Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Usui x reader

Anime - Kaichou wa maid-sama.

*Dzzzzzn! *

—Gdzie jest ten przeklęty budzik?!- wymruczałam przez zamnkięte jeszcze powieki. 

Powoli starałam sie otworzyć oczy jednak światło słoneczne skutecznie mi to uniemożliwiało. 
Za drugim razem sie udało. Spojrzałam na budzik.

Co?! 7:40?!  O nie nie dobrze... Spóźnię sie do szkoły!

Czym prędzej zerwałam sie z łóżka i podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam białą koszulę, krótką zieloną spódniczkę w kratę, do tego marynarkę i czerwoną wstążkę do zawiązania pod szyją na kokardkę. Gdy miałam już na sobie mundurek mojej szkoły usłyszałam głos mamy.

—[Twoje imię] pośpiesz się! Na stole masz drugie śniadanie.
—Już idę! - krzyknęłam zbiegajac po schodach i łapiąc torbę.

Jak torpeda zwinęłam opakowanie z drugim śniadaniem z blatu i wbiegłam do przedpokoju. Założyłam buty i krzyknęłam otwierając drzwi.

—Pa mamo!
—Pa pa [Twoje imię] - usłyszałam za plecami.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. 7:58! Mam dwie minuty! Na szczęście mam blisko do szkoły i dotarłam tam równo z dzwonkiem. Przebrałam buty i biegiem ruszyłam w stronę klasy. Już byłam na schodach ,gdy odbiłam sie boleśnie od czegoś. Albo raczej kogoś. Czułam jak lece w dół i zaraz spadnę z długich schodów jednak poczułam silne ramiona łapiace mnie.  Przerażona otworzyłam oczy.
—Usui! - pisnęłam.

Usui Takumi," szkolny przystojniak"- mówią dziewczyny jednak dla mnie to zwykły, zboczony kosmita i idiota. Znamy się od dzieciństwa, więc jak mogłoby być inaczej. Co dziwne zawsze pojawia się tam gdzie ja. Mam wrażenie, że całe życie mnie śledzi.  Zboczony kosmita.

—Hej [Twoje imie]. Uratowałem cię.

—Z drogi, bo i tak jestem już spóźniona. - burknęłam.

—Tak traktujesz swojego wybawiciela? - Usui nadal patrzył sie na mnie swoją pokerową miną.

—Dziękuje, ale teraz mnie puść.-  Wyrwałam się i czym prędzej pobiegłam do klasy.

—Znowu spóźniona- odezwał się surowy głos nauczyciela.

—Przepraszam bardzo. - ukłoniłam się .

—Siadaj. - powiedział anglista. Już miał zacząć lekcje, gdy do sali wszedł jak gdyby nigdy nic Usui Takumi.

—Takumi, gdzie ty sie podziewałeś?- odrzekł groźnie nauczyciel angielskiego.

—Przepraszam za spóźnienie. - szedł ze swoją głupkowatą miną.
Pech chciał, że akurat siedzi za mną. A niech go szlag!

**35 min później**

Lekcja dobiegała końca. Cały czas jednak wyczuwałam przeszywający mnie wzrok od tyłu. Nie przejmowałam się tym tylko patrzyłam się w zeszyt. Po chwili mała zwinięta karteczka wylądowała na moim biurku.
Niestety nie zauważyłam od kogo ona była. Rozejrzałam się po klasie. Nic.
Rozwinęłam ostrożnie karteczkę.

"przyjdź po lekcjach na dach"

Kto to może być... Wszystkie lekcje tego dnia spędziłam na rozmyślaniu nad tajemniczą kartką. Ktoś sobie robi ze mnie żarty. I tyle. Jednak postanowiłam pójść.

Kończyliśmy dziś lekcje dość późno. Zawsze w poniedziałek wracałam do domu oglądając piękny zachód słońca. Piękny widok rozciągający się na horyzoncie. Jednak nie mogłam znieść myśli, kto przysłał mi liścik.

Po ostatniej lekcji spakowałam torbę i wyszłam z klasy. Zamyślona szłam całą drogę na górę.
Otworzyłam drzwi na dach. Jest wczesna wiosna, więc chłodne powietrze od razu otarło się o moją skórę.
W blasku zachodzącego słońca stał chłopak, oparty przodem do barierek. Słońce i jego odwrócona pozycja nie dawały poznać jego tożsamości.

Podeszłam bliżej, i bliżej... Gdy już byłam przy samych jego plecach ujrzałam tą znajomą czuprynę. W świetle zachodzącego słońca jego włosy były aż pomarańczowe. 

—Usui? - odezwałam się niepewnie. Lecz ,gdy tylko chłopak usłyszał to imię odwrócił się i wtedy byłam już pewna.

—Hej (Twoje imie). Jednak przyszłaś. - uśmiechnął sie opierając o poręcz.

Stanął teraz przodem do mnie. A ja jak słup soli. Nie mogłam się poruszyć. Czułam, że nogi wrosły mi w beton. Staliśmy blisko siebie. Dziwnie sie czuje. Nigdy tak nie było. Zimny wiatr lekko kołysał naszymi włosami. Staliśmy wpatrzeni w siebie. Dopiero po paru minutach ocknęłam się, gdy chłopak zdjął swoją marynarkę i zarzucił ją mi na ramiona.

—Przeziębisz się. Może choćmy do klasy. - mówił.

—Po co chciałeś się spotkać?

W jednej sekundzie zostałam przyciągnięta do torsu Usui'ego.

—Co, ty...? - nie dokończyłam gdyż nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku.

Objął mnie ręką w pasie a drugą chwycił moją dłoń, spoczywajacą ja jego torsie. Było tak zimno... Ale jednak czułam ciepło. Ciepło naszych ciał i ust. Serce biło mi szybko. Kto by pomyślał, że zabije tak na jego widok. Że zabije tak dla niego. 

Staliśmy tak złączeni długi czas. Gdy wkońcu się odsunął lekko i wyszeptał mi do ucha:
—Kocham cię. - dreszcz przeszedł po całym moim ciele.

Jego ciepły oddech spoczął na mojej szyi.

—Usui ty idioto - szepnęłam, a zaraz potem połączyłam znów nasze usta w jedność.

Tego samego dnia, odprowadził mnie do domu. Szliśmy za rękę całą drogę. On był zupełnie naturalny, ja za to szłam skulona i czerwona na twarzy. Pomimo mrozu, było mi gorąco. Jego dłoń była cały czas ciepła.

Kto by pomyślał, że zakocham się w tym zboczonym kosmicie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro