Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Itachi × Reader

Czekała na swojego przyjaciela przed budynkiem akademii. Zaproszenie, które dostała ukradkiem na lekcji, schowała między strony zeszytu.

Zapomniał? — bawiąc się swoim breloczkiem kota, wypatrywała jego twarzy w tłumie.

Wzdychając usiadła na schodach przed budynkiem zatracając się w lekturze. Wiatr pieścił jej włosy, bawiąc się nimi w powietrzu. Promienie słońca muskały jej skórę, wprowadzając w istotnie magiczną chwilę. Bodźce ze świata zewnętrznego nie mogły przedrzeć się przez skupiony umysł. Tkwiła w swoim świecie, z którego została brutalnie wybudzona śmiechem znad ucha.

Wszędzie rozpoznam ten śmiech — czarne kosmyki włosów łaskotały jej policzek, prosząc się o odrobinę uwagi. — Sasuke! — ospałym głosem udawała przerażoną, w końcu malec był strasznym potworem.

Zatopiła dłoń w puszystych włosach chłopca, który obdarzył ją szerokim uśmiechem.

— Robiliśmy dzisiaj tyle super rzeczy! — chłopiec dumnie wypiął pierś. — Nauczyłem się robić z papieru króliczki i kwiatki! — w mgnieniu oka ukazał całą zawartość plecaka, która wypełniona po brzegi była kolorowymi origami. — Zrobiłem kilka dla Ciebie! — wyjął spośród niezdarnie zrobionych ozdób czerwonego kwiatka i parę królików, dziecięce dłonie były niewiele mniejsze od prezentów. — Podobają Ci się? — wpatrywał się w nią niecierpliwie.

Wzięła do dłoni podarunki, a na jej ustach zagościł uśmiech.

— Prześliczne.

— Wiedziałem! — objął ją delikatnie, dbając by nie uszkodzić origami. — Braciszek pomagał mi wybierać.

— Dziękuję — wpatrywała się w kobaltowe oczy rówieśnika.

Zafascynowana gracją zwierząt, które wokół niej się poruszały, nie mogła oderwać od nich wzroku. Długie ogony płynące w powietrzu, delikatne stąpanie po ziemi i mruczenie, które było miodem na jej uszy.

Koty — poczuła się rozanielona, przyjemne ciepło rozchodziło się po jej ciele.

Roześmiany chłopiec głaskał małych podopiecznych, którzy lgnęli do niego po odrobinę uwagi. W pewnym momencie oderwał się od miękkich przyjemności i ujął dłoń dziewczyny, by poprowadzić ją dalej. Za horyzontem dostrzegła wejście, któremu towarzyszyły zwierzęta. Pomimo grozy tego miejsca, starała się nie okazywać strachu. Czarnowłosy uśmiechnął się do niej, pragnąc dać jej odrobinę otuchy.

Wnętrze oświetlały drobne świeczki, które nadawały klimat pomieszczeniu. W centralnej części siedziała drobna staruszka, na której głowie znajdowały się urocze kocie uszy.

Chyba nie są prawdziwe? — wzdrygnęła się, myśląc o najgorszym.

Itachi powoli podszedł do kobiety, która obdarowała go uśmiechem.

— Widzę, że dzisiaj przychodzicie z gościem — zwróciła się do dziewczyny. — Miło mi Cię poznać.

Skinęła nieznacznie głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

— Babciu! — podbiegł do niej chłopiec, a w jego oczach dostrzegła ekscytację. — Przyszliśmy po nowe zadanie! — przymrużył oczy gdy zmierzchwiła jego włosy.

Zadanie? — cała sytuacja wydawała jej się nierealna, a granice zostały przekroczone w pewnym momencie.

— Dostaniecie ode mnie prezenty, bracia wiedzą na czym one polegają — rozbawiona spojrzała na twarz dziewczyny, wykrzywioną w grymasie. — Kocie uszka, które pomogą wam kontaktować się z moimi przyjaciółmi — w dłoniach trzymała 3 przepaski, które wręczyła młodszej dziewczynie.

— Nie założę tych biednych kotów! — upuściła miękkie uszy, które spłoszyły jednego z podopiecznych.

Nekobaa roześmiała się w niebogłosy, a jej śmiech zbił dziewczynę z tropu.

— Głupiutka, nie są prawdziwe — otarła łzę spod oka.

— Przepraszam — szepnęła niezręcznie, podnosząc przedmiot. — Jest niesamowicie dobrze wykończony, wygląda jak prawdziwy.

— Takie jego zadanie, nie martw się — uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Nie zabijamy przyjaciół.

— Nie przejmuj się — usłyszała szept obok ucha, a na ramieniu poczuła rozchodzące się ciepło. — Też tak pomyślałem na początku — uśmiechnął się, rumieniąc.

— Na pewno nie zareagowałeś w tak drastyczny sposób — westchnęła. — Mam ochotę zapaść się pod ziemię.

— W takim razie pójdę z tobą — puścił jej oczko.

Zbliżyli się do siebie, co nie umknęło uwadze młodszego brata. Dziecięca ciekawość tliła się wewnątrz niego.

— Przecież jestem już duży, nie muszą ukrywać przede mną niczego — mruknął pod nosem, zbierając polne kwiaty. — Oni chyba sami nie widzą, że coś jest między nimi.

Sasuke dostrzegał spojrzenia i gesty, które między sobą wymieniali. Oboje pragnęli czegoś więcej, ale nie potrafili się w tym odnaleźć — byli za młodzi. Z bukietem kwiatów ruszył ku nim, przerywając w wymianie intymnych spojrzeń.

— Proszę! — drobnymi rączkami ofiarował jej bukiet. — Nie jest już smutna — zauważył jej lśniące oczy, w których migotało szczęście. — Jesteśmy blisko, by go złapać!

— Złapać?

— Zbieramy odciski łap do książeczki — pokazał skórzaną książkę z wygrawerowaną kocią łapką. — Rozwijamy przy okazji umiejętności, a także zaspokajamy nudę.

— Dokładnie tak jak mówi braciszek! — jego drobna dłoń objęła jej odpowiedniczkę.

Słodkie — kwiaty polne wywarły na niej duże wrażenie, były przepiękne. — Cieszę się, że mogę wam pomóc.

Skomplikowane — poruszała się za braćmi niczym cień, pragnąc zrozumieć dręczące ją uczucia. — Nasza relacja zawsze była utrzymywana w czysto przyjacielskich relacjach, nie chce tego niszczyć z własnych pobudek — westchnęła, czując ciężar wewnątrz siebie.

— Spadająca gwiazda! — słowa malca dudniły jej w głowie, a ciało wbrew jej woli spojrzało w górę. — Powiedzcie życzenie! — czarnowłosy stanął przed nimi i zamknął oczy, zaciskając piąstki w skupieniu.

Czego mogłabym pragnąć? — w jej oczach gwiazda stała się nadzieją. — Pragnę tylko, by Itachi był szczęśliwy — pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, wierzchem dłoni otarła ją i zatraciła się w oczach ukochanego.

Gwiazdy nienagannie komponowały się z jego oczami, tworząc własny raj. Zabrakło jej tchu, gdy dostrzegła że jej się przygląda.

Czego sobie zażyczyłeś? — skąpani w blasku księżyca i otuleni wiosennym wiatrem, zatracili się w swoich spojrzeniach.

W mgnieniu oka dłonie dziewczyny znalazły swoje miejsce na torsie chłopaka, a delikatny oddech musnął jej twarz, która pod wpływem bliskości przybrała rumiany odcień. Dłońmi otoczył jej talię, przyciągając bliżej jej spięte ciało. Świetliki rozświetliły obszar wokół nich żółto-zieloną poświatą, odbijając się w ich oczach. Bliskość sprawiła, że serca się zsynchronizowały — oddechy połączyły, a usta przyciągały się jak magnez. Nieznaczne łaskotanie na nosie dziewczyny powstrzymało nastolatków przed punktem kulminacyjnym, którego oboje pragnęli. Niebieskie światełko mieniło się na ich oczach. Ciche kichnięcie spowodowane owadem, rozluźniło atmosferę po nieudanej próbie zasięgnięcia pocałunku.

Niechętnie zwiększyli odległość między sobą, rozglądając się za czarnookim chłopcem, który z niewinnym uśmiechem spoglądał na ich zawstydzone twarze.

Obolałe ciało, poruszające się w nieznanym kierunku — ciągnięte przez wyimaginowane nici. Blask księżyca odbijał w nich swój wizerunek, drażniąc zamglone oczy kobiety. Pragnęła zatopić się w objęciach snu, odciąć się od rzeczywistości.

Specyficzne burknięcie wewnątrz przedostało się do niej, gdy pobudzający zmysły zapach wydobył się zza rogu. Migające światło z żarówki wiszącej pod sufitem dostarczało wąski snop poświaty. Ból w okolicy brzucha nie przestawał dawać o sobie znać, każąc się nakarmić. Łzawiące oczy otaksowały pomieszczenie w poszukiwaniu przekąski.

Dostrzegając mętnym spojrzeniem wysublimowane nakrycie stołu w towarzystwie świec i pary potraw poczuła gorący oddech na karku, który podziałał jak kubeł zimnej wody — spinając mięśnie w całym ciele i doprowadzając do pracy wszystkie zmysły.

— Hidan — warknęła, przytykając ostrze do gardła mężczyzny.

— Oczywiście, że to ja — spojrzał w jej oczy wyzywająco. — Kogo innego mogłabyś się spodziewać?

— Masz rację — schowała broń, wpatrując się w jego uśmiech. — Jako jedyny jesteś na tyle głupi, by zachodzić mnie od tyłu.

— Od tyłu mógłbym robić mnóstwo przyjemniejszych rzeczy — zagryzł wargę, taksując jej ciało głodnym spojrzeniem.

— Jeśli stracisz głowę, Kakuzu Ci jej nie przyszyje — powstrzymywała się, by nie podpaść władcy i nie wywoływać zamieszek w bazie.

— Przygotowałem obiad specjalnie dla Ciebie — ujął jej dłoń, prowadząc do stołu. — Do tego Kakuzu nie będzie nam potrzebny.

— Jeżeli faktycznie wyszło to spod twojej ręki, wątpię by było w jakimkolwiek stopniu zjadliwe — mruknęła odtrącając jego dłoń.

— Nie ufasz mi? — westchnął teatralnie. — Łamiesz mi serce!

— W tym rzecz, że ty go nie masz.

— Nie bądźmy tacy drobnostkowi — odsunął krzesło, zgodnie z manierami. — Spróbujesz?

— Nie ufam Ci — skorzystała z zaproszenia i zasiadła do stołu.

— Nikt mi nie ufa.

— A mogłoby być inaczej? — wpatrywała się jak zasiada na przeciwko niej. — Jeśli coś mi się stanie, przysięgam że skręcę Ci kark.

— Nie wypada rzucać gróźb przy stole, poza tym mam zbyt dużo uroku — puścił oko kobiecie.

— To nie groźba, to stwierdzenie faktu.

— Smacznego — uśmiechnął się uroczo, dobierając sztućców i puszczając jej słowa mimo uszu. 

Czarny płomień zalśnił w jej bystrych oczach, paląc kawałek mięsa na sztućcu. W dłoni nie pozostało nic, a na skroni towarzysza zalśniły kropelki potu.

— Źle się czujesz? — mruknął głos dobiegający zza niej.

— Nie wydaje mi się, by ktokolwiek Cię tu zapraszał — rozwścieczone spojrzenie utkwił w czarnowłosym mężczyźnie, miażdżąc widelec.

— Powinieneś już iść — dłoń gładząca jej ramię dając spiętym mięśniom wytchnienie.

Szaro-włosy agresywnie wstał z miejsca przewracając krzesło, które upadło z donośnym hukiem. Wzburzony mężczyzna opuścił pomieszczenie, nie próbując ukrywać swojej wściekłości — zrzucając wazony umieszone w korytarzach siedziby. Hałas zanikał z każdym kolejnym jego krokiem, rozluźniając atmosferę pomiędzy pozostałą dwójką.

— Nie powinnaś.

— Wiem — westchnęła, odchylając głowę do tyłu spoglądając w jego oczy.

— Przy mnie zawsze jesteś bezpieczna — palcami czule pieścił jej włosy.

— Itachi... — szepnęła, rozpalona pod wpływem jego dotyku.

W jej oczach tliło się pragnienie — pieść mnie! Całe ciało krzyczało pod wpływem hipnotyzujących tęczówek, muśnięć na skórze i oddechu otulającego szyję. Kruczoczarne włosy łaskotały policzek kobiety, która oddała się w całości mężczyźnie. Delikatne tknięcie w czoło sprawiło, że poczuła jak rozpiera ją miłość. Intymny gest, którym obdarował ukochaną ocucił myśli, które krążyły po jej głowie. Powoli odsunął się od niej, widząc jak prostuje rozdygotane ciało. Odwrócona do niego plecami marzyła, by objął ją swoimi ramionami, wdychając woń jej szamponu. Zadrżała słysząc jego szept przy uchu:

— Przyjdę po Ciebie za godzinę.

Myśl o zbliżającym spotkaniu przyprawiała ją o zawroty głowy. Miękkim krokiem szła ramię w ramię z Uchihą, który sprawiał wrażenie równie zestresowanego. Smugi księżyca rozpływające się po korytarzu dodawały dreszczyku, przeszywając ciało mrowieniem. Szelest liści na wietrze wypełniał otaczającą ich ciszę. W zasięgu wzroku ujrzeli obalony pień, którym posłużyli się, by rozgościć się po środku natury. Spojrzenie onyksowych tęczówek emanowało roztargnieniem, niespokojnie błądząc po otoczeniu.

— Posłuchaj mnie uważnie — popatrzył jej głęboko w oczy szukając wsparcia. — Musisz opuścić organizację.

Słowa ugrzęzły jej w gardle, stopniowo nasilając ucisk w krtani. Dłoń kobiety mimowolnie uniosła się ku zarumienionym policzkom partnera, który swoją odpowiedniczką chwycił nadgarstek rozmówczyni.

— Itachi...

— Pragnę troszczyć się o twoje bezpieczeństwo, problem stanowi główny cel organizacji. Im bliżej końca się znajdujemy, tym większe ryzyko Ci zagraża — łzy spływające po jego policzkach poruszyły partnerkę, uroniła mnóstwo łez przystosowując się do nowej sytuacji. — Ucieknij stąd i nie próbuj mnie szukać.

— Nie potrafię żyć bez Ciebie! Każdego dnia usycham z miłości, pragnąc by chwile jak te były codziennością! Potrzebuję twoich gorących pocałunków na swojej skórze, wzroku wpatrzonego tylko we mnie, mojego imienia w twoich ustach! Nie zostawię Cię, nie teraz gdy oboje odnaleźliśmy własne szczęście! — zduszone słowa zaparły jej dech w piersi, uwalniając głośny szloch. 

Opadające kosmyki włosów dodawały kobiecie uroku, wprawiając w osłupienie czarnowłosego. Powolnym ruchem odgarnął je za ucho, nieznacznie przybliżając się do jej ust. Muśnięcie warg przyspieszyło bicie ich serc, a dłonie splotły się w romantycznym uścisku. Ciepły powiew wiatru rozwiewał płatki kwiatów wokół nich, wytwarzając woń pobudzającą ich zmysły.


Bezwładne ciało opadło na marmur, upuszczając bukiet świeżych chryzantem. Ich nieskazitelny wygląd wyróżniał się na tle krajobrazu. Z sinych ust wydobyły się kłęby pary, które przerywane momentami przez szloch, współgrały z kryształowymi łzami okalającymi blade policzki. Spojrzenie matowych oczu utkwione zostało w wygrawerowanych, pozłacanych literach Itachi Uchiha...

×

Na zamówienie: Uzumaki946

<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro