Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Milczenie (Tenten x Neji)

Tenten POV

   Dzisiaj Lee w końcu wyszedł ze szpitala po jednej z naszych misji. Jak zawsze musiał przeholować. Westchnęłam w myślach.

   Ale dobra, dostaliśmy kolejną misję. Za godzinę miałam się spotkać ze swoją drużyną przy południowej bramie. Biegliśmy albowiem do Suny jako eskorta. Wstałam z mięciutkiego łóżka, na którym ucięłam sobie krótką drzemkę. Spakowałam do plecaka moje kochane zwoje z techniką czasoprzestrzeni, kilka kunaiów i shurikenów do pochwy, żeby były pod ręką oraz wszystkie inne rzeczy potrzebne na misję. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i związałam włosy w dwa równe koki. Założyłam plecak oraz wielki zwój na plecy, gotowa, aby iść spotkać się z drużyną.

   Wyszłam z domu poruszając się swoim normalnym, umiarkowanym tempem. Po około dziesięciu minutach byłam na miejscu, na którym czekali na mnie Guy sensei i Lee, którzy jak zwykle wydawali się być na sterydach. Obok nich stała jakaś kobieta, którą zapewne mamy eskortować. To jakaś krewna Kazekage, czy coś takiego. Z drzewa obok spadł Neji. Jego twarz była zasłonięta przez długie czarne włosy, ale już po chwili mogłam spojrzeć w jego oczy.

- O, witaj Tenten. - powiedział Guy, gdy podeszłam bliżej.

- Tenten, jesteś gotowa, by uczestniczyć misji z całą twoja siłą młodości? - zapytał Lee Ponownie westchnęłam.

Za to czarnowłosy nadal milczał. Jedynie zwrócił ku mnie twarz i skinął mi głową.

- Dalej, ruszajmy ze swoją siłą młodości! - rzucił energicznie mistrz.

Kobieta trzymająca się na uboczu dobitnie chrząknęła.

- Aaa... tak - rzekł zakłopotany Jounin - To jest Ayumi, kuzynka Kazekage, którą mamy eskortować do Kraju Wiatru. Musimy trochę ograniczyć nasze tempo, do ciebie mówię, Lee. - skierował swoją uwagę na ucznia.

- Tak! - zasalutował tamten.

- No to ruszamy!

   Skakaliśmy pomiędzy gałęziami. Neji na samym przodzie, za nim Guy i Lee, a ja na szarym końcu, tuż przed Ayumi. Przyjrzałam się jej bliżej. Blondynka o zielonych oczach. Urody może jej pozazdrościć każda kobieta. Po jakichś dwóch godzinach usłyszałam:

- Przepraszam, Tenten, zgadza się?

- Tak, Ayumi-san? - zrównałam krok z kobietą

- Możemy chwilę odpocząć? - poprosiła

- Oczywiście. - odpowiedziałam - Guy-sensei! - zawołałam.

Wszyscy odwrócili się, a mistrz zarządził pięć minut postoju. W tym czasie Neji lustrował teren byakuganem, mistrz i Lee cicho rozmawiali, a ja usiadłam, opierając się o pień naprzeciw kobiety. Minął czas odpoczynku. Nadal bolało mnie, że białooki nic do mnie nie mówił, ale po tych czterech latach powinnam się przyzwyczaić, iż niewiele mówi, w szczególności do mnie. Nie lubi mnie? A może nie czuje takiej potrzeby?

Neji... powiedz coś.

- No, idziemy dalej. - odezwał się Guy-sensei

   Cała reszta dnia minęła podobnie. W nocy rozłożyliśmy się małej polance. Na początku trzymał wartę Lee. Następnie mistrz. Wsunęłam się w śpiwór i wpatrzony w blask wcześniej rozpalonego ogniska zasnęłam.

   Następnego dnia również nic szczególnego. Ciszę zagłuszał jedynie szelest trawy spowodowany biegiem.

   Co jakiś czas robiliśmy postoje na prośbę kuzynki Gaary. Znowu zaszło słońce. Znowu Neji milczał. Coś się stało, nigdy tak długo nic nie mówi. Dzisiaj wartę trzyma czarnowłosy. Porozmawiam z nim, kiedy będę go zmieniać. Jak poprzedniego dnia, położyłam się oraz zasnęłam, a wraz ze mną reszta, oczywiście oprócz chłopaka trzymającego wartę.

   Obudziłam się w środku nocy. Usłyszałam nerwowe chodzenie. Poderwałam się do góry.

- Co jest? - zapytałam cicho chłopaka, który odwrócony tyłem do mnie i obozowiska, skanował teren swoim kekkei genkai.

- Ktoś do nas idzie. - odrzekł - Obudź resztę.

Wyszło na to, że jak tylko się obróciłam w stronę obozowiska, oni stali zwarci i gotowi do walki.

Boże, daj mi trochę ich energii.

Pozostało mi obudzić Ayumi.

- Ayumi-san. - wolałam ją cicho, umieszczając dłoń na jej ramieniu.

Gwałtownie się przebudziła.

- Cii... Ktoś tu idzie. - powiadomiłam ją. Ze zrozumieniem pokiwała głową i cicho wstała.

- Nadchodzą z północnego-zachodu. - zameldował białooki.

Przyjęliśmy pozycję bojową. Ja przed kobietą, a przed nami płeć męska. Po chwili poleciały w naszą stronę kunaie. Otworzyłam zwój i je odbiłam, a Lee i Neji już pędzili w stronę atakujących. Po chwili w całym lesie słychać było "konoha senpuu" Za sobą usłyszałam szelest liści. Odwróciłam się i rzuciłam shurikenami. Napastnik wydał z siebie syk. Jak zwykle trafiłam. Pod blask księżyca wyleciał jeden z atakujących.

- Jesteśmy wspaniałymi i silnymi shinobi, nie pokonacie nas! - wykrzyknął. Zaraz jednak jakaś postać wzbiła się w powietrze i rozległ się znajomy głos:

-Hakke Kuushoo

Pokonany przeciwnik krzyknął z bólu i wyleciał w przestrzeń. Neji spadł na ziemię koło mnie.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

Odwróciłam się do Ayumi.

- Tak, dziękuję. - rzekła.

- Tenten? - zwrócił się do mnie

Moje serce zabiło kilka uderzeń za szybko. Skinęłam głową.

- W krzakach leży jeden z nich. - powiedziałam lekko ochrypłym głosem.

- Zostawmy go.

Na ziemię spadli Guy i Lee.

- Tenten, w porządku?! - krzyknął krzaczasty.

- Tak - odpowiedziałam już normalnie.

- A-ale... krew ci leci.

- Co? - zapytałam głupio i dopiero poczułam ból w nodze. Pod lewym kolanem miałam małe rozcięcie.

- Dobrze. Tenten opatrzy sobie tą nogę, a my przeczeszmy teren, żeby nie było żadnej niespodzianki.

   Rozproszyli się po lesie. Usiadłam, przywołując ze zwoju apteczkę. Opatrzyłam sobie ranę i wstałam. Na próbę przeszłam kilka kroków. Nie było źle.

- Na pewno wszystko dobrze? - zwróciłam się do kuzynki Gaary

- Tak, nic mi nie jest. A co z twoją nogą?

- Niegroźna ranka - uśmiechnęłam się.

Odwzajemniła gest. Mimo wysokiej pozycji, nie zachowywała się jak opryskliwa księżniczka. Wschodziło słońce.

- W lesie nikogo. Możemy iść? Raczej już nikt nie pośpi - stwierdził mistrz.

Skinęłam głową, kątem oka widząc, że Ayumi robi to samo. Wznowiliśmy marsz. Po jakichś dwóch godzinach ujawniła nam się pustynia.

   Podczas tego odcinka drogi czarnowłosy milczał, jak to miał w zwyczaju. W spokoju dotarliśmy do Wioski Piasku. Strażnicy granicy przepuścili nas bez słowa. Ruszyliśmy w kierunku rezydencji Kazekage. Kiedy byliśmy blisko, rozległ się kobiecy pisk:

- Ayumi!

Temari biegła ku nam, porywając kuzynkę w ramiona.

- Jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała - Chodźcie! - rzuciła do nas nie tracąc entuzjazmu.

- Ohayo, Ayumi. Witajcie shinobi Konohy. - powitał nas Gaara

   Załatwiliśmy wszystkie inne formalności, blondynka podziękowała za eskortę i już chwilę potem byliśmy w drodze powrotnej. Nasza dwójka na sterydach urządziła sobie wyścigi "w imię młodości", a ja z Nejim po prostu biegliśmy tak, aby nie znikli nam z oczu. Co jakiś czas mnie wyprzedzał, ale zawsze wyrównywałam odległość. Postanowiliśmy po jakimś upływie czasu ich dogonić.

- Wiedziałem, że wasza młodość was porwie i dołączycie się do wyścigu. - powiedział nam Lee

Jak na komendę, ja westchnęłam, a białooki prychnął. Standardowo po trzech dniach byliśmy w Liściu.

- Pierwsze miejsce! - wykrzyknął Guy-sensei, kiedy przekroczył bramę

- Drugie miejsce! - wykrzyknął po kilku sekundach Lee

- I jak zwykle, nie mam pojęcia, dlaczego się tak zachowują - powiedział czarnowłosy, kiedy i my dobiegliśmy

- Ale tak jakby wziąłeś udział w tym wyścigu, co nie? - zachichotałam.

- Nie bądź śmieszna! - zrobił wściekłą minę.

- Okej, są wszyscy? - rozejrzał się - To chodźmy złożyć raport.

Oddaliśmy sprawozdanie, a Tsunade powiedziała, że tymczasowo mamy wolne.

- Tenten, powinnaś iść do szpitala, albo chociażby do Sakury, aby założyła ci bardziej profesjonalny bandaż. - zwrócił mi uwagę Lee.

- Nie trzeba. - powiedziałam

- Lee ma rację, Tenten. - przyznał mistrz.

Kątem oka zauważyłam, jak Neji skinął głową, zgadzając się z nimi.

- Dobrze, sensei. - poddałam się.

Guy i Lee odeszli w swoje strony.

- Odprowadzę cię. - rzucił Neji, kiedy chciałam odejść.

- Okej. - powiedziałam, starając się utrzymać normalny ton, lecz w środku byłam bardzo szczęśliwa, a moje serce biło zdecydowanie za szybko.

- Wiesz, chciałem ci coś powiedzieć. - zaczął po przejściu kilku kroków - Nienawiść do trzonu klanu zaślepiała wszystko. Po walce z Naruto, pomału opadała i dzięki temu mogę dostrzec inne uczucie. Uczucie do ciebie. - zatrzymał się kilka kroków przed szpitalem i podszedł zdecydowanie zbyt blisko mnie, schylając głowę, aby spojrzeć w moje oczy - Kocham Cię, Tenten. - szepnął, składając na moich ustach pocałunek.

Stałam zamurowana. Ileż razy wyobrażałam sobie ten pocałunek. Ile razy o nim śniłam. Tak teraz nie potrafię uwierzyć, że to rzeczywistość.

Oddałam pocałunek. Kilka sekund jeszcze się całowaliśmy, po czym musieliśmy zaczerpnąć oddech.

- Ja ciebie też. - odszepnęłam zdyszana. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro