Koncert
- Proszę, pośpiesz się.- jęknęłam tuptając w miejscu. Westchnęłam widząc niepozbieranego bruneta w drzwiach i usiadłam na fotelu koło lustra.
- Chwila.- mruknął chodząc z pokoju do pokoju i pakując ostatnie rzeczy do mini walizki.
- Nie no my się zaraz spóźnimy. Wiedziałam, że...- nie dokończyłam swoich słów gdyż chłopak postanowił mnie uciszyć pocałunkiem. Oczywiście oddałam go; nie umiem być na niego zła i zawsze mu ulegam.
- Już. Jestem gotowy i możemy iść.- uśmiechnął się cmokając moje usta po raz ostatni i ruszyliśmy wspólnie w stronę windy.
- Ten koncert będzie wspaniały.- westchnęłam z uśmiechem siedząc w uberze obok mojego chłopaka.
- Będzie zajebisty, Hania.- zaśmiał się i położył dłoń na moje kolano- trochę się stresuje.
- Ale nie masz czego. To nie pierwszy twój koncert na taką skale.- wzruszyłam ramionami głaskając kciukiem jego dłoń i delikatnie ją ścisnęłam dodając mu chociaż troszkę otuchy.
- Po festiwalu jedziemy gdzieś.- mruknął po chwili patrzenia przez okno i przeniósł wzrok na mnie. No tak, Michał i jego spontaniczne pomysły.
- Gdzieee?- przeciągnęłam literkę e i uśmiechnęłam się widząc, że podjeżdżamy już na miejsce festiwalu. Całe dwa miesiące czekałam na ten moment. Wiem, że będzie on najlepszy ze wszystkich w te wakacje.
- Niespodzianka.- szepnął mi do ucha po czym je pocałował.
- Niech ci będzie.- dałam mu buziaka w usta i wyszłam z auta.
Gdy wyjęliśmy nasze dwie małe walizki od razu ruszyliśmy w głąb toru wyścigów konnych. Kocham to miejsce całym sercem.
- Pamiętam jak dwa tygodniu po naszym pierwszym spotkaniu zobaczyłem cię tutaj. Totalnie się tego nie spodziewałem. Jak można kurwa zapieprzać z taką prędkością na koniu?- zaśmiał się patrząc na mnie. No tak, tutaj poznał moje drugie oblicze. Na początku liceum zaczęłam się ścigać i tak zostało aż do pierwszego roku studiów. Później przerwałam to z powodu braku czasu. Ale chwil spędzonych tutaj na mojej Azji(imię konia jakby co xd) nigdy nie zapomnę.
- Michał, to już dla mnie codzienność. To, że ty się panicznie boisz koni to nie znaczy, że inni też.- dźgnęłam go delikatnie w bok uśmiechając się.
- Ej ja się koni nie boje. W drugiej klasie nawet mnie zaciągnęłaś na konie.
- Michał...- spojrzałam na niego z politowaniem- ale ty tylko siedziałeś przez może cztery minuty na koniu, który cały czas stał.
- Oj tam, szczegółów się czepiasz.- mruknął i pociągnął mnie w stronę garderoby, do której dotarliśmy po krótkim spacerze.
Stanęłam przed lustrem szybko poprawiając swoje włosy i strój. Pomimo tego, że osobiście nie występuje to naprawdę się stresuje. Razem z Magdą jesteśmy odpowiedzialne za ogarnięcie czasu. Może się to wydawać proste ale uwierzcie mi, że trudno jest ogarnąć kilkadziesiąt osób tak żeby miały wyjść w danej minucie. Przekonaliśmy się wszyscy o tym na początku festiwalu kiedy to przez deszcz trochę mieliśmy opóźnienia ale dzięki idealnej organizacji Magdy i tak jest powiedzmy w miarę dobrze. Popatrzyłam w lustrze na siebie. Długie blond włosy miałam zakręcone w fale i delikatnie upięte po bokach. Na moich bladych nogach spoczęły czarne kolarki Nike i białe Air Force, a do tego miałam na sobie zwykłą białą koszulkę i rozpinaną bluzę Michała. Westchnęłam nerwowo poprawiając bluzę i po tym wyszłam z garderoby szukając Michała. Zaraz ma wchodzić na scenę, a chciałam go jeszcze przed tym zobaczyć.
Poprawiłam włosy idąc przez korytarz i co chwile witając się z kimś.
- Hania!- usłyszałam znajomy głos i od razu się zatrzymałam odwracając się.
- Pani Arleta!- uśmiechnęłam się i uścisnęłam kobietę. Mamę Michała znam od początku liceum, a od tego czasu minęło już pięć lat. Wspaniała kobieta, dzięki niej zdałam rozszerzony angielski na 100%- nie wiedziałam, że pani dzisiaj będzie. Pan Marcin też jest?
- Jaka pani, Haniu. Arleta.- zaśmiała się przytulając mnie jeszcze raz i odsunęła się po chwili wskazując na wyjście- tak, tak. Jest na zewnątrz jeszcze ale zaraz przyjdzie.
- W takim bądź razie, życzę państwu miłego koncertu. Z chęcią bym jeszcze porozmawiała ale praca wzywa i chciałabym jeszcze z Michałem zamienić kilka słów.- uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ależ oczywiście kochanie. Porozmawiamy po koncercie.- potarła moje ramię i życzyła mi powodzenia po czym poszła do pokoju przy garderobie.
- Michał!- krzyknęłam widząc chłopaka i od razu przepchnęłam się do niego.
- Tutaj jesteś.- mruknął przyciągając mnie do siebie i pocałował moje czoło- naprawdę się stresuje.
- Nie masz czym. Wszystko będzie w porządku.- uśmiechnęłam się poprawiając włosy chłopaka i pocałowałam jego policzek. Zawsze jest to samo przed koncertami. Michał wyjątkowo się stresuje ale pomimo tego stresu wszystko zawsze wychodzi jak najlepiej- wszystko będzie idealnie.
- Musi być.- uśmiechnął się i odsunął delikatnie- wyglądasz zajebiście.
- A dziękuje bardzo.- zaśmiałam się cicho i obróciłam pokazując chłopakowi cały outfit- musisz już iść.
- Idę idę. Widzimy się niedługo, piękna.- pocałował mnie ostatni raz i wyszedł na scenę razem z chłopakami.
- Gombao 33!- usłyszałam krzyk Pauliny w moją stronę i krzyknęłam razem z nią słowa tej cudownej piosenki. Michał występował już kilkanaście minut, a mi powoli zaczynało siadać gardło od dosłownie darcia się razem z Pauliną i Magdą. Skakałam na backstage'u ile tylko sił w nogach. Podczas skakania podbiegł do mnie Franek i szybko zaciągnął na scenę dając mi do rąk telefon Michała. Już kilka razy miała taka sytuacja miejsce więc od razu włączyłam nagrywanie i zaczęłam skakać razem z chłopakami po scenie. Michał podszedł do mnie na koniec piosenki i przytulił wywołując jeszcze większy wiwat ludzi o ile to możliwe. Uśmiechnęłam się i chciałam szybko ulotnić się ze sceny ale chłopak mi to uniemożliwił obejmując mnie szczelnie ramieniem.
- Zostań chwile, Hania.- mruknął mi do ucha i zostawił mnie z chłopakami.
- O co mu chodzi, Franek?- zapytałam chłopaka marszcząc brwi ale on tylko wzruszył ramionami z uśmiechem. Nie chcąc się tym zamartwiać bawiłam się do końca występu na scenie razem z chłopakami. Na sam koniec stanęłam obok reszty słuchając ostatnich słów pożegnalnych Michała.
- A teraz chodź, Hania na chwile.- powiedział do mikrofonu i zaprosił mnie gestem dłoni do siebie. Zdezorientowana podeszłam do chłopaka i stanęłam obok niego bokiem do publiczności uprzednio machając wszystkim delikatnie.
- Znacie Hanię?- zapytał do mikrofonu, a tłum zaczął krzyczeć- dobra czyli znacie. Teraz prosiłbym o ciszę, dobra?
Uśmiechnął się do wszystkich i pokazał kciuk w górę gdy było w miarę cicho.
- Znam Hanię już sześć lat. To dość dużo, a od pięciu jestem z nią w zajebistym związku. Poznałem ją w szkole. Tak, chodziliśmy razem do szkoły. Tylko Hanna była strasznym kujonem i była na profilu prawniczym więc w innej klasie.- zaśmiał się cicho, a ja dźgnęłam go delikatnie w bok- no Hania serio. Kujon byłaś. Ale dobra mniejsza z tym, bo to nie jest temat tego przemówienia. Kurwa przemówienie brzmi jakoś zbyt inteligentnie. Ale dobra. Słuchajcie, Hania jest dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie.- uśmiechnął się układając mi dłoń na policzku. Słowa chłopaka naprawdę mnie rozczuliły. Nigdy nie zrobił czegoś tka romantycznego jak „przemówienie" na nasz temat na tak wielkim koncercie.- jest moim wszystkim. Dosłownie. Pomaga mi codziennie, mieszka ze mną i robi dosłownie wszystko ze mną. No może prawie wszystko. Jesteśmy dość nierozłączni od początku naszego poznania. Wszystko w sumie zaczęło się od pieprzonych korepetycji z polskiego. Pani profesor poprosiła Hanię żeby mnie pouczyła. Jak wiemy no nie należę do najmądrzejszych.- parsknął śmiechem i w sumie wszyscy parsknęli śmiechem. Kątem oka zauważyłam, że dosłownie wszyscy ludzie dzisiaj obecni wyszli na scenę. Franek, Szczepan, Quebo, Janek, Magda i dosłownie cała reszta.- Dobra Hania, bo zaczynam im chyba przynudzać.- mruknął do mikrofonu i spojrzał jeszcze raz na mnie, prosto w moje niebieskie oczy- kocham cię kurwa jak wariat. Totalnie. Zawróciłaś mi w głowie już sześć lat temu i chcę żebyś mi zawracała w głowie do końca naszego życia. Kocham cię nad życie, Hania.- uśmiechnął się i puścił moją dłoń klękając na jedno kolano. Dało się słyszeć westchnienia zdziwienia w tłumie, a moja mina również ukazywała ogromne zdziwienie. Kompletnie się nie spodziewałam takiego obrotu sprawy więc zakryłam jedną dłonią usta i jedna łezka poleciała mi z oka- teraz najważniejsze pytanie, Hania. Chciałem cię o to zapytać już od kilku lat. Zostaniesz moją żoną?
To pytanie wywołało u mnie płacz, a u wszystkich obecnych na festiwalu krzyki w postaci „powiedz tak" i różne inne piski. Kocham Michała ponad swoje życie. Od samego początku wiedziałam, że to ten jedyny więc nawet nie zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Tak. Oczywiście, że tak Michał.- powiedziałam przez łzy, a chłopak założył mi pierścionek na palec. Po tym od razu rzuciłam się mu na szyje, a następnie pocałowałam.
- Tym się tak stresowałem, nie koncertem.- zaśmiał się i oparł swoje czoło o moje.
(1384 słowa)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro