•elf•
Ogólnie na początku chciałam napisać tylko żebyście przypadkiem nie pomylili Erica (brata Marca) z Erikiem (tym idiotą z bvb) bo byłoby dziwnie XD
miłego czytania dziubaski
Perspektywa Marca
Każdego dnia miałem nadzieję, że wreszcie dostanę jakikolwiek znak od Erika, typu "przemyślałem sobie wszystko". Tymczasem chłopak chyba po raz kolejny postanowił z tym zwlekać. Nie byłem na niego o to zły. Rozumiałem go, pewnie sam zachowywałbym się podobnie w takiej sytuacji.
Nie ukrywam, że codziennie o nim myślałem. Właściwie myślałem o nas. Zastanawiałem się nad uczuciem jakim go darze. Chyba wiele dla mnie znaczył i cholera, chyba go kochałem. "Chyba", bo sam nie byłem pewny swoich uczuć.
Piątkowe popołudnie spędzałem siedząc w domu i czekając, aż Meli i Gala wrócą z zakupów.
Słysząc dzwonek do drzwi, wolnym krokiem do nich podszedłem, zastanawiając się, kto postanowił zaszczycić mnie dzisiaj swoją wizytą.
Otworzyłem duże, brązowe drzwi i momentalnie zdziwiłem się, widząc kto stoi przede mną.
- Eric? Co ty tu robisz? - spytałem z uśmiechem na ustach, po czym przytuliłem swojego brata. Chłopak również szeroko się uśmiechnął i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Przyjechałem zobaczyć jak sobie mieszkasz w tym Dortmundzie - puścił mi oczko i wszedł do środka - Poza tym, jutro gracie mecz i jeżeli wejdziesz na boisko to chcę być obecny na pierwszym meczu swojego brata w nowej drużynie - dodał i zaczął cicho się śmiać.
Nie ukrywam, że trochę zaskoczył mnie tą wizytą, ale ten gest był miły. Eric zawsze wspierał mnie w tym co robię. Przyjeżdżał na większość meczów, jednak teraz nie spodziewałem się, że przyleci aż do Dortmundu.
Mężczyzna rozejrzał się trochę po moim mieszkaniu. Wystrój prawdopodobnie mu się spodobał. On w przeciwieństwie do mnie zwracał na to uwagę. Ja zwykle zdawałem się na intuicję Meli, która wybierała cały wystrój wnętrza do naszych mieszkań.
Kiedy dotarliśmy do kuchni zaproponowałem bratu coś do picia. Gdy ten oznajmił, że z chęcią czegoś się napije od razu udałem się w stronę półek. Wyjąłem dwie szklanki oraz sok i postawiłem je na blacie.
Eric stał w niedalekiej odległości ode mnie i cierpliwie czekał. Po chwili podałem mu szklankę z naszym ulubionym napojem.
Staliśmy w ciszy już przez dłuższą chwilę. Mój brat przyglądał mi się z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłem rozszyfrować.
- Marc - wzdrygnąłem się, gdy tylko usłyszałem swoje imię i momentalnie przeniosłem swój wzrok ze szklanki, którą sprawnie obracałem w swoich dłoniach, ona brata - Chcesz o czymś porozmawiać?
Posłałem mu pytające spojrzenie. Zapewne wyczuł, że coś jest ze mną nie tak. Wiecie, bliźniacza intuicja czy coś.
Po chwili zbyłem Erica, kręcąc przecząco głową.
- Na pewno? - zapytał ponownie. Niezależnie jaka byłaby moja odpowiedź, Eric i tak dalej ciągnąłby ten temat, więc postanowiłem najzwyczajniej na świecie nie odpowiadać - Możesz mi powiedzieć o wszystkim, więc słucham, co cię trapi? - wykorzystał metodę przymuszenia, czyli "jeśli prośba nie działa, postaw na swoim". Oparł się o drugą stronę blatu i uważnie wyczekiwał, aż coś powiem.
- Mam....problem miłosny - zacząłem zgodnie z prawdą. Bo chyba można było to nazwać problemem, prawda?
- Słyszałem, że z problemami najlepiej się przespać. O ile wiesz co mam na myśli - zabawnie poruszył brwiami, po czym obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
- A ty wiesz, że jesteś debilem? - spytałem na wszelki wypadek, aby upewnić się, że mój brat zdaje sobie z tego sprawę.
- Spadaj - cicho prychnął, po czym postanowił wrócić do poprzedniego tematu - Więc co tym razem zrobiła Melisska?
Och, no tak... Melissa...
Eric zapewne myślał teraz, że po raz kolejny pokłóciłem się z Melissą. Nie miał bladego pojęcia, że mój problem miłosny to Durm, a ja za nic w świecie nie wiedziałem jak mu o tym powiedzieć. Owszem, potrzebowałem teraz rozmowy i to bardzo, ale chyba nie byłem na to gotowy. Co mógłby pomysleć sobie Eric, gdybym powiedział mu, że chyba jestem gejem i chyba zdradzam swoją partnerkę? No właśnie, może nic by nie pomyślał. Mógłby to zaakceptować i udzielić mi jakiejkolwiek rady. Pomóc mi w tym wszystkim. Z przykrością stwierdzę, że to on prawdopodobnie częściej używał mózgu i wiedział, co zrobić w trudnych sytuacjach. Od dziecka zwracałem się do niego z problemami, z którymi nie chciałem iść do rodziców. I wiecie co? Razem zawsze znajdowaliśmy drogę wyjścia. Może tym razem też by tak było?
Eric znacząco odchrząknął, dając mi w ten sposób do zrozumienia, że za bardzo się zamyśliłem.
- Więc? - zapytał.
- Nie zaczyna się zdania od "więc" - uprzedziłem go.
- Mądrala się znalazła - Eric wywrócił oczami dokładnie w taki sam sposób, w jaki ja to robię - Marc gnojku, szybciej upiekłbym chleb niż ty zdążyłbyś powiedzieć mi o co chodzi.
- No dobra, dobra - ciężko westchnąłem - To nie Melissa jest tym "problemem miłosnym" - Eric ani trochę się nie zdziwił. W skupieniu czekał, aż powiem coś więcej - Ja....chyba jestem gejem... Znaczy wiesz, nie tak do końca... Znaczy... - po raz kolejny westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
Nigdy nie wstydziłem się mówić o sobie, swoich uczuciach czy chociażby prywatnych sprawach, ale nie tym razem. Ze spuszczoną głową czekałem aż Eric odezwie się chociaż jednym słowem. On jednak milczał. Ukradkiem spojrzałem na niego. Z niewzruszoną miną wpatrywał się przed siebie.
- Kiedy zaczynałem rozmowę z tobą, byłem na to przygotowany - w końcu się odezwał. Szeroko otworzyłem oczy ze zdziwienia.
- Co? - spytałem, aby upewnić się, że się nie przesłyszałem.
- W czwartej klasie przyszedłeś do mnie i powiedziałeś, że twoja rybka zaczęła mówić. Od tej pory spodziewam się po tobie wszystkiego - przyznał, na co ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Co teraz mam zrobić? - zapytałem po chwili.
- A co zrobiłeś do tego momentu?
- Trochę namieszałem - podrapałem się po karku. Widziałem po minie Erica, że oczekuje obszerniejszych wyjaśnień - Wiesz, całowanie się z chłopakiem podczas, gdy ma się własną żonę, chyba nie jest okej - Eric tylko wzruszył ramionami. Nigdy jeszcze nie był w stałym związku. No może nie licząc jego "młodocianej miłości", z którą spotykał się półtora roku, jednak po jakimś czasie, tak samo jak reszta, okazała się ona niewypałem. Z tego powodu, prawdopodobnie nie wiedział w jakiej aktualnie jestem sytuacji.
- Rozmawiałeś z tym chłopakiem na ten temat? - zapytał, upijając łyk napoju, którego w trakcie mojej opowieści zdążył dolać sobie do szklanki.
- Próbowałem, ale trochę mi to nie wyszło... Kazał mi zapomnieć o wszystkim, potem pod wpływałem emocji wyznałem mu swoje uczucia no i wiesz... Beznadzieja ogólnie.
- Debil z ciebie jakich mało - mój brat pokręcił głową - Może spróbuj porozmawiać z nim jeszcze raz? Tak na spokojnie.
- I co ja mu niby mam powiedzieć? Że sam nie wiem co czuję do niego, a co do Melissy? Że pocałunek z nim był tysiąc razy lepszy niż ten z Meli? - ugryzłem się w język, aby nie powiedzieć już niczego głupiego.
- Skoro mówisz takie rzeczy, to ja nie wiem co ty tu jeszcze robisz. Jedź do niego - Eric wypchnął mnie zza blatu i skierował w stronę drzwi.
- Ale.... Przecież Melissa zaraz wróci i...
- Są rzeczy ważne i ważniejsze - przerwał mi w połowie zdania i z uśmiechem rzucił kluczki do samochodu w moją stronę - Powiedz mu wszystko zanim będzie za późno, a Melissą się nie przejmuj, wymyślę coś na twoje usprawiedliwienie. No już alvaro ty - zaśmiał się i po raz kolejny popchnął mnie w stronę drzwi.
Wahałem się, gdy zatrzymałem samochód pod domem Durma. Serce biło mi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Bałem się, że Erik po raz kolejny nie będzie wyrażał chęci do rozmowy ze mną.
Dasz radę, Bartra - pomyślałem, wysiadając z samochodu i nim się obejrzałem, stałem już przed drzwiami domu Erika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro