Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Yuma x Reader

**Nie bijcie**

-Źle! - krzyknął zdenerwowany Yuma. Przerażona podskoczyłam upuszczając przy tym koszyk.
Ten wampir nie lubi jak ktoś źle zrywa pomidory. 

-To niby jak?! - zdenerwowałam się i spiorunowałam spojrzeniem wampira.

-Co z ciebie za nieudacznik. Choć tu. - chwycił mnie za rękę i nią zaczął kierować. Serce przyśpieszyło mi, gdy tylko nasze ciała się zetknęły. Jednak moje zdenerwowanie na niego nie znikło.

-Rozumiesz? - spytał odsuwając się ode mnie. No nie teraz mi zimno. Co by tu zrobić... Już wiem.

-Nie. - uśmiechnęłam się do wampira. Cały czerwony podszedł do mnie jeszcze raz. Tak to moja okazja! Odwróciłam się i wpiłam w usta blondyna. (Szatyna ewentualnie).

-Pomidorze co ty robisz?! - cały czerwony odwrócił wzrok.

-Ja? W końcu jesteś moim chłopakiem a jeszcze ani razu mnie nie pocałowałeś! - zmarszczyłam brwi.
Niespodziewanie Yuma przysunął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

-A teraz do roboty! - podniósł się i podszedł do drugiego krzaczka.

Hm... Dobre i tyle.

*po południu*

-Dobra robota (Reader). - pochwalił mnie wampir.- Chcesz cukru?

-Yyy? - ja jak zawsze ogarnięta nie wiedziałam co powiedzieć.

-Choć tu. - mruknął. Trzymał zębami kostkę cukru i podał mi wprost do ust.

-Dz-dzięki... - speszona odwróciłam głowę. Nagle silne ramiona Yumy oplotły mnie w pasie.

-Teraz to nieśmiała? - prychnął wampir.

-Oj cicho już bądź. - złożyłam lekki pocałunek na policzku chłopaka , wzięłam koszyk zbiorów i ruszyłam do środka rezydencji zostawiając blondyna zdezorientowanego. 
Weszłam do kuchni, odłożyłam koszyk na blat.

-EJ! A ty to niby gdzie?! - zdenerwowany Yuma patrzył na mnie tak groźnie, że nie wiedziałam czy uciekać czy też nie. 

-No...ja...musiałam... Odnieść pomidory. - próbowałam się wywinąć.

-Jeszcze robota nie skończona, pięć krzaków samo się nie zbierze!

-Cicho bądź wreszcie! Ja już mam dość i koniec! - wybuchłam. Wkurzona poszłam do swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i oparłam się dłońmi o satynową pościel. 

-Co jest z nim nie tak?! - mruczałam pod nosem. 

-To co, że to ja go pocałowałam. To nie ma znaczenia. Wogóle to dlaczego ja o tym myślę?!  - po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. Stanął w nich wkurzony blondyn.

-Jak tam okres?- wypalił nagle i zadziorna minką.

-Jakoś leci! - wrzasnęłam.

-Tak myślałem. Trzymaj.- mruknął chłopak i rzucił mi czekoladę. Przez chwilę patrzyłam się podejżliwie jednak łakomstwo wygrało. Wsadziłam kostkę do ust i od razu poczułam jak cały mój "wkurw" znika.  Skąd wiedział? A niech go...

Okres to przekleństwo jednak w tych ciężkich dniach moim wybawieniem jest Yuma. 
Spojrzałam w stronę wampira a ten ostrożnie zbliżył się do łóżka. Chyba sam wie, że w " te dni " jestem niebezpieczna i ze mną nie można zadzierać. Jeszcze miesiąc temu zdenerwował mnie podczas robienia obiadu i najzwyczajniej w świecie wzięłam patelnię i rąbnęłam go po głowie. Nie moja wina, jak gotuje to nie można mi się wcinać.

Za to dwa miesiące temu non stop płakałam. Przy wszystkim, smutna piosenka, reklama, film, nawet wtedy kiedy nie udało mi się ciasto. No co?!  Kobieta zmienną jest. Myślę, że zapowiada się dłuuugi tydzień.  Oby obył się bez patelni, świeczniku ani stołka kuchennego jak przed tem. 

Yuma usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. 

-Już wiem co muszę robić. - mruknął do siebie prawie niesłyszalnym głosem. 

"Yyyy...Hiuston mamy problem... Zostaliśmy odkryci. EWAKUACJA!"

No super teraz to napewno nie będzie się dał rąbnąć. Koniec zabawy... Muszę wymyślić coś innego.

**********************
Trochę nudny, krótki ale jakoś wenka mnie opuściła i chyba szybko nie zamierza wrócić.  Brak pogody i chumoru =Brak weny...

Smietana 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro