Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kaname x Reader

Zamówienie dla justyna1276

*********************************
**południe**

-Spakowałaś wszystko? - Szatyn podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie. Zasunęłam walizkę i obruciłam się przodem do wampira.

-Tak, chyba... - Kaname zbliżył twarz i delikatnie musnął moje usta. Policzki w trybie natychmiastowym stały się czerwone. To miał być nasz pierwszy wyjazd za granicę. Słońce, plaża, słona woda i tylko my we dwoje. A nie czekaj raczej noc, blask księżyca, woda i my. Ale i tak romantycznie.

-O której mamy lot? - spytałam by się upewnić.

-21:40 a będziemy na miejscu około 20:30 następnego dnia. - odpowiedział szybko wampir. W jednej sekundzie jego oczy poczerwieniały z pożądania. Zapatrzony w moje zagięcie szyi, stał obejmując mnie w pasie.

-Kaname? - spojrzałam się na niego zastanawiając się czy mu przejdzie. Ten ani drgnął.

-Ka-Na-Me! - odsunęłam się lekko a ten wzdrygnął się i spojrzał na mnie już normalnymi oczami.

-Przepraszam (Reader). - odsunął się i wyszedł z sypialni.

Ostatnio coraz częściej tak się zachowuje. Rozumiem, wampir, lubi krew... Wcześniej nie miał takiego popędu, był ostrożny, hamował się a teraz? Mam wrażenie, że niedługo zostanę jego przekąską. Nie powiedziałam mu tego ale wiem, że sam już to zauważył.

**Wieczór tego samego dnia**

Przebrana w piżamę udałam się do łazienki. Związałam włosy w kucyka i zaczęłam nakładać na twarz czarną maseczkę. W jednej sekundzie poczułam silne ramiona obejmujące mnie w pasie. Odwróciłam się do szatyna a on odskoczył jak poparzony.

-Co ci jest? - spytałam zdezorientowana.

-N-Nic... Wyglądasz... - czyżby się bał? No nie wierzę, wielki wampir czegoś się boi.

-To tylko maseczka, wyluzuj. - na te słowa Kuran odetchnął z ulgą.

-Myślałem, że ci już tak zostanie.

-A co nie podobam ci się? - podchwytliwe pytanie.

-O-oczywiście, że nie. Jesteś piękna ale zmyj to. - mam cię kłamco.

-No już, już... -sapnęłam.

Zmyłam z siebie i wyszłam z łazienki, która znajdowała się w pokoju. Kaname właśnie przebierał się i położył swoje blade, umięśnione ciało na gładkiej, satynowej pościeli.

-Choć do mnie (Reader) - wystawił swoją rękę w moją stronę. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu. Wampir w jednej sekundzie przyciągnął mnie do siebie i objął.

-Coś się stało? - spytałam leżąc w objęciach Kaname.

-Nie nic... A miało się coś stać? - spytał spokojnym głosem gładząc mnie po ramieniu.

-Nie, nic... Chyba...

-To dobrze. - odezwał się szatyn i ucałował mnie w czoło. Po chwili dodał. - Już trochę późno, powinnaś się wysypiać. - I zgasił lampkę nocną.

Ostatnimi czasy jest dla mnie bardzo, aż za bardzo opiekuńczy. Zachowuje się inaczej, jest jakby trochę poddenerwowany. Mówi, że nic się nie dzieje ale mam oczy. Widzę, że coś go trapi. Muszę się go spytać jutro jeszcze raz. Tylko teraz musi się udać.

**rano**

Kaname jeszcze słodko spał ,gdy do moich oczu dotarły promienie słoneczne. Szybko podniosłam się i zasłoniłam rolety. Wtem poczułam podmuch powietrza i blade ramiona opatuliły mnie. Ostatnio coraz częściej to robi.

-Kaname?

-Tak? - odpowiedział i pocałował mnie w zagięcie szyi. Wzdrygnęłam się. Czułam, że za chwilę zatopi swoje kły w mojej skórze.

-Co ci jest? - zabrzmiało to trochę źle z moich ust.

-Nic. - odpowiedział szybko.

Odwróciłam się przodem do pół nagiego wampira i zpiorunowałam go wzrokiem.

-Gadaj! - podniosłam głos.

-EJ spokojnie, bo zaszkodzisz dziecku.

-Dziecku? Co ty znowu gadasz?! - naprawdę zdenerwowana wyrwałam się z objęć chłopaka.

-Czekaj, to ty... - zdezorientowany Kaname zmarszczył brwi.

-Nie, nie jestem w ciąży. Skąd ci to przyszło do głowy?

- Sprawdzałem w internecie co ci jest po tym jak narzekałaś na ból brzucha i wymiotowałaś trzy dni temu.

- Nie chciałam ci tego mówić ale użyłeś przeterminowajej śmietany do obiadu. - założyłam ręcę pod piersiami. Kuran rozszerzył oczy z niedowierzania.
Podeszłam bliżej bladoskórego i zarzuciłam mu ręce na szyję.

-Jesteś wspaniałym facetem ale marnym kucharzem. - uśmiechnęłam się na co on posmutniał.

A temu co znowu?

-Wiesz jak bardzo chciałbym mieć córkę... -zaczął smutny.

[A TERAZ MOŻECIE WYBRAĆ OPCJĘ] ( ͡° ͜ʖ ͡° )

••••••••••••••(1.A ja nie)•••••••••••••••••

-Wiem o tym. - mruknęłam i zaraz dodałam. - rozmawialiśmy już o tym, nie lubię dzieci i byłby to dla mnie duży problem.

-Rozumiem... - Kaname nadal smutny przytulił mnie do swojego torsu. Wiem, że go ranię mówiąc takie rzeczy ale mojej decyzji nie zmienię. Mam nadzieję, że ją zaakceptuje.

-Przepraszam cię. - wyszeptałam.

-Nie musisz. Nic się nie stało. - brązowowłosy schylił się i namiętnie przywarł do moich warg.

•••••••(2. Pomyślimy nad tym.
( ͡° ͜ʖ ͡° ) )•••••

-Wiem to Kaname. - posmutniałam.
Dobrze rozumiem co on czuje. Chciałabym mu dać najpiękniejszą istotkę jaką widział. W pewnej chwili wpadłam na genialny pomysł. Zbliżyłam się jeszcze bardziej do szatyna i szepnęłam mu na ucho.

- Jak chcesz możemy spróbować teraz. Co ty na to? - uśmiechnęłam się zalotnie.

-Nie musisz mnie dwa razy prosić. - jego oczy znowu przybrały barwę krwistoczerwoną a on sam wpił się w moje usta i po chwili leżeliśmy już na łóżku.

--------------------------------------------

Przepraszam, że taki krótki. Mam nadzieję, że się spodobało. I tu do was pytanie.
Chcielibyście zodiaki z DL i innymi? Piszcie w kom :)

❤Majonez❤
( ͡° ͜ʖ ͡° )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro