Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ruki Mukami x Reader

Rozdział dla -_Sadistic-

Anime - Diabolik Lovers

Zapraszam do czytania!

k/w - kolor włosów

d/k - długie/krótkie włosy

Pewnego wieczoru, gdy niebo spowiły już ciemne, burzowe chmury, wracałam właśnie ze sklepu. Porwisty wiatr rozrzucał moje (d/k) (k/w) włosy, które co i rusz padały na twarz zasłaniając pole widzenia. W jednej chwili usłyszałam trzask białego ognia rozbłyśniętego na niebie. Przerażona schyliłam się i zastygłam w bezruchu. Wtem niczym z kranu spadła na mnie ulewa. Zaczęłam biec w nieznaną przestrzeń przed siebie, choć nic nie widziałam. Mokre strączki włosów przyklejały mi się do twarzy a usta rozchyliły się, by nabrać powietrza. Biegnąc przez las, co chwilę potykałam się o wystające korzenie przez co często musiałam zatrzymywać się by pozbierać zakupy, które w tej całej szarży wypadły z siatki. Modliłam się o jakiekolwiek schronienie, gdyż z tego całego rozpędu zgubiłam się i mimo prób rozeznania w terenie, nic nie poznawałam. Po kolejnym rozbłysku błyskawic została oświetlona mała szopa.

— Jestem uratowana — szepnęłam sama do siebie po czym rzuciłam się pędem wprost do zadaszenia. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i dopadłam klamki.

Drewniane drzwi otworzyły się przede mną a kolejna z błyskawic oświetliła wnętrze. Zamknęłam pomieszczenie i po omacku wyszukałam włącznika światła, co swoją drogą nie było takie łatwe nawet w tak małym pomieszczeniu. Moim oczom ukazała się sterta kartonów, skrzynek oraz narzędzi. W jednej chwili zamiast znajomego dźwięku ulewy oraz grzmotów usłyszałam coś zupełnie innego.
Nagle jeden z kartonów spadł ze sterty innych i porozsypywał swoją zawartość po podłodze.

Przestraszona najpierw cofnęłam się ale, gdy zobaczyłam drewniane płytki spowite toną zdjęć, podeszłam bliżej. Ujęłam jedno z nich, przedstawiające małego chłopca z książką oraz jeszcze pozostałych trzech młodzieńców. Wszyscy wydawali się bardzo szczęśliwi. Jeden z nich, najwyższy, miał szarogranatowe włosy, jego towarzysz miał brązowe z blond końcami, a dwaj pozostali mieli turkusowe i jasnożółte włosy. Każdy z osobna emanował dziwną aurą tajemniczości. Pomimo ich uśmiechów i miłego otoczenia zieleni oraz ogromnego ogrodu za nimi, było tam coś dziwnego. Na kolejnych zdjęciach byli w dokładnie takich samych strojach i w dokładnie takiej samej kolejności.

Gdy chwyciłam kolejne zdjęcie, nagle usłyszałam głuchy dźwięk zamykania lub raczej zatrzaskiwania drzwi. Automatycznie krew w moich żyłach zaczęła pulsować a fala gorąca zalała mnie całą, paraliżując moje ciało. Nie miałam nawet odwagi zobaczyć kto lub co weszło właśnie do pomieszczenia. Gdy usłyszałam ciche kroki, zamknęłam oczy. Byłam pewna, że zaraz ta istota rzuci się na mnie. Chociaż z drugiej strony przecież nic złego nie zrobiłam.

— Co tutaj robisz?— Usłyszałam niski, męski głos, mówiący spokojnie tuż przy moim uchu. Jego zimny oddech przyprawiał mnie o gęsią skórkę co jeszcze bardziej nie pozwalało mi się ruszyć z miejsca a nawet wypuścić fotografii. W jednej chwili zza moich pleców wyłoniła się dłoń, która zabrała mi zdjęcie z dłoni.

Zebrawszy się na odwagę, odskoczyłam niczym oparzona wpadając na stertę kartonów przede mną. Powoli spojrzałam na buty przybysza. Przejechałam w górę wprost do jego twarzy. Chłopak lub raczej mężczyzna, na oko dwudziestoletni, ze zmarszczoną w grymasie twarzą, patrzył na mnie swoimi jasnymi oczami.

— Co tu robisz? — odezwał się podchodząc bliżej i kucając wprost przede mną.

— Ja... Przepraszam, już wychodzę. — odparłam jak najszybciej podnosząc się. Już miałam ominąć towarzysza rozmowy jednak ten sprawnie zatrzymał mnie oplatając ramieniem w pasie. 

— Jak dużo ich widziałaś? — spytał patrząc na porozrzucane zdjęcia.

— Jedno, może dwa.... Albo trzy... Ale przysięgam, że przypadkiem. — odparłam z prędkością światła czując jak jego dłoń zaciska się na mojej skórze.

Bez jakiegokolwiek słowa, mężczyzna przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł z szopy. Moje mokre ubrania prześwitywały jednak on nie zwracał na to uwagi. Na moje protesty i wszelkie próby wyzwolenia również nie. Po 20 minutach "spaceru" poddałam się. Opadłam z sił i pozwoliłam się zanieść do nieznajomego miejsca.

Niezbyt widziałam gdzie jestem i co się dzieje ale przestałam czuć krople deszczu spadające na i tak mokre ciało. 

Zostałam postawiona przez mężczyznę na podłogę i dopiero wtedy moim oczom ukazał się bogato zdobiony ogromy pokój.

— Ona za dużo wie. — odpowiedział po chwili mężczyzna niby do siebie. Jednak jak rozejrzałam się dookoła, na kanapie siedziało już dwóch innych towarzyszy. Jeden, o brązowo-blond włosach oparty o kanapę wpatrywał się we mnie wrogimi oczami.

Poznałam te twarze. To ci sami chłopcy co na zdjęciach. W jedym momencie niczym wspomnienie, w mojej głowie rozbłysł płomień, który ujawnił skrywany fragment zdjęcia. Każdy z nich miał krwistoczerwone oczy. Teraz jak na wezwanie oczy mężczyzn zalały się krwią i jedyne co mogłam zobaczyć to powolne sylwetki zbliżające się coraz to bliżej.

Obudziłam się obok Rukiego w ciemnym pokoju. Chłopak gładził mnie po włosach przytulając do swojej zimnej piersi.

— Coś się stało? — spytał w konsternacji patrząc się wprost w moje oczy.

— Chyba zły sen... Tak... Zdecydowanie. — odpowiedziałam przecierając twarz.

— Przy mnie nic ci nie grozi. Idź spać dalej. — odpowiedział całując przy tym czule w czoło.

PRZEPRASZAM ZA DŁUGĄ PRZERWĘ! 
Bardzo chciałam Was przeprosić za baaardzo długą przerwę ale brak weny i różne sprawy skutecznie uniemożliwiły mi pisanie.
Nie mogę obiecać poprawy, szkoła średnia to nie zabawki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro