Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Laito x Reader


Zamówienie dla - LucyStarBlondi

Anime/ manga - Diabolik Lovers

*(T/I)  - Twoje Imię


   Obudziła mnie dość głośna kłótnia z samego rana.  Krzyki i co chwile głuche uderzenia,  zdawały się trząść całym domem. Wkurzona przewróciłam oczami i czym prędzej zrzuciłam nogi na ziemię. Spojrzałam przelotnie na zegarek ustawiany przy łóżku i ciężkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi od sypialni. 

— Czy możecie zamknąć swoje głupie jadaczki, wy przebrzydłe komary?!  — wrzasnęłam, wychylając się zza drzwi.

Nawet nie chciałam wiedzieć, kto i o co się kłócił. Ważne, że ja chciałam się wyspać. Gdy tylko nastała cisza, wróciłam wprost do łóżka. Nie dane mi jednak było wypocząć, gdyż awantura przybierała na sile.

- Obiecuję, że jak ja do nich wstanę to rozpłaszczę ich na najbliższej ścianie klepką na muchy. - wysyczałam przez zęby.

Leżałam przez chwilę z pięściami zaciśniętymi na pościeli i próbowałam rozróżnić kto bierze udział w tym całym zlocie szkodników.

— To nie ja!  — krzyczał rudy komar w kapeluszu.

— Nie interesuje mnie to, wiesz, że (T/I)  będzie zła jak tylko się o tym dowie. — Odparł zły okularnik.

- Dowie?  Ale o czym? - Już całkowicie byłam zdezorientowana. Cała ta kłótnia dotyczy mnie?  Jeśli znowu zbili mój ulubiony kubek to nie daruję kanaliom. 

Ostrożnie wstałam z łóżka i bezgłośnie podeszłam do drzwi lekko je uchylając.

— Odkupię jej. Tylko cicho... Już... Zaraz idę. — odparł skruszony Laito.

Ciekawość wzięła górę i szybko zamknęłam drzwi. Założyłam na siebie przypadkowe ubrana z szafy i wybiegłam, by zdążyć śledzić rudzielca. Szłam za nim na tyle daleko, by go widzieć ale być niewidzialną.
Niczym różowa pantera przemykałam pomiędzy budynkami, ludźmi i samochodami, co chwilę chowając się za czymś.

Po chwili wampir przyśpieszył a ja w całym tym tempie potknęłam się wydając głośny okrzyk, na co Laito rozejrzał się dookoła i jak gdyby nic nie zauważył, ruszył dalej.

Zdąrzyłam skulić się i stopić z tłumem ludzi co zadziałało jak peleryna z Harry'ego Potter'a.  Przeklęłam w myśli, bo zdarłam sobie kolano i z pewnością nabiłam jeszcze kilka guzów, które ujawnią się dopiero po czasie.

Otrzepałam się i czym prędzej podniosłam, ruszając za moim celem, który oddalał się w zawrotnym tempie. Nagle chłopak zniknął.

- He? A ten komar gdzie poleciał? - Zdziwiona zaczęłam rozglądać się dookoła. W mgnieniu oka z paniki rzuciłam się do biegu. Rozglądałam się po ludziach oraz po witrynach sklepowych, rozciągniętych wzdłuż chodnika oraz ulicy. Nagle coś przykuło moją uwagę.

Sklep z bielizną.

No tak!  I już wszystko wiadomo. Ostrożnie zajrzałam do środka i spostrzegłam nikogo innego jak Laito.  Wiadomo, że gustuje w takich rzeczach ale... To było trochę podejrzane. Nie zwracał uwagi na te najbardziej odkryte i ujawniające najwięcej ciała. Wydawało mi się, że szuka czegoś konkretnego.
Gdy zniknął za jednym stoiskiem, postanowiłam szybko i niezauważalnie wejść do środka. 

Chwyciłam ostrożnie za klamkę i... Dzwonek przyczepiony do drzwi oznajmił przybycie nowego klienta.

— Dzień dobry, w czym mogę Pani pomóc?  — odezwała się wysoka, bogato obdarzona atutami, brunetka zza kasy.

Fuck.

— Yyy... Ja... Nic... — Zaskoczona zaczęłam się jąkać. Nie zdążyłam jednak nic wytłumaczyć, gdy kobieta podeszła do mnie i uśmiechnęła się przykładając jeden palec do moich ust.

— Spokojnie, wszystko rozumiem. Za chwilę coś dla Pani znajdziemy. — Powiedziała brunetka i wepchnęła mnie do przymierzalni.

— A...Al... Ale... — Moje próby wytłumaczenia nic nie dały. Po chwili stałam przed ogromnym lustrem z co najmniej pięcioma różnymi kompletami bielizny. 

Popatrzyłam na trzymane przeze mnie wieszaki. Nie do końca wiedziałam czy to bielizna czy może trafiłam do sklepu budowlanego. Skrawki materiału, bo inaczej tych siatek i sznurków nie można nazwać, z pewnością nie należały do mojego ulubionego stylu bielizny. Czuję się jak na zakupach z tym zboczonym kapelusznikiem. 

— I jak się Pani podoba? — Spytała sprzedawczyni zza zasłony.

— Ja... Yyy... Są trochę...

— Pomogę Pani. — Zanim zdążyłam zaprotestować kobieta weszła do przebieralni, ubrała mnie w czerwone sznurki i odwróciła do lustra.

— No no... Suczko. A ja tu ci chciałem odkupić ten twój babcijny komplecik, ale chyba to jest sporo lepsze. — Gdy tylko usłyszałam ten głos, zorientowałam się, że kobieta wchodząc nie zasłoniła ponownie zasłony a wgapiony rudzielec stał wprost za mną. 

Rzeczywiście, w rękach trzymał identyczny komplet jak mój ulubiony, który kupiłam w tamtym roku. Nawet nie zauważyłam kiedy kobieta wycofała się z przymierzalni. Z przerażeniem obserwowałam ruchy zboczeńca. Laito rzucił za siebie wieszak z trzymaną przez siebie bielizną.

— Teraz ja ci pomogę... Ty niegrzeczna suczko — odezwał się zbliżając do mnie i oblizując usta. 


Okey!  Wróciłam tu... Co prawda wena dość rzadko do mnie puka i już nawet zastanawiałam się nad zamknięciem tej książki... Ale jeszcze zostałam.

Nie wiem co z tym będzie ale najpierw muszę skończyć ostatnie zamówienia, które niedawno otworzyłam i zamknęłam. Tak, więc proszę o cierpliwość. 😉

Wszystkie zamówienia robię po kolei !

Do następnego! ✏✒

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro