Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Schodki

Hurt People- Two Feet

- Ile masz?- zapytałam podekscytowana wysokiego blondyna, który siedzi obok mnie na obrotowym krześle.
- 52 procent.- uśmiechnął się i dumnie wypiął pierś odsuwając się nogami od biurka i rozłożył ręce patrząc na mnie- coś czuję, że już wygrałem, piękna. Więc wisisz mi pi...
- Oh, kochanie, to bardzo fajne mieć marzenia o wygranej lecz wybacz zepsuje to, mam 58.- uśmiechnęłam się dumnie i założyłam ręce na piersi patrząc na jego reakcje.
- Ale jak to możliwe? Ty z matematyki jesteś chujowa.- stwierdził i od razu podszedł do mnie patrząc w ekran telefonu, na którym wyświetlały się wyniki mojej matury.
- Pogódź się z tym, że napisałam matematykę lepiej.- zaśmiałam się cicho i położyłam na łóżku w duchu ciesząc się z moich wyników.
- Chyba całą maturę lepiej...- mruknął kładąc się obok mnie. Wziął mi telefon i przejechał palcem niżej patrząc na resztę wyników- Nosz kurwa mać, Zuzka jak można mieć 96% z wosu? Ty kujonie.- prychnął śmiechem i oddał mi telefon.
-Ej! To, że mam dobre wyniki to chyba nic złego, Janek.- powiedziałam i położyłam się na nim opierając brodę na swoich dłoniach, które ułożyłam na klatce piersiowej chłopaka.
- Oczywiście, że to nic złego kochanie.- cmoknął mój nos i wplótł jedną dłoń w moje długie brązowe włosy- przyszła pani prawnik na mnie leży.
- O ile w ogóle się na te studia dostanę...- westchnęłam i przymknęłam oczy.
- Oczywiście Zuzia, że się dostaniesz. Nie widzę innej możliwości.

I tak jak Janek zapowiedział- tak jest. Dostałam się na prawo w Warszawie. Razem z Jankiem wyjechaliśmy do stolicy już w sierpniu żeby urządzić nasze wspólne mieszkanie. Odkąd pamiętam to chcieliśmy razem zamieszkać w stolicy, zawsze mówiliśmy, że będziemy wynajmować urocze mieszkanko w centrum we dwójkę. I oczywiście tak się stało. Aktualnie jestem w połowie pierwszego roku prawa co jest dla mnie wielkim powodem do dumy.
- Widziałaś moją bluzę?!- blondyn oczywiście jak zwykle musi coś gubić po całym domu akurat kiedy ma wychodzić na bolesne poranki; raz gubi bluzę, raz klucze i czasami nawet skarpetki i spodnie.
- Tutaj.- zaśmiałam się i podałam mu szukaną rzecz, którą wcześniej zdjęłam z czarnego fotela.
- Zginąłbym bez ciebie.- uśmiechnął się szeroko i złożył na moim czole czuły pocałunek- widzimy się wieczorem, kochanie.
No tak odkąd ja studiuję i pracuję w weekendy, a Janek zajął się swoją karierą i pracą w radiu to mamy na codzień bardzo mało czasu dla naszej dwójki. Wychodzimy obydwoje z samego rana, a później mijamy się cały dzień. Westchnęłam po tym jak usłyszałam trzask drzwi i wróciłam do prostowania swoich włosów. Wychodząc upewniłam się cztery razy czy mam wszystko co mi potrzebne i zamknęłam za sobą drzwi. Po zajechaniu windą na parking podziemny znalazłam swoje białe audi i po włożeniu wszystkiego do auta, wsiadłam i ruszyłam w kierunku swojej uczelni. Jadąc przez moją ukochaną Warszawę myślałam co dzisiaj zrobię na obiad i w końcu stanęło na ulubionym makaronie z pesto Janka.

- Jebać prawo. Było iść do zawodówki.- w akompaniamencie narzekań Igi- mojej kuzynki wyszłyśmy z uczelni.
- Zacznij się uczyć to będziesz mówić inaczej.- mruknęłam szukając w torebce kluczy od auta.
- A pieprzyć to, kiedyś się zacznę uczyć.- machnęła ręką i po tym jak otworzyłam auto usiadła na siedzeniu pasażera. Pokręciłam tylko rozbawiona głową i usiadłam za kierownicą pisząc SMS do Janka z zapytaniem czy nie będzie mu przeszkadzać obecność Igi na obiedzie.

Do: Janek
Nie masz nic przeciwko żeby Iga dzisiaj została na obiad? Muszę jej trochę wytłumaczyć prawo karne bo w końcu wywalą ją z uczelni.

Od: Janek
Nie ma problemu kochanie❤️ będę za dwie godzinki

Uśmiechnęłam się na wiadomość od chłopaka i położyłam torebkę na tylnych siedzeniach następnie wyjeżdżając spod uczelni.
-Jankowi nic nie przeszkadza. Po obiedzie wytłumaczę ci to „prawo dla jebanych idiotów".- zacytowałam jej słowa sprzed godziny i mknęłam już po ulicach stolicy.
- Ale Zuziaaa.- przeciągnęła ostatnią literę i zapięła pasy- to naprawdę głupie. Dlaczego ja w ogóle poszłam na to zasrane prawo?
- Bo po tym twoim Batorym miałaś sto procent z wosu i historii, pani mądralo.
- A pieprzyć Batorego. Matczak też tam był i co? Jedno wielkie gówno nawet na studia nie poszedł. Mądrzejszy niż ja i nie będzie się kisił na studiach.
- A co ma piernik do wiatraka? Właśnie nic.- mruknęłam zakańczając naszą konwersacje i zaparkowałam na moim miejscu z numerem cztery.- wysiadka.

- Janka dalej nie ma?- Iga zmarszczyła brwi wychodząc z łazienki.
- Nie.- mruknęłam zirytowana jego ponad godzinnym spóźnieniem i nalałam sobie wody z cytryną. Janek stwierdził, że będzie o 14 ale mamy już grubo po 15 i chłopaka dalej nie ma, a co gorsza nie odbiera nawet telefonu.
-Pieprzyć go. Zjemy same.- mruknęła Iga i zaczęła nakładać nam jedzenie.- później sobie odgrzeje, może musiał dłużej zostać w studiu.
- A tak tak, może.- westchnęłam cicho i podziękowałam blondynce za nałożenie makaronu na szary talerz.

- Rozumiesz teraz to?- zapytałam Igi po długim tłumaczeniu jej art. 16 kodeksu karnego.
- Takkk. Dziękuję Zuzi.- uśmiechnęła się i pocałowała mój policzek wstając z łóżka- będę już lecieć. Pozdrów Jana jak wróci.
- Dzięki. Do jutra Iga!- krzyknęłam zanim wyszła i zaczęłam sprzątać po obiedzie przy okazji próbując się dodzwonić kolejny raz do mojego chłopaka. Burknęłam tylko przekleństwo pod nosem jak usłyszałam pocztę głosową i sprawdziłam godzinę na zegarku. 18:58, a Jana dalej nie ma.
- No cóż nic nie zrobię.- powiedziałam sama do siebie i poszłam wziąć szybki prysznic.
Po umyciu całej siebie i włosów, wyszłam spod prysznica i szybko wysuszyłam włosy. Związałam je w wysoki kucyk i po wykonaniu wieczornej pielęgnacji ubrałam się w dres i bluzę Janka. Od razu jak wyszłam z łazienki sprawdziłam czy czasem chłopak nic do mnie nie napisał ani nie zadzwonił. Po kolejnych czterech próbach kontaktu z blondynem odłożyłam telefon na stół w białej kuchni, w której cztery miesiące temu razem z Jankiem malowałam ściany na śnieżnobiały kolor. Już miałam wychodzić gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka iPhone. Michał Matczak, czego ten może chcieć o 21 w środę? Zapytałam sama siebie ale oczywiście odebrałam telefon.
- Michał? Co ty chcesz o...- zatrzymałam się na sekundę aby dokładnie sprawdzić godzinę- 21:47 w środę?
- Zuzanka, słuchaj. Jest tu ze mną twój Janeczek a-ale jest taaak zalany w trupa, że nie może sam wrócić do domu. Przyjedziesz?- zapytał co chwile się śmiejąc i czkając. Westchnęłam i przyłożyłam dłoń do czoła czując narastający ból w skroniach.
- Gdzie jesteście?- zapytałam w miarę spokojnie i poszłam do przedpokoju zaczynajac ubierać białe nike.
- Na schodkach przy moście. Dzięki jesteś wielka, Zuzanka.- zakończył połączenie, a ja czym prędzej wyszłam z mieszkania.

- Cholera.- warknęłam gdy zobaczyłam grupkę chłopaków siedzących na schodach, a w tym oczywiście mojego chłopaka. Moje zdenerwowanie sięgnęło już zenitu gdy na kolanach blondyna zauważyłam jakąś brunetkę tulącą się do jego torsu. Od razu do oczu napłynęły mi łzy ale dzielnie podeszłam do nich gdzie od razu przywitali mnie Franek z Michałem.
- Zuziaaaaa!- krzyknął Matczak i mnie przytulił- ojciec mówił, że dzisiaj się widzieliście.
- Widzieliśmy Michał ale ja go widzę codziennie. To mój wykładowca.
- Ty no racja zapomniałem.- zaśmiał się i odszedł do innych.
- Idziemy do domu.- powiedziałam bez emocji w stronę siedzącego Jana.
- Zuzia? Zuzia! Jesteś!- ucieszył się i prawie zrzucił dziewczynę z swoich kolan i wstał co mu nie wyszło bo wywrócił się prawie gdybym go nie przytrzymała.
- Idziemy do domu. Już.- warknęłam i pociągnęłam go za sobą.
- Wybaczcie przyjaciele. Kobieta mnie zabiera na niezapomnianą noc.- zaśmiał się machając w stronę zebranych osób i ruszył ze mną oczywiście opierając się na moim ramieniu.
Gdy doprowadziłam go do auta od razu zapięłam mu pasy i usadziłam go tak żeby nic mu się nie stało. Cały czas łzy cisnęły mi się do oczy gdy przed oczami miałam brunetkę ale starannie to ukrywałam.
- Zuzia...- mruknął Janek z pijańskim uśmiechem gdy już siedziałam na miejscu kierowcy- kochaj się ze mną.
Mruknął i położył dłoń wysoko na moim udzie na co od razu ją strzepnęłam.
- Janek siedź spokojnie.- powiedziałam drżącym głosem i wyjechałam z parkingu kierując się do naszego mieszkania.
- Zuzia ale ja cię tak kocham...- zamruczał i znowu położył mi dłoń na idzie na co mu pozwoliłam bo nie miałam siły już się z nim kłócić.

- Janek błagam współpracuj ze mną.- zapłakałam ciągnąc go już piętnaście minut do mieszkania co w normalnym stanie zajmuje dwie góra trzy minuty.
- Już już kochanie...- mruknął i runął na łóżko zaścielone kolorową pościelą. Wytarłam oczy i zaczęłam go rozbierać. Gdy już pozbyłam się jego butów, skarpetek i spodni chciałam zająć się bluzą ale moją uwagę przykuł czerwony ślad na jego szyi. Po raz kolejny zaczęłam płakać i zostawiłam go na tym łóżku. Rano tej malinki nie było. Janek dzisiejszym dniem przegiął już całkiem. Wyjęłam pospiesznie walizkę i wrzuciłam do niej ponad połowę swoich rzeczy. Wyszłam po tym z domu i od razu wsiadłam do auta ruszając do Krakowa, nawet nie zważając na godzinę czwartą w nocy. Połowę drogi przepłakałam myśląc co ja źle zrobiłam, że Janek woli kogoś innego? Czym zawiniłam? Około dziewiątej rano mój telefon zadzwonił. Jan. Chcą nie chcąc wiedziałam, że kiedyś muszę tą rozmowę odbyć więc jednak odebrałam.
- Zuzia do jasnej cholery gdzie ty jesteś? Kochanie błagam powiedz gdzie jesteś?- zapytał spanikowany. No tak nic nie pamiętał.
- Jadę do Krakowa.- powiedziałam i cicho zapłakałam czego tak bardzo nie chciałam robić.
- Promyku co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Zuzia wrac...
- Zastanów się czego chcesz Janek. Związku ze mną czy z przypadkowymi panienkami i alkoholem.- powiedziałam cicho i przerwałam połączenie.

||1535 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro