Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kawa P.1

Falochrony

-Zuza! Przygotuj mi dokumenty na spotkanie z tym prawnikiem, cztery butelki wody i kawę wiesz dobrze jaką.- moja szefowa spojrzała na mnie spod swoich okularów w czarnych oprawkach Prady. Pokiwałam oczywiście głową i od razu ubrałam swoją różową marynarkę w odcieniu dość mocno cukierkowym. Na nos wsunęłam swoje okulary w białych oprawkach. Szybko zwinęłam torebkę z białego krzesła i szybko podreptałam w kierunku windy, która na szczęście była bardzo blisko mojego oszklonego biura. Wyciągając telefon szybko wybrałam numer mojego kierowcy- no tak zaleta pracy jako asystentka głównego redaktora- i poprosiłam go aby jak najszybciej naszykował auto. Bez niego zajęło by to o połowę dłużej.

-Ciężki dzień?- zapytał mężczyzna średniego wieku siedzący na miejscu kierowcy. Mateusz jest moim kierowcą odkąd przyjęto mnie na staż w redakcji. Szefowa stwierdziła, że tak będę załatwiała szybciej wszystkie powierzone mi zadania.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- westchnęłam zamykając oczy, ale po dosłownie pięciu sekundach je otworzyłam. Jestem szczęściarą, tak dosłownie. Udało mi się zdobyć staż u najlepszej redaktor w mieście, jak i w sumie w całej polsce. Całe studia wyjątkowo ciężko pracowałam aby to zdobyć, aż w końcu na trzecim roku licencjatu "pykło". Nie zliczę godzin poświęconych książkom, zamiast przyjaciółce czy spotkaniom z innymi znajomymi. Ale to nie jest na ten moment aż tak ważne, liczy się dla mnie ten cholerny staż- a przynajmniej tak sobie wmawiam.
- Tutaj jakbyś mógł stanąć, proszę.- poinformowałam kierowcę i po chwili przystanął- daj mi 10 minutek.
Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam do kawiarni.

Po zamówieniu kawy Karoliny- mojej szefowej, stanęłam w wyznaczonym miejscu aby grzecznie poczekać na kawę. Wyjęłam telefon z białej, skórzanej torebki i odblokowałam. Oczywiście pierwsze co zobaczyłam, to powiadomienie od Mileny.
- Nie Milena nie dam rady wyjść dzisiaj.- mruknęłam pod nosem i dosłownie to napisałam.
- Nie wiem kim jest Milena, ale chyba będzie jej przykro, że nie dasz rady dzisiaj wyjść.- usłyszałam głos za sobą, na co wystraszona się odwróciłam. Podniosłam głowę troszkę wyzej( wady karła 160) i ujrzałam wysokiego blondyna z czapką na głowie.
- Nieststy wiem, ale nie dam rady. Milena będzie musiała jakoś to przeżyć.- westchnęłam teatralnie i lepiej przyjrzałam się chłopakowi. Wcześniej wspomniana czapka, ciemna bluza z małą, kolorową planetą na piersi, urocze.
- Szkoda bardzo, ale masz rację musi jakoś to przeżyć.- zaśmiał się cicho- widzę na elegancko.
Spojrzał na moją marynarkę.
- Dokładnie tak, wygodne to zbyt nie jest, ale da się przeżyć. Za to ty dzisiaj na wygodnie.- chłopak uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Na szczęście tak. Umarłbym chyba w koszuli, nie dla mnie takie rzeczy.
- Nie dziwię się.
- Więc, ważne pytanie. Jaką kawę zamawiasz...?- domyśliłam się, ze chodzi mu o moje imię.
- Zuza.
- Więc jaką kawę zamawiasz, Zuza?
- Podwójne latte, na mleku kokosowym.
- O proszę, bardzo ciekawie. Muszę kiedyś spróbować.- powiedział z uśmiechem cały czas na mnie patrząc. Oczy ma ładne, nie powiem, że nie.
- A ty jaką kawę zamawiasz...?- zapytałam w ten sam sposób, czekając aż zdradzi mi swoje imię.
- Janek!- krzyk dziewczyny wydającej zamówienia przerwał nam rozmowę.
- O to ja, dziękuję bardzo.- stojący przede mną chłopak, w sumie Janek, już znam jego imię, uśmiechnął się do dziewczyny i odebrał kawę.
- Ja zamawiam czarną bez cukru. Janek jestem.- podał mi dłoń, którą potrząsnęłam- miło było Cię poznać, Zuza. Może znajdziesz czas dla Mileny dzisiaj jednak. Muszę niestety uciekać. Miłego dnia, Zuzia!
Powiedział z uśmiechem i skierował się w stronę wyjścia z kawiarni. Czarna bez cukru, odważny.

- Milena bardzo bym chciała, ale naprawdę Karolina zawaliła mnie pracą na jutro.- zajęczałam przez telefon. Wiedziałam, że dziewczyna bardzo chce ze mną wyjść. BARDZO.
- Zuza wiesz co. Mało mnie to interesuje. Otwieraj!- krzyknęła do telefonu i równo z tymi słowami usłyszałam trzaskanie w moje drzwi. Mogłam się tego spodziewać. Westchnęłam i wstałam z mojej pięknej, białej kanapy. Jest to taki mój azyl, ta kanapa widziała mnie w każdym stanie i jest moim safe place. Odkąd się wprowadziłam na Mokotów do aktualnego mieszkania, to wiedziałam, że musi być ta kanapa. I jest. Idealnie komponuje się z pudrowymi zasłonami, białymi pufami i mięciutkim, białym dywanem pod szklanym stolikiem kawowym. Kocham takie detale.
- Już Ci otwieram wariatko!- krzyknęłam i uchyliłam drzwi. Dziewczyna od razu mnie popchnęła i uchyliła drzwi mocniej.
- Okej, ty i ja wychodzimy. Sen dzisiaj ma być przepełniony, gra mój kolega więc raz raz!- policzyłam po cichu do dziesięciu i westchnęłam. Wiedziałam, że nie ma mowy o ewentualnym odpuszczeniu więc grzecznie zamknęłam drzwi i poszłam w stronę swojego pokoju w celu ubrania czegoś ładniejszego niż dres i bluza.
- Masz pół godziny!- Milena krzyknęła i usiadła na kanapę otwierając wino, które wyciągnęła z dużej torby. Może rzeczywiście jedno wyjście mi nie zaszkodzi.

Okej, rzeczywiście jest tłum. Po ubraniu się w białą, krótką sukienkę i stworzeniu delikatnego makijażu na twarzy wyszłyśmy z domu. Moje długie blond włosy zwisały sobie z ramion rozpuszczone, ale były przyozdobione jedną spinką z prawej strony, która kolorystycznie łączyła się z białą sukienką. Przekroczyłyśmy próg klubu i od razu uderzył we mnie zapach alkoholu. No tak, to klub w końcu.
- Chodź, poznasz Inez i Weronikę!- przyjaciółka krzyknęła do mojego ucha i pociągnęła mnie za dłoń. Trzeba się bawić, życie mam w końcu jedno.

Po około czterech drinkach zaczęłam się bawić świetnie, tańczyłam z dziewczynami, dużo się śmiałyśmy. Okazało się, że Inez studiuje ten sam kierunek co ja, tylko na innej uczelni więc od razu złapałyśmy dobry kontakt.
- Idę po coś do picia. Zaraz wracam!- powiedziałam w stronę dziewczyn i zaczęłam się delikatnie przepychać między ludźmi. Nie dość, że klub jest mały to jeszcze ścisk jak cholera.
- Hibiskusowe prosecco.- powiedziałam w stronę barmana i wyjęłam telefon czekając na swojego drinka.
- Znalazłaś czas dla Mileny.- usłyszałam za uchem i już wiedziałam do kogo należy ten głos- Janek.
- Dokładnie tak.- zaśmiałam się odwracając się w stronę chłopaka.  Wyglądał nieco inaczej niż rano, biała koszulka, czarne spodnie. Basic.
- Jak się bawisz, Zuza?
- Gdyby nie ten ścisk i tłum byłoby 10/10, aktualnie daje 7/10, a ty Janek?
- Teraz juz 9/10, no ale ścisk daje w kość.
Miał racje, miałam wrażenie, że jest tutaj jeszcze więcej osób niż przed chwilką. W międzyczasie dostałam swój drink, zapłaciłam i podziękowałam.
- Chcesz wyjść na taras, Zuza?

- Naprawdę? Spadłeś ze sceny?- zaśmiałam się głośno siedząc obok chłopaka. Okazało się, że Janka tworzy muzykę. Jak pokończyłam fakty, to już wiedziałam czemu jego głowę wydawał mi się znajomy.
- Tak, naprawdę.- też się zaśmiał i po chwili oparł na białym fotelu tarasowym.- co ci sprawia radość w życiu, Zuza?
- Hmm, zadałeś mi ciężkie pytanie. Wiele rzeczy w sumie, a Tobie?
- Muzyka oczywiście, mój młodszy brat i przyjaciele. Myślę, że to są najważniejsze rzeczy odpowiadające za moje szczęście.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, bo to naprawdę mądra odpowiedź.
-Chodź, Zuza. Pokaże Ci coś.
Jasiek złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia.
- Obiecuję, że tego widoku nie pożałujesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro