Dealereq x Doknes
Na podstawie trendu na tik toku XDDD
HUBERT JEST WYŻSZY OD KAROLA!!!!!111!21
pov. ktoś
Blondyn stał przy blacie i robił jajecznicę. Chłopak, z którym mieszkał już długo podszedł do niego od tyłu i położył swoje dłonie na biodrach drugiego.
-Chce Cię gdzieś zabrać- powiedział wtulajac się w Huberta
-Gdzie?- zapytał uśmiechnięty blondyn
-niespodzianka
-zawsze tak robisz, zabierasz mnie gdzieś ale nigdy nie mówisz gdzie- zaśmiał się niebieskooki
Młodszy odwrócił się tak, że stali twarzami od siebie. Hubert patrzył w oczy Karola. Policzki starszego zaczerwieniły się, a jego głowę odwróciła się w bok. Wyższy się zaśmiał.
-Jajecznica!- krzyknął Hubert
Karol się odsunoł i zaczął się zwijać że śmiechu. Hunertowi zaś nie było do śmiechu. Spalił jajecznice i do tego jeszcze patelnie. Młodszy odwrócił się w strone starszego i popatrzył na niego wzrokiem zabójcy.
-No co- Powiedział chłopak w okularach przez śmiech
-jesteś głupi, dziś bez śniadania- rozłożył ręce
- To idziemy w moje magiczne miejsce- powiedział ucieszony Karol
*time skip*
-dobra możesz patrzeć- powiedział starszy odkrywając oczy młodszego
Blondyn był tak zachwycony, że nie mógł powiedzieć ani jednego słowa.
-podoba się?
-Podoba? tu jest cudownie!- krzyknął wyższy
Ciemnowłosy rozkładał koc, a blondyn dalej zachwycał się widokami.
Oboje usiedli na rozłożonym kocu. Młodszy oparł głowę o ramię starszego. Karol nieśmiałe złapał za rękę swojego... właśnie kim byli dla siebie? Oboje zadawali sobie to pytanie. Nie czuli się jak przyjaciele i nie zachowywali się tak.
Starszy rozciągął się i popatrzył w błękitne oczy blondyna. Uśmiechneli się do siebie.
- Karol...- zaczął niepewnie blondyn
- słucham?
- ja...- zaczął
-ty?- zapytał Karol
- ja... Chyba... Chyba Cię kocham...- powiedział szybko
Serce Karola zatrzymało się na chwilę. Płuca i gardło się zacisneło.
-Ja Ciebie chyba też...- powiedział po chwili namysłu chłopak w okularach
Błękitne oczy Huberta zaświeciły się i zalały się łzami, oczywiście łzami szczęścia. Karol uśmiechnął się i przytulił młodszego.
*Time skip*
Karol wraz z Hubertem leżał w wygodnym łóżku, brunet miał głowę położoną na klatce piersiowej blondyna, zaś ten miał wplecione palce w jego ciemne włosy.
Leżeli tak już może dwie lub trzy godziny. Nie patrzyli na to. Cieszyli się tym, że mają siebie nawzajem i że wreszcie żaden z nich nie musi udawać. Starszy obrócił się tak aby patrzeć na swojego ukochanego.
- Hubi...- zaczął
-tak?- zapytał uśmiechnięty
-Zawsze wybiorę Ciebie... Będziesz zawsze pierwszą opcją...- powiedział cicho
-obiecujesz?- zapytał blondyn
-Obiecuje Hubi
Młodszy się tylko uśmiechnął.
- kocham Cię... bardzo Cię kocham- powiedział ciemno włosy
- Ja Ciebie też
- Ale ja bardzej- zaśmiał się Karol
- Nie prawda, ja bardziej
-tak, tak wmawiaj se- Starszy wstał do siadu udajac obrażonego
-Zaraz przyznasz mi racje- powiedział po czym zaczął gilgotac starszego
*Time skip*
Zawsze wybiorę Ciebie...
Obiecuję...
Powtarzał sobie w głowie Hubert... Miało być tak pięknie.... tak cudownie... tak idealnie...
A teraz pił toast za nowożeńców...
Karola i Klaudi...
Zawsze wybiorę Ciebie...
Usiadł do stołu, po jego lewej stronie siedział Ernest (tritsus), a po prawej Marcin(mwk). Z jego znajomych tylko Marcin wiedział o "związku" jego i dilera.
-Stary może zawieść Cię do domu?- zapytał Mwk
-Jest w porządku, przecież nie mogę nie być na weselu mojego najlepszego przyjaciela...- te słowa bolały...
-Nalać wam?- zapytał Ernest trzymający butelkę żubrówki
-Hubertowi nalej, tak na rozgrzanie- powiedział Marcin puszczając oczko blondynowi
-Już się robi- powiedział uśmiechnięty Ernest
*Time skip*
Tego dnia Karol i Hubert zamienili tylko kilka zdań. Nawet na siebie nie patrzyli. Starszy nie miał pojęcia jak bardzo Huberta boli to wesele... to że jego miłość życia, która obiecała, że zawsze wybierze jego, bierze ślub z kimś innym... Że okłamała jego...
koniec wesela.
Hubert pijany.
Pił bo chciał zapomnieć na chwile o tym, że to wesele jego wielkiej miłości. Udalo mu się... ale tylko na chwile. Kiedy tylko patrzył jak młoda para tańczy, że sobą to przypominał sobie każdą chwilę spędzoną z Karolem...
Marcin i Ernest wyprowadzili blondyna z sali weselnej. Oboje trzymali go mocno "pod pachą" ale nadal prawie się poprzewracali. Niektórzy goście się już rozjeżdzali, niektórzy żegnali się jeszcze z parą młodą. Żegnali się na dworze, przed wejściem do sali.
Właśnie przechodzili obok pary młodej. Karol spojrzał na pijanego Huberta.
-too do kiedyś nie?- powiedział na pożegnanie ciemno włosy
-Do kiedyś?- podniósł się blondyn
-Myślisz że tak o się spotkam kiedykolwiek jeszcze z Tobą?! Że popatrzę ci w oczy?! Ledwo kurwa wytrzymałem na tym jebanym weselu!- krzyczał przez płacz Hubert
-Hubert spokojnie, chodź idziemy- powiedział Marcin
-Nidzie nie idę kurwa
-Chłopaki, dajcie mi z nim pogadać, kochanie weźmiesz ich?- powiedział Karol
-jasne...- powiedziała żona Karola
-idziemy pogadać chodź- powiedział chłopak w okularach biorąc Huberta "pod pachę"
Blondyn wyrywal się i krzyczał, zaś brunet nic sobie z tego nie robił.
-Kutasie jebany zostaw mnie!- zwyzywał go Hubert
-Siadaj- powiedział i wskazał miejsce Karol
- Nie.
- nie zachowuj się jak dziecko, siadaj- rozkazał
Blondyn usiadł niechętnie.
-Hubi...
- Nie mów tak na mnie...- Hubert odwrócił wzrok
-Hubert co z Tobą? zmieniłeś się od kąd... od...- młodszy mu przerwał
-Od kąd znalazłeś se dziewczynę, a przepraszam.. żone.- dokończył Hubert
- Ja... nie wiem co powiedzieć... Hubert ja się po prostu zakochałem...
-Mi mowiłes to samo... Że mnie kochasz... że zawsze będę na pierwszym miejscu... że zawsze wybierzesz mnie... Obiecałeś...- płakał jak to mówił
-kurwa obiecałeś...
Siedzieli w ciszy. Karol patrzył w ziemię pustym wzrokiem... Myślał co powiedzieć Hubertowi. Hubert również patrzył w ziemię, łzy leciały strumieniami, nawet nie męczył się wycierając je. Po prostu pozwalał im spływać.
-Przepraszam...- powiedział blondyn
- co?
-Przepraszam... jestem żałosny, zepsułem tobie wesele.- Hubert wstał i popatrzył na Karola
Starszy również wstał. Blondyn otarł łzy i podszedł do swojego "przyjaciela".
-Nadal Cię kocham... i chuj wie kiedy mi przejdzie...- powiedział i przytulił ciemno włosego
Starszy odwzajemnił uścisk. Stali w takiej pozycji dość krótko. Hubert nie chciał by jego żona zobaczyła jak ten tuli się z jej mężem. Jego zdaniem wyglądałoby to podejrzanie.
- Hubi... Zawsze możesz do mnie przyjść, zadzwonić, napisać i...- młodszy mu przerwał
-Dziękuję ale raczej tego nie zrobię- uśmiechnął się i kierował się w stronę bramy
-Do zobaczenia!- krzyknął do Huberta kiedy ten znikał mu juz z pola widzenia
Dobrze wiedział, że nie zobaczy się już z Hubertem... Ale miał cichą nadzieję, że jednak się spotkają
Za ramię chwyciła to jego żona.
- To był ten Hubert?- zapytała smutno
-Tak...Chodźmy pożegnać reszte- uśmiechnął się chociaż z oczy plyneły mu łzy
Kaludia przytuliła jego, a ten wtulił się w nią i jak małe dziecko rozpłakał się na dobre.
Młodszy kilka miesięcy po weselu wyjechał za granicę aby nawet przypadkiem nie spotkać swojego ukochanego...
taki bed ending bo czemu nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro