•Zaha x Magister•
Na prośbę _ApPiRiTiOn_
------------------------------------------
Idę normalnie ulicą jak każdy inny człowiek. Zwykły letni dzień...
Ale nie dla mnie, jak zawsze mi musi się coś przytrafić...
Tym razem idąc normalnie, nagle z nikąd na mojej drodze stanęły dwa dobermany. Szerze trochę się wystraszyłem, przyjżałem się psom i mogłem stwierdzić, że zerwały się z smyczy właścicielowi.
Uspokoiłem się gdy zobaczyłem, że nie mają zamiaru mnie zjeść. Jeden był szczeniakiem, a drugi był już dorosły. Oba czarne, a większy miła na pysku kaganiec. Szczenię podeszło do mnie, a drugi siedział i mierzył mnie wzrokiem.
Gdy mały pies podszedł spojrzałem na obrożę. Był adres i numer telefonu, chciałem zadzwonić ale mój telefon okazała się być rozładowany. Sprawdziłem adres i okazało się że dobermany daleko nie uciekły. Spojrzałem jeszcze raz na plakietkę z imieniem szczeniaka... Nazywał się
,,Azyl". Podeszłam do drugiego i sprawdziłem imię ,,Hunter".
Zaha: Em no dobra więc... Azyl.. Hunter chodźcie idziemy odstawić was do domu.
Spojrzałem za siebie, a psy wcale za mną nie szły. Jako praktykant weterynarii zawsze nosiłem jakąś smycz mimo, że nie posiadłem psa. Dlaczego? To proste często jak psy się wyrywały podczas usypiania pod operację, trzeba było im związywać łapy. Wyjąłem dwie krótkie smycze z kieszeni i zapiąłem psy.
Ruszyłem w stronę adresu.
Gdy byłem pod dobrym domem trochę się zdziwiłem, do barany poleciały dwa owczarki niemieckie i zaczęły na mnie szczekać. No widzę, że właściciel dobermanów lubi psy. Zadzwoniłem domofonem przy furtce.
Z dala mogłem zobaczyć otwierane drzwi, a po chwili chłopaka o czarnych włosach. Dwa owczarki od razu ucichły, gdy go zobaczyły. Tak jakby bały się przy nim szczekać, chyba że mi się wydaje.
???: Rozi.. Spiral leżeć...
Owczarki grzecznie wykonały polecenie, a chłopak podszedł do furtki, po czym ją otworzył. Dobermany od razu wbiegły na ogromną posesję z bardzo ładnym domem.
???: Dziękuję za znalezienie psów
Zaha: Nie ma problemu
???: Jak mogę się odwdzięczyć?
Zaha: Nie trzeba nic proszę pana. Naprawdę po prostu je odprowadziłem.
Magister: Proszę nie mów mi na ,,proszę pana" nienawidzę tego.. Marcel
Podał mi rękę
Zaha: Kuba..
Również podałem rękę, po chwili zabierając. Nagle z domu wyszła dziewczyna.. na oko miła 13 lat cała zapłakana.
Magister: Może wejdziesz?
Zaha: Jeśli to nie problem
Chłopak wpłacił mnie i zamknął furtkę, psy odbiegły od płotu za dom. Dziewczyna siedziała na schodach od domu, aż nagle zawołała czarno-włosego.
??: MARCEL!
Magister: Choć Kuba...
Poszedłem za chłopakiem do dziewczyny
Magister: O co chodzi Natalio?
Natalia: Ty już wiesz o co chodzi!
Magister: Chyba jednak nie wiem
Natalia: Chodzi o psy!
Magister: To znaczy?
Natalia: O-on to zrobił Nikosiowi
Magister: Co?! Chyba nie mówisz poważnie?!
Natalia: Mówię poważnie...
Magister: Zaraz wracam... Kuba zostaniesz tu z nią chwilę?
Zaha: Jasne
Chłopak jak poparzony wbiegł do domu. Nie wiedziałem o co chodzi, było to trochę dziwne... Na ale cóż...
Zaha: Jestem Kuba... A ty?
Natalia: Jestem Natalka...
Zaha: Co się stało jeśli mogę wiedzieć..?
Natalia: Chodzi o to, że oprócz tych czterech psów co widziałeś mamy jeszcze jednego... Nazywa się Niko... Jest on Border Collie... Ojciec go nienawidzi za to że kiedyś ugryzł naszą macochę... Od tamtej pory często go bije.. a-a dziś.. przed chwilą.. pobił go do nieprzytomności chyba....
Zaha: ....Ale tylko Niko nie lubi?
Natalia: Wsumie to żadnego z psów nie lubi, ale najbardziej Niko... I tylko on obrywa od ojca...
Dziewczyna rozpłakała się i nagle przytuliła się do mnie. Siedziałem tak obok dziewczyny, aż wyszedł Marcel. Miał grzywkę na jedno oko co mnie zdziwiło, bo wcześniej miał normalną fryzurę.
Zaha: Co z nim?
Magister: Kuba.. mogę na słówko?
Zaha: Jasne
Odszedł z chłopakiem na bok wtedy on się odezwał.
Magister: Mógłbym cię o coś poprosić... Wiem że znamy się jakąś godzinę ale...
Zaha: Jasne mów o co chodzi
Magister: Wiem że ona co opowiedziała historię... Chodzi o to że Niko może nie przeżyć i... Ja nie dam rady jej tego powiedzieć... Ona za bardzo kocha tego psa...
Zaha: Mogę co zobaczyć?
Magister: Jeśli chcesz.. ale nie wygląda dobrze
Chłopak ruszył za dom, za budynkiem stała mała szopa. Weszliśmy do niej, a tam było naprawdę ładnie. Było to miejsce dla piątki psów, a na jednym z posłań leżał zakrwawiony Border Collie. Podszedłem do psa i obejrzałem go... Nie było to tak poważne, ale muszę przyznać że wyglądało okropnie.
Poprosiłem chłopaka o apteczkę... Co prawda nie zastąpi to rzeczy dla zwierząt, ale zawsze leprze to niż nic.
Opatrzyłem zwierzę i oznajmiłem, że będzie żyć. Od tamtej chwili zaprzyjaźniłem się z Marcelem. Nawet grany razem i wogóle ja mam nick Zaha, a on Magister. To niesamowite w jak dziwny sposób może zacząć się przyjaźń.
----------------------
Na początku ten rozdział miał inną tematykę, ale jak skończyłam pisać i przeczytałam to mi się nie spodobał. Więc tak oto wygląda ten!
Możecie pisać jakie chcecie shipy, bo ja nie mam nic w głowie.
Pozdrawiam ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro