Sai x Reader
[pov. Reader]
Snułam się cały dzień po mieście w poszukiwaniu ciekawych zajęć - wszystko, by nie musieć pisać raportu dla Piątej, choć jeśli znajdzie się ciekawe miejsce to kto wie? Wzdychałam za każdym razem gdy mijałam to samo miejsce, aż w końcu przy czwartym minięciu wejścia do parku postanowiłam tam wstąpić. Najwidoczniej to coś w rodzaju 'przeznaczenia'. Śmiesznie to brzmi, aczkolwiek lepszego wytłumaczenia nie miałam, więc nic nie stawało mi na drodze, by nie wejść w miejsce owiane naturą ze wszystkich stron. Nie mam nic do natury, ale nie przepadam za nią tak bardzo, by cieszyć się na jej widok i lgnąc do niej jak ćma do światła. Jest mi obojętna, jak większość rzeczy, które mnie otaczają - włączając emocje, uczucia, przyjaciół, rodzinę i tak dalej.
To nie tak, że nic nie czuję, ale nie widzę powodu, by obnosić się z nimi na każdym kroku. Uznałam więc, że najlepszym określeniem jest to, że jestem ostrożna i zdystansowana. Tak też jestem traktowana przez społeczeństwo.
Z rękoma w kieszeni przeczesywałam dość duży obszar parku, by odnaleźć ciekawe miejsce, które pozwoli mi napisać dokładny materiał na raport. Ostatnia misja miała bardzo dużo trudności i niespodzianek, więc chcąc uwzględnić je wszystkie potrzebuję zacisza. Ludzie widząc mnie snującą się po parku odchodzili jak najdalej, w obawie... czego? Nie wyglądam najsympatyczniej, ale wynosi się to z mojego stylu życia i raczej nie mam w planach tego zmieniać, wygodnie mi jak jest.
Odgarnęłam włosy z twarzy, które drażniły mnie od pewnego czasu. Wryło mnie delikatnie w ziemię, gdy przed sobą ujrzałam leżącą książkę tego popularnego autora - nawet mojego ulubionego. Nie jestem zwolenniczką romansów i dzikich przygód, aczkolwiek styl i historia są ciekawe.
- Nieśmieszny przypadek. - mruknęłam do siebie, myśląc chyba, że ktoś mi odpowie. Podniosłam z ziemi książkę i delikatnie ją otrzepałam z ziemi.
- Przypadek? - odpowiedział mi przyjazny głos.
Podskoczyłam w miejscu i przycisnęłam przedmiot do siebie. Reakcja jak na prawdziwego shinobi przystało, nawet kunaia nie wyciągnęłam.
- O ile się nie mylę to moja książka. - wyciągnął bladą dłoń przed siebie. Dalej zapatrzona byłam w jego powieki, później w uśmiech, tak sztuczny, że zrobiło mi się słabo. On jest człowiekiem?
- Nie wyglądasz na takiego, który czyta takie rzeczy. - uniosłam niepewnie brew. Trafił mi się niegrzeczny chłopczyk ze sztucznym uśmiechem.
- Nie powinno Ciebie to interesować... - przyjrzał mi się uważnie i powiedział coś, czego się nie spodziewałam. - kwiatuszku.
- Co? Kwiatuszku? - byłam zażenowana całą sytuacją, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i zniknąć.
- Nie pasuje Ci to przezwisko? Wymyślę coś innego, ale będzie trudne. - przyjął postawę myśliciela i ponownie zaczął mnie oceniać.
- Nie, nie, nie! - zakłopotana do granic możliwości zaczęłam machać rękoma jak opętana, nie mam bladego pojęcia po co. Zawstydzenie to jedyna z cech, której nie umiem nie okazywać. - Nie nazywaj mnie tak! Po prostu [t/i]... [t/n]... - dodałam mniej pewnie.
- Nie chcesz bym-
- Nie, nie chcę. Zostańmy przy zwykłym nazewnictwie... - opadły mi ręce. - A ty, jak się nazywasz?
- Sai.
- Po prostu Sai?
- Nie po prostu Sai, tylko Sai. S-A-I. - przeliterował mi ostrożnie swoje imię. - Nie wyglądasz na głupią. - przekrzywił głowę w bok.
- Udajmy, że nie pytałam. - potrząsnęłam delikatnie głową na boki. - Wracając... Po co Ci ta książka?
- Uczę się. - powiedział tonem, jakby to było oczywiste.
- Z tej... książki? - wskazałam okładkę. - Jesteś pewny?
- Tak. Co w tym dziwnego?
- Dziwne jest to, że masz 16 lat, a bynajmniej na takiego wyglądasz, i uczysz się z książki dla dorosłych. - hipokrytka ze mnie, skoro sama to czytam.
- Co to znaczy?
- Czekaj, co? Nie wiesz co to książki dla dorosłych?
- Naruto mówił, że to książki przeznaczone dla ludzi od osiemnastego roku życia, zawierające treści seksualne. - wzruszył ramionami. - Tylko, że niezbyt wiem co to oznacza. Próbował mi wytłumaczyć, lecz Sakura mu przerwała.
- Chyba lepiej, byś teraz o tym nie wiedział, nie sądzę, by były Ci potrzebne.
- To jak mam uczyć się z nich tych wszystkich 'emocji'? - zadał sobie sam pytanie.
- Jesteś dziwny. - wzruszyłam ramionami tym razem ja. - Najwidoczniej pomyliły Ci się książki. Z niej nie można uczyć się uczuć... bynajmniej nie w taki sposób jaki oczekujesz.
- A jest jakiś inny?
- Nie odpowiem na to pytanie. - zarumieniłam się, ale w tamtym momencie nawet nie zwróciłam na to uwagi, nawet dobrze, bo bym się ponownie zbłaźniła. - Mogę Ci pomóc w poznawaniu uczuć, chyba, że żartujesz. Nie licz w takim razie na moją pomoc.
- Nie mam powodu, by żartować. Dostałem rozkaz, który wykonam.
- Okej... W takim razie chodźmy. W domu mam sporo książek o emocjach i uczuciach. Niekoniecznie sama się do nich stosuję, ale tobie może coś da. - powiedziałam obojętnie, lecz zdziwieniem było dla mnie to, że chłopak ani drgnął.
- Nie ma sprawy, wiedz, że jeśli mnie zaatakujesz, to Cię zabiję. - uśmiechnął się sztucznie, po raz kolejny.
- Spokojnie, nie mam zamiaru Cię nawet tknąć. - rzuciłam od niechcenia, lecz pełna niepokoju. Musze mieć się na baczności przez tym kolesiem.
Ruszyliśmy razem z miejsca w kierunku mojego domu. Obcy w moim domu, niesłychane. Po drodze zaszliśmy jeszcze do kilku sklepów, w których wypatrzyłam dość ciekawe i potrzebne rzeczy. Gdy załadowana torbami szłam w kierunku domu tknęło mnie coś w środku, najprawdopodobniej irytacja.
- Skoro uczysz się uczuć, powinieneś wiedzieć, że jest coś takiego jak sumienie lub skrucha, w tym momencie powinieneś mi pomóc z tymi ciężkimi torbami.
- Przecież są twoje, a nie moje. Czym jest skrucha?
- To smutek, który pojawia się, gdy robisz coś nie tak. Ludzie powinni być dla siebie kulturalni i pomocni, by móc utrzymywać między sobą dobre kontakt.
Pokiwał twierdząco głową i zabrał ode mnie torby idąc dalej za mną. Mruknęłam tylko ciche 'dziękuje' i szłam dalej. On jest bardzo dziwny, zapisuje każde moje słowo. Może faktycznie jest z nim aż tak źle? Ale skąd on się urwał? Słyszałam kiedyś o tym, ale nie mam pojęcia gdzie i od kogo. Chyba na jednej z misji, jeden z nas wiedział za dużo. Nie wiem sama czy powinnam o tym pamiętać.
Stanęliśmy pod drzwiami mojego domu i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Sai nie drgnął tylko przyglądał się moim sąsiadom, którzy wchodzili do domu.
- Powinienem Ciebie przepuścić? - wskazał ręką w ich stronę.
- Raczej tak, ale skoro jestem gospodarzem to nie widzę takiej potrzeby. - spojrzałam mu w oczy, choć zaraz zerknęłam na co innego. Nieumiejętność patrzenia w oczy jest bardzo denerwująca, aczkolwiek jego oczy mnie przyciągają, są śliczne.
- Spróbujmy. Mam coś przy tym powiedzieć?
- Nie, wydaje mi się , że nie. - weszłam pierwsza do domu. Jak mnie zaatakuje i zabije, to błagam by to było szybko i bezboleśnie.
Ściągnęliśmy buty i przeszliśmy do salonu. Odłożył zakupy na stoliku kawowym i spojrzał w kierunku regałów przed nami. Powolnym krokiem podeszłam i wyszukałam kilka tytułów potrzebnych mu do nauki. Zgarnęłam połowę z tych, które miałam i mu podałam.
- Gdy skończysz czytać, to przyjdź po następne.
Kiwnął głową i żegnając się opuścił mieszkanie. Bez słowa, tak po prostu...
- Jesteś ciekawym człowiekiem, wiesz? - szepnęłam gdy zamknął drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na zamówienie: KitsuneeChaann
18/29!!!
~Yo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro