LevYaku (lemon)
Shot dla heydayhaah
Jak ci mam dziękować. Hmmm...Udusić czy coś innego? Rzuciłaś mnie na głęboką wodę i ty to wiesz. Ale jeszcze raz wielkie dzięki za okładkę :3 Miałam ciężki wybór
Co tu dużo mówić. Ich wspólne treningi były czasami dość brutalne, a czasami nawet łagodne. Bywało nawet tak, że gdzieś z resztą drużyny wychodzili. Któregoś dnia postanowili zrobić jakiś maraton filmowy. Lev nawet się ucieszył, że jego senapi się na to zgodził. W końcu od jakiegoś czasu czuł, że libero jest dla niego czymś więcej niż przyjacielem. Prawie całymi dniami myślami błądził przy Yaku. Czasami nie były to takie zwyczajne myśli.
Gdy ta dwójka już siedziała w pokoju srebrnowłosego, usłyszeli jak ktoś się dobija do drzwi. Chłopak z cichym jęknięciem wstał i poszedł zobaczyć kogo tam diabli niosą. Tą osobą był kapitan kotów. Okazało się, że miał pilną sprawę do chłopaka. Jednak słysząc, że ów siatkarz jest z Yaku, powiedział, że powie to na treningu. Przed pójściem powiedział tylko jedno zdanie.
-Miłej zabawy.
Tylko kapitan wiedział, co skrywa Rosjanin. Po części Lev się mu wygadał któregoś dnia. Fart chciał, że to ostatnie zostało usłyszane przez nikogo innego niż Yaku. Poczuła jak jego policzki zaczynają go piec, dlatego szybko wbiegł do kuchni. Nie uszło to uwadze Leva, który również się zarumienił. Poszedł w jego ślady.
-W-Wszystko słyszałeś?
-T-Tylko ostatnie. O co chodziło mu z tą zabawą.
Zaśmiał się cicho, a na jego twarz wkroczył dwuznaczny uśmieszek. Libero znowu się zaczerwienił i szybko wyminął chłopaka, idąc do jego pokoju. Nie wiedział co się z nim działo. Chciał chwilkę ochłonąć i miał nadzieję, że srebrnowłosy go zrozumie. Ale jak to się mówi. Nadzieja matką głupich. Chłopak szedł tuż za nim. Jednak oberwał drzwiami w nos. Wszedł zaraz po tym do pokoju i zaczął rozmasowywać bolące miejsce.
-Yaku-san to było okrutne.
-Zasłużyłeś sobie.
Fuknął lekko zdenerwowany i wrócił do oglądania filmu. Dość długo się nie nacieszył spokojem, ponieważ ktoś mu ewidentnie przeszkodził. A dokładnie stanął pomiędzy nim a ekranem i się nachylił. Libero niby zachowywał kamienną twarz, ale w środku czuł się dziwnie. Ciężko to określić. Lev nie mógł wytrzymać i szybko zmniejszył odległość ich ust do minimum. Yaku początkowo chciał go od siebie odepchnąć i nawet próbował, ale jakiś odruch kazał mu się poddać. Jednak gdy poczuł, jak ręka srebrnowłosego kierowała się w dół, oderwał się i ją zatrzymał.
-Nie za szybko?
-Yaku-san...Co nam szkodzi, przecież nikogo nie ma w domu.
Brązowowłosy zaraz po tym zdaniu znalazła się przed mierzącym ponad 190 cm chłopakiem. Nie miał za bardzo gdzie uciec. Czuł się teraz jak ofiara jakiegoś drapieżnika, od którego nie da się uciec. Haiba ponownie zmniejszył odległość między ich wargami i tym razem, od razu zjechał rękami do spodni. Libero teraz nie czuł się za dobrze. Czuł, że miał już całą twarz czerwoną, a w jego bokserkach czuć pewien uścisk. Jednak u owego drapieżnika wystąpił on już wcześniej. Zjechał ustami na jego szyję i zaczął ssać jedno miejsce.
-Lev...
-Csii...Nie psuj takiej chwili.
Powrócił do przerwanej czynności. Szybko pozbył się dolnej części garderoby swojej jaki i chłopaka. Wtedy libero mógł zobaczyć niemałą wypukłość u srebrnowłosego. Lev cały czas zostawiał malinki na brązowowłosym. Powoli miało już dojść do czegoś więcej, gdy usłyszeli czyjś krzyk na dom.
-Jestem!
To była siostra Leva, która wcześniej wróciła z swoich zajęć. Srebrnowłosy musiał zaprzestać swoich działań. A gdy do jego pokoju weszła jego siostra, oboje poczuli się zakłopotani. Dziewczyna zszokowana opuściła pokój i poszła do siebie.
-Przepraszam Yaku-san
Oboje założyli na siebie swoje ubranie. Początkowo panowała między nimi niezręczna cisza.
-Może częściej będziemy razem ćwiczyć
>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Napisane? Napisane. A jak wyszło, to......no. Nie moja opinia. Starałam się
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro