Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sai x Reader

[pov. Reader]

Snułam się cały dzień po mieście w poszukiwaniu ciekawych zajęć - wszystko, by nie musieć pisać raportu dla Piątej, choć jeśli znajdzie się ciekawe miejsce to kto wie? Wzdychałam za każdym razem gdy mijałam to samo miejsce, aż w końcu przy czwartym minięciu wejścia do parku postanowiłam tam wstąpić. Najwidoczniej to coś w rodzaju 'przeznaczenia'. Śmiesznie to brzmi, aczkolwiek lepszego wytłumaczenia nie miałam, więc nic nie stawało mi na drodze, by nie wejść w miejsce owiane naturą ze wszystkich stron. Nie mam nic do natury, ale nie przepadam za nią tak bardzo, by cieszyć się na jej widok i lgnąc do niej jak ćma do światła. Jest mi obojętna, jak większość rzeczy, które mnie otaczają - włączając emocje, uczucia, przyjaciół, rodzinę i tak dalej.

To nie tak, że nic nie czuję, ale nie widzę powodu, by obnosić się z nimi na każdym kroku. Uznałam więc, że najlepszym określeniem jest to, że jestem ostrożna i zdystansowana. Tak też jestem traktowana przez społeczeństwo.

Z rękoma w kieszeni przeczesywałam dość duży obszar parku, by odnaleźć ciekawe miejsce, które pozwoli mi napisać dokładny materiał na raport. Ostatnia misja miała bardzo dużo trudności i niespodzianek, więc chcąc uwzględnić je wszystkie potrzebuję zacisza. Ludzie widząc mnie snującą się po parku odchodzili jak najdalej, w obawie... czego? Nie wyglądam najsympatyczniej, ale wynosi się to z mojego stylu życia i raczej nie mam w planach tego zmieniać, wygodnie mi jak jest.

Odgarnęłam włosy z twarzy, które drażniły mnie od pewnego czasu. Wryło mnie delikatnie w ziemię, gdy przed sobą ujrzałam leżącą książkę tego popularnego autora - nawet mojego ulubionego. Nie jestem zwolenniczką romansów i dzikich przygód, aczkolwiek styl i historia są ciekawe.

- Nieśmieszny przypadek. - mruknęłam do siebie, myśląc chyba, że ktoś mi odpowie. Podniosłam z ziemi książkę i delikatnie ją otrzepałam z ziemi.

- Przypadek? - odpowiedział mi przyjazny głos.

Podskoczyłam w miejscu i przycisnęłam przedmiot do siebie. Reakcja jak na prawdziwego shinobi przystało, nawet kunaia nie wyciągnęłam.

- O ile się nie mylę to moja książka. - wyciągnął bladą dłoń przed siebie. Dalej zapatrzona byłam w jego powieki, później w uśmiech, tak sztuczny, że zrobiło mi się słabo. On jest człowiekiem?

- Nie wyglądasz na takiego, który czyta takie rzeczy. - uniosłam niepewnie brew. Trafił mi się niegrzeczny chłopczyk ze sztucznym uśmiechem.

- Nie powinno Ciebie to interesować... - przyjrzał mi się uważnie i powiedział coś, czego się nie spodziewałam. - kwiatuszku.

- Co? Kwiatuszku? - byłam zażenowana całą sytuacją, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i zniknąć.

- Nie pasuje Ci to przezwisko? Wymyślę coś innego, ale będzie trudne. - przyjął postawę myśliciela i ponownie zaczął mnie oceniać.

- Nie, nie, nie! - zakłopotana do granic możliwości zaczęłam machać rękoma jak opętana, nie mam bladego pojęcia po co. Zawstydzenie to jedyna z cech, której nie umiem nie okazywać. - Nie nazywaj mnie tak! Po prostu [t/i]... [t/n]... - dodałam mniej pewnie.

- Nie chcesz bym-

- Nie, nie chcę. Zostańmy przy zwykłym nazewnictwie... - opadły mi ręce. - A ty, jak się nazywasz?

- Sai.

- Po prostu Sai?

- Nie po prostu Sai, tylko Sai. S-A-I. - przeliterował mi ostrożnie swoje imię. - Nie wyglądasz na głupią. - przekrzywił głowę w bok.

- Udajmy, że nie pytałam. - potrząsnęłam delikatnie głową na boki. - Wracając... Po co Ci ta książka?

- Uczę się. - powiedział tonem, jakby to było oczywiste.

- Z tej... książki? - wskazałam okładkę. - Jesteś pewny?

- Tak. Co w tym dziwnego?

- Dziwne jest to, że masz 16 lat, a bynajmniej na takiego wyglądasz, i uczysz się z książki dla dorosłych. - hipokrytka ze mnie, skoro sama to czytam.

- Co to znaczy?

- Czekaj, co? Nie wiesz co to książki dla dorosłych?

- Naruto mówił, że to książki przeznaczone dla ludzi od osiemnastego roku życia, zawierające treści seksualne. - wzruszył ramionami. - Tylko, że niezbyt wiem co to oznacza. Próbował mi wytłumaczyć, lecz Sakura mu przerwała.

- Chyba lepiej, byś teraz o tym nie wiedział, nie sądzę, by były Ci potrzebne.

- To jak mam uczyć się z nich tych wszystkich 'emocji'? - zadał sobie sam pytanie.

- Jesteś dziwny. - wzruszyłam ramionami tym razem ja. - Najwidoczniej pomyliły Ci się książki. Z niej nie można uczyć się uczuć... bynajmniej nie w taki sposób jaki oczekujesz.

- A jest jakiś inny?

- Nie odpowiem na to pytanie. - zarumieniłam się, ale w tamtym momencie nawet nie zwróciłam na to uwagi, nawet dobrze, bo bym się ponownie zbłaźniła. - Mogę Ci pomóc w poznawaniu uczuć, chyba, że żartujesz. Nie licz w takim razie na moją pomoc.

- Nie mam powodu, by żartować. Dostałem rozkaz, który wykonam.

- Okej... W takim razie chodźmy. W domu mam sporo książek o emocjach i uczuciach. Niekoniecznie sama się do nich stosuję, ale tobie może coś da. - powiedziałam obojętnie, lecz zdziwieniem było dla mnie to, że chłopak ani drgnął.

- Nie ma sprawy, wiedz, że jeśli mnie zaatakujesz, to Cię zabiję. - uśmiechnął się sztucznie, po raz kolejny.

- Spokojnie, nie mam zamiaru Cię nawet tknąć. - rzuciłam od niechcenia, lecz pełna niepokoju. Musze mieć się na baczności przez tym kolesiem.

Ruszyliśmy razem z miejsca w kierunku mojego domu. Obcy w moim domu, niesłychane. Po drodze zaszliśmy jeszcze do kilku sklepów, w których wypatrzyłam dość ciekawe i potrzebne rzeczy. Gdy załadowana torbami szłam w kierunku domu tknęło mnie coś w środku, najprawdopodobniej irytacja.

- Skoro uczysz się uczuć, powinieneś wiedzieć, że jest coś takiego jak sumienie lub skrucha, w tym momencie powinieneś mi pomóc z tymi ciężkimi torbami.

- Przecież są twoje, a nie moje. Czym jest skrucha?

- To smutek, który pojawia się, gdy robisz coś nie tak. Ludzie powinni być dla siebie kulturalni i pomocni, by móc utrzymywać między sobą dobre kontakt.

Pokiwał twierdząco głową i zabrał ode mnie torby idąc dalej za mną. Mruknęłam tylko ciche 'dziękuje' i szłam dalej. On jest bardzo dziwny, zapisuje każde moje słowo. Może faktycznie jest z nim aż tak źle? Ale skąd on się urwał? Słyszałam kiedyś o tym, ale nie mam pojęcia gdzie i od kogo. Chyba na jednej z misji, jeden z nas wiedział za dużo. Nie wiem sama czy powinnam o tym pamiętać.

Stanęliśmy pod drzwiami mojego domu i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Sai nie drgnął tylko przyglądał się moim sąsiadom, którzy wchodzili do domu.

- Powinienem Ciebie przepuścić? - wskazał ręką w ich stronę.

- Raczej tak, ale skoro jestem gospodarzem to nie widzę takiej potrzeby. - spojrzałam mu w oczy, choć zaraz zerknęłam na co innego. Nieumiejętność patrzenia w oczy jest bardzo denerwująca, aczkolwiek jego oczy mnie przyciągają, są śliczne.

- Spróbujmy. Mam coś przy tym powiedzieć?

- Nie, wydaje mi się , że nie. - weszłam pierwsza do domu. Jak mnie zaatakuje i zabije, to błagam by to było szybko i bezboleśnie.

Ściągnęliśmy buty i przeszliśmy do salonu. Odłożył zakupy na stoliku kawowym i spojrzał w kierunku regałów przed nami. Powolnym krokiem podeszłam i wyszukałam kilka tytułów potrzebnych mu do nauki. Zgarnęłam połowę z tych, które miałam i mu podałam.

- Gdy skończysz czytać, to przyjdź po następne.

Kiwnął głową i żegnając się opuścił mieszkanie. Bez słowa, tak po prostu...

- Jesteś ciekawym człowiekiem, wiesz? - szepnęłam gdy zamknął drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na zamówienie: KitsuneeChaann

18/29!!!

~Yo!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro