Fuuto x Reader
Długo oczekiwania ale jest!
Zamówienie dla Sora002
--------------------------------------------
W pewien słoneczny dzień otworzyłam okno i usiadłam na parapecie wgapiona w tłumy ludzi na ulicach. Dziś były walentynki. Od zawsze lubiłam siedzieć w oknie i oglądać przechadzających się zakochanych. Szczególnie w te święto. Oparłam się głową o ścianę i zatraciłam się w marzenia. Pomimo niepowodzenia w miłości nie nienawidziłam tego święta. Nie jest ono złe choć uważam, że powinno się kochać zawsze nie tylko 14 lutego. Nagle z okna wychaczyłam jasno brązową(dop. Autorki : nwm czy on ma bardziej blond czy brązowe jasne włosy) czuprynę.
-Co tam robi Fuuto? Nie miał mieć walentynkowego koncertu? - mruknęłam śledząc go wzrokiem. Non stop rozglądał się nerwowo. Wyglądał jakby nie chciał by ktoś go zauważył. Co on zmajstrował?
W jednej sekundzie wszedł do sklepu i zniknął mi z oczu. Nie doczekanie! Dowiem się co on zmalował i dlaczego nie jest na koncercie.
Z prędkością światła zeszłam na dół. Ubrałam kurtkę i buty i wybiegłam z domu pozostawiając osłupiałych braci bez wytłumaczenia. Kierowałam się do sklepu ,w którym miał znajdować się obiekt. Rozpoczynam akcję zwiadowczą. Zanim weszłam, upewniłam się przez szybę sklepu, że obserwowany jest nadal w środku. Cel namierzony.
Niepostrzeżenie weszłam do środka. Co on może robić u jubilera? No dobra w sumie to modniś, lubi pierścionki i tak dalej. A może kupuje drobiazg swojej dziewczynie. Jeśli ją ma...
Nagle zauważyłam cudowny naszyjnik w gablocie. Srebrne, małe serduszko z wyrytym znakiem nieskończoności, cały pokryty cyrkoniami. Jaki boski! Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę zapominając o całej akcji śledczej. Gdy się zorientowałam Fuuta już nie było.
-No nie! - pisnęłam pod nosem i dosyć szybko wyszłam ze sklepu. Rozejrzałam się dookoła lecz jego nigdzie nie było. Zrezygnowana szłam przed siebie, gdy z tłumu wyszedł on. Już miałam pisnąć jego imię lecz powstrzymałam się. Moja cała misja poszłaby w łeb. Założyłam kaptur głębiej na głowę i ruszyłam za nim. Teraz chłopak zatrzymał się w kwiaciarni. Nie weszłam lecz trzymałam się w pewnej odległości od niego. Uradowany wyszedł z niej dzierżąc bukiet czerwonych róż. Szczęściara z tej dziewczyny. Fuuto to naprawdę uroczy i romantyczny chłopak.
A mnie się nudzi ,więc go śledzę. Chcę poznać jego wybrankę. Logiczne prawda?
Szłam dalej za nim. Za każdym razem, gdy się odwracał chowałam się za innym człowiekiem co było trochę głupie. Mam nadzieję, że jeszcze nie zauważył mojej obecności.
W jednej chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Mojego telefonu. No nie ,też sobie wybrali moment. Nerwowo zaczęłam szukać w kieszeniach telefonu. Nigdzie go nie było a dziwięk stawał się coraz głośniejszy. Znalawszy go odebrałam szepcząc.
-Tak? -spytałam.
-Gdzie jesteś? Obiad już gotowy.- denerwował się Ukyo.
-Ja... Wyszłam... Muszę coś załatwić. - rozglądałam się lecz straciłam znowu Fuuta z oczu.
-Ale jak? - kontynułował.
-Nie czekajcie na mnie. Pa... - szybko się rozłączyłam.
No nie znowu go straciłam. Biegłam szybko przed siebie i wpadłam na kogoś. Chłopak odwrócił się a ja spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ohayo (Reader)-chan. - uśmiechnął się Fuuto.
No to jestem w kropce.
-O-Ohayo Fuuto, co za niespodzianka. -uśmiechnęłam się nerwowo.
-Co tu robisz? - spytał chowając za sobą kwiaty.
-Mam... Kilka spraw do załatwienia.
-Ja wracam do domu, Ukyo zrobił już obiad.
-Tak wiem, dzwonił do mnie przed chwilą.
-To do zobaczenia (Reader)-chan. - pocałował mnie w policzek i szybkim krokiem odszedł nadal chowając kwiaty. Myślę, że nie chce by się dowiedziano o jego miłości. Tylko nikt nie wie, że wspaniała ja chce i się tego dowie.
Śledziłam go myśląc, że to jednak była jego tylko wymówka. Myliłam się, naprawdę wszedł do domu. Zrezygnowana poszłam się poszwędać po mieście. Po paru godzinach postanowiłam wrócić do domu.
Weszłam do środka. Trochę tu za cicho.
Gdzie Fuuto i reszta?
-Halo? - zapytałam lecz odpowiedziała mi głucha cisza. Rozebrałam buty i kurtkę. Coś mi tu nie gra. Weszłam głębiej do mieszkania ,gdy nagle z podwórka wychodzi zdyszany Kaname i Yuusuke. Ich twarze były czerwone jak buraki. W jednej sekundzie odzywa się blondyn.
-Nieźle ciągniesz.
-No ba. - naburmuszył się czerwonowłosy.
Przez głowę przeleciały mi dziwne myśli. Zauważywszy mnie podszedł do mnie Kaname.
-Ohayo! - wydyszał
-Ohayo, co wy tam robiliście? - Spytałam nie dając po sobie poznać co myślałam. Co chwila odtrącałam te myśli od siebie. Fuu...
-Założyliśmy się kto wygra w przeciąganiu liny. - usłyszawszy odpowiedź odetchnęłam z ulgą.
-Dlaczego tu tak pusto? - prawie wszyscy pojechali na grób naszych dziadków. - odezwał się ognistowłosy.
-Prawie czyli kto tu jeszcze jest?
-Fuuto ale zamknął się w pokoju.
~to dlatego jest tu tak cicho -pomyślałam.
Szybkim krokiem udałam się na górne piętro w stronę pokoju chłopaka. Musiałam się dowiedzieć, kto jest jego wybranką.
Lekko zapukałam. Po chwili wielkie, białe drzwi otworzyły się a moim oczom ukazał się blondyn w samym ręczniku.
-O (Reader) -chan!
-To...ja... Może przyjdę kiedy indziej. - już miałam iść do swojego pokoju ,gdy silna ręka wciągnęła mnie do pomieszczenia.
-Możesz zostać. - chłopak zatrzasnął drzwi nie urywając ze mną kontaktu wzrokowego. Powiało grozą.
Rozejrzałam się po pokoju. Cały był posypany płatkami czerwonych róż . Było jak we śnie.A może w koszmarze? Blondyn podszedł jeszcze bliżej mnie tak ,że jego nagi tors prawie cały stykał się z moją bluzką. Chwycił mnie za brodę a drugą ręką jeździł po moim pasie.
Wyrywać się czy nie?
Moje ciało zesztywniało a policzki zaczęły parzyć niemiłosiernie. Ciarki rozchodziły się promieniami od miejsca stykania się naszych ciał aż po opuszki palców. Głowa chłopaka zbliżała się coraz bardziej. Jego usta były bliżej i bliżej z każdą sekundą. Mimowolnie zamknęłam oczy. Niech się dzieje co chce.
W jednej sekundzie poczułam język na moim policzku.
-Fuuto nie Liż mnie... - mruknęłam nie otwierając oczu.
Język sówał po moim policzku z krótkimi przerwami.
-Fuuto przestań.. - nadal mtucząc lekko otworzyłam oczy. Na moim brzuchu siedział mały, czarny mops. Odskoczyłam przerażona.
-Tak wiedziałam, że coś tu nie grało. - odetchnęłam z ulgą i dodałam po chwili.
-Mam nadzieję, że Fuuto tego nie słyszał.
-Słyszałem- odezwał się głos zza uchylonych drzwi
tam, Tam, TAM! * Przerażone oczy*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro