marny manifest
Zaniemów.
Gdy świat kolorową posypką przyozdabia swoje otwarte złamania,
wtedy dopiero otwórz usta, lecz nie pozwól, by wydostało się z nich co innego jak zakłamanie,
jeśli chcesz istnieć
normalnie.
Jaki z ciebie tchórz.
Zamilcz.
Gdy przy wrzawie i oklaskach zapadnie radosna nowina,
A na stoły podana zostanie tania wołowina
Nafaszerowana twoją wizją przyszłości z kimś, kto teraz we wzniosłości okazji
puszcza poluzowane wcześniej wodze fantazji
nieskupionej wokół ciebie, absolutnie.
I zostanie po tobie jedynie kurz.
Wycisz.
Rozpaczliwie rzuć się w próżnię i oddychaj jej nieistniejącą stęchilzną,
Tysiącletnią zgnilizną ziejącą z leniwych ludzkich kości.
I skończ jak ten nawóz, gdzie nawet kwiatów sam wybrać nie będziesz w stanie,
A gdy na świat i twoje ziarno zostanie wydane,
Wciąż rosnąć będą na tobie znienawidzone róże herbaciane,
Pamiętasz, jak je dostałeś?
Ja też nie.
Za kogo się uważasz, dostojniku,
Gdy sam nie wierzysz w to, jak w flakoniku ubyło twoich chłopięcych perfum
Z okazji jedynie twojego własnego
Promiennie jasnego
Rozdumanego widzimisię?
I za czyją służkę uważa się ta myśl, która przemyka przez ten miniaturowy, alternatywna miłości, glob,
wywołująca mdłości,
stos nieścisłości
kompleks niższości,
szkaradztwo to, na widok jedynie słów i duszy w nich zawartej.
Zaniemów,
Gdy rozkażą ci wybrać dorosłość.
Bo choć mówisz jak mędrzec,
Że w życiu ominie cię ostateczny kobierzec,
Sam wiesz, że nic nie wiesz,
Sam błądzisz i szukasz,
Czy twórca, czy jedynie drukarz -
Kim chcesz być, omamiony
Własnymi nadziejami?
Życzę ci długiego, niepokornie przecierpianego życia.
I to życia,
Bo prawdziwie kocham
Twego wewnętrznego wędrowca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro