników. Macie wszyscy się stawić na treningu. Czy wszystko jest jasne?- pokiwali głowami i spojrzeli po sobie.- To do zobaczenia jutro.- to mówiąc wrócił do siebie.

Przyjaciele mieli nie tęgie miny. Mają zostać wybrani zawodnicy najlepsi? To co w takim razie co stanie się z resztą? Dalej będą tylko szarymi myszkami? Trochę to było przykre zważając, że każdy ze Słonecznego Ogrodu chciał w ten czy inny sposób zabłysnąć. A przez to zastaną podzieleni. To dość niesprawiedliwy układ ale skoro szef każe, tak trzeba zrobić. Posprzątali cały bałagan i powoli ruszyli do swoich pokoi. Już nie byli tacy szczęśliwi jak na samym początku. Teraz każdy zaczynał martwić się o drugą osobę. Wszyscy byli ze sobą zżyci i ciężko będzie się rozstać. Za dużo też nie wiedzą o tym projekcie. Mieli obawy, że to ich podzieli w taki sposób, że już nigdy nie będą mieli takiej samej relacji co wcześniej. Tatsuya pożegnał się już z Reiną i Saginumą a sam z Mido ruszył do swojego pokoju. Mieli je obok siebie więc nie było problemu. Ruiji był nieco młodszy od reszty co widać było w jego zachowaniu. Bardziej strachliwy i uroczy. Najbliżej był właśnie z czerwonowłosym. Uważał go za swojego starszego brata i jak cokolwiek się działo, pierwsze co to szedł właśnie do niego. Stanęli przed drzwiami pokoju lidera, po czym ten uśmiechnął się do przyjaciela i rzucił.

- Proszę, tylko tym razem nie miej koszmarów w nocy. Nie mam zamiaru znów się nie wyspać, bo ty orbitujesz po tym łóżku i nie dajesz mi się wyspać.- zaśmiał się Tatsuya i poczochrał chłopaka po włosach.- No leć do siebie. W razie czego wiesz gdzie jestem.- Ruiji pokiwał głową i mocno wtulił się w starszego chłopaka.

- To dobranoc!- rzucił pogodnie i poleciał do siebie.

- Dobranoc.

******

Tymczasem Gouenji sprawdzał w swoim biurze statystyki różnych zawodników jakich przyjdzie dołączyć do projektu. Swoją pracę brał na poważnie, gdyż to jemu Ichiro powierzył opiekę nad projektem. To on miał zadbać o najlepiej dobraną kadrę. Siedział już tak dość długo i szukał jeszcze jakiś ewentualnych rezerwowych. Ustalał także treningi dla nowicjuszy. Po prostu cała strona techniczna należała do niego. Był właśnie w trakcie przeglądania zespołu z Hakuren, gdy nagle do jego gabinetu zawitała znajoma osoba.

- I jak idzie robota?- spytał Aphrodi ( bo to właśnie on się zjawił ) podchodząc do chłopaka. Ten rzucił na niego przelotnie okiem i uśmiechnął się.

- Nie jest źle. Sporo roboty z tym wszystkim jest.- wyznał i odsunął się od biurka, żeby Terumi mógł mu usiąść na kolana. Oczywiście blondyn jak najchętniej skorzystał z tej propozycji.- A ty co, nie miałeś jechać do Akademii Królewskiej?

- Miałem ale szef kazał mi zostać póki nie przyślą nam zawodników od Kiry.- wyznał i przytulił się do ukochanego.- Kiedy skończysz?

- Chciałbym to wiedzieć. Jeszcze trochę mam do roboty. A co, nudzi ci się? Noc jest, idź spać.- odparł jasnowłosy i odgarnął z czoła blondyna grzywkę.

- To samo tyczy się ciebie. Poza tym ja bez ciebie nie zasnę.- Gouenji spojrzał na niego lekko zaskoczony.

- Słucham? Mam rozumieć, że chcesz ze mną spać?- spytał zbity z tropu. Aphrodi pokiwał głową i się uśmiechnął.

- No pewnie a co myślałeś? Dlatego jeszcze nie śpię. Taka i Saiji też już poszli spać więc nie mam z kim pogadać.

- To przyszedłeś do mnie.- tu chłopak spojrzał na zegarek. Wskazywał on godzinę 23. Westchnął i oparł głowę o ramię Terumiego, który siedział do niego bokiem.- Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zmęczony. Dobra, jutro to wszystko dokończę, bo padnę zaraz. Wstaniesz?- spytał Gouenji ale w odpowiedzi dostał całusa w policzek.

- Nie wstanę. Dobrze mi tutaj.- odparł zawadiacko Afuro szczerząc się jak do zdjęcia. Jeżyk westchnął.

- Czyli mam cię zanieść do sypialni jak śpiącą królewnę?

- Tak, właśnie tak.

Shuuya nie miał więcej pytań. Uśmiechnął się i wstał biorąc na ręce słodki ciężar w postaci ukochanej Afrodytki. Zaniósł go do swojej sypialni i ostrożnie położył na pościeli. Sam poszedł do łazienki nieco się odświeżyć. Terumi tymczasem wyciągnął spod łóżka swoją torbę z rzeczami i szybko przebrał się w pidżamke na którą składały się krótkie czarne spodenki i biała bluzka. Ubrania, które z siebie zdjął starannie poskładał, włożył do torby i spowrotem wepchnął ją pod posłanie. W takim stroju rozłożył się na materacu brzuchem do góry. Był teraz na prawdę szczęśliwy. Chłopak, w którym się zakochał odwzajemnił jego uczucia i teraz tworzyli parę. Nic lepszego nie mogło go spotkać. Wreszcie Gouenji wyszedł z łazienki. Miał na sobie jedynie ręcznik co bardzo ruszyło Terumiego. Rozejrzał się po pokoju i zwrócił się do blondyna.

- Ty wiesz gdzie ja zostawiłem czarną koszulę i spodnie? Bo nie ma ich w łazience ani nigdzie.- Afuro pokręcił przecząco głową.

- Nie wiem ale jak dla mnie możesz i bez tego spać.- rzucił robiąc wredny uśmieszek. Shuuya posłał mu mordercze spojrzenie i wrócił do łazienki. Po chwili wyszedł z niej już ubrany ku rozczarowaniu Afrodytki.

- Jednak miałem je pod ręką. Ślepy coś dzisiaj jestem.- rzucił kładąc się obok długowłosego.

- Ślepy z miłości?- spytał drocząc się Terumi.

- Ze zmęczenia.- ściął szybko lekko podirytowany jeżyk i nakrył się kołdrą.- Idź już spać. Zaczynasz gadać głupoty.

- Oj no. Ja tylko cię zaczepiam. Nie bądź zły.- mruknął blondyn przysuwając się do wybranka.- Nie chcesz mnie przytulić na dobranoc?- Gouenji nawet się nie poruszył. Udawał, że już zasnął.- Nie? To sam się przytulę.- mówiąc to Aphrodi objął jasnowłosego i przytulił się do jego silnych pleców. Były takie cieplutkie i miękkie.

- Terumi...- wyszeptał nagle Shuuya powoli odwracając się do chłopaka.

- Tak?

- Skoro jesteśmy parą... Mogę cię o coś zapytać?

- Oczywiście. Co zechcesz.

- Nie chciałbyś może skrócić włosów? Masz je przepiękne ale nie drażnią cię?- Aphrodi spojrzał w śliczne ciemne oczy jeżyka.

- Czasem tak. A co chcesz z nimi zrobić?

- Trochę bym je podciął i pofarbował na taki kolor jaki ja mam.

- Całe?!- przeraził się blondyn łapiąc swoje złote włosy.

- Nie matołku. Końcówki, jak ja mam. Co ty na to? Pozwolisz sobie to zrobić?- Gouenji delikatnie pogładził policzek Afuro aż ten z przyjemności zamknął oczy i wtulił się w chłopaka.

- Jeśli tylko chcesz. Zrobimy to ale jutro... Zaraz zasnę...

******

Następnego dnia wszyscy zebrali się na śniadaniu w wielkiej sali. Każdego dręczyło przez noc to co powiedział im poprzedniego wieczoru. Bali się o siebie i swoich przyjaciół. Nikt nie chciał zostawić samego zawodnika z drużyny. Niestety będą musieli to zrobić. Usadowili się na swoich miejscach gdy nagle ktoś jeszcze zaszczycił ich swoją obecnością. Chłopak o różowych oczach, szaro białych kręconych włosach. Ubrany był w czarną bluzkę z paskami i czarne spodnie dresowe. Na rękach miał tone różnego rodzaju bransoletek a na palcach widniało parę srebrnych pierścieni. Z miną łobuza podszedł do stołu gdzie siedziała grupka przyjaciół i uderzył ręką w stół tak, że wszyscy aż podskoczyli.

- Który z was to wasz lider?- spytał nonszalancko rozglądajac się po zebranych.

- Ja.- odezwał się Tatsuya patrząc na obcego.- W czymś ci pomóc?

- To się okaże. Dobra leszcze, gracie w piłkę co nie? Dobzi jesteście chociaż?

- A co cię to obchodzi?- warknął Saginuma i już chciał wstać i zmierzyć się z bezczelnym kolesiem ale powstrzymała go Reina.

- Uspokój się. Już byś się rzucał. Więc, czego chcesz? I jak się nazywasz?- tu niebieskowłosa skrzyżowała ręce i zwróciła się do chłopaka stojącego przy ich stole. Ten uśmiechnął się.

- Ja tylko sprawdzam jak miłych ludzi tu poznam. Skoro mam z wami grać, warto się zapoznać.

- Jak to grać?- głos zabrał Haruya odwracając się do nienzajomoego z sąsiedniego stolika.

- Och, to tata wam nie powiedział? O biedne dzieciaczki. Mam z wami grać w eliminacjach. W jednej z drużyn. Chciałem zobaczyć z kim będę współpracować. Wrażenia nie robicie żadnego. Jeśli to ja mam was prowadzić do zwycięstwa, to trzeba będzie was mocno pozmieniać.- mówiąc to zaśmiał się jak psyhopata.- Skoro już tak ładnie prosicie to powiem wam kim jestem. Pewnie niektórzy z was mnie skojarzą. Kira Hiroto. Ten głupi syn, który uciekł z domu i zakolegował się ze złym towarzystwem.

- Syn Prezesa?- powtórzyła Reina i wymieniła się spojrzeniami z przyjaciółmi.- I masz z nami grać?

- A nie jasno się wyraziłem?- odparł zawadiacko chłopak i skrzyżował ręce na piersi.

- Masz coś do niej to masz coś do nas wszystkich!- Saginuma tym razem wkurzył się bardziej niż na Haruye i Fuusuke.- Jak śmiesz się do niej zwracać w taki sposób!

- Saginuma, przestań. To bezsensu.- tym razem kolegę usadził czerwonowłosy.

- Tatsuya...

- Nie ma co używać przemocy. Nie jesteśmy jaskiniowcami, żeby wszystko załatwiać obiciem komuś facjaty. Opanuj się. A ty Hiroto jak można, nie prowokuj go.

- Jasne, jasne. Jak sobie życzysz- udał nieszczery uśmiech szarowłosy i odszedł od stołu. Do zobaczenia na boisku, barany.- i wyszedł. Chyba w każdym aż się gotowało po rozmowie z tym dziwakiem. Widać było, że nie posiada on żadnych zasad i z chęcią prosi się o jakiegoś guza. Wrócili do śniadania i to w fatalnej atmosferze. Przybici i lekko poirytowani. Mido przez cały czas był wtulony w Tatsuye. Bał się tego nowego faceta. Nie spodobał mu się jak całej reszcie.

Po skończonym posiłku zaczęli się zastanawiać co powinni zrobić. Nikt nie poinformował ich o zmianie składu i nowym zawodniku i to jeszcze tak fatalnym. Musieli się z kimś na ten temat rozmówić. Postanowili więc pójść całą delegacją do opiekunki.

- Nie ma co, on nie może z nami grać.- rzucił wkurzony Saginuma łażąc w tą i spowrotem.- Ja go chyba zabije na tym boisku.

- Aż się sobie dziwię ale pomogę ci.- dodał Haruya opierając się o ścianę.

- Też się dołączę.- wtórował mu Suzuno.

- Tylko byście mordowali.- podsumowała ich Reina i pokręciła głową.- Tatsuya, co o tym myślisz? Mido, daj mu spokój. Jak koniecznie chcesz się przytulić to chodź do mnie.- każdy wiedział, że Ruiji to taka przytulanka i w większości go tak traktowano. Mimo, że różnica między nimi a nim była ledwie rok. Przyzwyczaili się już do tego. Zielonowłosy puścił Kiyame i przylepił się do Reiny. Ta zaraz go wyprzytulała.

- Musimy pomówić o tym z Hitomiko. Ona jedna będzie wiedzieć skąd pomysł aby ten cały Hiroto z nami grał.- odparł chłopak i całą delegacją udali się do czarnowłosej.

********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro