Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Haru x reader

Anime - Tonari no kaibutsu-kun 

Rozdział dla Evie_Neko_chan

Postać - Haru Yoshida

Przypisy - (TI) - Twoję imię

Przepraszam za tak długą nieobecność ale dużo nauki, problemy z wattpadem itd. Muszę się ogarnąć, bo wena odleciała chyba z bocianami do ciepłych krajów... 

A teraz zapraszam do czytania!

Haru jak zawsze był nieobecny na ostatniej lekcji, gdyż zajmował się jego pupilkiem-kurczakiem. Co on w nim widzi?! Prędzej zrobiłabym z niego rosół niż zaniosła do domu i trzymała go w pięknej, ozdobnej klatce. Tym razem również postanowiłam zerwać się z godziny tylko po to, by wpaść do tego przygłupa. Obiecałam mu. Inaczej nie dałby mi spokoju. Spacerując powoli wdychałam cudowną woń kwiatów a letni wietrzyk plątał moje włosy. Gdy już byłam pod domem Yoshidy, nagle usłyszałam głośny krzyk.

-- Noż kuźwa! Kuraku przebrzydły wracaj!

Oho ... zaczęło się. W jednej chwili zobaczyłam jak z okna na parterze bloku, wyskakuje brązowa kura a za nim brunet. Jak to dobrze, że nie mieszka na 7 piętrze. Mogłoby stać się coś poważnego a ja musiałabym się tłumaczyć mamie skąd mam tą kurę na obiad.

Chłopak wylądował tuż przy mnie na trawniku i krzyknął nie patrząc na mnie.

-- (TI) łap Zdzisława! 

Chyba powinnam go uświadomić, że to kura nie kogut. Przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę Haru. Szarooki leżał już na trawie obejmując z całych sił zwierzę.

-- Cześć Haru. -- Mruknęłam i podeszłam bliżej. Wyciągnęłam rękę, by pomóc podnieść się koledze ale ten miał inne zamiary w stosunku do tego gestu. Wepchnął mi wprost w ramiona tą przebrzydłą bestię a sam bez otrzepania, wyprostował się . Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech a z włosów wystawała trawa . Ehh i całe napięcie poszło (się jeb*ć) pobiegać... Miałam znowu zrobić mu awanturę o to, że po raz kolejny psuje trawnik sąsiadom ale jakoś zawsze udaje mu się mnie udobruchać. 

-- Muszę mu w końcu kupić smycz. Za często mi ucieka. --Odparł brunet i odebrał mi przyszłe jedzenie.

-- To jest kura...-- Zagadnęłam ale najwyraźniej on nie zorientował się o co mi chodzi. No trudno. Muszę pokazać mu czym one się różnią w internecie. Zapowiada się długi dzień.

-- Dobrze, że jesteś! Pomożesz mi kupić łóżko dla Zdzisława.

O mój boże... ratunku. Szczerzę to nie tego się spodziewałam. Myślałam, że mam mu pomóc odrabiać lekcję kiedy to on będzie czytał książkę rosołowi...A tu zaskoczenie. 

Gdy weszliśmy do mieszkania od razu przykuł moją uwagę panujący porządek. Zawszę uważałam Haru za kompletnie nieodpowiedzialną osobę ale chyba będę musiała zmienić opinię. 

-- Wow! Haru! Jak tu czysto! Sam sprzątałeś? -- Spytałam.

-- No co ty! Braciak mi pomogł.-- Pisnął wkładając kurę do klatki.

No i czar prysł jak bańka mydlana. 

-- Już się dobrze dogadujecie? 

-- Powiedzmy, że był mi coś winny.

A więc tak się sprawy mają. Ciekawa jestem co takiego zaszło pomiędzy barćmi.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos z kuchni.

-- Chcesz coś do picia? -- Brunet stał z głową w lodówce.

-- Wodę.-- Mruknęłam, by nie komplikować mu sytuacji.  Jeszcze biedaczek, by pomylił sok z  porzeczki z barszczem czerwonym w butelce...

Po chwili siedzieliśmy w jego pokoju przy komputerze szukając  rzeczy dla Zdzisława.

Zajęło to bardzo dużo czasu ale udało się. 

-- To ja już będę się zbierać. -- Odparłam wstając z krzesła.

-- Juuuż?! -- Odezwał się niezadowolony głos szarookiego.

-- Tak już. Czy ty nie widzisz, że jest ciemno za oknem? Moja mama się wkurzy jak zaraz nie będę w domu.

-- Przecież jesteś w domu. -- Wzruszył ramionami chłopak i podniósł się z miejsca.

Nie miałam siły mu tłumaczyć, że chodziło mi o MÓJ dom a nie jego. Sprawnie wyminęłam go i weszłam do przedpokoju. Założyłam buty i gdy sięgnęłam po kurtkę wiszącą na wieszaku, moja dłoń zetknęła się z Haru. 

-- Dzięki za dzisiejszą pomoc. -- Uśmiechnął się i w jednej chwili przyciągnął do siebie. Przelotnie ucałował moje wargi i podał mi okrycie.

Zdezorientowana upuściłam płaszcz na kafelki i z szeroko otwartymi oczami i ustami stałam wpatrzona w twarz Yoshidy. Jego ciepło nadal rozpalało moje usta mimo, że była to tylko sekunda. Już chciałam coś powiedzieć, gdy zadzwonił mój telefon. Mama... Nie miałam czasu na wyjaśnienia i tylko szybko podniosłam kurtkę i wybiegłam z mieszkania. 

Czułam jak na moich policzkach zakwita soczysty burak. Niech cię Haru...

Napewno tego tak nie zostawię. Policzę się z nim jutro w szkolę.

*** W domu***

Gdy mój telefon zawibrował, szybko podbiegłam do biurka i odebrałam wiadomość.

Od Haru :

Dzięki za pomoc. Byłaś niesamowita! 

Dobranoc, kocham cię.

Ależ on mnie wkurza!  Teraz nie zasnę przez tego idiotę...

 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro