Sangwoo x Reader + ważne info!
Na początku kilka bardzo ważnych spraw: Niestety przez pierwszy miesiąc wakacji rozdziały będą pojawiały się rzadko, gdyż pracuję. Kolejną sprawą jest to, że przez ten okres nie ma mnie w domu a oczywiście mądra ja zapomniała zabrać zeszytu z zamówieniami. A więc rozdziały będą ale nie z Waszymi zamówieniami tylko tym co mi wpadnie do głowy.
Za utrudnienia przepraszam i liczę na Waszą wyrozumiałość.
Manhwa - Killing Stalking
Postać - Oh Sangwoo
Rodzaj - x reader kobieta
Jak zwykle rano wstałam z łóżka i przecierając ledwo widzące jeszcze oczy, podeszłam do szafy. Sięgnęłam na jedną z półek i wyciągnęłam wymiętą bluzkę wraz z walającymi się gdzieś między nimi spodniami. Podniosłam z podłogi dwie, nie do pary skarpetki i chwiejnym krokiem udałam się do łazienki. Tak mniej więcej wyglądał każdy mój poranek.
Często podczas porannej toalety zdarzało mi się pomylić mydło z pastą do zębów. Nie powiem, nie jest to miła niespodzianka, lecz chociaż miałam piękny, (ulubiony zapach mydła np. Kokosowy) zapach w ustach, który czułam przez następne dwie godziny lub do chwili następnego posiłku.
Weekend. Aż chciałoby się gdzieś wyjść z przyjaciółmi, pogadać, pożartować... Tylko w tym tkwił właśnie cały problem. Dość niedawno przeprowadziłam się tu z małego miasteczka na peryferiach. Minęło zaledwie kilka dni, więc cały proces zapoznania jeszcze nie nastąpił. Co prawda nie jest to bardzo duże miasto a wszyscy mieszkańcy w większym lub mniejszym stopniu kojarzą swoje twarze, ale jak w każdym przypadku zdarzają się wyjątki. Coś w tym mieście mnie urzekło - tajemniczy, lecz zarazem spokojny charakter budził we mnie wiele emocji. Wiedziałam, że tu jest moje miejsce na ziemi.
Punkt dziewiąta wyszłam z domu do pobliskiego sklepu, by zaopatrzyć się w jakieś produkty spożywcze. Wsiadłam na rower i wkładając słuchawki na uszy, wyjechałam na drogę. Nie jest to najmądrzejszy sposób na bezpieczne poruszanie się, jedyny dobry dla samobójców. W jednej chwili zza zakrętu wyjechał srebrny samochód. Nie miałam czasu na jakąkolwiek reakcję i już po paru sekundach leżałam rozciągnięta na asfalcie. Wydaje mi się, że straciłam przytomność, bo ostatnie dane mi zobaczyć i usłyszeć zdarzenie to było to jak drzwi od srebrnej osobówki otworzyły się i pewna postawna sylwetka wybiegła z niej wprost w moim kierunku.
Obudziłam się w dziwnym pokoju bez okien. Znajdowała się tam jedynie metalowa szafa i materac, na którym aktualnie spoczywało moje obolałe ciało. Z całą pewnością nie był to żaden szpital lub przychodnia. Bladożółte ściany były lekko obdrapane z farby a drewniana, stara podłoga - poprzecierana i porysowana. Gdzieniegdzie znajdowały się sporej wielkości przetarcia jakby ktoś w tamtych miejscach szorował bardzo zaschniętą plamę. Pomimo dość obskurnego klimatu, wcale nie było czuć żadnego zapachu stęchlizny lub grzybów, wręcz przeciwnie - w całym pomieszczeniu unosił się słony zapach podobny do japońskiego ramenu.
Nagle usłyszałam ciche skrzypnięcia drewnianych paneli podłogowych. Dźwięk nasilał się z każdą sekundą po czym do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
— Widzę, że wróciłaś do świata żywych — Zażartował i postawił mi na kolanach tacę z dużą miską zupy.
Jego niski, lekko zachrypnięty głos całkowicie pasował do jego wyglądu. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o farbowanej blond grzywie. Krótko i dość chaotycznie ostrzyżony chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem podczas, gdy ja przyglądałam mu się podejrzliwie. W jego ciemnych oczach kryło się coś tajemniczego. Pomimo jego zniewalającego uśmiechu i miłego przysposobienia wolałam zachować rezerwę w stosunku do niego.
— Spokojnie, to zwykła zupa — Uśmiechnął się mężczyzna, gdy tylko zauważył jak bardzo nieufna byłam w stosunku do potrawy jak i jego osoby. Po chwili namysłu i tknięciu kilku pasm udonu w celu wyszukania jakiejkolwiek dziwnej substancji zagrażającej mojemu życiu, spróbowałam.
— Co prawda z ludzkim mięsem ale to chyba nie problem.
Moje oczy omal nie wyskoczyły z orbit a gorący płyn zaciągnęłam prawie wprost do płuc. Kaszląc i dławiąc się, próbowałam nabrać powietrza. W tym samym momencie usłyszałam głośny śmiech mężczyzny. Gdy tylko mi przeszło, spojrzałam spode łba na towarzysza, który teatralnym gestem udawał, że wyciera łzę z kącika oka.
— To był tylko żart. Aż tak bardzo mi nie ufasz? — Jego usta wykrzywione były w uśmiech lecz w oczach widać było dziwną pustkę. Ani trochę nie przypominały oczu osoby szczęśliwej lub rozbawionej.
— Wiesz... — Zaczęłam uciekając wzrokiem w bok. — Nie znamy się. Pomijając sam fakt, że mnie potrąciłeś.
— Nazywam się Oh Sangwoo, a panienka to...? — Uniósł brwi w geście zapytania i z świdrującym, ciemnym spojrzeniem, starał się chyba wyczytać to z głębin mojej duszy.
— ( Twoje imię i nazwisko ) .
— Teraz już się znamy. — Twarz Sangwoo przybrała bardzo poważny wyraz. Spojrzałam w jego oczy i aż się przestraszyłam. Takiego spojrzenia się nie zapomina. Poczułam się jakbym spadała. Wrażenie, że ktoś lub coś, próbowało wedrzeć się w głąb mojej duszy i poznać najciemniejsze jej zakamarki.
Nagle powietrze w około stało się przytłaczająco ciężkie. Nie mogłam normalnie oddychać i cały czas wpatrzona w pustą przestrzeń w jego spojrzeniu, powoli zatracałam się.
— Ja rozumiem, że jestem przystojny ale by marnować jedzenie , które dla ciebie przygotowałem, to już lekka przesada. — Jego słowa wyrwały mnie z transu i nagle poczułam ciepło rozlewające się po całych moich udach. Spojrzałam na miejsce gdzie wcześniej jeszcze stała miska z ramenem i zobaczyłam, że jest pusta. Cała zawartość wylądowała na pościeli, która było okryte moje ciało. Mężczyzna tylko mruknął coś pod nosem i pokręcił głową z dezaprobatą. Po chwili wstał, zabrał ode mnie miskę i już miał wyjść lecz zanim wyszedł, spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
— Nawet nie próbuj się ruszyć.
Ton jego głosu przyprawił mnie o ciarki. Brzmiał jakby był w stanie dosłownie zabić mnie za sam mój niewłaściwy ruch. Niespodziewanie czarnooki posłał mi uśmiech i wyszedł.
To nie tak, że się go boję. Ale jednak. Coś nie pozwala mi na popełnienie nawet najmniejszego błędu ze świadomością kary. Wiem, że byłby do tego zdolny. Jego silne ręce jak i muskularna postura, idealnie podkreślona przez białą bluzkę z podwiniętymi rękawami, sprawiały, że moja wyobraźnia płatała mi nie lada błahe figle. Głównie były to obrazy niczym z pokoju zabaw Christiana Gray'a lecz na samą myśl o byciu ukaraną przez niego dostawałam gęsiej skórki. Z jednej strony ze strachu przed bólem, lecz również z przyjemności jaką mógłby mi sprawić przed.
Z tych prawie erotycznych myśli wyrwał mnie przytłumiony ale stanowczy krzyk kobiety. Zaszokowana tym dziwnym, wręcz przerażającym błaganiem o pomoc, wzdrygnęłam się i nieporadnie podniosłam moje posiniaczone ciało z materaca leżącego na podłodze. Starając się ustalić źródło tych odgłosów przystawiłam ucho do pustej ściany. Głos dochodził jakby z wnętrza szafy, lecz był zbyt cichy by być tak blisko mnie. Wolnym krokiem podeszłam bliżej ciągle wsłuchując się w przeraźliwy jęk. Gdy tylko uchyliłam drzwiczki, moim oczom ukazała się normalna, choć ciut pusta przestrzeń. Szafka nie była duża lecz o dziwo prawie pusta. Jedyne co tam się znajdowało to jedna para brudnych butów oraz skrzynka z narzędziami. Nagle zauważyłam dziwną klapę w podłodze tuż pod zbiorem różnych kluczy mechanicznych jak i innych narzędzi, które posiada każdy porządny mężczyzna. Cicho, tak by nie robić żadnego hałasu, przestawiłam skrzynkę i uważnie przyjrzałam się skrytce. Gdy kobiecy głos odezwał się ponownie byłam już prawie pewna, że dochodzi on stamtąd. Nagle fala gorąca uderzyła we mnie. Delikatnie otworzyłam klapę i ujrzałam drewniane schody prowadzące w głąb ciemnej piwnicy. Rozejrzałam się delikatnie za siebie czy aby mężczyzna nie wrócił i postanowiłam wejść do środka. W jednej chwili ten sam kobiecy głos jękną cicho " Pomocy". Nikłe światło wpadające z pokoju oświetliło część schodów jak i czyjąś nogę. Z przerażenia w jednej chwili cofnęłam się lecz zaraz po usłyszeniu cichego szlochu ruszyłam wprost do kobiety.
Przestraszona dziewczyna cofnęła się a łańcuchy na jej nadgarstkach i kostkach zaszczękały. Dopiero teraz zauważyłam jej nagie, posiniaczone ciało uwiązane łańcuchami do grubej rury. Nikłe światło oświetliło jej twarz, która przybrała wdzięczny i błagalny wyraz twarzy. Brunetka wręcz była szczęśliwa, że mnie widzi lecz zaraz potem jej wzrok przeniósł się na moje tyły i nagle cała twarz dziewczyny pobladła.
— U-u-uważaj!
Zdezorientowana spojrzałam za siebie i ujrzałam Sangwoo. W ręku trzymał siekierę a sam ubrany w fartuch kuchenny przyglądał mi się z ciekawością.
— Nie ładnie tak komuś grzebać po rzeczach — mruknął. — Chyba prawie wszystko już wiesz. Wydaje mi się... — kontynuował podchodząc w moją stronę bawiąc się ostrzem. — ... że nie wiesz jeszcze jednej rzeczy. Chcesz dowiedzieć się jak jest na tamtym świecie?
Dziękuję Wam za cierpliwość. Trochę mnie tu nie było z powodu braku czasu i weny. Nie obiecuję poprawy, gdyż nie mogę nic przewidzieć. Ja nie wróżbita Maciej tak, więc musicie jakoś to przeboleć.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Od razu przepraszam za pewną zbieżność w historii z oryginałem ale dopiero uświadomiłam sobie to po napisaniu całych 1500 słów... Mam nadzieję, że to jakoś Was nie zniechęci do zostawienia komentarza i gwiazdki do czego zachęcam ^^
To co? Do następnego?
*( teraz na usta ciśnie mi się Wasza odpowiedź, takie mocne "Nie." he ...he ... )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro