Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tsubaki Asahina x Reader

Zamówienie dla Sora002
Przepraszam, że tak długo ale weny nie było. Po długim (a nawet bardzo długim) oczekiwaniu nareszcie jest!

****

- Reader! Reader słyszysz mnie?! - Głos Tsubakiego był tak blisko a za razem tak daleko. Ból był nie do zniesienia. Wszędzie smród dymu i spalenizny. Co chwilę głośne huki walących się zgliszczy domu. Krzyki ludzi, szum lejącej się wody ze  szlaufa strażackiego, trzask płomieni.

- Trzymaj się, wszystko będzie dobrze.- Nagle poczułam silne ramiona chłopaka, który przycisnął moją głowę do swojego torsu.
Nie dawałam już rady. Cały obraz tracił kontury a ja traciłam siły. Siły na walkę przed zamknięciem powiek.
Okropne uczucie bezsilności zawładnęło moim ciałem i umysłem.

Przegrałam...poddałam się...

Nagle wszystko ucichło, szumy, gwar, huki...

Nie było już nic. Ciemność. Mrok. Pustka. Ból.

Umarłam?
Nie... Napewno nie.

Powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w ogromnej białej sali. Poczułam ciepło na mojej dłoni.

- Ty żyjesz! Całe szczęście.- odetchnął z ulgą białowłosy i pogłaskał mnie po głowie.

- Tsubaki... Gdzie jest reszta?- zapytałam cicho.

Na te słowa cała radość uciekła gdzieś z twarzy Asahiny. Byłam pewna, że to co zaraz ma nastąpić nie będzie dobre.

- O-Oni... N-nie ma j-już- mówił chłopak z ogromnym bólem. Pożar nastąpił tak nagle. Wszyscy słodko spaliśmy, gdy nagle poczułam dym. Jako iż moje okno było najbliżej wyjścia na zewnątrz była większa wentylacja niż w innych pomieszczeniach. Spanikowana wyleciałam na korytarz by powiedzieć wszystkim jednak napotkałam Tsubakiego. On szybko chciał wybiec ze mną lecz ja się stawiałam. Koniec końców podtrułam się mocniej i upadłam z hukiem na podłogę.

Łzy cisnęły mi się do oczu. Spojrzałam lekko na klęczącego przy łóżku białowłosego.

-Tsubaki... J-ja... To moja wina. Gdybym się tak nie upierała... To zdążyłbyś im powiedzieć... Obudzić... - łkałam choć wiedziałam, że to im życia nie przywróci.

- Cicho Reader, to nie twoja wina to moja... Nie byłem na tyle szybki by dobiec do nich. - przerwał mi.

Nastąpiła cisza. Pałza w jakichkolwiek rozmowach. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i wparował przerażony Natsume.

- Wy żyjecie! - krzyknął i podbiegł do nas.

- Wiem wszystko... - odparł smutno. By potem dodać.
- Dobrze, że chociaż wy żyjecie. Możecie zamieszkać u mnie a pogrzebami... zajmę się sam.

*Parę dni później*

Stałam przed lustrem w czarnej eleganckiej sukience i czarnych szpilkach. Wlepiony, nieprzytomny wzrok spoglądał na gładką taflę lustra, lecz nie na mnie. Podniosłam lekko głowę, gdy tylko usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju.

-Gotowa? - spytał smutno Tsubaki i podszedł bliżej.
Objął mnie od tyłu w pasie i oparł czoło o moją głowę. Oczy same wypełniły się łzami a myśli nieustającą rozpaczą.

Szybko wytarłam dłonią oczy i odwróciłam się do białowłosego.
Przytaknęłam lekko posyłając sztuczny uśmiech. Ten tylko przyciągnął mnie do siebie i zamknął w ciepłym uścisku.

-Wszystko się ułoży... Mamy siebie. - szepnął cicho i wzmocnił uścisk. Zaczepiłam dłonie w jego czarnej marynarce i bardziej wtuliłam w tors.

Po dłuższej chwili stania w bezruchu chłopak oderwał się lekko i pocałował mnie w czoło. Złapał za rękę i skinął głową w stronę wyjścia.

-Chodźmy, Natsume już czeka w samochodzie.

Musimy się do tego przyzwyczaić, ludzie odchodzą bardzo szybko. Nie ważne czy to wypadek czy też starość. Zawsze śmierć ukochanej osoby sprawia nam tyle bólu i cierpienia. Najgorszy jest późniejszy świat bez tej osoby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro