Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...

Francja westchnął cicho.
Siedział już tak z godzinę.
Po drugiej stronie stolika był Anglia, który wpatrywał się mętnym wzrokiem w przestrzeń.
Przyszedł do Francisa nie po to, by się pokłócić czy pobić. Po prostu siedział.
Bo miał problem.
Problem o imieniu Alfred.

Niby często się kłócili, jednakże jeszcze nigdy nie przechodzili do rękoczynów.

Tak, nikt się nie przesłyszał.

Rękoczynów.

Ale nie takich, jak w walkach Francja vs Anglia since niewiadomoile.

Nie nie.

Alfred pobił Arthura.

Bo wiedział, że dla Anglika to będzie największa porażka. Że po raz kolejny przegrał z tym, którego sam ,,wychował".

Od feralnego lipca minęło już sporo czasu. Jednakże wciąż się nie odzywali do siebie.
Alfred wyglądał, jakby szczerze żałował, jednakże nie miał siły, by przeprosić.

,,Głupi gówniarz"-pomyślał Francuz, upijając kolejny łyk czerwonego wina i patrząc na drugi, postawiony obok Arthura. Nietknięty.

Sytuacja zaczęła go powoli irytować. Z tego, co dowiedział się od Kanady, to z personifikacją USA nie można było nawet zamienić dwóch słów. Zamknął się w pokoju na trzy spusty i ani myślał wyjść.

Sytuacja z Anglią nie miała się lepiej. Nawet obecność Francuza nie wywołała w jego zachowaniu jakiejś zmiany. Po prostu myślał. Całe dnie.

Kafejkowe radio grało nieprzerwanie francuskie piosenki. Poprawiało nastrój ludziom w deszczowe dni, takie, jak ten. Szkoda, że nie wszystkim.

,,A teraz przerywamy, by nadać wiadomości"- Francis wsłuchał się w audycję, którą wcześniej puszczał mimo uszu- ,,Stany Zjednoczone ogłosiły iż będą walczyć z Angli.."

Reszty Francuz nie dosłyszał. Słowa zagłuszył brzdęk przewróconego kieliszka, szurnięcie krzesła, a następnie energiczne trzaśnięcie drzwiami.

Anglia wybiegł z kawiarnii.

Francuz westchnął.
Może coś powinien zrobić...
A może lepiej się nie mieszać...

-Jejku, ciekawe co się stało- powiedziała dziewczyna o [kolor] włosach.

-Może coś w rodzinie...- odpowiedziała jej jej niebieskooka towarzyszka- A pan nie pomoże koledze? Widać, że coś się stało, a pan tu spokojnie siedzi!- brunetka spojrzała na niego z wyrzutem.

- Ech.. No cóż...-,, Czyli braciszek Francja jednak będzie musiał wkroczyć do akcji"- Spokojnie Ma Cherie, pomogę mu- Francuz szarmancko ukłonił się w kierunku dziewcząt.

Sprawnie zapłacił za wino i wyszedł ze sklepu.

Po dojściu do pokoju natychmiastowo usiadł przed komputerem.

Francja: Ameryko, przyjdziesz dziś do tego baru niedaleko wieży Eiffela? Na 18:00.

Ameryka: Nie chcę.

Francja: No chodź! Rozerwiesz się trochę. No chyba że się boisz wujka Francisa, honhonhon~

Ameryka: Mam Cię w dupie. Nie chce mi się.

Francja: Alfie się boi ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ameryka: No dobra, przyjdę. Po pierwsze-nie jestem Alfie.
Po drugie- co Ci tak zależy?

Francja: Cieszę się! Paa~

Francis zadowolony odłożył laptopa. Jednak to była kaszka z mlekiem, w porównaniu do tego, co miał jeszcze wycierpieć.

Nie wiedział, ile czasu błagał, by Anglik przyszedł do baru. Godzinę, może dwie?

W każdym razie gdy skończył, był wykończony. Ale miał plan. Plan na to, jak przywrócić wszystko do właściwego stanu rzeczy.

-Dobra, około 18 przyjdzie Alfred. Arthur przyjdzie godzinę później. Jeszcze tylko jedna rzecz...

Wyciągnął telefon, po czym wybrał numer.

-Halo? Étienne? Słuchaj, mam prośbę co do muzyki...

(Time skip)

- Przepraszam, Proszę Pana, Pan Alfred idzie!- zawołała drobna dziewczyna, kelnerka.

- Dziękuję za informację, mon chéri - blondyn delikatnie pocałował ją w dłoń, a następnie pobiegł na parter, zostawiając zarumienioną dziewczynę.

- Witaj Alfred! Co chcesz do picia?- wykrzyknął z uśmiechem Francuz.

-Gadaj po coś mnie tu ściągnął-odwarknął Amerykanin-I jak coś to daj mi whiskey.

Francja skrzywił się lekko. ,,To może być trochę trudniejsze niż myślałem'' pomyślał, jednak wciąż się uśmiechając powiedział;

- Ranisz me uczucia mon ami.Chcę tylko pogadać z przyjacielem! Czy to nie wystarczający powód?-zaczął rozlewać alkohol do kieliszków-pogadamy, zrelaksujemy się i posłuchamy muzyki, co ty na to?

-Niech Ci będzie, byle nie za długo...

- A teraz proszę o oklaski! Przed państwem sam Stromae! - krzykną Étienne , właściciel knajpki.

-Wiesz, ja na chwilę muszę pójść do toalety, zostań tu i posłuchaj muzyki-szepnął Francis do znudzonego Alfreda

-Co ty kombinujesz żabojadzie?-spytał się z lekka zdziwiony i zirytowany Amerykanin

-Niby dlaczego miałbym kombinować? Pa pa!- blondyn pomachał i na odchodnym puścił oczko do Étienna.

,,Teraz się zacznie cała magia'' pomyślał. Uśmiechnął się sam do siebie i ruszył na górę wypatrując kolejnego gościa.

-Gdzie polazł ten cholerny Francuz...-westchnął Ameryka, wyraźnie zdenerwowany aktualnym stanem rzeczy. Ostatnio cały czas był kłębkiem nerwów. Od lipca...

-A teraz kolejna piosenka!-wykrzyczał piosenkarz doprowadzając jednocześnie do okrzyku podekscytowania publiczność.

-Upierdliwa muzyka...-westchnął blondyn, jednakże coś go zaintrygowało w tej piosence. W duszy podziękował Kanadzie za naukę francuskiego.
Zaczął się wsłuchiwać.

Elle dit qu'il n'est jamais très loin,
Qu'il part très souvent travailler,
Maman dit "travailler c'est bien",
Bien mieux qu'être mal accompagné, pas vrai?

Où est ton papa?
Dis-moi où est ton papa.
Sans même devoir lui parler,
Il sait ce qui ne va pas,**

Ameryka poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Niby to nie miało praktycznie żadnego związku z nim, ale coś w tej piosence było. Coś co kazało mu myśleć o Arthurze.

Où t'es papa où t'es?
Où t'es papa où t'es?
Où t'es papa où t'es?
Où t'es où t'es où papa, où t'es?***

Płakał. Nie mógł się już wstrzymywać. Chciał się teraz przytulić. Do Arthura. Do Taty.

Chwila, czy to zwidy? Czy to tylko jego umysł?

Nie! On tu naprawdę był! Rozglądał się. Spojrzał na okularnika. Już miał wyjść.

Ale nie dał rady...

Alfred rzucił się zaskoczonemu Anglikowi na szyję.

-Przepraszam Arthur. Przepraszam Tato...

Zielonooki przytulił delikatnie Amerykanina. Już dawno nie był tak szczęśliwy.

,,Dziękuję'' powiedział bezgłośnie w kierunku personifikacji Francji i wtulił się w błękitnookiego.

-Zadanie wykonane Pierre-wyszeptał do swego pupila- Ach, naprawdę wyglądają uroczo!

Po tych słowach poszedł na dach, by obserwować piękno rozgwieżdżonego nieba.


************************************

Tłumaczenie piosenki:

**Mówi, że on nigdy nie jest daleko
Że bardzo często chodzi do pracy
Mama mówi 'dobrze jest pracować'
Lepiej niż być w złym towarzystwie, prawda?

Gdzie jest twój tata?
Powiedz mi, gdzie jest twój tata
Nawet bez konieczności rozmowy z nim
On wie, co jest nie tak

***Gdzie jesteś tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, gdzie jesteś tato gdzie jesteś?

W tej piosence bardziej mi chodziło o refren. Bo zwrotki raczej nie mają zbytniego powiązania :P Oto piosenka!


No, także mamy kolejny rozdział!

Nie umiem pisać fluffów...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro