Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49 Jakub Błaszczykowski


Zwykły poranek.

On wstaje z wielkiego, miękkiego łóżka, je pyszne śniadanie i udaje się na trening.

Ona, z pomocą pielęgniarki, ledwie wciska w siebie rzadką zupę.
Dzisiaj jest gorzej niż dotychczas. Nie może podnieść się z twardego szpitalnego łóżka. W głębi duszy wie, że to już niedługo.
Jednak stara się o tym nie myśleć. Leży, a do jej uszu dochodzi cichutka muzyka, grana przez radio stojące na parapecie. Tak spędza kolejne kilka godzin.

On wraca po ciężkim treningu. Odgrzewa obiad i go konsumuje. Włącza telewizor i wlepia wzrok w ruszające się obrazki.

Jego myśli są dziwnie niespokojne.
Jeszcze dziś ma wizytę u dzieci w pobliskim szpitalu.
Uwielbia tym małym, smutnym twarzom dostarczać choć odrobinę radości.
Przebiera się i jedzie na miejsce. Wszystko wygląda jak zawsze. Odwiedza kolejne pokoje i uśmiechając się rozmawia z maluchami.
Gdy odwiedził wszystkich, zaintrygował go pewien pokój, do którego nikt nie zaglądał.
- Przepraszam, czy ktoś tam jest?
- Tak, leży tam młoda dziewczyna. Ma raka mózgu i jest niewidoma. Nie ma żadnej rodziny. - powiedziała ze smutkiem pielęgniarka.
- Czy mogę ją odwiedzić? -zapytał.
- Oczywiście, myślę, że się ucieszy. - kobieta weszła do środka i zapowiedziała gościa.

Ona słucha właśnie ulubionej piosenki, gdy ktoś to przerywa. Będzie miała gościa. Zdziwiła się, ale nie zamierzała być niemiła.
- Cześć. - usłyszała męski, niski głos. - Jestem Kuba. - dodał. Ona uśmiechnęła się.
- Ann. Przepraszam, czy się znamy?
- Raczej nie. Jestem piłkarzem tutejszej drużyny i..
- Kuba Błaszczykowski?! - zapytała z uśmiechem.
- Tak, to własnie ja.
- Naprawdę? Jestem ogromną fanką. Siostra Kathrin czasami relacjonuje mi mecze, czasami sama słucham. Ponoć jesteś bardzo przystojny. - zaśmiała się i usłyszała, że on również.
- To przesadzone plotki.
- Możesz mnie wziąć za rękę? - zapytała.
On zdziwił się, ale zrobił to, o co go prosiła.
- I jesteś na prawdę wspaniałym człowiekiem. - dodała.
- Co?
- Czuję to. Przecież przed chwilą odwiedziłeś te małe dzieci obok. Uwielbiasz sprawiać uśmiech na ich twarzach. To o czymś świadczy.
- Skąd wiesz?
- Och, czasem lubię sobie poplotkować. - uśmiechnęła się. - Tutaj w szpitalu często o tym mówią. - dodała.

Przyglądał się jej szarym oczom, które pozbawione były wyrazu. Miała bardzo bladą cerę i krótkie, jasne włosy. Wyglądała tak niewinnie.
Ale widać było na jej twarzy grymas smutku.
Widać było cierpienie i chorobę. Mimo to, dla niego była piękna.
Jak jeszcze żadna.

Od tej chwili Kuba odwiedzał Ann codziennie po treningu.
Rozmawiali, słuchali muzyki, śmiali się, spędzali ze sobą czas.
Oboje jednak wiedzieli, że z dziewczyną jest coraz gorzej.
Nie mogła nic jeść, schudła jeszcze bardziej, a jej skóra przybrała szarawy kolor.

Dziś, jak co dzień, leżał przy niej na łóżku i obejmował ramieniem jej chude ciało.

Ona palcami błądziła po jego twarzy, policzkach.

Uwielbiała to robić.

Jak mówiła: 'Widzę tak twoją twarz. Już wiem, jak wyglądasz.'

Po tych słowach on zawsze się wzruszał. Ale nigdy jej tego nie okazał.

- Wiesz... - zaczęła cichym głosem.- To chyba już. - Nastała głucha cisza, przerywana tylko jego coraz szybszym oddechem.
- Nie. - powiedział, starając się aby jego głos się nie załamał. - Nie możesz.
- Och, Kubusiu. - uśmiechnęła się. - Dobrze wiesz, że nic już na to nie poradzisz. Przepraszam. I tak niedługo stąd odejdę. - po jej policzku spłynęła łza, którą on starał kciukiem.
- Kocham cię. - wyszeptał.

Już nie hamował łez, które obficie płynęły z jego oczu.
Dziewczyna zamarła.
Jej policzki również stały się mokre.
- Ja też cię kocham. Przepraszam, że muszę odejść.
- Dla mnie nigdy nie odejdziesz. Nie pozwolę na to.
- Kuba.. - przytuliła się do jego klatki piersiowej.
On jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie.
Zbliżył się do jej twarzy i delikatnie musnął jej blade usta. Uśmiechnęła się przez łzy i oddała pocałunek.

Pocałowała go mocniej. Ich języki wiły się w pierwszym i ostatnim tańcu.
W tym pocałunku wyrazili wszystko, co czuli.

Miłość, smutek, cierpienie, gorycz, żal..

Oboje wiedzieli, że ich historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia.
Oboje wiedzieli, że to ostatnie chwile razem.
Rozkoszowali się tym, co im zostało.

Każdym swoim oddechem.

Każdym swoim dotykiem.

Każdym swoim ostatnim słowem.

Wraz z nadejściem nocy, Ann umarła.

Zostawiła po sobie łzy, smutek, ale i miłość.
Bezgraniczną miłość, pomimo wszelkich barier.
Wraz z nadejściem nocy, ciemność nastała w jego umyśle.

Płakał, patrząc na białe prześcieradło, w którym jeszcze niedawno leżała razem z nim.

Płakał, wspominając tą bladą istotkę, która wlała w jego życie radość.

Która choć przez chwilę, uczyniła go szczęśliwym.

Płakał, wiedząc, że to już koniec.

I została tylko biała pustka...


~~
Tak, czasem lubię pisać coś o hetero.
To miniaturka, którą napisałam wieki temu, na blogspocie.
Z sentymentu dodałam ją tutaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro