4. Żabokalipsa
SŁOWO: Żaba
Wrzuciłam kamień do wody i patrzyłam jak rozchodzą się kręgi po poruszone wodzie. Potem następny. I następny. W końcu mi się to znudziło, więc po prostu usiadłam na ziemii, patrząc na wyglądającą się wodę.
W tak gorące dni jak dzisiejszy, ludzie zwykle kierują się na basen lub po prostu siedzą w domach, ale z niewiadomych mi powodów wszyscy wylegli na ulice miasta i załatwiali swoje normalne obowiązki.
- Jak oni wytrzymują ten gorąc w pełnych ubraniach? - zadałam pytanie w przestrzeń przede mną. Sama siedziałam w stroju kąpielowym, z nogami zanurzonymi po kolana w wodzie, a do tego w cieniu - pomimo tego wszystkiego, i tak było mi okropnie gorąco.
Nagle poczułam jak pod moją stopą przesuwa się coś obślizgłego. Szybko wyciągnęłam nogi z wody i stanęłam na mostku. Przecież tutaj nie powinno być żadnych ryb - to sztuczny zbiornik, w środku miasta.
W wodzie zaczęło się coś ruszać, dlatego odsunęłam się jeszcze bardziej w tył, lekko przestraszona. Co mogło się tu zadomowić?
Z wody na mostek wyskoczyła żaba. To była definitywnie żaba, ale trochę większa od ropuchy. Nie zbliżając się, kucnęłam.
- To ty mnie straszyłaś? - spytałam. - Taka słodka żabcia?
Płaz skoczył w moją stronę, pokonując jednym susem odległość mojego jednego kroku.
Mina mi zrzedła, szczególnie że żaba była jeszcze większa niż się na początku wydawało. Co takie wynaturzenie robi w parku? Może uciekła z zoo?
- Pewnie jesteś głodna, co?
Z pyska żaby wystrzelił język i owinął się wokół mojej łydki. Krzyknęłam przerażona, czując palący ból skóry w miejscu, gdzie żaba mnie chwyciła. Parząc sobie również ręce, oderwałam język od nogi.
Rzuciłam się biegiem, jak najdalej od dziwnej żaby. Przecież one się tak nie zachowują! Ani nie osiągają takich rozmiarów!
Na szczęście miałam całkiem niedaleko do domu, więc szybko tam dobiegłam. Zatrzasnęłam drzwi i oparłam o nie, powoli osuwając się.
- Co to miało być? - ukryłam twarz w dłoniach i praktycznie od razu pojawił się na niej grymas bólu. Skóra na dłoniach łuszczyła się, zostawiając odsłonięte i obficie krwawiące wgłębienia, jakby to co pokrywało język żaby wyżarło dziury w tkance.
Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że skóra na twarzy, w miejscach gdzie jej wcześniej dotknęłam zaczęła boleśnie pulsować. Pobiegłam do łazienki i nie zważając na ból jaki wywoływało dotknięcie czegokolwiek, odkręciłam kran i ochlapałam twarz wodą. Wywołało to jednak efekt odwrotny od zamierzonego. Wgłębienia na dłoniach zaczęły się gwałtownie powiększać, a po spojrzeniu w lustro zobaczyłam że to samo dzieje się na twarzy.
Oparłam się o ścianę i powoli się na niej osunęłam. Czułam jak siły mnie opuszczają, a sama robię się coraz bardziej śpiąca. Zamknęłam oczy i pozwoliłam by moja świadomość odpłynęła gdzieś daleko.
Obudził mnie gwałtowny ból, a kiedy otworzyłam oczy uderzyło w nie jaskrawe światło.
- Czy coś czujesz w dłoniach? - spytała się mnie jakaś kobieta w stroju pielęgniarki. Dość makabrycznie to wyglądało bo całe ubranie było schlapane krwią.
- Nic... - zdołałam tylko wyjęczeć. Po tym ostrym ataku bólu przestałam czuć cokolwiek, łącznie z władzą w kończynach. - Nic nie czuję...
Podniosłam lekko głowę i rozejrzałam się. Wokół mnie stały w sumie trzy pielęgniarki i mężczyzna który wyglądał na lekarza. Naprzeciw mnie wisiał lustro.
Na początku nie mogłam uwierzyć w to co widzę, a kiedy w końcu do mnie dotarło, że patrzę na własne odbicie, zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Nie miałam praktycznie żadnej skory na całej głowie, o włosach nie wspominiając. Wyglądałam jak zdjęcie modelu mięśni człowieka w podręcznikach od biologii, z tą różnicą, że nawet w mięśniach pojawiały się te paskudne wgłębienia.
Z moich oczu popłynęły łzy, ale sprawiły mi tylko ból i uczucie jak spływając, żłobią korytarze po twarzy.
Ta sama pielęgniarka co wcześniej wbiła mi igłę w ramię i wprowadziła jakąś przezroczystą ciecz. Zaczęłam odpływać, a ból ustępował.
- Ilu jest takich jak ona? - usłyszałam jeszcze.
- Setki. Wywołuje to ślina tych dziwnych żab.
- Skąd te plaży wogóle wylazły? Wiadomo coś?
- Nic oficjalnego, ale chodzą plotki że uciekły z laboratorium wojskowego. Ponoć pracowali tam nad jakąś nową bronią biologiczną. Może to właśnie one?
Cały mój świat zalała ciemności. Już nigdy więcej się nie obudziłam.
Jezu, ale się z tym opowiadaniem męczyłam xd
Słowo dla Rei: Miłość
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro