Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gaara x Reader

[Reader]

Z ojcem od zawsze żyliśmy spokojnie. Byliśmy zgodni ze wszystkimi tutejszymi wioskami, przez co na kupnie ryb dużo zarabialiśmy.

Nie wstydzę się tego, że jestem córką rybaka. Wstydzę się raczej tego, że mam w sobie demona...

A raczej ja nim jestem.

×

Od samego rana dziewczyna pomagała ojcu przy pracy, korzystając ze swoich specyficznych zdolności.

Ryby przypływały, a później wyskakiwały na ląd. Ojciec wypatroszył każdą z ryb, po czym gdy stwierdził, że na dzisiaj dość, [T/I] zaprzestała używania techniki.

- Chciałabym zobaczyć jak jest w mieście. Mogłabym z tobą przejść się do tutejszej Suny, tato? - zapytała przy przenoszeniu ryb do specjalnego pomieszczenia na ich terenie.

- Wiesz, że to niebezpieczne. - posmutniał.

- Wiem, ale przecież nic nam się nie stanie. Umiem kontrolować swoje zdolności.

- A jak stracisz nad sobą kontrolę? Nie chcę byś skończyła jak reszta tych, którzy nie opanowali tej "techniki" - zrobił cudzysłów z palców.

- Obiecuję, że będę się hamować przed nadmiernym jej używaniem. Chciałabym zobaczyć tylko jak tam jest. Nigdy nie byłam w takiej wielkiej wiosce.

- Zgoda, ale jeśli zdecyduję, że wracamy to bez dyskusji wracamy do domu, zgoda?

- Jeju, dziękuję tato! - przytuliłaś ojca i wróciłaś do pracy.

[Time Skip]

Przygotowywałaś się do podróży. Ubrania spakowane, prowiant oraz woda także. Uzupełniłaś też apteczkę i położyłaś rzeczy obok drzwi wejściowych.

- Zjemy i wyruszamy. - wykrzyknął z kuchni.

Wzięłaś danie z kuchni i razem z mężczyzną zjedliście je w ciszy, w salonie.

Po skończonym obiedzie wzięliście bagaże i wyruszyliście w podróż. Byłaś bardzo podekscytowana wycieczką, bo nigdy nie miałaś okazji wyruszyć do wielkiej wioski. Niebezpieczeństwo jakie się z tym wiązało było ogromne, a twój rodzic nie chciał, byś wpakowała się w kłopoty i rozwaliła połowę miasta.

Tym razem byłaś pewna, że nic się nie wydarzy, iż panowałaś nad mocami i w dużym stopniu była to też sprawa twojego ojca, z którym byłaś blisko, bo jako jedyny zawsze Cię wspierał i nie było mowy o tym, by Ciebie zostawił samą na pastwę losu.

[Time Skip]

Weszliście do wioski. Pomimo tego, że byliście zmęczeni, wykrzesałaś z siebie energię, by zacząć cieszyć się i skakać jak małe dziecko.

- Jak tu pięknie. - westchnęłaś rozglądając się po wiosce, którą ujrzałaś na murami.

- A to dopiero obrzeża wioski, chodźmy najpierw do Kazekage. - odparł i razem z tobą powędrował do głowy wioski.

Po drodze mijaliście ludzi, który byli wyraźnie zaintrygowani waszym przybyciem. Uśmiechałaś się szeroko do każdego mieszkańca, a niektórzy z nich nawet Ci odpowiadali tym samym.

Coraz bliżej byliście gabinetu Kage. Tuż przed jego drzwiami ujrzeliście blondynkę, która z dala machała do was. Ojciec również jej pomachał.

- Witaj, Temari-chan. My do Kazekage.

- Witaj, [I/O]. Gaary nie ma, a to kto? - spojrzała na Ciebie.

- Jestem [T/I]. Jego córka. - odparłaś i uśmiechnęłaś się delikatnie. - Miło Cię poznać.

- Ciebie również. - uśmiechnęła się szeroko. - Ale tak jak mówię, Gaary nie ma. Skieruj się do hotelu i poczekaj na niego. Jutro powinien być już około południa.

- Rozumiem. Chodźmy. - złapał Cię za rękę i oboje skierowaliście się do hotelu.

[Time Skip]

Nadeszła noc. Tutaj na pustyni była wyjątkowo zimna. Trudno było Ci zasnąć i gdy już zapadałaś w sen, usłyszałaś wybuchy i wykrzykiwane niezrozumiałe słowa.

Wymknęłaś się z hotelu, błagając by mocny sen ojca tym razem nie zawiódł.

- Zaraz wrócę. - pomyślała i ruszyła w stronę dźwięku.

Stojąc na dachu ujrzałaś rozgrywającą się walkę nad wioską. Nie wiele myśląc odszukałaś Gaarę i ruszyłaś mu na pomoc.

Na początku odgrodziłaś siebie i chłopaka niewidzialnym polem, które uchroniło was przed wybuchającą gliną. Pod twoimi stopami pojawiła się platforma, z której zaczęli wychodzić nieumarli. Rozkazałaś im atak na blondyna.

Dzięki ich nadnaturalnym zdolnościom mogli bez problemu dosięgnąć przeciwnika. Uśmiechnęłaś się pod nosem i posłałaś w jego stronę czarne pociski, które poraniły go w niektórych miejscach, ale nie sprowokowały go do ucieczki.

- Odsuń się, moim zadaniem jest obrona cywili, a nie na odwrót. - odparł lekko rozzłoszczony.

- Posłuchaj, widzę i słyszę, że nie dajesz rady, chcę pomóc. Zresztą i tak jestem tutaj przejazdem z moim ojcem. - westchnęłaś i dalej obserwowałaś poczynania wroga.

- Zrobię wyjątek, dla bezpieczeństwa wioski. - mruknął nieśmiale i skinął głową na znak zgody.

Uśmiechnęłaś się i chwilę później pojawiłaś się za wrogiem atakując go kopnięciem w brzuch. Członek Akatsuki odleciał kilka metrów dalej.
Widząc przewagę przeciwników wycofał się grożąc, że jeszcze powróci.

- Dość szybko sobie z nim poradziłaś. Niesamowite. - powiedział z uznaniem.

- Cieszę się, że tak Ci to imponuje. Ale nie wyobrażaj sobie, że zawsze będę Cię chronić. - puściłaś mu oczko.

- Nawet na to nie nalegam.

- Chodźmy już, by mieszkańcy się nie niepokoili.

Kiwnęłaś głową i ruszyłaś za nim do jego gabinetu.

Gdy doszliście na miejsce westchnęłaś zmęczona, bo straciłaś mnóstwo energii na przywołanie istot podziemnych.

Gaara zasiadł za biurkiem i wypytywał Cię o drobne rzeczy, takie jak miejce pochodzenia i w końcu na czym polegała twoja moc.

Odpowiadałaś mu zgodnie z prawdą, gdy nagle dostałaś przebłysku, w którym ujrzałaś go i siebie na polanie razem z ludźmi, których nigdy w życiu nie widziałaś.

- Żyjesz? - pomachał Ci dłonią przed twarzą.

Ocknęłaś się i kontynuowałaś rozmowę.

[Time Skip]

Od pamiętnego czasu, w którym uratowałaś Gaarę i wioskę, zaprzyjaźniłaś się z Kazekage.

Byliście przyjaciółmi, a niektórym wydawało się nawet, że kimś więcej. Właściwie ty także bardzo chciałaś być z Sabaku, ale wiedziałaś, że chłopak nie będzie łatwy do zdobycia, przez swoje zamknięte serce.

Starałaś się przez długi czas, a gdy w końcu byłaś na tyle odważna by mu to powiedzieć, dowiedziałaś się, że został uprowadzony przez tego samego mężczyznę co kilka miesięcy wcześniej.

Ruszyłaś mu na pomoc razem z innymi ludźmi z wioski, po drodze ocierając łzy, które spływały Ci po policzkach.

Będąc na miejscu byłaś wściekła i zrozpaczona, chciałaś zabić blondyna, który wyrządził krzywdę twojemu ukochanemu. Pojawiła się wokół Ciebie czarna poświata, a ty zapamiętałaś tylko głośny ryk i Gaarę w twoich objęciach.

[pov. Gaara]

Obudziłem się i nie wiedziałem co się dzieje, śniło mi się, że Naruto uświadomił mi kim jestem i pomógł mi się obudzić.

Otworzyłem oczy i zacząłem czuć coś mokrego na policzkach, deszcz? Coś mnie ścisnęło, a do moich uszów doszło głośne ryknięcie. Tylko jedna osoba mogła wydać z siebie taki dzwięk. Moja [T/I], z tej pięknej kobiety wydobywał się przeokropny krzyk, zupełnie nie pasujący do jej pięknego ciała i fantastycznego charakteru.

Ujrzałem ją oraz cienie wokół niej. Była w okropnym stanie, łzy spływały po jej twarzy, by zaraz zlecieć na moją. Serce mi mocniej zabiło, gdy uświadomiłem sobie, że płacze z mojego powodu. Delikatnie podniosłem dłoń i otarłem jej łzy.

Czarna poświata zniknęła, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Jej czerwone oczy sprawiały mi ból. Jak mogłem ją tak zranić? Jak mogłem dać jej powód do zmartwienia?

Objęła mnie mocniej, a ja na tyle ile potrafiłem oddałem uścisk.

- Już dobrze, nigdzie się nie wybieram. - pogłaskałem ją po włosach.

- Gaara! - wykrzyczała w moje ramię. - Kocham Cię! Proszę nigdy więcej tak nie rób, bo tego nie zniosę! - zaniosła się ponownie głośnym szlochem, a jej ciało wstrząsnęły ciarki.

Ułożyłem się wygodniej, ale bez jej pomocy tym razem. Gdy już siedziałem na przeciwko niej pocałowałem jej usta, które były wykrzywione w smutnym grymasie.

Przez chwile nie oddawała pocałunku, ale przełamała się i również zaczęła mnie całować.

Oderwaliśmy się od siebie, a ją w siebie wtuliłem. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem moich przyjaciół, którzy także ocierali łzy.

Później się dowiem co się działo jak mnie nie było. Na razie mam moją maleńką w ramionach, ona jest najważniejsza teraz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na zamówienie: Tajemnicza-M

5/29!!!

~Yø!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro