Boruto x Reader v2
Legenda:
[T/I] - Twoje Imię
[S/S] - Smutna Sytuacja
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Jesteś taka piękna~ - pogładził twój policzek, wpatrując się w twoje oczy z miłością i tajemniczym błyskiem w oczach.
-Ile razy mam Ci powtarzać byś się odwalił!? - odepchnęłaś go za pomocą żywiołu wody, tak że poleciał do przeciwnego sklepu z grami i komiksami, rozwalając większość półek z towarem i strasząc ludzi, którzy przechodzili obok.
Nagle z budynku wybiegli trzej chłopcy: Mitsuki, Boruto i Shikadai.
-Co tu się dzieje, dattebasa?! - krzyknął blondyn, ale ty go kompletnie zignorowałaś patrząc jak twój adorator wyczołguje się z gruzów i ponownie zmierza w twoim kierunku.
-Skarbie! - zrobił dziubek z ust i próbował Ciebie pocałować.
Wymierzyłaś mu prawego sierpowego, otaczając swoją pięść wodą - dzięki czemu siła uderzenia była silniejsza (o wiele) - przez co chłopak poleciał w stronę głów kage. Pozostali popatrzyli na Ciebie ze strachem i szokiem w oczach. Ponownie ich zignorowałaś i poszłaś dalej, kierując się w stronę Shino-sensei'a, który miał dzisiaj Ciebie nauczyć lepszej kontroli chakry.
Byłaś w połowie drogi, gdy nagle zaczęło Ci się robić dziwnie ciemno. Czułaś tylko ręce, które Ciebie podnoszą i pocałunki na ustach - chciałaś coś zrobić, bo nie zadowalał Cię fakt, że ktoś bez twojej zgody Ciebie całuje - lecz twoje ciało kompletnie Ciebie nie słuchało. To tak jakbyś była w ciele tylko umysłem.
[Time Skip]
Zostałaś porwana przez swojego psychopatycznego stalkera. Z tego co się dowiedziałaś znajdowaliście się pod akademią - kilkanaście metrów pod nią. Zaczęłaś modlić się o to, by nie zabrakło Ci powietrza lub, by sufit się nad wami nie zawalił.
Za każdym razem gdy chciałaś się poruszyć, znak o sobie dawały: liny, taśmy, druty itd., którymi byłaś obwiązana. Nawet twoja chakra była ''uśpiona''.
-Błagam... Niech ktoś przyjdzie mi na pomoc... - rzekłaś do siebie po cichu już kompletnie załamana.
-Słonko ty moje, nikt nie przyjdzie Ci na pomoc. Choćbyś się nie wiem jak i ile razy się modliła, zostaniesz tutaj ze mną na zawsze. - słabe światło żarówki umieszczonej na środku pokaźnego sufitu pozwoliło Ci dostrzec jego uśmiech. Chwilę Ci się jeszcze przyglądał, po czym wstał. - Jesteś głodna? A może chce Ci się pić? - podniósł swoją dłonią twój podbródek nakazując Ci popatrzeć w jego stronę. Nachylił się nad twoim uchem i rzekł. - A może masz ochotę na mnie? - przegryzł płatek twojego ucha.
Jego oddech dalej drażnił twoją skórę. Odwróciłaś głowę w przeciwną stronę, by być chociaż odrobinę dalej od niego. Prawą ręką przejechał po twoim ramieniu, gładził je do momentu, aż mu się to nie znudziło. Pchnął z całej siły twoje krzesło, a ty bardzo szybko uderzyłaś o zimną podłogę, czując jak w twoje plecy i ramiona wbijają się odłamki szkła i drewna - prawdopodobnie od siodełka i oparcia, z których zostało już niewiele. Nie czekając długo usiadł okrakiem na twoim brzuchu, próbował dostać się do twojej szyi, ale gdy mu na to nie pozwalałaś swoją dłoń położył na twojej twarzy i przycisnął ją do ziemi. Jęknęłaś tylko w odpowiedzi i krzyczałaś za każdym razem gdy twój adorator przegryzał twoją skórę.
-Już przestań udawać, że Ci się nie podoba głupia suko! - uderzył Ciebie otwartą dłonią w policzek, tak mocno, że momentalnie na twojej skórze pojawił się fioletowy ślad. - Wiem, że mnie pragniesz, słyszysz?! Pragniesz mnie tak mocno jak ja Ciebie - liznął twój zraniony policzek delikatnie i uśmiechnął się psychopatycznie -a nawet bardziej! Nadal nie wiem czemu zgrywasz taką niedostępną. Przecież wiem, że chcesz to zrobić tu i teraz, ze mną. - lekko podniósł się na nogi po czym próbował siąść na twoje miejsce intymnie. Dzięki temu, że liny i taśma się poluzowały, podczas upadku, mogłaś go uderzyć kolanem w krocze. Niestety oprawca szybko się zorientował co chcesz zrobić i oberwał tylko w tył.
-Nie jestem żadną zabawką głupi śmieciu! Jak możesz coś takiego robić osobie, którą darzysz szczególnym uczuciem?! - splunęłaś mu w twarz, którą szybko otarł.
-Czasami trzeba przyspieszyć to i owo, kochanie. - próbował powtórzyć czynność, ale zaczęłaś się szarpać na wszystkie strony.
Podczas szarpaniny do waszych uszów doszedł odgłos wyważanych drzwi. Zerknęłaś tam kątem oka i dostrzegłaś drużynę 7. Boruto nie czekając ani chwili dłużej rzucił się na twojego stalkera, a za nim poszła w ślady Sarada. Mitsuki oraz Konohamaru-sensei szybko podbiegli do Ciebie i pomogli Ci się uwolnić. Konohamaru-sensei coś krzyknął do pozostałych i wszyscy pognali do wyjścia, a za wami biegli Boruto i Sarada z twoim adoratorem ''na sznurku''. Reszty nie zapamiętałaś, bo urwał Ci się film.
[Time Skip]
Wyszłaś ze szpitala po dwóch tygodniach, pierwszy tydzień byłaś w śpiączce, zaś przez drugi musiałaś zostać na obserwacji. Jeśli chodziło o twój stan fizyczny - było okej, ale gorzej było już z psychiką. W tej sprawie pomagał Ci Mitsuki, ale nie udało mu się Ciebie przekonać do tego, że jesteś już bezpieczna i nic Ci nie grozi, a on sam będzie Ciebie chronił.
Pominęliście ten temat i zaczęliście rozmawiać o wszystkim co się działo przez tydzień twojej nieobecności.
-[T/I], podoba Ci się ktoś? - spytał ni z gruchy, ni z pietruchy.
-Skąd to pytanie Mitsuki? - odpowiedziałaś zdziwiona i rozbawiona. - Ale odpowiadając na twoje pytanie, to nie. Nie podoba mi się nikt, chyba... - odpowiedziałaś już mniej śmiało.
-Chyba? - przekrzywił głowę i wpatrywał Ci się w oczy.
-Ja po prostu... Nie znam się na tych wszystkich uczuciach, okej? Nie umiem wywnioskować kiedy ktoś czegoś potrzebuje, nie umiem stwierdzić czy to jest dokładnie to uczucie, które mi teraz towarzyszy... - wskazałaś dłońmi na swoje serce. - Nie umiem... - zwiesiłaś głowę i wpatrywałaś się w swoje dłonie.
-Jest taka jedna osoba, która na pewno pomoże Ci z tym problemem. - uśmiechnął się przymykając oczy.
-Naprawdę? Jaka? - otworzyłaś szeroko oczy i wpatrywałaś się w niego z podekscytowaniem.
-Boruto.
-Boru... to? - zmarszczyłaś brwi i na twojej twarzy pojawiło się zniesmaczenie. - To na pewno on? Nie pomyliłeś go z kimś innym?
-Nie. - wstał z ławki i podał Ci rękę. - Chodźmy zatem. Za chwilę mam misję, więc chciałbym Cię do niego szybko zaprowadzić.
-Nie trzeba. - odwróciliście się i za sobą zauważyliście Boruto w całej okazałości. Patrzył na wasze splecione dłonie z niesmakiem. - Czemu mnie szukaliście?
-[T/I] Ci wszystko opowie. - złotooki uśmiechnął się i zniknął w kłębie dymu. Tajemniczy z niego człowiek.
-Ja... - westchnęłaś ciężko i odwróciłaś się do niego plecami. - Nie ważne, zapomnij o tym. - machnęłaś niedbale ręką, ale po chwili poczułaś na niej czyjś uścisk. Odwróciłaś głowę i spojrzałaś w jego błękitne oczy, a twoja twarz zrobiła się bardzo gorąca i czerwona.
-Posłuchaj mnie, proszę. - rozluźnił uścisk swojej ręki, ale dalej trzymał twą dłoń. - Chcę Ciebie chronić, chcę być już zawsze przy tobie. Chcę widzieć twój uśmiech, twoje łzy, twoje zdenerwowanie, zakłopotanie, usłyszeć twój śmiech i spokojny oddech podczas snu w moich ramionach. Chcę byś była sobą zawsze i byś była moja. Oddam za Ciebie życie jeśli będzie trzeba, rozumiesz? - zwiesił głowę i zaśmiał się zakłopotany. - Wiem, że nie tak to powinno wyglądać, dattebasa. Ale po prostu się stresuję. Wiem, że przeszłaś w ostatnim czasie dużo, ale chciałem byś wiedziała o tym już teraz. - ponownie spojrzał w twoje oczy, po czym rozszerzył je do granic możliwości widząc twoje łzy i zdezorientowanie.
-Boruto ja... Przepraszam. - wyrwałaś dłoń z jego dłoni i uciekłaś jak najdalej. Rycząc po drodze jak małe dziecko.
To niemożliwe, przecież Boruto nie może być we mnie zakochany. To tylko sen, głupi sen.
Chcąc zrozumieć całą sprawę nie zauważyłaś Sarady i ChoCho, które zostały z tobą zderzone. Pociągnęłaś nosem i otarłaś łzy, by lepiej widzieć całą sytuacje. Nie zdążyłaś na nie spojrzeć, bo poczułaś ramiona, które Ciebie obejmują i dłonie głaskające twoje plecy.
-Sarada? ChoCho? - spytałaś zaskoczona.
-Ciii~ Chodź, zjemy coś i wszystko nam opowiesz. Co ty na to? - powiedziała ChoCho ocierając zewnętrzną stroną dłoni twoje mokre policzki.
Kiwnęłaś głową na tak, zgadzając się na propozycje twojej przyjaciółki. Już chwilę później znajdowaliście się w barze z mięsem i ramenem. Zamówiłaś małą porcję ramenu, Sarada zamówiła to samo co ty, a ChoCho także zamówiła ramen, ale duży.
-To opowiadaj co lub kto doprowadził Ciebie do takiego stanu? - rzekła Sarada bacznie Ci się przyglądając.
-Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że chodzi o chłopaka Sarada-chan. - puściła oczko dla swojej towarzyszki.
-Chodzi o Boruto. - rzekłaś cicho, bawiąc się makaronem w misce.
Dziewczyny spojrzały na Ciebie zszokowane, a Uchiha zacisnęła dłonie w pięści. Powoli zaczęłaś im wszystko opowiadać i choć historia była krótka, tobie opowiadanie jej zajęło około 30 minut.
-Przecież on nigdy nie pokazywał mi tego co do mnie czuł. Traktował mnie jak koleżankę. Prawda? - odpowiedziałaś niepewnie.
-Wszystkie uczucia miałaś wyłożone jak na tacy [T/I]. - spojrzały na Ciebie ze współczuciem.
-Uczenie się tych wszystkich emocji jest okropnie trudne. Nic nie widziałam... - zakryłaś twarz rękoma.
Dziewczyny szybko odpowiedziały, że dadzą Ci szybko lekcję na temat emocji u innych. Jak je zauważyć itp. Po kilku minutach już wszystko rozumiałaś i przypominając sobie zachowanie Boruto to on rzeczywiście wykładał tobie wszystko jak na tacy.
-Muszę się z nim spotkać! I to jak najszybciej! Ugh, jaka ze mnie idiotka! - wstałaś od stołu i już miałaś wybiegać gdy usłyszałaś pytanie ChoCho.
-Co dokładniej planujesz? I czy mogę zjeść twój ramen? Szkoda byłoby gdyby się zmarnował.
-Odpowiem mu tym samym i tak, możesz zjeść mój ramen. Do potem dziewczyny! - pomachałaś im na odchodnym i wybiegłaś z baru.
[Time Skip]
-Boruto! - zawołałaś za Uzumaki'm, który w ostatniej chwili zdążył Cię złapać, po tym jak na niego wskoczyłaś. - Ja już rozumiem! Ja Ciebie też kocham! - krzyknęłaś w zagłębienie w jego szyi. Odsunęłaś swoją twarz tak, by móc spojrzeć mu w oczy. - Wszystko zrozumiałam. Przepraszam, że byłam taka w stosunku do Ciebie, że nie zauważałam tego wszystkiego. Tego jak się starałeś zwrócić na siebie moją uwagę, pomagałeś mi w treningach lub jak pocieszałeś mnie z wielkim bólem w sercu po tym jak [S/S]. Wybaczysz mi? - popatrzyłaś na niego z rumieńcami i iskierkami nadziei w oczach.
-Tak! - objął Ciebie bardzo mocno i zaczął się z tobą kręcić na środku ulicy. Niektórzy ludzi zaczęli wam klaskać, a niektórzy śmiać się z was, oczywiście nie w ten zły sposób. - Kocham Cię [T/I]! - odstawił Cię na ziemię i złożył na twoich ustach delikatny, ale pełen emocji pocałunek. Krótkie zetknięcie warg, ale przepełnione wieloma emocjami, które wam towarzyszyły w tym czasie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na zamówienie: _Sekata_
~Yō!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro