Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

James Moriarty cd.

Obudziły mnie dziwne odgłosy na korytarzu, słuchać było krzyki i odgłosy strzelaniny. Byłam zaskoczona, kto odważyłby sie tu wtargnąć ot tak? Wstałam i podeszłam do szyby, oparłam się o nią, by spróbować coś zobaczyć. Niestety, nic nie mogłam zobaczyć. Lekko zirytowana odsunęłam się od szyby i spojrzałam w kamerę, która znajdowała się w tej szklance. O dziwo lampka kamery się nie świeciła, czyli... nie mają wglądu do tego co robię.
- Ciekawe- musiałam to przyznać na głos. Nagle mój wzrok znów padł na korytarz, gdzie usłyszałam hałas. Przed szybą zobaczyłam ubranych na czarno ludzi z bronią, może nie czułabym się tak zdenerwowana, gdyby nie patrzyli na mnie.
- Idź pod ścianę- powiedział jeden z nich, niepewnie zrobiłam tak jak mówił. Z torby, którą miał wyciągnął jakieś rzeczy i zaczął przyklejać je na szybę.
- Materiały wybuchowe - szepnęłam do siebie i cierpliwie stałam na końcu pomieszczenia. Gdy wszystko już było gotowe, to nacisnął guzik, który zrobił wielkie bum! Lekko oszołomiona kucnełam pod ścianą, zakrywając twarz od kurzu i bojąc się, że coś może mnie uderzyć. Poczułam szarpnięcie, które zmusiło mnie do wstania.
- Nie bój się, twój przyjaciel nas tu wysłał- powiedział facet, który prowadził mnie przez korytarze. Chciałam wiedzieć kim niby jest mój ten przyjaciel, ale doszłam do wniosku, że i tak zaraz wszystko stanie się jasne. Kiedy drzwi na zewnątrz się otworzyły to moim oczom ukazała się piękna noc- gwiazdy, szum wody, jak dawno nie byłam na zewnątrz.
- Jeszcze mamy sporo drogi, musimy się spieszyć zanim dojdą posiłki - powiedział, po czym ruszyliśmy.

Dotarliśmy do jakiego helikoptera, który był już gotów do startu. Spojrzałam pytająco na swojego przewodnika.
- Wsiądź, nie bój się - miałam ochotę zaśmiać się na jego słowa, nie bój się, dobre sobie. Spojrzałam na maszynę i po chwili do niej weszłam. To kogo tam zobaczyłam, sprawiło, że czułam radość, zaskoczenie, wręcz niedowierzanie.
- To ty- uśmiechnęłam się w końcu, kiedy akurat wnieśliśmy się w powietrze. Ten z szerokim uśmiechem wziął moją dłoń i ucałował.
- Tak ja.
- Ale dlaczego?Po co? Jak?- zaczęłam zadawać pytania z prędkością wystrzału z karabinu maszynowego. Zadawałabym więcej pytań, ale poczułam na swoich ustach jego usta, nie zastanawiając się pogłebiłam pocałunek i go do siebie przyciągnełam, na co ten nie miał nic przeciwko. Nie wiem ile już się całowaliśmy, ale zabrakło nam już tlenu, oderwaliśmy się od siebie.
- Nie zadawaj tylu pytań, wytłumaczę ci wszystko w swoim czasie - po tych słowach nasze usta znów wróciły do siebie.

The end.

A tu kilka fotek Jima🖤 na poprawę nastroju.

Może przyda się komuś na okładki.🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro