IE: Caleb x Nathan
🍱Shot dla: KiaraAsha
🍱Tytuł: Sezamowa zgoda.
🍱Paring: Caleb Stonewall x Nathan Swift/Fudou Akio x Kazemaru Ichirouta.
🍱Anime: Inazuma Eleven.
•••••••••
Trochę sezamu. Tego czarnego i białego. Sos sojowy do smaku. Mh, może jednak nie, za ciężki i niezdrowy jest. Dajmy jakieś zielsko. Gdzie do cholery postawiłem bazylię?
Zielonooki co chwilę schylał się, by ładnie ozdobić kulki ryżowe. Na jednej nasypał zająca z sezamu, a na innej upośledzonego geparda. Chłopak nawet nie zauważył kiedy wybiła szósta. Kątem oka spojrzał na rozkład autobusów, który był przyczepiony do lodówki. Jego autobus odjeżdża za niecałe dwadzieścia minut. Caleb szybko wrzucił swoje banany na drugie śniadanie do plecaka, po czym zawinął bento w kolorowy papier. Chwycił ręką kopertę z pieniędzmi, zaadresowaną do pewnego chłopaka i wszystko włożył do torby. Wybiegł z domu, zamykając drzwi, po czym pobiegł na przystanek. Trener kazał drużynie stawić się na boisku o ósmej, ale brunet miał inne plany. Chciał zrobić niespodziankę koledze z drużyny, który najwidoczniej za nim nie przepadał.
******
Żeby się światło nie zapaliło, żeby się nie zapaliło...
- Cholera...
Caleb wymamrotał górę przekleństw na upierdliwy system świateł. Chciał po cichu, bez żadnych podejrzeń przemknąć przez korytarz, ale czujniki ruchu postanowiły zmiażdżyć jego umiejętności ninja. Wsunął się pod ścianę, idąc wzdłuż. W końcu natrafił na swój upragniony cel. Drzwi... zresztą jak każde inne, ale w ich wnętrzu znajdowała się najbardziej urocza osoba, jaką znał. Nacisnął klamkę, a drzwi się uchyliły. Spojrzał do środka. W łóżku leżał jego obiekt westchnień. Zawinięty w kołdrę z głową w poduszce. Brunet cicho wszedł do środka, wyjął bento z plecaka i postawił je na stole. Chciał już wyjść, ale zapomniał o kopercie. Przejrzał jej zawartość. Trochę pieniędzy i jakiś dopisek, że może to wydać na co tylko chcę. W końcu to jego imieniny, więc mały prezencik powinien go uszczęśliwić. Caleb w duchu dziękował trenerowi, że wczoraj pozwolił mu nocować we własnym domu. Mógł przyrządzić pyszne jedzonko dla swojego niebieskowłosego. Chłopak skierował się do wyjścia, kiedy nagle usłyszał jak brązowooki wstaję. Nastolatek szybko podbiegł do drzwi, lecz ktoś w tym samym czasie szeroko je otworzył. Caleb odbił się od nich i przeturlał pod nogi niebieskowłosego, który na jego nieszczęście, postanowił wstać. Stonewall zbił go, jak kula kręgle, tym samym lądując z nim w dość dwuznacznej pozycji. Zielonooki zamrugał kilka razy i uśmiechnął się zawadiacko.
- No witaj śpiąca królewno. -Caleb wyszczeżył zęby i złapał chłopaka pod sobą za nadgarstki.
- Co ty odwalasz? Puszczaj mnie do cholery! -teoretycznie bezbronny, wydarł się, próbując wyrwać ręce z ucisku.
- Nie przeszkadzam wam?
Dwójka kłócących się ze sobą chłopaków, spojrzała na przybysza, który był winowajcą zaistniałej sytuacji.
- Mark? Co ty tu robisz? Nie ważne, weź mi pomóż. -niebieskowłosy spojrzał na kapitana, błagając go o pomoc.
Czekoladowowłosy tylko się odwrócił, złapał klamkę i powiedział drżącym głosem.
- Chciałem cię obudzić na poranne bieganie, ale chyba masz inne plany.
Po czym wyszedł z pokoju. W głowie miał obraz swoich przyjaciół w niefortunnej sytuacji. Musiał czym prędzej coś zjeść, by nikomu o tym nie powiedzieć. To będzie tylko i wyłącznie jego słodka tajemnica. Złapał się za policzki, piszcząc cicho.
- To była niesamowita odmiana zobaczyć ich tak blisko siebie. Zawsze się kłócą, a teraz robili sobie nockę! -nieświadomy niczego Mark, poszedł z powrotem do swojego pokoju, ciesząc się, że jego drużyna tak świetnie się integruje.
******
- Powiedziałem żebyś mnie puścił! -nadal przetrzymywany na ziemi chłopak, próbował wyrwać się spod uścisku Stonewalla.
- Cii, dziewczynkom nie przystoi tak się miotać. -Caleb uśmiechnął się zadziornie, siadając na biodrach brązowookiego.
- Nie jestem dziewczyną! Na cholerę żeś tu przylazł?!
Caleb widząc, że długowłosy ma mord w oczach, a jednocześnie strach, puścił jego nadgarstki. Wstał ze swojej niedoszłej ofiary i wyciągnął rękę, by pomóc mu się podnieść. Ten jednak tylko odtrącił jego dłoń, przeklinając coś pod nosem z grymasem na twarzy. Brunet z miną podbitego psa usiadł na łóżko, zakładając nogę na nogę. W tym samym czasie jego towarzysz podszedł do stołu, po czym przeczytał list. Rozerwał kolorowy papier i otworzył pudełko. Jego oczom ukazały się różnego rodzaju sushi, kulki ryżowe, a nawet słodycze, takie jak dango, umieszczone w osobnej przegródce.
- Zrobiłeś to wszystko dla mnie? -nastolatek odwrócił się do bruneta, patrząc prosto na jego twarz i ściskając w rękach kartkę papieru.
Odpowiedziała mu cisza.
- Po tobie spodziewałbym się jakiegoś tekstu typu: "To tylko po to, aby cię udobruchać", a ty milczysz? Po tym jak mnie napadłeś i zostawiłeś na moich nadgarstkach te czerwone ślady, po prostu milczysz?! -długowłosy pokazał na swoje ręce, rzucając kartkę papieru z powrotem na stół.
- Nie to...ja chciałem tylko zrobić mojej księżniczce niespodziankę na imieniny, ale przez Marka sprawy potoczyły się inaczej. -zielonooki spojrzał na podłogę.
- Kompletnie ciebie nie rozumiem. Raz przygniatasz mnie do podłogi, a innym razem jest ci za to wstyd.
- Zresztą, kto ci pozwolił mówić na mnie księżniczka?
- Pomyślałem, że imieniny to dobry czas, by zrobić ci jakiś prezent. -Stonewall speszył się i zaczął miętolić rękawy od swojej bluzy.
- A przecież jesteś moją księżniczką.
Niebieskowłosy gwałtownie ruszył z miejsca i stanął przy brunecie.
- Słuchaj. Jedzenie na pewno jest przepyszne, twoje intencję też miło zobaczyć, ale powiedz do mnie po imieniu. Chociaż w te moje nieszczęsne imieniny.
- Na...Nathan? -Caleb jak burza rzucił się w ramiona swojej miłości. Ścisnął go mocno, wypełniając cały pokój swoimi emocjami.
Zdezorientowany nastolatek odwzajemnił uścisk. Teraz oboje chłopaków stało na środku pokoju i wtulało się w siebie. Nagle Stonewall podwinął koszulkę Swifta, na co długowłosy się wzdrygnął. Brunet przejechał ręką po brzuchu swojego towarzysza, po czym przeniósł się na klatkę piersiową.
- Co ty znowu odwalasz, do cholery jasnej?! -wydarła się ofiara.
- Przecież mi wybaczyłeś, więc zakładam, że już mogę przejść do ciekawszych czynów. -zielonooki uśmiechnął się zadziornie.
- Nie ma takiej mowy! Już wolę patrzeć na te twoje upośledzone zające z sezamu.
Caleb przestał maltretować Nathana i stanął naprzeciwko niego, patrząc mu prosto w oczy. Położył ręce na jego ramiona i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Tylko gepard jest upośledzony. -rzekł.
Obaj chłopcy wybuchnęli głośnym śmiechem, a jedzenie stygło i stygło, czekając aż w końcu pogodzona dwójka zechcę je zjeść.
•••••••••
Witam, witam. Myślę, że shocik jest na swój sposób ciekawy, pomimo, że akcja toczy się dosyć szybko. Osobiście uważam, że nie jest najgorszy, ale jak dla mnie widać w nim przeciętną fabułę.
╰(^3^)╯
~Dereń - ta laska od shota
• Wasza grządka Rozchodnik •
~Karpobrot - ten ziomo od sprawdzania czy one shot jest długi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro