🦁Leona × Reader💛
Gra: Twisted wonderland
Legenda:
*{T/i}-- Twoje imię
*{K/o}-- Kolor oczu
*{K/w}-- Kolor włosów
*{D/w}-- Długość włosów
Jesteś pierwszą uczennicą w szkole Night Raven College. Ta... być jedyną dziewczyną w męskiej szkole. No cóż chodzisz do dej szkoły tylko dlatego że jesteś siostrzenicą Dire Crowley'a. ~ (Chyba tak się to odmienia/piszę???)
A twoi rodzice też mieli już cię dosyć.
Nie to żebyś bardzo sprowadzała na siebie kłopoty, czy coś. Dobra... teraz się wypadało by się przedstawić jesteś {T/i} Crowley. Tak masz to samo nazwisko co Dire, ale to dlatego że twój ojciec jest bratem Dire.
Masz {K/o} tęczówki i piękne {K/w} włosy, twoje włosy sięgały do {D/w}.
Na początku roku zostałaś przydzielona do dormitorium Savanaclaw. Byłaś tym trochę zdziwiona. No ale cóż wyboru nie miałaś. Tam gdzie zostałaś przydzielona tam musiałaś się udać. Żadnej taryfy ulgowej dla tego że jesteś siostrzenicą Crowley.
Chodzisz do tej szkoły już od 5 miesięcy. Zdążyłaś zaprzyjaźnić się z Ruggie Bucchi, Jack Howl'em jak i Leona Kingscholar.
Dzisiaj jest idealny dzień na poranne bieganie.~pomyślałaś. Słońce wschodziło, na niebie nie było żadnych chmur. Szybko się ubrałaś i wyszłaś z pokoju. Starałaś się być cicho, by nie obudzić nikogo. Ale jak to ty musiałaś walnąć w stolik przypadkiem. Przez co z stolika spadł wazon.
Roztrzaskał się na małe kawałki. Ty bardzo przestraszona zaczełaś zbierać tę kawałki. Na twoje szczęście albo i nieszczęście obok był pokój Leona.
- Ech... ja to mam pecha.- powiedziałaś do siebie.
- Pecha? Raczej bardziej można by było to nazwać to niezdardnością- powiedział głos za tobą.
Ty wiedziałaś do kogo należy ten głos. Głos należał do lidera Savanaclaw, do Leona.
Miał trochę racji byłaś trochę niezdarą.
Gdy już miałaś coś po wiedzieć, nagle po czułaś że Leon złapał cię za rękę. Byłaś tym trochę dziwiona. Spojrzałaś się na nie z pytającym wzrokiem.
- Zostaw to bo zrobisz sobie krzywdę, nie które z tych kawałków są naprawdę ostre.- powiedział spokojnie.
-Yyyy....no okey?- powiedziałaś trochę niepewnie.
Byłaś jeszcze bardziej zdziwiona tym że Leona nie śpi tylko jest już i chyba się o ciebie martwi.
- Zostaw to już, później się to posprząta- powiedział Leon.
- Okey, to ja już będę się zbierała- powiedziałaś, bo chciałaś jak najszybciej uciec z tamtąd.
Już chciałaś ominąć Leo gdy złapał się za rękę. Spojrzałaś się na nie go pytającą.
- Gdzie się wybierasz, nie jest jeszcze za wcześnie?- zapytał.
- Nie, ja zawsze wychodzę o 5 na poranne bieganie.- odpowiedziałaś pewnie.
- Jak można wstawać tak wcześnie i to jeszcze na jakieś bieganie.- powiedział znumdzonym i lekko zaspanym tonem.
- No wiesz normalnie, a jak można przez cały czas spać i się lepić.- powiedziałaś oburzona.
Leona coś tam burknoł pod nosem i puścił końcu twój nadgarstek.
- Wiesz, spałbym dalej gdyby nie jakaś mała osóbka tak nie chałasował, przy moich drzwiach- powiedział z złośliwym uśmiechem.
- Ej, ej, ej... tylko nie mała, jeśli już jestem niska, kiciusiu.- powiedziałaś bez namysłu.
- Ale skoro ty nazywasz mnie kiciusiem, to ja mogę nazywać cię małą.- powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
Chciałaś coś dodać ale nie miałaś pomysłu jak mu się od gryść. Nagle po czułaś ciężar na głowie i że ktoś cię obejmuje. Od razu wiedziałaś że to Leo.
Teraz to już wogule byłaś zdziwiona jego zachowaniem. Chciałaś go odepchnąć, ale nagle usłyszałaś gwizdy i brawa.
Z dziwiłaś bardzo, ale chyba nie tylko ty, bo ciężar z głowy znikł. Wykorzystałaś to by się odwrucić to źródła dźwięku.
Na twoje nie szczęście stali tam Jack i Ruggie. Jack klaskał a Ruggie śmiał się i gwizdał.
- To kiedy ślub?- za żartował Ruggie.
Przez to co powiedział Ruggie za czerwieniłaś się.
- Nie za szybko na ślub Ruggie?- zapytał Jack też trochę się śmiejąc.
- No dziękuję, choć jedna osoba mądrze mówi.- powiedziałaś to do Jack'a z ulgą, ale z nów bez zastanowienia.
Po chwili ogarnełaś co powiedziałaś i spaliłaś buraka jeszcze bardzie, za kryłaś załamana rękoma twarz.
Ukosem spojrzałaś na Leona który tylko się uśmiechał.
- Oj co się załamujesz {T/i}?- zapytał
- Właśnie nie załamuj się.- powiedział Jack z przyjaznym uśmiechem.
- A tak po za tym do twarzy ci w czerwieni.- powiedział lider savanclaw.
- J-jesteści okropni, dajcie mi już spokój.- powiedziałaś to odwracając się do nich plecami.
- Oh, no {T/i} nie obrażaj się to są tylko głupie żarty mała.- powiedział Leona.
- Okey. To mogę już sobie pójść i wrócić do moich zajęć?- zapytałaś z ironią w głosie.
- Nie może iść, bo muszę coś bardzo ważnego powiedzieć.- powiedział z powagą Leon.
- Ech..no okey.- powiedziałaś zaciekawiona co ma ci do powodzenia.
- Okey... to ja z Jack' iem idziemy do siebie, jak coś trzymamy za ciebie kciuki nasz liderze.- powiedział Ruggie i za czół ciągnąć Jack'a w kierunki swoich pokoi.
Zanim zdążyłaś coś powiedzieć, Leona wziął cię jak worek kartofli i zaczoł iść do swojego pokoju. Ty byłaś tak zdziwiona że nawet się nie opierałaś mu i grzecznie czekałaś jak cię odstawi na ziemię. Naszczęścię droga nie była długa. Bo już po chwili stałaś przed nim.
Po 5 minutach Leon zaczoł tłumaczyć dlaczego chciał porozmawiać z tobą na osobności.
Po tym jak Leon wytłumaczył tobie wszystko i wyznaniu swoich uczuć, nie wiedziałaś co powiedzieć. Ale wiedziałaś co chciałaś zrobić, chciałaś odwzajemnić jego uczucia. Od niedawna zrozumiałaś że Leon ci się podoba.
<--Time Skip-->
Jesteście z Leonem już od 2 miesięcy. Świetnie się do gadujecię. W ostatnich dniach strasz się namówić swojego chłopaka by za czoł uczęszczać na lekcję. Ku twojemu szczęściu, u dało się namówić go namówić by chodził na lekcję.
Gdy inny zobaczyli że ich lider chodzi na lekcję byli tym tak bardzo zdziwieni że myśleli że śnią. Ty się tylko śmiałaś. Nawet inni liderzy akademików nie dowierzali że Leona chodzi na lekcję.
Ty się tylko śmiałasi i byłaś z sobie dumna że udało ci się namówić Leona na chodzenie na zajęcia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro