Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To miała być tylko gra - jjk

One shot na zamówienie -_Soo_-.

Bohaterowie: Soosang x Jungkook.

**Soosang pov**

Znowu ta pieprzona szkoła. Znowu te niekończące się przezwiska i wyśmiewane. Mam już tego cholernie dość! Ile tak można?! Moja psychika już powoli siada i jakoś nie zapowiada się na polepszenie, ponieważ nieustające, codzienne upokorzenia wcale mi nie pomagają. Stanęłam przed wejściem do znienawidzonej przeze mnie placówki. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem i łzami w oczach. Naprawdę muszę tam iść? Przecież tak bardzo nie chcę. Po raz kolejny od prawie dwóch lat zostanę zmieszana z błotem, tak jak każdego dnia. Ponownie będę patrzyła na te okropne, rozbawione twarze zamglonym wzrokiem, próbując odnaleźć jakiś ratunek z tej sytuacji, ale jak zwykle nic to nie da i znów mnie zgnoją. Na samą myśl już chcę mi się płakać, a co dopiero jak do tego dojdzie. Miałam ogromną ochotę olać wszystko, zawrócić i już nigdy nawet nie przejść obok tego budynku, ale nie mogłam. Rodzice by mnie chyba zatłukli. Z wielkim żalem i cichym, rozpaczliwym westchnięciem pchnęłam drzwi, wślizgując się do środka. Szłam ze spuszczoną głową, przyciskając do siebie książki. W duchu modliłam się, żeby ich nie spotkać. Przemierzałam korytarz w szybkim tempie. Nagle poczułam, że się z kimś zderzam. Moje serce przyspieszyło swoją pracę, a oddech stał się płytki z przerażenia. Powoli uniosłam głowę do góry, by zobaczyć na kogo wpadłam. Na moje nieszczęście to musiał być akurat on. Przeklęłam w środku swoją niezdarność i przełknęłam głośno ślinę. W moim gardle z każdą chwilą rosła gula.

- Nie gap się na mnie - warknął przez zaciśnięte zęby, a moja głowa automatycznie skierowała się ku podłodze. - Grzeczna - mruknął i szrpnął za moje włosy przez co jęknęłam z bólu. - Na następny raz uważaj, bo wtedy nie skończy się to dla Ciebie dobrze - syknął mi prosto w twarz i wytrącił z rąk książki, które wylądowały z hukiem na podłodze. Załkałam cicho ze strachu i bezsilności. Chciałam się po nie schylić, ale ten dupek wciąż trzymał moje włosy. - No i czemu się marzesz?! Jesteś taka żałosna - westchnął głośno i spojrzał znacząco na stojących obok niego kolegów, którzy śmiali się kpiąco.

Mieli ze mnie przedni ubaw. Czasami wydaje mi się, że dostarczam im największego fanu w całej tej parszywej placówce. W tej chwili zawrzało we mnie. Wszędzie dookoła widziałam rechoczące fałszywe buzie. Nigdy nie sądziłam, że można kogokolwiek aż tak nienawidzić. Cały czas miałam jednak cichą nadzieję, iż w końcu mi odpuszczą, dadzą święty spokój. Nadal nie rozumiem co takiego im zrobiłam, że aż tak lubią się nade mną znęcać. Może to przez to, iż zawsze ulegam i reaguję strachem?

- No co malutka? Boisz się nas? - zakpił kolejny chłopak - Suga, który przejął moje włosy od poprzedniego.

Ponownie zawyłam z bólu, gdy mocno szarpnął za moje blond pasma. Skóra głowy piekła mnie niemiłosiernie. Czułam się tak jakby zaraz mieli mi wyrwać wszystkie włosy wraz z cebulkami.

- Odpowiedz - warknął kolejny, sprzedając mi siarczystego liścia prosto w policzek. Zaszlochałam żałośnie i pokiwałam głową na "tak".

- Zostawcie ją! - usłyszałam krzyk mojego brata, który podbiegł do nas i nie czekając na nic przywalił w twarz trzymającemu mnie Yoongiemu. Ręka chłopaka poluzowała uścisk przez co bezwładnie opadłam na zimię, łapiąc się za obolałą głowę.

- O witaj Jung, bohaterze - zaśmiał się Jungkook, krzyżując ręce na piersi. - Tyle razy prosiłem Cię, żebyś nie psół mam zabawy z twoją jakże uroczą siostrzyczką - zirytował się i przewrócił oczami, przymierzając się do zadania ciosu Hoseokowi.

Zacisnęłam mocno powieki. Byłam taka bezsilna, bezradna. Nie chciałam na to patrzeć. Byłam pewna, że brunet oberwie. Jednak nie usłyszałam żadnego dźwięku, który by na to wskazywał. Zdziwiona uchyliłam powieki i zobaczyłam przyjaciela mojego brata, który trzyma dłoń Jeona. Poczułam przypływ ogromnej ulgi i posłałam mu wdzięczne spojrzenie, mówiące "dziękuję". Taehyung skinął tylko głową i odepchnął zdezorientowanego czarnowłosego.

- Spieprzać - wycedził z zaciśniętą szczęką.

- To jeszcze nie koniec Kim. Dzisiaj wam odpuścimy, ale nie spodziewaj się, że tak już pozostanie - odszczekał Jimin, jeden z pięciu wrogo nastawionych, po czym wszyscy odeszli.

Hope podszedł do mnie i pomógł mi podnieść się z zimnej posadzki. V w tym czasie zebrał moje sponiewierane książki. Uśmiechnęłam się do nich słabo, chcąc tym samym pokazać, że wszystko jest okej, chociaż wcale nie było.

- Zrobili Ci coś? - zapytał przejęty Tae, ze zmartwionym wyrazem twarzy, dokładnie przyglądając się mojej buzi. Był taki uroczy. Cieszę się, że chociaż on i mój brat nie odwrócili się ode mnie.

- Nie. Wszystko w porządku - chciałam zgrywać pozory, ale gdy dotknęłam tyłu mojej głowy skrzywiłam się odczuwając promieniujący ból.

- Aktorką to Ty nie będziesz - wypuścił przeciągle powietrze, patrząc mi prosto w oczy. Oczy, które wywierały na mnie taką presję wyjawienia całej prawdy. Ożywiły we mnie wszystkie negatywne emocje i po prostu się rozpłakałam.

- Cii, nie płacz już - uspakajał mnie Hobi, tuląc do siebie i delikatnie gładząc po plecach. - Jesteśmy przy tobie kochanie - szeptał bawiąc się moimi długimi włosami, które przed chwilą były szarpane.

- Już dobrze chłopaki. Idźcie na lekcje - odsunęłam się od brata i ocierając łzy, posłałam im sztuczny uśmiech.

- Na pewno? - chciał się upewnić przyjaciel. Kiwnęłam głową, dając im do zrozumienia, że tak.

- Jak coś to dzwoń - ucałowali mnie w oba policzki jednocześnie i ruszyli na swoje zajęcia.

Od razu moje myśli zostały zaprzątnięte tym co niedawno miało miejsce. Nie pokazuj słabości. Musisz być silna. Przynajmniej tutaj, gdy wszyscy patrzą. Wciągnęłam do płuc powietrze z cichym świstem. Raz... dwa... trzy... spokój Soo. Już dobrze. Odetchnęłam i zabrałam swoje książki. Poprawiłam musztardowy mundurek i odeszłam z podniesioną głową. Zbyt długo już znoszę te poniżania. Czas wreszcie się przeciwstawić. Nawet jeśli miałabym ponieść za to wysoką karę. Przynajmniej nie będę mieć wyrzutów, że nic z tym nie zrobiłam, że nawet nie spróbowałam. Koniec z tym nie będę już kulić ogona. Czas się przeciwstawić i nieważne, że ich jest pięciu, a ja jedna. Dam radę. Wystarczy tylko trochę determinacji i wiary w siebie. Otworzyłam drzwi od damskiej toalety i stanęłam przed lustrem. Przyglądnęłam się swojemu odbiciu i przemyłam bladą, zmęczoną, zapłakaną twarz. Podniesiona na duchu wyszłam z pomieszczenia, napotykając nabijających się ze mnie ludzi.

- Ha. Ha. Śmieszne kurwa - prychnęłam sarkastycznie, piorunując ich wzrokiem.

Natychmiast zamilki i otworzyli ze zdziwienia usta. No tak w końcu kto by się spodziewał, iż cicha i spokojna do tej pory szara myszka powie do nich coś takiego. A niech się wypchają. Dwa lata przymykałam na to oko i dawałam sobą pomiatać z nadzieją, że w końcu im się znudzi. Jak widać nie znudziło. To już nie mój problem, bo mam zamiar wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce. Koniec z miłą, przerażoną Soosang, nad którą można się łatwo pastwić i poniewierać...

**Następnego dnia**
**Jungkook pov**

Obudziłem się przed tym jak zadzwonił budzik i szybko wyłączyłem alarm. Przetarłem zmęczone oczy i wstałem spod ciepłej kołdry. Zszedłem po cichu na dół. Jak zwykle taty już nie było, a mama jeszcze spała. Zjadłem szybkie śniadanie jakim były płatki z mlekiem, po czym z powrotem udałem się na górę, gdzie wykonałem podstawowe poranne czynności i zabrałem plecak oraz telefon. Przed wyjściem z domu spojrzałem na niego ostatni raz z utęsknieniem. Wyszedłem z obawą, że stanie się coś złego, a żal ściskał mi serce, że znowu muszę wszystko zostawić. Pewnie tak jak zwykle będę tracił czas w tej marnej szkole, martwiąc się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni czarne opakowanie Marlboro i zapalniczkę w tym samym kolorze. Zwolniłem kroku, aby móc w spokoju wypalić bez obaw o to, że nie zdążę tego zrobić przed dojściem do szkoły. Podpaliłem białą bibułkę napełnioną tytoniem i zaciągnąłem się doprowadzając do zajęcia się żarem wnętrza papierosa. Do moich płuc dotarł przyjemnie drażniący je dym. Przymknąłem oczy rozkoszując się smakiem moich ulubionych szlug i ponowiłem poprzednią czynność kilkakrotnie, co jakiś czas sptrzepując palcem popiół.

- Siema, stary - usłyszałem głos Rapmona, po czym przywitaliśmy się porządnym zbiciem piony. - Co ty taki roztrzepany? - mój kumpel znał mnie bardzo dobrze. Aż za dobrze.

- Wcale nie - burknąłem i zbyłem go machnięciem ręki.

- Jasne. To pewnie przez tą nastraszoną laskę i tych dwóch - fuknął na wspomnienie wczorajszego dnia. Ja również byłem przez to wkurzony, ale nie o to teraz chodziło.

- No. Miałem ochotę się z nią pobawić, ale Ci dwaj debile popsuli fun - bąknąłem ze złością w głosie odrzucając skończonego peta w bok.

- Jeszcze raz nam przerwą, a nie będę już tylko bezczynnie się przyglądał - warknął groźnie uderzając pięścią o wnętrze drugiej dłoni.

Nawet nie spostrzegłem, kiedy znaleźliśmy się przed szkołą, gdzie czekała na nas reszta bandy. Przywitaliśmy się i weszliśmy do budynku żywo dyskutując o tym jak to wczoraj pewne osoby popsuły nam dobrą zabawę. Podczas tej rozmowy dotarło do mnie, że ja nawet nie wiem jak ta blondyna ma na imię. Może to śmieszne, ale tak właśnie było. Pałałem szczerą niechęcią i obrzydzeniem do osoby, której kompletnie nie znam, ale co z tego? Podpadła mi i to ostro, więc musi być ukarana.

- Ej, a może by tak mała zemsta? - zaproponował Cukier uśmiechając się niecnie.

Przyznam, że bardzo zaciekawiło mnie to co ma nam do powiedzenia. Szczerze nienawidzę tej dziewuchy już od początku nauki w tym liceum. Przyszła wreszcie pora, żeby odpłacić się pięknym za nadobne. Chłopaki od zawsze pomagali mi w uprzykrzaniu jej życia, ale nie znali prawdziwego powodu mojej postawy wobec niej. Oni po prostu to lubili. Lubili wyśmiewać się z ludzi i gardzić nimi, grając na ich uczuciach. Mi też w pewnym stopniu sprawiało to frajdę, a może nawet przyjemność, ale tylko jej łzy wywoływały u mnie szczęście. Tylko jej cierpienie dawało mi prawdziwą satysfakcję.

**Soosang pov**

Dzisiejszy dzień minął mi wyjątkowo spokojnie. Aż się zdziwiłam, że Ci natrętni, bezduszni kolesie ani razu się do mnie nie przyczepili. Może powinnam się z tego cieszyć, ale coś mi tu nie pasowało. To było do nich niepodobne. Przecież przez ostatnie dwadzieścia parę miesięcy dzień w dzień zatruwali mi życie, a teraz tak nagle odpuścili? Nie podoba mi się to. Zamyślona wracałam prawie pustymi ulicami do domu. Próbowałam dodzwonić się do J-hopea, ale ten dureń nie odbierał. Chciałam go zapytać, czy miałby ochotę na kimchi, bo on jeszcze ma zajęcia, a ja mogłabym przygotować ciepły posiłek dla niego.

- Nie odbierasz to nie zjesz. Proste - powiedziałam cichutko sama do siebie i wzruszyłam ramionami, będąc złą na mojego braciszka.

Droga strasznie mi się dłużyła, więc założyłam słuchawki i puściłam muzykę, aby zabić nudę. Szłam tak dalej nucąc pod nosem i obserwowałam zachodzące już słońce. Robiło się powoli ciemno. Że też akurat dzisiaj musiałam spóźnić się na ten cholerny autobus. Nagle tak znikąd poczułam zaciskającą się na moich ustach dłoń. Następnie ktoś zaczął wciągać mnie do bocznej, ciemnej uliczki. Krzyczałam, piszczałam, wyrywałam się, ale to nie przyniosło żadnych skutków. Osoba, która mnie trzymała była bardzo silna, a w dodatku skutecznie zatkała mi usta. Niespodziewanie tajemniczy osobnik puścił mnie i pchnął na ścianę tak, że moje plecy odbiły się od niej z głuchym dźwiękiem. Jęknęłam głośno łapiąc się za pulsujące z bólu miejsce, starając się je rozmasować. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że nie jestem tutaj sama i przestraszonym wzrokiem spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną. Niestety w żaden sposób nie mogłam go rozpoznać, bo było już ciemno, a w dodatku miał on nałożony na głowę kaptur i maskę na twarzy. Nawet mrużenie oczu w żaden sposób nie pomogło. Patrzyliśmy na siebie oboje jak wryci, a żadne z nas nie odzywało się ani słowem. Przez to napięcie zapomniałam nawet o nieprzyjemnym uczuciu rozchodzącym się wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Cz-czego ode m-mnie chcesz? - zapytałam niepewnie, bojąc się, iż zaraz mogę pożałować tego, że w ogóle się odezwałam.

- Kochanie, nie bój się to tylko ja - bezczelnie zignorował moje pytanie, a ja już przez maskę dostrzegłam jak perfidnie się uśmiecha. Ten koszmarny głos rozpoznałabym wszędzie.

- Jungkook - wymamrotałam z wściekłością i już chciałam odejść, ale on przygwoździł mnie z powrotem do ceglanej ściany.

- Nigdzie nie idziesz - stwierdził oplątując sobie moje włosy wokół palca.

- Niby czemu? - prychnęłam i odepchnęłam go od siebie. Przybrałam dobrą minę do złej gry.

- Bo masz zostać tutaj. Ze mną - ryknął kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy. Zdjął z twarzy maskę i uśmiechnął się szyderczo.

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, czy zareagować ten przyssał się do mojej szyi. Złożył na niej kilkanaście pocałunków i polizał ją, przez co przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Jednak nie chcąc pokazać mu słabości najzwyczajniej w świecie pozwoliłam mu na to.

- Masz zamiar mnie zgwałcić, czy co? - spytałam, unosząc do góry jedną brew. Chciałabym wiedzieć co ten nawiedzony chłopak próbuje właśnie zrobić.

- Nie. To nie byłby gwałt. Sama byś mnie błagała, żebym się tobą zajął. Doskonale wiem, iż Ci się podobam. Przyznaj, że coś do mnie czujesz - znów ten prześmiewczy uśmieszek. Był tak pewny siebie. Szkoda tylko, że nie miał racji.

- Oj, nie kochany. Nawet gdyby mi za to zapłacili to i tak nawet kijem bym Cię nie tknęła. A co do uczuć to rzeczywiście czuję do Ciebie coś Co nazywa się odraza. Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że mogłabym cię pokochać? - wyśmiałam go o mało nie krztusząc się powietrzem. Nie wiem co ten burak sobie wyobraża, ale w życiu bym się w nim nie zakochała.

- Zakład? - zaproponował, szczerząc się do mnie co spotkało się z dezaprobatą z mojej strony.

- O nie. Mam coś o wiele lepszego. Zagramy w grę - powiedziałam prosto z mostu, gdy do głowy wpadł mi wręcz doskonały pomysł.

- Niby w jaką grę? Szachy, a może karty? - prychnął kpiąco. Widać nie rozumiał mojej propozycji.

- Nie. Moja gra jest o wiele lepsza. Oboje zabawimy się swoimi uczuciami. Co powinno ci się spodobać. Zasady są banalnie proste. Możemy robić ze sobą co tylko zechcemy, ale w szkole zachowujemy się tak jak zwykle. Nikt nie może się dowiedzieć o naszym "związku". Jesteśmy dla siebie nadwyraz mili, spędzamy ze sobą dużo czasu i ogólnie zachowujemy się jak para, ktorą podczas trwania gry jesteśmy. To tylko zabawa, więc możemy spotykać się w tym czasie z kimś innym, a najważniejsze: kto pierwszy się zakocha i powie drugiej osobie "kocham cię" - przegrywa - objaśniłam mu wszystko i nagły przypływ odwagi oraz adrenaliny sprawił, iż złączyłam nasze usta. - Grasz, czy pękasz? - oderwałam się od niego i wyczekiwałam odpowiedzi z przygryzioną wargą. Nie wiem dlaczego mu to zaproponowałam. Chciałam pokazać, że nie jestem już tchórzem?

- Wchodzę w to - powiedział pewnie po chwili namysłu.

- Ale to nie zmienia faktu, że cię nie trawię. Do zobaczenia misiu - wymruczałam mu do ucha, musnęłam jego wargi i odeszłam ze zwycięskim uśmieszkiem.

Szykuj się na przegraną Jeon.

~*~

Wróciłam do domu, a w kuchni zastałam mojego brata. No cóż, jak widać dzięki temu, że Jungkook mnie zatrzymał dotarł do domu szybciej niż ja. Weszłam do pomieszczenia, w którym przebywał brunet i usiadłam na blacie, przyglądając się jego poczynaniom.

- Gdzie byłaś? - zapytał nie odwracając wzroku od przygotowywanej potrawy.

- Um, w parku. A co tam pichcisz? - zaburczało mi w brzuchu na widok ryżu i wołowiny. Jestem strasznie głodna.

- Bibimbap - rzucił krótko przekładając wszystko na dwa talerze. - Smacznego - podał mi jeden z nich, a ja od razu zabrałam się do jedzenia.

~*~

Kolejny dzień. Witaj ponownie cholerna szkoło. Ciekawa jestem tylko co dzisiaj przygotowała dla mnie moja ulubiona piątka. Szczerze mówiąc to żałuję tej wczorajszej rozmowy z brunetem. Nie chcę w żaden sposób się do niego zbliżać. Brzydzę się nim na każdy możliwy sposób, no ale czasu niestety nie cofnę. Muszę po prostu robić wszystko, żeby się we mnie zakochał, a wtedy będę mogła o wszystkim zapomnieć. Nie zdążyłam nawet wstać z łóżka, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć, a moim oczom ukazał się mój "chłopak", opierający się o framugę. Nic nawet nie powiedział tylko od razu przyssał się do moich ust. Zrobił to z zaskoczenia, więc z moich ust wydobył się cichy jęk. Oczywiście odwzajemniłam ten pocałunek, a nawet go pogłębiłam, bo w końcu jesteśmy "razem".

- Po co przyszedłeś misiu? - zapytałam przesłodzonym głosem, a w środku miałam ochotę zwymiotować.

- Chciałem dzisiaj iść do szkoły razem z tobą - uniósł jeden kącik swoich ust, wyginając je w nonszalanckim uśmieszku. - Chyba mogę przyjść po swoją księżniczkę, prawda? - dobry z niego aktor. To muszę przyznać.

- No oczywiście - tym razem to ja musnęłam jego wargi. - Cieszę się, że Cię widzę - posłałam mu sztuczny uśmiech podczas, gdy on obejmował mnie w talii, bezustannie zjeżdżając w dół. Miałam ochotę obić mu za to buźkę, lecz musiałam się powstrzymać. - Rozgość się, a ja pójdę się ubrać i zaraz wracam - starałam się zachowywać uroczo i cały czas szczerzyć.

Kiedy opuściłam salon mogłam wreszcie przestać udawać szczęśliwą i przewrócić oczami. Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro i weszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę na oścież, zastanawiając się co by tu ubrać. W końcu zdecydowałam się na krótkie, jeansowe spodenki oraz białą bluzkę bez rękawów. Zabrałam przygotowane ubrania, po czym poszłam do łazienki, żeby się ubrać i odświeżyć. Nalałam wody do wanny i weszłam do niej. Dokładnie umyłam swoją twarz oraz ciało. Powycierałam się ręcznikiem i założyłam czystą bieliznę, gdy do łazienki wparował ten idiota. Kurwa, czemu nie zamknęłam tych drzwi?! Chłopak lustrował mnie wzrokiem od stóp do głów, uśmiechając się przy tym głupkowato. Już miałam zakryć się czymś, ale podszedł do mnie i przyszpilił mnie do zimnej ściany. Zadrżałam pod wpływem zetknięcia się mojego ciała z zimną powierzchnią. Miałam gęsią skórkę. Patrzył na mnie drapieżnym wzrokiem. Tak jak głodny lew na swoją ofiarę. Przełknęłam głośno ślinę. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale brunet wykorzystał to łącząc nasze usta w brutalnym pocałunku, w którym wykorzystał swój język. Pieścił nim moje podniebienie. Sprawiło mi to przyjemność, dlatego z moich ust wydobyło się ciche sapnięcie. Jeon najwidoczniej był z tego zadowolony, bo czułam jak się uśmiecha.

- To co? Może dzisiaj odpuścimy sobie szkołę? - wymruczał do mojego ucha i podrzucił mnie do góry, przez co musiałam opleść nogi wokół jego bioder. Teraz czułam się skrępowana jego bliskością. Prawdopodobnie jestem teraz cała czerwona.

- A-ale. M-musimy. Iść - wydyszałam pomiędzy namiętnymi całusami.

On tylko pokiwał głową na "nie" i kontynuował pieszczoty. Jego miękkie dłonie badały każdy centymetr mojego ciała, sunąc po nim gładko i czule. Ta czułość z jego strony była dla mnie zupełnie niezrozumiała. Przecież tak się nade mną pastwił, a teraz obchodzi się ze mną jak z porcelaną. Zatrzymałam jego ręce i uwolniłam się z objęć bruneta.

- Wystarczy kochanie. Musimy iść do szkoły - posłałam mu kusicielski uśmiech, po czym przygryzłam wargi.

Nie zważając już na jego obecność zaczęłam się ubierać. Gdy skończyłam przejechałam usta błyszczykiem i podkreśliłam rzęsy maskarą. Na koniec rozczesałam włosy i zadowolona z efektu przeszłam obok stojącego w drzwiach Jeongguka. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie, ale udało mi się wyłapać jego lśniące oczy i zagryzioną wargę. Cały czas mi się przyglądał, kiedy się szykowałam. Czyżby mu się podobało? Zaśmiałam się pod nosem. Założyłam torbę na ramię i czekałam na chłopaka przy drzwiach wyjściowych.

- No rusz się. Hobi mnie zabije jak się spóźnię - szępnęłam zniecierpliwiona sama do siebie, co jakiś czas tupiąc nogą.

- Już jestem. Chodź słoneczko - zaświergotał zbiegając po schodach, po czym złapał mnie za rękę i wyciągnął z domu.

~*~

Pod szkołą ja i Jeon rozdzieliliśmy się aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Całą drogę ciągnął mnie za rękę, ale szliśmy w trochę niezręcznej ciszy. Po tym co miało miejsce rano moje uczucia były mieszane. Z jednej strony to było całkiem... przyjemne i urocze? Wiem, iż to całkowicie absurdalne, ale obchodził się ze mną w tak delikatny sposób jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Zaczęło mu zależeć? Nie, to za szybko. Co ten chłopak kombinuje? Nie podoba mi się to. Muszę być niewzruszona na jego umizgi. Podeszłam do swojej szafki i schowałam do niej kilka niepotrzebnych rzeczy. Kiedy chciałam ją zamknąć ktoś zrobił to za mnie tak, że drzwiczki głośno trzasnęły. No, no znowu się zaczyna. Odwróciłam się przodem do moich dręczycieli.

- Słucham? Czego znowu chcecie? Powyzywać mnie, a może pobić? Hm? - zapytałam kpiąco, patrząc na swoje paznokcie.

- Od kiedy Ty taka odważna jesteś? - Jin uśmiechnął się krzywo, stając obok Jimina.

- Nie powinno Cię to obchodzić Kim - syknęłam mu w twarz, dźgając palcem jego tors.

- Trochę szacunku gówniaro - warknął ostro wkurzony Namjoon i zacisnął dłoń na moim ramieniu, wbijając w nie swoje długie palce. Bolało, lecz nie dałam tego po sobie poznać.

- Nie pogrążaj się Nam - prychnęłam kpiąco i zrzuciłam z siebie jego rękę.

Odszukałam wzrokiem mojego "ukochanego". Dzisiaj stał tylko z tyłu i się przyglądał. Nie miał zamiaru mnie obrazić? Dziwne. Schyliłam się po swoją torbę. Spojrzałam Monsterowi wyzywająco w oczy i odeszłam jak gdyby nigdy nic. Za to wyrazy ich twarzy były bezcenne. Raczej nie spodobało im się to, że się postawiłam. Zdziwiła mnie dzisiaj jeszcze jedna rzecz. Zazwyczaj wyszczekany Yoongi teraz siedział cicho, a to on poniżał mnie najbardziej z nich wszystkich. No może Jeon bardziej, ale on prawie mu dorównywał. Byłam także usatysfakcjonowana swoją niewzruszoną postawą. Chłopaki, szykujcie się. Od dziś będzie tak już zawsze.

**Miesiąc później**

Przez ostatni miesiąc wiele się zmieniło. Codziennie przychodził po mnie Kook i razem szliśmy do szkoły, a później z niej wracaliśmy. Poza szkołą często spotykaliśmy się u mnie w domu i na mieście. Zbliżyliśmy się do siebie, ale nadal żadne z nas nie przegrało gry. Właściwie to zaczęło mi na nim zależeć, ale nie w ten sposób. Wciąż mam nadzieję, że to ja wygram. Było by ciekawie. Nieprwadaż? Wielki Jeon Jeongguk zakochuje się w swojej byłej ofierze. Doprawdy komiczne i mało realistyczne, ale pomarzyć można. Chociaż ostatnio wykorzystywał wszystkie okazje, żeby złapać mnie za tyłek, otrzeć się o moje udo, ale oczwiście to wszystko było "przypadkiem"! Co do wielkich królów liceum. Nadal mi nie odpuścili, lecz już od dawna nie zostałam przez nich uderzona. Nie wiem, może to za sprawą mojego "chłopaka"? Co najśmieszniejsze okazało się, iż mój kochany braciszek jest homoseksualistą i ugania się za Jiminem. Tae powiedział, że chyba zacznie się go bać, ale tylko żartował. Zbyt długą się już przyjaźnią, żeby tak nagle zerwać więzi. Moje życie podniosło swój poziom. Teraz jest o wiele lepiej. W pokoju rozbrzmiała moja ulubiona piosenka. Szybko złapałam za telefon i odebrałam.

- Halo? -

- Soosang? - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos w słuchawce.

- Tak. Kookie o co chodzi? - zapytałam. Byłam zdziwiona, że zadzwonił o tak później porze.

- Muszę Ci coś powiedzieć. Mogę przyjść? - ton jego głosu był płaczliwy. W dodatku drżał.

- Ale... - chciałam zaprzeczyć i powiedzieć, iż już za późno, ale nie dał mi dokończyć.

- Będę za dziesięć minut - rzucił na odchodne i rozłączył się.

Co on mógł chcieć mi powiedzieć o pierwszej w nocy? No interesujące. Ten człowiek nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. A jeśli stało się coś złego?! Boże, proszę nie. Nie chcę, żeby coś mu się stało. Nie wierzę. Zależy mi na nim? O cholera. Nie chcę przegrać. Nie mogę. W myślach miałam istną burzę. Sama nie wiedziałam co byłoby dla mnie słuszne i co przygnało do mnie Kookiego w środku nocy. Dreptałam po pokoju w tę i z powrotem, trzęsąc się ze strachu. Nie chcę, żeby stała mu się krzywda. Już prawie wydeptałam dziurę w podłodze, gdy coś uderzyło w moją szybę. Podbiegłam do drzwi balkonowych i ujrzałam machającego do mnie bruneta. Otworzyłam drzwi.

- Oszalałeś?! Po co przyszedłeś?! - krzyczałam na niego szeptem.

- Zaraz Ci wszystko wyjaśnię. Poczekaj - oznajmił i odszedł w pośpiechu.

Po chwili wrócił z drabiną. Nie nie wierzę. Jak on otworzył garaż?! Nim się obejrzałam on wspiął się po drabinie i stał tuż obok mnie.

- Więc o co chodzi? - niecierpliwiłam się powoli.

- Chyba właśnie coś odkryłem - wciągnął mnie do środka, po czym wpił się w moje usta i pchnął na łóżko.

- A co konkretnie? - dopytałam lekko zaskoczona jego odważnym zachowaniem. Ponownie musnął moje różowe wargi.

- Że muszę coś sprawdzić - wysapał ochrypniętym głosem i zdjął moją bluzkę, rzucając ją za siebie.

Pozwolić mu, czy nie? Przecież jeszcze nigdy tego nie robiłam. Co jeśli on nie jest odpowiedni? Nim zdążyłam dojść do jakiegokolwiek porozumienia z samą sobą byłam już w samej bieliźnie.

- Wiesz, że jesteś piękna? - patrzył prosto w moje oczy, ale jego tęczówki były jakieś inne. Jakby ciemniejsze? Zwykle ciemnobrązowe, a teraz czarne. Prawie jak smoła.

Uśmiechnęłam się na jego słowa. Schlebiał mi. Może to głupie, ale mogło się wydawać, iż mówi prawdę. Był godzien mojego zaufania. Udowodnił to przez ostatnie kilka tygodni. Naprawdę się starał przez ten czas. Włączyłam się do zabawy i również pozbyłam się jego ubrań. Usiadłam na jego kolanach, ale szybko się speszyłam, gdy poczułam jego erekcję wbijającą się w mój tyłek. Bardzo mnie to onieśmieliło, dlatego chciałam zejść, lecz chłopak mnie przytrzymał.

- Jesteś taka słodka, gdy się zawstydzisz - wyszeptał mi na ucho i przygryzł jego płatek.

Jęknęłam z podniecenia, a on uśmiechnął się triumfalnie i ucałował moją skroń. Następnie poświęcił trochę uwagi żuchwie i obojczykom. Czułam się bardzo dziwnie. Taka roztargniona i spragniona poczucia w sobie Kooka. Pchnęłam go, żeby się położył i obsypałam jego umięśniony tors mokrymi pocałunkami, a na szyi zostawiłam dość sporą malinkę. On w tym czasie wsunął dwa palce pod koronkowy materiał moich majtek. Wsuwał je we mnie i wysuwał. Robił to energicznie. Z początku bardzo bolało. Nawet kilka łez spłynęło po moich policzkach, ale zostały one scałowane. Ból po chwili przerodził się w rozkosz. Podminowana mowymi doznaniami zdjęłam z bruneta przeszkadzający mi kawałek materiału oraz rozpięłam swój stanik, rzucając go gdzieś w kąt. Sunęłam palcem wzdłuż jego męskości aż w końcu chwyciłam za nią pewnie. Jeździłam rytmiczne w górę i w dół, a jęki i posapywania Jungkooka doprowadzały mnie do obłędu oraz motywowały do dalszych kroków.

- Przestań - warknął i zaprzestał pieszczenia mojej kobiecości.

Posłusznie wykonałam jego polecenie. On zsunął ze mnie dolną bieliznę. Ułożył mnie na pościeli, rozkładając moje uda. Zawisł nade mną i czule złączył nasze nabrzmiałe od pieszczot wargi. Myślałam, że wreszcie mnie zaspokoi, ale on drażnił się ze mną. Ocierał się o moje krocze lub zatapiał we mnie tylko główkę.

- Aish! Zrób to wreszcie, bo nie wytrzymam! - wydarłam się. Byłam już sfrustrowana.

Przyciągnęłam go do siebie i zatopiłam w jego miękkich ustach, przy czym on wszedł we mnie zdecydowanym ruchem. Piszczałam i wzdychałam z rozkoszy, co jakiś czas wyginając się w łuk. W końcu oboje przeżyliśmy cudowny orgazm.

- Może to nie jest najlepszy moment, ale chciałem się na tobie zemścić. Plan polegał na tym, że miałem Cię w sobie rozkochać, przelecieć i rzucić, ale teraz zrozumiałem, że nie mogę tego zrobić, bo przegrałem grę - wyznał z lekkim uśmiechem, drapiąc się po karku, a ja nie miałam pojęcia co myśleć. Byłam na niego zła, że chciał zrobić mi coś takiego. Chociaż ostatecznie jednak tego nie zrobił. Ja również zaczęłam coś do niego czuć.

- Nie rozumiem. Czemu chciałeś się zemścić? - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego wyczekująco.

- Nienawidziłem Cię. Kiedyś samochód potrącił moją mamę, a Ty widząc to zamiast jej pomóc po prostu uciekłaś. Ona teraz jest sparaliżowana - po jego zaróżowionych policzkach spływały łzy. Rzeczywiście. To co powiedział było prawdą, ale ja wtedy spanikowałam i nie wiedziałam co mam robić.

- Przepraszam - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

- Już Ci wybaczyłem, kiedy zrozumiałem, że Cię kocham - cmoknął mnie w czoło.

- Ja też Cię kocham - wtuliłam się w niego mocno i razem zasnęliśmy.

Nareszcie napisałam tego shota. Bardzo przepraszam, że musiałaś czekać na niego dwa tygodnie, ale kompletnie nie wiedziałam jak go napisać. Nie miałam na niego pomysłu. Moim zdaniem wyszedł mi on tragicznie. Jeśli Ty też tak uważasz to naprawdę z całego serca przepraszam ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro