Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Illness and Marriage | HiroMido

°Podczas trwania FFI°
Zły Midorikawa, to groźny Midorikawa

Zielonowłosy ze smętną miną odstawił kubek z herbatą na szafkę.

-I co, jak on się czuje? - spytała nieśmiało Haruna.

Midorikawa otworzył słoik z malinami i posłodził nimi herbatę, po chwili szukając leków w szafce.

-Tak jak może się czuć idiota kąpiący się w rzece podczas takiej pogody - powiedział tylko.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i popatrzyła na niego z zaciekawieniem.

-Martwisz się o niego - stwierdziła tylko.

-Oczywiście, że tak - wzruszył ramionami.

Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem a ten tylko zmierzył ją rozbawionym wzrokiem i ruszył na górę po schodach.

-I jak? - spytał Kidou, z resztą drużyny wychodząc zza drzwi.

-Przecież wszystko słyszeliście - mruknęła, po czym spojrzała na nich karcąco - Nie powinniście podsłuchiwać!

-Oj tam - machnął ręką Endou i spojrzał zadziwiająco poważnie na dziewczynę - Czyli nic mu się nie poprawia?

-No... Ciężko stwierdzić, Midorikawa-san był dosyć... Zły.

-Taaa, nie chciałbym być w skórze Hiroto - mruknął z rozbawieniem Fubuki - Ale spokojnie, napewno wszystko będzie dobrze, to tyko przeziębienie.

-Czy teraz powstało kółko specjalnej troski o tego idiotę? - westchnął Midorikawa, niespodziewanie schodząc na dół. Tym samym wystraszył Kabeyamę który z piskiem podskoczył w górę na jego widok.

-Oh... Hej Midorikawa - uśmiechnął się Mark - Co z Hiroto?

-Jeszcze żyje - stwierdził, powodując upadek potu przyjaciół.

-Oh... To dobrze - stwierdził kapitan i popatrzył na niego z ciekawością - Jesteś zły?

Midorikawa odwrócił się i spiorunował go wzrokiem powodując ponowny pisk Kabeyamy, który po dawnym spotkaniu z Reize ma chyba lekką traumę.

-Oh nie, wszystko w porządku kapitanie - uśmiechnął się słodko, co normalnie spowodowałoby, że każdy kto go bliżej zna, już dawno uciekłby z pokoju. Jak widać jego drużyna jeszcze nie wiedziała co powinni zrobić...

-Dajcie spokój to tylko przeziębienie! - zaśmiał się prześmiewczo Kogure.

-Oh tak - uśmiechnął się Midorikawa - Przeziębienie spowodowane tym, że ktoś go wepchnął do rzeki. Jaka szkoda dla tego kogoś, że widziałem jak to robił.

Mina niebieskowłosego zrzedła gdy czarnooki uśmiechnął się w jego stronę.

-Niech ten ktoś wie, że moje plany zemsty są bardzo wyrafinowane - mruknął cicho chłopak.

-Oh dobra chłopaki nie kłóćmy się - zaśmiał się nerwowo Endou.

-Nikt się nie kłóci kapitanie - stwierdził Midorikawa, wzruszając ramionami, po czym wbijając swój wzrok w niższego chłopaka - Ja tylko ostrzegam kogoś przed niechybną zgubą...

-Muszę iść! - pisnął nagle Kogure i wybiegł z salonu.

- ...

-Uwielbiam straszyć ludzi - stwierdził nagle Ryuuji i uniósł kącik ust - To takie satysfakcjonujące...

-Midorikawa-kun! - zbeształa go Aki.

-Co? - wzruszył ramionami - Zasłużył!

-Ktoś tu się martwiiii - przeciągnął z rozbawieniem Fubuki - Ciągnie Cię do Hiroto prawda?

Midorikawa spojrzał na nich ze zdziwieniem. Wszyscy mierzyli go rozbawionym wzrokiem a ten tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.

-Ale wy wiecie, że my od dawna jesteśmy razem? - spytał niepewnie.

W pokoju zapadła cisza, dopóki Endou nie podbiegł do niego i nie złapał go za ramiona, zaczynając nim potrząsać.

-Co?!

-No tak - mruknął niepewnie czarnooki, przez turbulencje spowodowane przez kapitana - Myślałem, że to oczywiste.

-Ale... - wydukał Someoka który widocznie dostał laga mózgu - W Akademii Aliea... Byliście razem?

-Tak - stwierdził Ryuuji i uniósł brew - Myślicie, że zjawiłby się na którymś meczu gdyby ktoś mu nie przypominał jaki jest wogóle dzień tygodnia? Raz próbował wyjść z sypialni w swojej różowej bluzie, bo zapomniał o meczu.

-Oj nie przesadzaj nie było tak źle... - usłyszeli z góry.

Spojrzeli na schody gdzie z lekkim uśmiechem stał Hiroto.

-Naprawdę nie wiedzieliście, że jesteśmy razem? Przecież to widać - stwierdził - Każdy mówi, że zachowujemy się jak stare małżeństwo, prawda Ryuuji? Midori?

-KIYAMA HIROTO - krzyknął zielonowłosy i ruszył na niego znów powodując zawał serca połowy drużyny, i ciągnąc chorego za piżamę na górę - Co ty myślisz, że robisz? A potem będzie. O jejku jestem chory. Główka mnie boli. Ratunku umieram! 36,7 stopnia temperatury i będzie. Zawsze tak jest. Jesteś gorszy niż Suzuno, przysięgam. Ostatni raz miał być rok temu a ty znów jesteś chory i znów robisz to samo. KONIEC TEGO IDZIESZ SPAĆ. A NIECH ZOBACZĘ CIĘ NA NOGACH TO NIE DOŻYJESZ JUTRA! DO ŁÓŻKA I TO JUŻ

Drużyna popatrzyła na siebie i jednocześnie parsknęła śmiechem.

- Rzeczywiście - mruknął Gouenji, uśmiechając się pod nosem - Niczym stare, dobre małżeństwo...

-KŁADŹ SIĘ IDIOTO, NIE KŁADĘ SIĘ SPAĆ Z TOBĄ!

-No... - mruknął Fubuki - Czy dobre to bym polemizował...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro