Kawa P.1
Falochrony
-Zuza! Przygotuj mi dokumenty na spotkanie z tym prawnikiem, cztery butelki wody i kawę wiesz dobrze jaką.- moja szefowa spojrzała na mnie spod swoich okularów w czarnych oprawkach Prady. Pokiwałam oczywiście głową i od razu ubrałam swoją różową marynarkę w odcieniu dość mocno cukierkowym. Na nos wsunęłam swoje okulary w białych oprawkach. Szybko zwinęłam torebkę z białego krzesła i szybko podreptałam w kierunku windy, która na szczęście była bardzo blisko mojego oszklonego biura. Wyciągając telefon szybko wybrałam numer mojego kierowcy- no tak zaleta pracy jako asystentka głównego redaktora- i poprosiłam go aby jak najszybciej naszykował auto. Bez niego zajęło by to o połowę dłużej.
-Ciężki dzień?- zapytał mężczyzna średniego wieku siedzący na miejscu kierowcy. Mateusz jest moim kierowcą odkąd przyjęto mnie na staż w redakcji. Szefowa stwierdziła, że tak będę załatwiała szybciej wszystkie powierzone mi zadania.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- westchnęłam zamykając oczy, ale po dosłownie pięciu sekundach je otworzyłam. Jestem szczęściarą, tak dosłownie. Udało mi się zdobyć staż u najlepszej redaktor w mieście, jak i w sumie w całej polsce. Całe studia wyjątkowo ciężko pracowałam aby to zdobyć, aż w końcu na trzecim roku licencjatu "pykło". Nie zliczę godzin poświęconych książkom, zamiast przyjaciółce czy spotkaniom z innymi znajomymi. Ale to nie jest na ten moment aż tak ważne, liczy się dla mnie ten cholerny staż- a przynajmniej tak sobie wmawiam.
- Tutaj jakbyś mógł stanąć, proszę.- poinformowałam kierowcę i po chwili przystanął- daj mi 10 minutek.
Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam do kawiarni.
Po zamówieniu kawy Karoliny- mojej szefowej, stanęłam w wyznaczonym miejscu aby grzecznie poczekać na kawę. Wyjęłam telefon z białej, skórzanej torebki i odblokowałam. Oczywiście pierwsze co zobaczyłam, to powiadomienie od Mileny.
- Nie Milena nie dam rady wyjść dzisiaj.- mruknęłam pod nosem i dosłownie to napisałam.
- Nie wiem kim jest Milena, ale chyba będzie jej przykro, że nie dasz rady dzisiaj wyjść.- usłyszałam głos za sobą, na co wystraszona się odwróciłam. Podniosłam głowę troszkę wyzej( wady karła 160) i ujrzałam wysokiego blondyna z czapką na głowie.
- Nieststy wiem, ale nie dam rady. Milena będzie musiała jakoś to przeżyć.- westchnęłam teatralnie i lepiej przyjrzałam się chłopakowi. Wcześniej wspomniana czapka, ciemna bluza z małą, kolorową planetą na piersi, urocze.
- Szkoda bardzo, ale masz rację musi jakoś to przeżyć.- zaśmiał się cicho- widzę na elegancko.
Spojrzał na moją marynarkę.
- Dokładnie tak, wygodne to zbyt nie jest, ale da się przeżyć. Za to ty dzisiaj na wygodnie.- chłopak uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Na szczęście tak. Umarłbym chyba w koszuli, nie dla mnie takie rzeczy.
- Nie dziwię się.
- Więc, ważne pytanie. Jaką kawę zamawiasz...?- domyśliłam się, ze chodzi mu o moje imię.
- Zuza.
- Więc jaką kawę zamawiasz, Zuza?
- Podwójne latte, na mleku kokosowym.
- O proszę, bardzo ciekawie. Muszę kiedyś spróbować.- powiedział z uśmiechem cały czas na mnie patrząc. Oczy ma ładne, nie powiem, że nie.
- A ty jaką kawę zamawiasz...?- zapytałam w ten sam sposób, czekając aż zdradzi mi swoje imię.
- Janek!- krzyk dziewczyny wydającej zamówienia przerwał nam rozmowę.
- O to ja, dziękuję bardzo.- stojący przede mną chłopak, w sumie Janek, już znam jego imię, uśmiechnął się do dziewczyny i odebrał kawę.
- Ja zamawiam czarną bez cukru. Janek jestem.- podał mi dłoń, którą potrząsnęłam- miło było Cię poznać, Zuza. Może znajdziesz czas dla Mileny dzisiaj jednak. Muszę niestety uciekać. Miłego dnia, Zuzia!
Powiedział z uśmiechem i skierował się w stronę wyjścia z kawiarni. Czarna bez cukru, odważny.
- Milena bardzo bym chciała, ale naprawdę Karolina zawaliła mnie pracą na jutro.- zajęczałam przez telefon. Wiedziałam, że dziewczyna bardzo chce ze mną wyjść. BARDZO.
- Zuza wiesz co. Mało mnie to interesuje. Otwieraj!- krzyknęła do telefonu i równo z tymi słowami usłyszałam trzaskanie w moje drzwi. Mogłam się tego spodziewać. Westchnęłam i wstałam z mojej pięknej, białej kanapy. Jest to taki mój azyl, ta kanapa widziała mnie w każdym stanie i jest moim safe place. Odkąd się wprowadziłam na Mokotów do aktualnego mieszkania, to wiedziałam, że musi być ta kanapa. I jest. Idealnie komponuje się z pudrowymi zasłonami, białymi pufami i mięciutkim, białym dywanem pod szklanym stolikiem kawowym. Kocham takie detale.
- Już Ci otwieram wariatko!- krzyknęłam i uchyliłam drzwi. Dziewczyna od razu mnie popchnęła i uchyliła drzwi mocniej.
- Okej, ty i ja wychodzimy. Sen dzisiaj ma być przepełniony, gra mój kolega więc raz raz!- policzyłam po cichu do dziesięciu i westchnęłam. Wiedziałam, że nie ma mowy o ewentualnym odpuszczeniu więc grzecznie zamknęłam drzwi i poszłam w stronę swojego pokoju w celu ubrania czegoś ładniejszego niż dres i bluza.
- Masz pół godziny!- Milena krzyknęła i usiadła na kanapę otwierając wino, które wyciągnęła z dużej torby. Może rzeczywiście jedno wyjście mi nie zaszkodzi.
Okej, rzeczywiście jest tłum. Po ubraniu się w białą, krótką sukienkę i stworzeniu delikatnego makijażu na twarzy wyszłyśmy z domu. Moje długie blond włosy zwisały sobie z ramion rozpuszczone, ale były przyozdobione jedną spinką z prawej strony, która kolorystycznie łączyła się z białą sukienką. Przekroczyłyśmy próg klubu i od razu uderzył we mnie zapach alkoholu. No tak, to klub w końcu.
- Chodź, poznasz Inez i Weronikę!- przyjaciółka krzyknęła do mojego ucha i pociągnęła mnie za dłoń. Trzeba się bawić, życie mam w końcu jedno.
Po około czterech drinkach zaczęłam się bawić świetnie, tańczyłam z dziewczynami, dużo się śmiałyśmy. Okazało się, że Inez studiuje ten sam kierunek co ja, tylko na innej uczelni więc od razu złapałyśmy dobry kontakt.
- Idę po coś do picia. Zaraz wracam!- powiedziałam w stronę dziewczyn i zaczęłam się delikatnie przepychać między ludźmi. Nie dość, że klub jest mały to jeszcze ścisk jak cholera.
- Hibiskusowe prosecco.- powiedziałam w stronę barmana i wyjęłam telefon czekając na swojego drinka.
- Znalazłaś czas dla Mileny.- usłyszałam za uchem i już wiedziałam do kogo należy ten głos- Janek.
- Dokładnie tak.- zaśmiałam się odwracając się w stronę chłopaka. Wyglądał nieco inaczej niż rano, biała koszulka, czarne spodnie. Basic.
- Jak się bawisz, Zuza?
- Gdyby nie ten ścisk i tłum byłoby 10/10, aktualnie daje 7/10, a ty Janek?
- Teraz juz 9/10, no ale ścisk daje w kość.
Miał racje, miałam wrażenie, że jest tutaj jeszcze więcej osób niż przed chwilką. W międzyczasie dostałam swój drink, zapłaciłam i podziękowałam.
- Chcesz wyjść na taras, Zuza?
- Naprawdę? Spadłeś ze sceny?- zaśmiałam się głośno siedząc obok chłopaka. Okazało się, że Janka tworzy muzykę. Jak pokończyłam fakty, to już wiedziałam czemu jego głowę wydawał mi się znajomy.
- Tak, naprawdę.- też się zaśmiał i po chwili oparł na białym fotelu tarasowym.- co ci sprawia radość w życiu, Zuza?
- Hmm, zadałeś mi ciężkie pytanie. Wiele rzeczy w sumie, a Tobie?
- Muzyka oczywiście, mój młodszy brat i przyjaciele. Myślę, że to są najważniejsze rzeczy odpowiadające za moje szczęście.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, bo to naprawdę mądra odpowiedź.
-Chodź, Zuza. Pokaże Ci coś.
Jasiek złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia.
- Obiecuję, że tego widoku nie pożałujesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro