Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Levi Ackerman x Reader

Musiałam dać te zdj w galerii heh

Zamówienie dla ILoveAnimeLevi
Było to wyzwanie ale mam nadzieję, że się spodoba.  Zamysł złożycielki zamówienia;)

--------******---------

Od dobrych paru miesięcy trwa wojna pomiędzy dwoma sąsiadującymi państwami. Taurum i Onoka to dwa skłucone rejony ,których konflikt przeniósł się nad samą granicę tych państw do miasta Yukinao. Wojska Onoki wystawiły swoje najlepsze składy. Wśród ogromnej ilości szeregowych, kaprali i starszych kaprali niezwykłą odwagą i męstwem wykazywał się w boju niejaki Levi Ackerman- kapral.

*Levi*

-Tutaj! - przekrzykiwali się przez zagłuszajace ich huki bomb i odgłosy strzelanin.  Schowani w okopie z karabinami w rękach mieliśmy duszę na ramieniu. Co chwila ktoś odważniejszy wychylał się z zaspy po to by wycelować we wrogie siły zbrojne.  Zrobiłem sobie mały otwór do zerkania na sytuację a drugi do przeprowadzenia lufy karabinu AK- 74. Gdy już miałem na celowniku wroga, pociągnąłem za spust i... Nic. Jak to?! Koniec nabojów?  Szybko wyciągnąłem magazynek - pusty. Nerwowo zacząłem szukać przy pasie dodatkowego nabitego. Pustka.

-O nie nie nie...- syknąłem rozglądając się dookoła. Wróg zbliżał się do okopu a każdy wie, że "żołnierz bez broni to martwy żołnierz".
Był coraz bliżej i bliżej. Dochwyciłem noża i zaatakowałem napastnika. Byłem na straconej pozycji,bez broni długiego zasięgu, żadnych ochronnych ubrań, brak wody i jedzenia. Byłem zmuszony szukać czegoś co pomoże mi przetrwać.
Udałem się szybko w stronę lasu.

W jednej sekundzie poczułem przeszywający ból w lewej nodze. Śrut przebił spodnie i rozerwał skórę. Rana głęboka i mocno krwawiąca.  Daleko nie zajdę z taką raną. Zacisnąłem zęby i ruszyłem w stronę lasu. 

Gdy byłem już w miarę daleko od zagrożenia usiadłem pod drzewem i syknąłem z bólu. Krwawienie nie ustawało. Oberwałem dół mojej nogawki i zacisnąłem pętle nad raną postrzałową. To uspokoiło trochę moje uszkodzone żyły lecz w dalszym ciągu pisana jest mi śmierć od wykrwawienia. Ledwo podniosłem się słysząc kroki wroga i zacząłem dreptać jak najdalej od zagrożenia. W jednej sekundzie poczułem ostry ból głowy i upadłem na ziemię. Ciemność przed oczami. Tylko to widzałem.

*Reader*

Ukrywałam się za drzewem w lesie ,gdy usłyszałam kroki. Zaczęłam panikować. Dopadłam jakiegoś grubego patyka i czekałam skampiona za drzewem. Gdy wróg się zbliżył zamachnęłam się i przypier... Przywaliłam z całej siły napastnikowi w głowę.  Ten padł nieprzytomny na ziemię.

-Heh... Dobra jestem. - mruknęłam sama do siebie poprawiając mundur wojska Taurumskiego.

-Nie poradzisz sobie,mówili. Zwykła szeregowa nie ma nic do gadania. A jednak! - zadowolona ze "zdobyczy" spojrzałam w dół.
Chłopak leżał nieprzytomny na ziemi. Ubrudzona twarz, rozczochrane, czarne włosy i zraniona noga. Pomimo munduru wrogiego państwa zrobiło mnie się go żal. Obejrzałam jego pas. Brak broni. Nieuzbrojony, zraniony kapral, pomimo nie najniższego stopnia nie mógł zrobić nic. I pomyśleć, że załatwiła go kobieta. W pewnym momencie chłopak poruszył głową.

To jeszcze żyje! 

*Levi*
Ogromny ból przeszywał moją głowę jak i nogę. Z ciemności wyrwał mnie huk bazuki wystrzelonej na otwartym polu. Otworzyłem oczy i zamarłem. Nade mną nachylała się dziewczyna o (TW. Kolor włosów)  włosach i (TW. Kolor oczu) oczach. Od razu rozpoznałem mundur wojska przeciwnego. Szybko chwyciłem nóż i zatrzymałem go tuż pod szyją dziewczyny przytrzymując jej ręce.

-Póść mnie! - krzyczała jakby to coś dało.

-To ty mnie uderzyłaś! Teraz poniesiesz śmierć. - warknąłem przytykając jej nóż do gardła.

-Jesteś ranny... - zaczęła wystraszona. - mogę ci pomóc.

Na tą nietypową wypowiedź nie byłem przygotowany. Rzeczywiście, rana wciąż krwawi a ja czuje się coraz słabiej. Najpierw niech mi pomoże a potem ją zabije.
Powoli odsunąłem broń od gardła dziewczyny przez co odetchnęła z ulgą.

*Reader*

Nie wiem co on ma zamiar zrobić ale ja go wykończe szybciej. Zawsze przy sobie noszę truciznę w kremie wyglądającą jak maść na rany. To będzie wolna i bolesna nauczka dla niego. Działanie maści objawia się dopiero w zetknięciu z krwią poszkodowanego. Przez krew wnika do organizmu powodując paraliż ciała i wyniszczanie organów. Wszystko dzieje się w przeciągu 1-2 godzin. Gdy tylko odwinęłam zatamowaną ranę chłopak syknął przez zęby i lekko odsunął się. Dziwne, że nic nie podejrzewa. Już miałam nałożyć truciznę, gdy oczy nieznajomego powędrowały na mnie.

Widziałam w nich tyle cierpienia i przerażenia co nie było okazane na zewnątrz. Naprawdę cierpiał, widziałam to. Chwilę zawachałam się lecz chwyciłam pudełeczko. Nałożyłam maść i wyjęłam bandaż. Przez te jego oczy straciłam głowę i po mimo wrogości państw postanowiłam mu pomóc. Leczniczą maść owinęłam bandarzem i zawiązałam supły na końcu.

*Levi*

To było wręcz podejrzane zachowanie. Zawachała się wyjmując pudełko z kieszeni. Czyżby to była trucizna?  Jeśli tam to już nie żyje. I ja i ona.

*Reader*

Pomogę mu, w końcu jesteśmy w takiej samej sytuacji. Uciekinierzy. Beze mnie nie przetrwa do końca dnia. Nie mogę zostawić nawet wroga w potrzebie. Nie umiem patrzyć na czyjeś cierpienie.

-Nie ruszaj się stąd. Idę po jakieś jedzenie i wodę. - wstałam i ruszyłam przed siebie w głąb tropików. 

*Levi*

Napewno już nie wróci. Zbieram się i uciekam jak najszybciej. Przytrzymując się o pień drzewa wstałem kulejąc. Dreptając zacząłem iść w nieznanym mi kierunku. Im szybciej się schowam tym nikt mnie nie znajdzie, no chociaż przez jakiś czas.

*Reader*

W pewnej sekundzie usłyszałam ogromny, głośny wybuch niedaleko mnie. Rozejrzałam się dookoła. Nie rozumiałam o co chodzi. Czyżby ktoś odpalił minę? Ale w lesie?  Wogóle tu stawiają je? 

Chłopak ! Jak najszybciej wróciłam na miejsce pozostawienia go. Pusto. Albo poszedł albo ktoś go znalazł. Rozglądałam się jednak nic nie było. Żadnych śladów. Czyżby on...

*Levi*

Szedłem kawałek, gdy nagle nastąpiłem na coś. W jednej sekundzie wszystko się zapaliło z ogromnym wybuchem. Nastała ciemność. Wieczna ciemność.

[*]

____________________________

Tak wiem miał być happy end ale tak mnie naszło na dramat. Nie miałam pomysłu jak skączyć a już była spora ilość słów.  Coś innego niż romansidła i lemony;)  mam nadzieję, że się spodobało ^^

A na teraz to wszystko buziaki :*
Sayaimashō! mata aimashō!

❤🌸🎎🎐🎏🎌🀄🍛🍱🍣🍙🍚🍜🍲🍢🍡🍒🍑🗾🏮㊙㊗🔜ツ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro