Scott McCall
Byłam niesamowicie pochłonięta pisaniem własnego opowiadania, siedząc sobie spokojnie w bibliotece. Niestety mój spokój został zakłócony wpadnięciem Stilesa do pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowałam i zrobieniem ogromnego hałasu. Fuknęłam wściekle na niego i patrzyłam jak on biegnie do stolika jego najlepszego przyjaciela Scotta. Skąd ich znam? A z tego że Stiles jest znany z tego że jest fajtłapą i robi z siebie głupka (ale słodki fajtłapa <3), a Scott znany z swojej nie przeciętnej urody, przynajmniej u dziewczyn.
Idę teraz do domu, już na szczęście po lekcjach. Jestem tak zmęczona dzisiejszym dniem, że aż szkoda gadać. W pewny momencie słyszę jak ktoś za mną biegnie, odsuwam się żeby ten ktoś mógł swobodnie przebiec, ale jeszcze chwilę słyszę bieg i w następnej sekundzie dźwięk jakby ktoś się wywalił. Zdziwiona po prostu się odwracam i widzę jakiegoś chłopaka który zaczyna zbierać się z ziemi. Gdy wstaje na równe nogi i podnosi głowę widzę że to Scott. Szczerze, patrzę zaskoczona jego widokiem, bo on tu nie mieszka i rozbawieniem, no nie poradzę nic na to że mnie bawi to jak ktoś się wywali no... Ale starała się opanować. Zaczął podchodzić do mnie, a ja bez słowa tak stałam i patrzyłam się na niego.
- hej, Scarlett tak? - ja tylko zdążę przytaknąć, a on już dalej gada, samo w sobie to jest zabawne.
- przepraszam cię za tą całą sytuację w bibliotece, widziałem że byłaś skupiona na tym co robisz, a w pewnym sensie ja też ci przeszkodziłem w tym - mówił pewnie choć słyszała skruchę w jego głosie.
- miałaś byś ochotę przyjść jutro pokibicować mi.. to znaczy drużynie w meczu? - tym razem powiedział to wszystko z uśmiechem na ustach.
- tak, nie ma sprawy i nie musisz przepraszać za swojego kolegę, a tak po za tym to nic się nie stało, byłam na was zła, ale mi już przeszło - odpowiedziałam bez złości na nich.
- a tak po za tym to czemu przyszedłeś akurat mnie przeprosić i w ogóle czemu po to przyszedłeś, przecież znasz mnie tylko z klasy i no... - zapytałam nie pewnie go.
- wiesz ten no... ym... ja... - zaczął być zakłopotany, ciekawe dlaczego.
- od pewnego czasu... zaczęłaś mi się podobać... - ciągnął dalej, coraz bardziej się stresując.
- no bo jesteś... mądra, ładna, miła, pomocna, uparta... choć moim zdaniem to też dobra cecha i niska, wiem że to nie cecha charakteru, ale w tobie to że jesteś niska, wtedy jesteś jeszcze bardziej urocza - popatrzył na mnie swoimi pięknymi paczadełkami, zawsze tak uważałam, ale przecież nigdy nie musiałam się do tego przyznawać, a teraz cicho.
- i ten wiesz... i dlatego... - zaczął jeszcze bardziej się stresując, ja położyłam mój palec szybko na jego usta, by go uciszyć.
- cicho, nic nie musisz już mówić. Cieszę się że... jestem fajna dla ciebie i wgl... chętnie z tobą gdzieś jeszcze pójdę jeśli będziesz chciał... - powiedziałam do niego, po chwili zabierając palec z jego ust.
- fajnie... super... to może jutro po meczu do... a nie ważne to będzie niespodzianka - wyrzucił to z siebie po dłuższej chwili.
- to jak? zgadzasz się - zapytałam nie pewnie.
- tak, chętnie - odpowiedziałam mu z uśmiechem i przytuliłam się do niego. .
On tak samo jak ja nie spodziewał się że to zrobię, ale staliśmy tak jeszcze chwilę wtuleni w siebie, by później rozejść się do swoich domów i czekać niecierpliwe i z ogromną ciekawością na jutrzejszy dzień i na to co jutro może się wydarzyć.
____________________________________________________________
Hejka
Witam z powrotem. Bardzo przepraszam że mnie tak cholernie długo nie było, ale miałam w ogrom spraw na głowie. Wcześniej była szkoła, a później jeszcze wyjazd, a kolejny razem sparawy domowe czy też w domu, więc niestety nie miałam czasu ani w tamtych chwilach napisać rozdziału, ale mam nadzieje wam to wynagrodzić. A także jakby ktoś chciał jakiś one-shot to proszę śmiało pisać w komentarzach.
Do następnego <3 ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro