Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(Nie)straszne halloween

Character: Ticci Toby

             Stałaś przed lustrem i malowałaś twarz farbami, które kupiłaś kilka dni temu. Zapomniałaś kupić strój na Halloween, więc ostatecznie zdecydowałaś się na wampirzyce (przepraszam, że nie masz wyboru :( ), która nie wymagała od Ciebie jakiegoś specjalnego przygotowania. Zakupiłaś czerwono-czarną pelerynę i doczepiane kły z żelatyny. Pomalowałaś usta [kolor] szminką, a oczy podkreśliłaś czarnym eyelinerem i tuszem do rzęs. Zacmokałaś widząc jak pięknie wyglądasz.
- [Reader]! Rusz te swoje dupsko! - Krzyczała Twoją przyjaciółka dobijając się do drzwi łazienki.
                Zaśmiałaś się słysząc płaczliwy ton [Imię przyjaciółki], który brzmiał jak zrozpaczone dziecko, któremu zabrano ulubionego lizaka. Odłożyłaś niepotrzebne już kosmetyki i otworzyłaś drzwi do których przyssała się Twoja przyjaciółka.
- W końcu - wyrzuciła ręce do góry - szybko lecimy do Marka - chwyciła Cię pod ramię i pociagnęła w stronę drzwi wyjściowych.
- Dzwonił już? - Zapytałaś zaciekawiona.
                [Imię przyjaciółki] zamiast odpowiedzieć Ci na zadane pytanie pokazała Ci swój telefon. Odblokowałaś urządzenie i sprawdziłaś ostatniego sms'a.

,,Impra odbywa się u Jacksona w lesie przy Star Street. Musicie tylko iść polną drogą. Napewno traficie :) Widzimy się na miejscu. A bo zapomnę, będę ubrany za psychopatycznego mordercę XD, a Jacks za apokaliptycznego chłopaka w goglach i chuście."

- W takim razie lecimy - wyciągnęłaś dłoń zamkniętą w pięść przed siebie jak super bohater z komiksu.
             Zaśmiałyście się na Twój gest radości i wybiegłyście z domu, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Szłyście pośpiesznym krokiem po chodniku, rozmawiając o przyszłej imprezie halloweenowej.
- Więc [Reader] - Twoja przyjaciółka specjalnie przeciągnęła ostatni wyraz - planujesz zbliżyć się do Jaksa?
- C-co? - Czułaś jak Twoje policzki nabierają ostrego czerwonego koloru.
- Dobrze wiesz o co chodzi - dźgnęła Cię łokciem w żebra - opowiadaj jakieś newsy.
- Nic się ciekawego nie wydarzyło - wyszeptałaś skręcając w polną drogę.
- Tak? - [Imię przyjaciółki] zapytała zdziwiona, unosząc brwi - a ja słyszałam, że proponował Ci wspólny wypad, a raczej randkę - zachichotała, zakrywając dłonią usta.
             Nagle zatrzymałyście się w samym środku gęstego lasu. Przed Wami było rozdroże i nie mieliście bladego pojęcia jak trafić do domu Jacksona. Obie jednogłośnie zdecydowałyście się pójść w prawą stronę, którą zdobiły przywieszone do drzew kartki, przedstawiające wysoką postać wśród drzew. Było to dosyć straszne, dlatego też chwyciłyście się za ręce, aby dodać sobie otuchy. Po krótkim spacerze dotarłyście na miejsce. Dom był piękny. Duży, drewniany budynek stał na niewielkiej polanie, którą okalał ciemny las. Weszłyście po schodach, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Dobrze wyglądam? - Zapytałaś, zakładając niesforny, [kolor] kosmyk za ucho.
              Przyjaciółka popchnęła Cię na przód i zapukała do olbrzymich dwustronnych drzwi. Po chwili z domu wyjrzał brązowowłosy chłopak w goglach i czarnej chuście, zajrywającej usta.
- Co tutaj robicie? - Zapytał rozglądając się po terytorium posiadłości.
- Jest już Mark? Miałyśmy przyjść do Was na imprezę halloweenową - wyjaśniła Twoja przyjaciółka.
              Czarnooki bez słowa wpuścił Was do domu, gdzie od razu usłyszałyście salwy niepohamowanego śmiechu. Brązowowłosy zaprowadził Was do salonu, gdzie zgromadzeni byli wszyscy goście.
- Toby zaprosiłeś nam panie do towarzystwa? - zarechotał białoskóry chłopak o czarnych włosach i bardzo realistycznych ranach na policzkach, które powiększyły jego uśmiech.
- Nie - odparł - myślałem, że może Wam przyszła ta głupota do głowy.
              Cała grupa zdziwiona wpatrywała się w Was, nie wiedząc chyba co zrobić.
- W takim razie ja bardzo chętnie się z nimi zabawię - uśmiechnął się czarnowłosy chłopak, wymachując atrapą noża.
- Nie jesteśmy kobietami lekkich obyczajów - fuknęłaś - a zabawić się możesz tylko swoją ręką, chociaż słyszałam, że jazda na ręcznym szybko się nudzi. Nie martw się, nie grozi Ci zbytnie zainteresowanie płci pięknej, więc lepiej zaprzyjaźnij się ze swoją dłonią - warknęłaś.
- Już ją uwielbiam - zaśmiał się czarno-biały klaun, podchodząc do Ciebie i zamykając Twoje ciało w niedźwiedzim uścisku.
             Kiedy Cię w końcu puścił, zobaczyłaś jak chłopcy nie mogą pozbierać się z podłogi. Prawie całe towarzystwo turlało się po panelach, trzymając się za brzuch i głośno śmiejąc. Jaks (Toby) chwycił Cię za rękę i zaciągnął na kanapę, na której usadłaś. Po kilku minutach już znałaś pseudonimy wszystkich gości Jacksona, a raczej Toby'ego. Hoodie i Ben poszli do kuchni i przynieśli Wam pizze, gofry i sernik. Kochałaś wszystkie ,,dania" przygotowane przez chłopców, dlatego spróbowałaś łakoci, włączając w to cukierki Lauching'a.
         Wszyscy jednogłośnie stwierdziliście, że nadszedł czas na rozruszanie imprezy, więc [imię przyjaciółki] poszła wraz z Hoodie'm na ,,parkiet", uprzednio włączając jakąś energiczną muzykę. Cóż nie lubiłaś takich klimatów, ale dopóki przebywałaś w towarzystwie Tobiego to nic Ci nie przeszkadzało. Wreszcie z głośników rozbrzmiały wolne nuty, które sprawiły, że brązowowłosy zaprosił Cię gestem dłoni do tańca. Zarzuciłaś chłopakowi ręce na szyję, a on objął Cię w talii. Kołysaliście się w rytm muzyki, uśmiechając się do siebie i wpatrując w Wasze oczy. Kolory Waszych tęczówek wspaniale ze sobą kontrastowały. Przymknęłaś oczy, widząc jak Toby nachyla się nad Tobą. Wasze usta dzieliły jedynie milimetry, które pragnęliście jak najszybciej pokonać. Niestety nie było to Wam  dane.
- Zagramy w pytanie czy wyzwanie! - Wykrzyknął podekscytowany Ben.
- Nie - Jeff jęknął znudzony - lepszy jest Twister.
             Ostatecznie byliście zmuszeni głosować na wybrany przez siebie pomysł na spędzenie czasu. Po krótkim czasie Ty, Toby i Jeff rozciągaliście się na macie z kolorowymi polami.
- Prawa ręka na żółty - odrzekł zrezygnowana elf.
              Killer przeniósł dłoń na wyznaczone koło, chcąc złapać Cię za pierś. Pisnęłaś, kiedy poczułaś zimne palce na swoim dekolcie. Chłopak z goglami szybko zareagował na zaistniałą sytuację i kopnął nogą Jeffa, który poleciał do tyłu, lądując tyłkiem na podłodze. Brązowowłosy stracił równowagę i upadł, sprawiając, że potknęłaś się o Wasze splecione nogi. Leżałaś na torsie Toby'ego, wsłuchując się w miarowe serce Jacksona (tak nadal myślisz, że są tylko przebrani w kostiumy). Tym razem to Ty pochyliłaś się nad chłopakiem, całując jego spragnione wargi. Zamruczeliście zadowoleni z obrotu sytuacji.
- No to mamy problem hahaha - rzekł roześmiany Jack.
            Odsunęłaś się od Ticciego, spoglądając niezrozumiale na klauna. Czarnowłosy z uśmiechem chciał już Ci wszystko wytłumaczyć, lecz Tobi porwał Cię na balkon. Oparłaś się dłońmi o balustradę i spoglałaś na las, który w ciemności wyglądał jeszcze straszniej. Twój ,,ukochany" przytulił Cię od tyłu i zaczął kołysać Twoimi biodrami. Odwróciłaś się do chłopaka i wpiłaś się namiętnie w jego usta. Toby podniósł Cię za uda i oplutł Twoimi nogami swoje biodra. Brązowowłosy zaniósł Cię do swojej sypialni, gdzie położył Was na miękkim łóżku. Czarnooki usiadł na Twojej miednicy i zaczął schodzić ustami od Twoich spragnionych pocałunków warg, aż do wypiętych przez Ciebie piersi. Zadrżałaś kiedy zimne place Jacksa ugniatały cycki, z których chwilę temu dosłownie zerwał gorset. Czułaś jak ciepło napływa na Twoje policzki, a z ust wyrywają się jęki rozkoszy. Chciałaś spędzić tę noc w objęciach Jacksona, chociaż dzisiaj zachowywał się całkowicie inaczej. Postanowiłaś zrewanżować się za podarowaną przyjemność, dlatego chwyciłaś biodra Toby'ego, próbując przewrócić go na łóżku. Chłopak nie pozwolił Ci jednak na to i sam zszedł w dół Twojego rozgrzanego ciała. Pozbył się zbędnej spódniczki i butów na wysokim koturnie. Brązowowłosy obdarował Twoje uda ciepłymi pocałunkami, a jego palce wślizgnęły się pod [kolor] bieliznę, powoli zdejmując ją z Twych nóg. Widziałaś jak głowa Jacksa znika między Twoimi udami i przejeżdża językiem po Twoich rozgrzanych wargach sromowych. Jęknęłaś, odchylając głowę do tyłu i zaciskając palce na pościeli.
- Proszę - wyszeptałaś - Ja też chcę Cię zobaczyć.
- Nie mogę - uciął krótko, odpinając rozporek swoich spodni i nakierowywując swojego członka na Twoje wejście.
            Brązowowłosy pocałował Cię w usta, abyś nie mogła wydać z siebie głośnego jęku bólu, kiedy zanurzył się cały w Twoim wnętrzu. Zaciskałaś ścianki na członku ukochanego, przez co chłopak westchnął z przyjemności w Twoje otwarte usta. Objęłaś Toby'ego nogami w pasie, przyciskając go mocniej do siebie. Zaczęłaś poruszać biodrami w rytm pchnięć kochanka, dzięki czemu przyjemne fale ciepła rozlewały się w Waszych podbrzuszach. Nie potrzebowaliście dużo aby wspólnie dojść. Brązowowłosy pchnął się w Ciebie na tyle głęboko, na ile mógł i wytrysnął w Tobie kleistą cieczą. Chłopak zmienił Waszą pozycję i teraz ty leżałaś na klatce piersiowej ukochanego. Głośno oddychaliście, wpatrując się w Wasze roześmiane oczy i próbowaliście unormować szybko bijące serca. Nie wiedziałaś nawet, kiedy oboje zmęczeni zasnęliście.
             Obudziłaś się nadal wtulona w ciepłe ciało Toby'ego. Uniosłaś jego ramiona i podniosłaś się z łóżka, aby po chwili stać przy oknie i wpatrując się w las. Nie musiałaś długo czekać, aby Jacks objął Cię nagą w pasie, tuląc do siebie.
- Powinienem Ci o czymś powiedzieć - westchnął smutny - bo ja nie jestem Jacks tylko Toby i - przerwał na moment, zastanawiając się jak powinien poinformować Cię o jego ,,zawodzie" - jestem mordercą, zabijam ludzi - wyszeptał obejmując Twoje plecy.
              Początkowo nie wiedziałaś jak powinnaś zareagować na słowa chłopaka, ale poczęłaś także rozmyślać nad za i przeciw. Jeżeli Toby chciałby Cię zabić to już dawno by to zrobił. Westchnęłaś i odwróciłaś się do chłopaka. Przytuliłaś się do jego kartki piersiowej i poczułaś się bezpieczna. Delikatnie przejechałaś palcami po siekierze, chcąc sprawdzić jaka jest w dotyku.
- W takim razie ona też jest prawdziwa? - Podniosłaś głowę, nadal tuląc się do torsu brązowowłosego.
               Chłopak pokiwał twierdząco głową i objął Cię swoimi ramionami. Ułożył podbródek na Twojej głowie i westchnął zasmucony.
- Nie boisz się? - Zapytał jeszcze mocniej przyciskając Cię do swojego ciała.
- Nie, ale jeżeli Ci to przeszkadza mogę zadzwonić po pomoc - zachichotałaś - ale chyba nie będzie to potrzebne.
             Tobi pocałował Cię przez chustę w czoło i zaproponował, że Cię odprowadzi do domu, gdyż stwierdził, że las to nie miejsce dla takiej delikatnej osóbki jak Ty. Byłaś trochę przestraszona myślą, że przez cały wieczór siedziałaś w salonie seryjnych morderców. Ticci złapał Cię za rękę, łącząc ze sobą Wasze dłonie, a potem poprowadził do pomieszczenia, z którego dochodziła przerażająca cisza. Twojej przyjaciółki nie było w salonie, a Ty nie miałaś bladego pojęcia, gdzie ją zabrali lub zamknęli. Chciałaś już uronić łzę, ale powstrzymał Cię Lauching Jack.
- Boisz się hahaha - zarechotał rozbawiony - [Imię przyjaciółki] poszła tylko z Hoodie'm do jego pokoju hahaha.
            Niestety nie chcąc pozostawić swojej przyjaciółki samej na pastwę losu byłaś zmuszona zostać dłużej w domu creepypast, a dokładniej w pokoju Toby'ego. Cały dzień spędziliście na rozmowie i poznawaniu siebie nawzajem. Nie powiesz, ale kilka razy się całowaliście, co wywoływało za każdym razem rumieńce na Twoich policzkach. Nie żałujesz, że razem z [Imię przyjaciółki] pomyliłyście adresy i spotkałyście grupę seryjnych morderców. Są całkiem ciekawymi przyjaciółmi, macie wiele wspólnego ze sobą i na pewno spędzicie razem jeszcze wiele wspaniałych chwil. Za każdym razem kiedy widziałaś Tobiego Twoje serce zaczynało nieregularnie bić, a policzki nabierały czerwonego koloru. Wiedziałaś, że się zakochałaś, ale reszta historii jest Waszą słodką tajemnicą, której nie mogę nikomu zdradzić (jedynie, że w innym shocie XD).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro