Inazuma Japan |Nocna Gonitwa
Endou wychylił się zza drzwi swojego pokoju i zaczął skradać się korytarzem w stronę kuchni. Inazuma Japan wyleciała na Wyspę Liocott, na FFI. Kapitan zespołu jednak miał wielką chęć na napicie się wody. Problemem była godzina trzecia w nocy i cały korytarz do przejścia.
-Dobra... Teraz tylko... A! - krzyknął nagle, potykając się o piłkę leżącą na ziemi i upadając na podłogę - Ała...
-Kapitanie? - mruknął zaspany Fubuki, wychodząc z pokoju i próbując coś dojrzeć w ciemności - Co ty robisz o tej go... AŁA! - krzyknął potykając się o tę samą piłkę.
-Chłopaki - mruknął Kidou, otwierając drzwi obok.
-Co wy tu robicie?! - krzyknęła Aki, wychodząc na korytarz i zapalając światło.
-O, przepraszam! - krzyknął Tachimukai, wybiegając z pokoju i biorąc piłkę - Zostawiłem ją.
Nagle drzwi obok otworzyły się a Hiroto spojrzał na nich nieświadomym wzrokiem, z mrożącym krew wyrazem twarzy.
-O,wybacz Hiroto - zaśmiał się niepewnie Endou, ale nie zdążył dokończyć bo chłopak wrócił się do pokoju, i z tym samym wyrazem twarzy kopnął piłkę tuż obok nich.
-Cholera jasna! - krzyknął Gouenji, otwierając drzwi i uchylając się od ciosu - Co tu się... Fudou! - krzyknął gdy wspomniany chłopak też wyszedł na korytarz z piłką w ręce.
-Ej może lepiej... - zaczął Endou i krzyknął gdy dwójka zaczęła ich gonić i strzelać.
-Czy oni czasem nie mieli tego czegoś z lunatykowaniem?! - krzyknęła Aki, ściskając mocniej szlafrok.
-Tak - warknął Kidou - Mieliśmy ich nie budzić!
Drużyna wbiegła do pierwszego lepszego pokoju i stanęła przed drzwiami żeby uniemożliwić ich otworzenie.
-Myślicie, że nas zgubił? - szepnął przerażony Tachimukai.
-Nie wiem - stwierdził Gouenji i spojrzał na Endou - Nie mielibyśmy tego problemu gdyby nie pewna osoba...
-Ale ja chciałem tylko szklankę wody! - krzyknął Endou, szybko dostając po głowie od każdego.
-Cicho - szepnęli jednocześnie.
-Co tu się do cholery dzieje? - mruknął zaspany Midorikawa, podnosząc się do siadu na łóżku i przecierając oczy - Ja śnię czy w moim pokoju jest jakieś spotkanie sekty piłkofili?
-Midorikawa-kun! - pisnęła zarumieniona Aki, otulając się bardziej szlafrokiem - My to wytłumaczymy...
-Eh, wszystko jedno - mruknął zaspany chłopak i obrócił się na drugi bok, przykrywając głowę kocem - Tylko bądźcie cicho.
Wszystkim opadł pot z czoła i popatrzyli po sobie niepewnie. Utknęli w pokoju Midorikawy, a na korytarzu czekali na nich wściekli Hiroto i Fudou.
-Musimy się przedostać do pokoi - szepnął Kidou - Nie wiem jak wy ale ja chcę być wyspany na mecz.
-Ja dziękuję - burknął cicho Fubuki - Mam pokój obok Fudou, przecież jak on tam wpadnie to mnie zabije.
-Kopniesz go piłką jak niedźwiedzia i będzie po sprawie - machnął ręką Endou.
-Kapitanie - westchnął z zażenowaniem Fubuki - W przeciwieństwie do Atsuyi nie krzywdzę biednych misiów.
-To jest chore - wybuchł w końcu Kidou i uchylił drzwi - Przecież nie możemy się bać...
Przerwał gdy usłyszał łomot na dolnym korytarzu i po cichu zamknął drzwi, z przerażoną miną.
-Nieważne - mruknął - Jednak poczekamy aż oni zasną...
- Przecież to może zająć godziny - mruknęła Aki - Chyba nic nam nie zrobią, znaczy Hiroto-san bo...
-Nigdzie nie wychodzimy - stwierdził Fubuki - Chciałbym jeszcze pożyć...
-Ale musi być jakieś wyjście! - stwierdził Kidou - Pokój Hiroto jest tuż obok po prawej, możemy go tam zwabić a potem...
-Czy możecie łaskawie się przymknąć? - mruknął Midorikawa spod kołdry - Nie chce przeszkadzać ale jest trzecia w nocy i to mój pokój.
-Oh, przepraszamy Midorikawa-san! - krzyknął Tachimukai.
-Zamknij się! - krzyknęli na bramkarza.
-Zamknijcie się wszyscy - dodał pod nosem Mido i bardziej nakrył się kołdrą.
-Dobra plan jest taki - mruknął Kidou - Wychodzimy stąd i rozchodzimy się, oni są chyba na dole, więc przez to łatwo dostaniemy się do pokoi...
-Nie Kidou-san - mruknął Tachimukai - Jeden z nich był na dole, nie wiemy gdzie jest drugi.
-Fakt - westchnął Kidou - Ale czy mamy inny wybór?
-Dobra dosyć tego - westchnął Fubuki i zebrał się w sobie, otwierając drzwi - Jak będę krzyczeć to znaczy, że poległem...
Tym samym wyszedł z pokoju, a pozostali zamknęli za nim drzwi. Przez chwilę trwała cisza. Usłyszeli skrzypienie drzwi i trzask.
-Fudou co ty robisz?! - wrzasnął Fubuki - Złaź ze mnie! Zostaw mnie! Ratunku!
Endou ignorując pozostałych, otworzył drzwi i wybiegł na korytarz, zastając tam Fubukiego, przyciskanego do podłogi przez Fudou.
-Puszczaj go! Oszalałeś?! - krzyknął.
-Hiroto-kun! - krzyknęła Aki, pojawiając się obok i patrząc na Hiroto, który opierał się o ścianę z przekrwionymi oczami.
Chłopak wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i zaczął iść w ich stronę.
-Uciekamy! - krzyknął Tachimukai i zaczął biec w drugą stronę, ale Hiroto szybko podłożył mu mogę - Nie! JA NIE CHCĘ UMIERAĆ!
-Spokój! - krzyknął Gouenji, ale wszyscy go zignorowali, panikując i siejąc zamęt.
-Co tu się dzieje? - mruknął zaspany Toramaru, otwierając drzwi swojej pobliskiej sypialni i patrząc na nich ze zdziwieniem - Nieważne, powodzenia - stwierdził zatrzaskując szybko drzwi, gdy Fudou spiorunował go wzrokiem.
-Puszczaj mnie Fudou! - krzyknął Fubuki.
-Uspokójcie się obaj! - dodał Kidou, ale znów został zignorowany.
-USPOKÓJCIE SIĘ DO KURWY NĘDZY! - wrzasnął Midorikawa, stając w drzwiach od swojego pokoju, z rozczochranymi włosami i mordem w oczach - DO POKOI I CISZA BO DAM WAM TAKI WPIERDOL, ŻE CZASY ALIEA TO BĘDĄ KURWA JAK WSPOMNIENIA MARZEŃ! DOTARŁO DO WSZYSTKICH?!
Zapadła chwilowa cisza po której wszyscy jednogłośnie rzucili się z krzykiem do swoich pokoi, zostawiając Fudou leżącego na podłodze i Hiroto siedzącego na dywanie.
-Hiroto - mruknął Mido, podchodząc do niego i wskazując na drzwi do swojego pokoju - Już.
-Ale kiedy ja nawet nie wiem co tu robię - mruknął rozbudzony z transu chłopak.
-Wiesz gdzie to mam? - spytał zielonowłosy i posłał mu piorunujące spojrzenie, przez które ten szybko wstał i grzecznie wszedł do sypialni chłopaka.
-A wy to od kiedy śpicie razem? - mruknął niemrawo Fudou, leżąc na ziemi i nie do końca wiedząc jak się tam znalazł.
-A SPIERDALAJ! - krzyknął zielonowłosy i trzasnął drzwiami, powodując, że trener Kudou wzdrygnął się w sypialni na dole.
Cóż... Po tej sytuacji już nikt w Inazuma Japan nie wychodził z pokoju po ciszy nocnej...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro