I don't care about fame - kth
One shot na zamówienie _FanGril_.
Typ: idolxczytelnik
Miłej lektury życzę!
Dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju, ze smutkiem patrząc na miasto za szybą. Setki aut migających jej raz po raz przed oczami przecinały smugi deszczu, przed którym uciekali przechodnie zaskoczeni nagłą ulewą. Niektórzy zaś chronili się pod parasolami lub desperacko szukali jakiegoś zadaszenia czy kawiarnii, w której mogliby przeczekać najgorsze. Podparła brodę ręką i chuchnęła na okno, na którym od razu osiadła para. Wyciągnęła palec wskazujący do przodu i na wcześniej przygotowanym miejscu napisała literkę "V". Przyglądała się jej dopóki ta nie zniknęła, po czym westchęła cichutko i ponownie wróciła wzrokiem do obserwowania już mniej ruchliwej ulicy. Gdyby ktoś zobaczył ją w tej chwili zapewne pomyślałby, że nie jest zbyt szczęśliwa. I nie oszukujmy się tak właśnie było. Od kilku tygodni siedzi w domu sama i rzadko udaje jej się wyjść gdziekolwiek. Wszystko się skomplikowało odkąd do sieci wyciekły informacje na temat tego z kim się spotyka. No cóż, członek cieszącego się sporą popularnością zespołu i ona, zwykła, szara, przeciętna dziewczyna? Przecież to skandal. Każda A.R.M.Y była w tym momencie oburzona. Wszystkie z osobna zakładały, że póki ich oppa jest jeszcze wolny to mają u niego szansę, że mogą być tymi jedynymi. Za bycie z nim mogły nawet zabić. Tylko nieliczne z nich cieszyły się tą informacją, wspierając swojego idola w życiu uczuciowym. Oczywiście takie dodawanie otuchy przez fanów było dla pary czymś naprawdę wielkim i każdy post czy komentarz zmiękczał, i rozczulał ich serca. Gorzej jednak było z tymi, które były przepełnione uwagami oraz nienawiścią do dziewczyny. Nie raz po przeczytaniu krytyki na swój temat, bądź gróźb miała ochotę po prostu zniknąć. Zamykała się wtedy w łazience i po odkręceniu wody, zaczynała płakać z bezsilności. Nie można powiedzieć, że ta cała fala hejtu, która wylała się na nią w tak krótkim czasie spłynęła po niej, jak po kaczce, bo w rzeczywistości bardzo to przeżywała. Ciężko było to ignorować skoro w jednej chwili zrobiło się o niej głośno w całej Korei i nie tylko. Usłyszała przekręcanie klucza w zamku, więc szybkim ruchem starła pojedynczą łzę, pogładziła idealnie dopasowaną koszulę i wzięła głęboki wdech.
- Baek, jestem u siebie! - krzyknęła, czekając, aż przyjaciel, z którym się umówiła wejdzie do jej królestwa.
Drzwi skrzypnęły nieznacznie, kiedy zostały pchnięte przez chłopaka, więc [t.i.] odruchowo odwróciła głowę w ich stronę. Nie zastała tam jednak swojego przyjaciela, lecz Taehyunga, który podobno miał być jeszcze w trasie. Rozpromieniła się na jego widok.
- Nie przywitasz się ze mną? - wydął dolną wargę, rozkładając ramiona, aby móc objąć ukochaną, ale wewnątrz kipiał ze złości, bo czemu ten natrętny chłoptaś tak się uczepił jego ukochanej i przyłazi do niej bezustannie pod jego nieobecność. Zazdrość zżerała go od środka na samo wspomnienie Baekhyuna.
Dwa razy nie trzeba było jej powtarzać. Od razu zerwała się na równe nogi, biegnąc do swojej drugiej połówki. Wskoczyła na niego i szczelnie obejmując jego szyję schowała twarz w jej zagłębieniu. Łzy niekontrolowanie wypłynęły jej z oczu, kiedy ramiona chłopaka czule oplotły ją w talii. Nie ma, co się dziwić nie widziała go już od dawna, a jedynym miejscem, gdzie mogła ujrzeć jego przystojną twarz był internet i telewizja. Uśmiechnęła się delikatnie, czując doskonale jej znany, miły dla nosa zapach. Tylko on tak pachniał.
- Tęskniłem. Wiesz? - szepnął w jej włosy, a ona czując palący wręcz oddech na swoim karku uniosła głowę i spojrzała w jego zaszklone oczy.
- Wiem - zachichotała i niedbale, aczkolwiek uroczo ucałowała go w nosek.
Ostatni raz wtulili się w siebie z całych sił, jakby bali się, że któreś z nich może za chwilę zniknąć. Nic takiego się nie wydarzyło, więc gwiazdor odstawił swoją kruszynkę na równe nogi. Chciał zapytać, jak się czuje, czy dobrze się trzyma po tym, jak tyle negatywnych komentarzy o niej trafiło do Internetu, ale powstrzymał się. Nie chciał, żeby o tym myślała. Gdyby mógł to zdjąłby jej gwiazdkę z nieba byleby tylko na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nawet jeśli zostałby tam zaledwie na kilka sekund to i tak byłoby warto. Na każdym kroku starał się ją uszczęśliwiać. Zawsze chronił ją przed nienawiścią fanek i wścibstwem reporterów, ale w końcu musiała powinąć mu się noga, a ich związek został nagłośniony we wszystkich mediach. Złapał dłonie swojej wybranki i spojrzał jej z troską w oczy.
- Nic Ci się nie stało podczas mojej nieobecności, prawda? -
- Huh? A tak, wszystko było w porządku - ukryła swoje zakłopotanie za sztucznym uśmiechem. Nie chciała, żeby wiedział, że jej życie zmieniło się teraz w piekło.
~•~
Chłopak wyszedł wreszcie z domu, w biegu łapiąc parasol i zmierzając do mieszkania przyjaciółki, z którą się umówił. Był już grubo spóźniony, ale nie przejmował się zbytnio, wiedząc, że nie będzie miała mu tego za złe. Ich spotkania zawsze poprawiły humor tej pociesznej dwójce, dlatego Byun cieszył się, jak dziecko przed każdym z nich. Chociaż to nie było jedynym powodem jego radości. Mimo, że dziewczyna często powtarzała mu, że jest dla niej, jak starszy brat, którego nie ma to czuł się z tym źle, bo nie chciał być dla niej kimś na podobieństwo rodziny. Chciał, żeby ujrzała w nim materiał na partnera, który bez wahania byłby dla niej oparciem, bo on już od dawna widział w niej swój ideał. Kiedy dotarł pod blok [t.i.] dostrzegł należący do jej ukochanego samochód. Zdziwił się na jego widok. Był pewny, że Kim przyjedzie dopiero za co najmniej dwa tygodnie. W środku poczuł, jak coś w nim pęka, a dłonie zacisnął w pięści. Miał do niego żal, że dopiero półtora roku temu pojawił się w życiu jego przyjaciółki, a już zdążył zająć w nim tak ważne miejsce, spychając go na boczny tor. Uważał to za niesprawiedliwe, gdyż on będąc przy niej praktycznie od zawsze nigdy nie zdołał wedrzeć się do jej serca. Naprawdę był w jej oczach, aż tak żałosny, że nigdy nie pomyślała o nim, jak o kimś więcej? Ze smutkiem spojrzał na piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie dziewczyny, a widząc zapalone swiatło w kuchni i krzątające się po niej postaci odpuścił.
- Znów się spóźniłem - westchnął,a w jego ściszonym głosie dało się wyłapać, to jak bardzo zawiedziony się poczuł. Opuścił parasol, który trzymał nad głową, pozwalając kroplom deszczu swobodnie spływać po jego nienagannie ułożonych włosach, a później twarzy. Wyrzucił za siebie lilię, którą przyniósł specjalnie dla niej i odszedł jakby nigdy nic, pociągając nosem.
- Dlaczego to akurat on, a nie ja? Co takiego ma ten cały Taehyung, czego ja nie mam? - pytał pod nosem samego siebie, nie rozumiejąc sytuacji w jakiej się znalazł. - Sławę? Nieskazitelny wygląd? Pieniądze? - odpowiedział sam sobie w myślach, czym tylko dobił się jeszcze bardziej, ale żadna z jego odpowiedzi nie była trafna. Miał po prostu miłość [t.i.].
Chyba powoli zaczynał się przyzwyczajać do tego, że nie ma z nim szans, a rola przyjaciela w życiu jego ukochanej jest mu pisana. Usiadł na ławce, która akurat stała w pobliżu. Aczkolwiek nie była to zwyczajna, parkowa ławka. Często w takie dni jak ten, gdy u długowłosej był jej chłopak siadał na niej, zaszklonymi oczami, obserwując okna jej mieszkania. Ocknął się z zamyślenia i odebrał dzwoniący już od dłuższego momentu telefon.
- Halo? - odezwał się jakby z wyrzutem, że ktoś przerwał mu użalanie się nad sobą. Nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy z kimkolwiek.
- Byun Baekhyun! Czy Ty jesteś poważny?! - w słuchawce rozległ się wrzask osóbki, o której jeszcze przed sekundą tak intensywnie rozmyślał. Wytrzeszczył oczy z zaskoczenia. Pewnie jest na niego wściekła, a on nawet nie ma dobrego wytłumaczenia. W zasadzie chodziło raczej o to, iż martwiła się o niego, powoli odchodząc od zdrowych zmysłów i nawet Tae nie wiedział co się z nią dzieje. Bo przecież mógł, jak każdy normalny człowiek powiadomić ją o tym, że dziś nie przyjdzie, a nie straszyć.
- Stało się coś? - zapytał jakby nie wiedział, co w ogóle jest grane. Nie miał zamiaru się jej narażać. Lepiej było udawać, że zapomniał.
- Tak! Miałeś przyjść, a jakoś Cię nie ma! Cholera, bądź poważny! - warknęła z wyrzutem. Już otworzył usta, żeby wydusić z siebie przeprosiny, ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć usłyszał sygnał zakończonego połączenia. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo ją zawiódł.
- Zajebiście, debilu! Teraz to już całkiem spierdoliłeś! - strzelił sobie ręką w czoło, tracąc jakąkolwiek nadzieję. Raczej nie był dumny z faktu, że nabija sobie minusowe punkty u Europejki i nieważne, że jego serce pękło przed sekundą, wciąż liczyła się tylko ona oraz jej szczęście. Wiedział, że właśnie ją zawiodł, ale jeżeli straci jej przyjaźń to nie będzie miał już nic, a szansa na bycie z nią, nawet jeśli niewielka, przepadnie.
~•~
Para siedziała w kuchni, śmiejąc się w niebogłosy podczas jedzenia przygotowanego wcześniej posiłku. Nie był on może idealny i bardzo odbiegał wizualnie od tego z przepisu, ale i tak był najlepszy ze wszystkich, które jedli w całym swoim życiu, przecież robili go z miłością, bawiąc się przy tym. Czy może być coś lepszego? Oczywiście, że nie. W dodatku musieli, jak najlepiej wykorzystać czas spędzony ze sobą, ponieważ nie mieli go zbyt wiele. Ciągłe trasy koncertowe, treningi i fanmeetingi sprawiały, że wolny czas chłopaka był okrojony do minimum. Ani Tae, ani jego ukochana nie byli z tego w najmniejszym stopniu zadowoleni. Kochali się i potrzebowali bliskości ze strony partnera. Brakowało im codziennej uwagi i odrobiny czułości, a przecież byli od siebie bardzo daleko. Tęsknili.
- Kiedy wracasz na trasę? - zaczęła najbardziej bolący ich oboje temat, grzebiąc pałeczkami w ryżu. Bała się odpowiedzi. Bała się, że będzie musiał wracać już za chwilę lub jutro. Czuła, że nie jest gotowa na usłyszenie czegoś takiego, ale musiała zapytać. To chyba nie grzech, że chciała wiedzieć ile ma czasu na nacieszenie się obecnością chłopaka.
- Za trzy dni - szepnął i westchnowszy przeciągle podparł czoło dłonią w geście zasmucenia oraz bezsilności. Naprawdę nie chciał tak szybko zostawiać jej samej. Nie, gdyby mógł to wcale by jej nie zostawiał. Pragnął zostać przy niej i każdego dnia, rano budzić z nią u boku, by z uśmiechem móc przyglądać się jej pogrążonej we śnie, spokojnej twarzyczce, czekając aż wreszcie się obudzi, i witając ją słodkim buziakiem oraz melodyjnym "dzień dobry". Później przygotowywaliby wspólnie śniadanie, a wieczorem siedzieliby wtuleni w siebie na tarasie i przykryci puchatym kocem z kubkami parującej herbaty w rękach rozmawialiby godzinami, od czasu do czasu spoglądając w gwiazdy. To mu się marzyło, ale właśnie przez jego pracę pozostawało to tylko i wyłącznie niespełnionym marzeniem.
- Kiedy wreszcie dostaniesz, choć tydzień odpoczynku? Hm? - rzuciła pałeczki na stół, a swój wzrok wbiła w skołowanego szatyna. Ona też miała już szczerze dosyć ciągłych nieobecności Kima. Nie wymagała od niego wiele, ale cieszyłaby się, gdyby bywał w domu, choć troszkę częściej. Irytowało ją także to, iż wszystkie te zwariowane fanki mogą sobie na niego patrzeć rozbierającym wzrokiem i bezkarnie o nim fantazjować. Czy była zazdrosna? Owszem. Czasami czuła się, jak tykająca bomba. Trzeba było tylko poczekać na wybuch.
- Ech, doskonale wiesz, że to nie zależy ode mnie. Gdybym tylko mógł to byłbym tutaj codzienne nawet, gdyby miało to być tylko kilka minut. Dla Ciebie zrobiłbym wszystko, więc proszę, nie miej do mnie pretensji i rozchmurz się - rozciągnął usta w minimalistycznym, ale uroczym uśmiechu i złapał lężącą na stole dłoń [t.i.]. Przysunął ją do swoich warg i ucałował, po czym przysunął się bardzo blisko twarzy Europejki, i już z szerokim uśmiechem trącił ją palcem w nosek. - Dobrze? - dopytał, żeby się upewnić, na co jego towarzyszka cichuteńko zachichotała, ukrywając różowe policzki pod materiałem swetra.
- Dobrze - potwierdziła, a jej oczy zdradziły, że się uśmiecha. Właściwie on od zawsze działał na nią rozweselająco i doskonale o tym wiedział. Tylko przy nim potrafiła zapomnieć nawet o największych troskach. Gorzej było, gdy nie było go przy niej w ciężkich momentach. Znaczy wtedy zjawiał się Baekhyun, który przybiegał w dwie minuty, jakby wystrzelony z procy. Przecież jemu też na niej zależało, ale niestety przyjaciel nie miał takiego daru i nie potrafił przywracać jej dobrego humoru w kilka sekund.
- Mówiłem Ci już kiedyś, że Cię kocham? - zapytał tak, jakby nie wiedział, ściągając naciągnięty na nos dziewczyny sweter. W odpowiedzi dostał twierdzące mruknięcie, które spowodowało, iż uśmiechnął się pod nosem. - Naprawdę? Nie przypominam sobie - zaczął się droczyć i podparł brodę, udając zamyślenie. Nim zdążył zareagować dostał kuksańca w ramię. - Tak słodko się denerwujesz - złapał za policzki naburmuszonej ciemnowłosej i ciągnął za nie tak, jak robią to babcie, czy ciocie.
- Taehyung! Spadaj z tymi rękami! - strąciła jego dłonie, patrząc na niego wściekle.
- Oj, kochanie, jesteś najbardziej uroczą istotą na świecie i wiesz, że Cię kocham - kucnął obok niej. Skradł jej soczystego buziaka, po czym wziął na ręce i zaniósł do sypialni niczym pannę młodą. - Już późno. Musisz się wyspać, [t.i.] - ucałował odsłonięte czoło dziewczyny, potem położył się obok, przytulając ją czule od tyłu.
- Tak bardzo mi Cię brakowało - szepnęła, obejmując jego ramiona swoimi, drobniejszymi i zacisnęła mocno powieki, roniąc kilka łez.
~•~
- Dzień dobry - zaświergotał z szerokim uśmiechem szatyn, widząc jak jego księżniczka budzi się ze słodkiego snu. Ucałował ją w czoło, następnie w nos, oba policzki, a na końcu zatrzymał się na trochę dłużej, na lekko suchych ustach. W duchu dziękował za taki poranek i żałował, iż nie ma takich więcej, a najlepiej gdyby każdy wyglądał tak, jak ten.
Przebudziła się dopiero, gdy jej wargi zostały skutecznie zamknięte tymi chłopaka. Ucieszyła się z takiego obrotu spraw, więc nie mogła powstrzymać unoszących się kącików ust. Zawsze było jej mało takich pieszczot szczególnie, że to był właśnie on. Tylko on potrafił całować tak delikatnie i w taki sposób, że jakkolwiek banalnie by to brzmiało odczuwała jego miłość całą sobą za sprawą jednego, możnaby powiedzieć "głupiego" pocałunku. Oddając się przyjemności zarzuciła mu ręce na szyję tym samym przyciągnęła Koreańczyka bliżej siebie. Kiedy już się od siebie oderwali oparli swoje czoła o siebie, a dłoń dziewczyny gładziła jego karmelowy policzek.
- Ach, tak. Dzień dobry - mlasnęła, przecierając piąstką zaspane oko, aby następnie ziewnąć. Spojrzała w jego ciemne oczy, które już od dłuższej chwili były wpatrzone w jej buzię. Od kiedy ją poznał był utwierdzony w przekonaniu, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie, ale teraz nie był już tego taki pewny, bo była raczej najpiękniejszą pośród wszystkich istot. Piękniejsza niż anioł. Ona natomiast uwielbiała tonąć w tych brązowych tęczówkach. Zupełnie jakby były stworzone specjalnie dla niej.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - intensywny wzrok Taehyunga zrobił się krępujący, a na jej policzki wkradły się gorące, soczyste rumieńce. Szybko zakryła je kołdrą i przekręciła się na bok, co spowodowało zachwianie się chłopaka, a w konsekwencji upadek wprost na nią.
- Tak jest w sumie przyjemniej - mruknął chytrze, wspierając się na łokciach, aby nie zgniatać [t.i.]. Jego usta rozciągnęły się w zawadiackim uśmieszku, pesząc ją przy tym. Lubiła jego bliskość, co nie oznacza, że nie onieśmielała jej. Wyrwał jej z rąk kołdrę, którą usilnie trzymała, po czym zmysłowo przejechał nosem po całej długości jej odsłoniętej szyi. Długowłosa z impetem wciągnęła powietrze w płuca, wstrzymując oddech na ten gest. - Ale teraz pora wstawać! - musnął jej polik i wstał z łóżka, wyciągając w jej stronę dłoń, którą od razu ujęła, w efekcie zostając wyrwaną z wygodnego materaca. Jęknęła niezadowolona i powlokła nogami, idąc za ciągnącym ją szatynem do kuchni.
Nie zdążyli nawet dobrze przekroczyć progu pomieszczenia, a z kieszeni od dresów Kima wydobył się dźwięk jakiejś piosenki, która zapewne była dzwonkiem. Wywrócił oczami biorąc do ręki telefon, a kiedy zobaczył, kto dzwoni skrzywił się i nie wiedział czy, aby na pewno chce odbierać. Nie spodziewał się, że menager zadzwoni do niego w czasie, kiedy ma wolne, ale obawiał się, iż nie wróży to niczego dobrego, a wręcz przeciwnie. Mimo wszelkich obaw musiał odebrać w przeciwnym razie dobijaliby się do niego aż do skutku. Przeprosił na moment dziewczynę i wyszedł na korytarz, by móc spokojnie porozmawiać. Gdzieś w głębi cały czas miał nadzieję, że jest to tylko jakaś błahostka i zaraz będzie mógł wrócić do spędzania czasu ze swoim promyczkiem.
Spuściła ze smutkiem wzrok i odsunęła swoją dłoń tym samym, puszczając tę jego. Oczywiście wolałaby móc trzymać ją bez przerwy, gładząc jej delikatny wierzch oraz doznawać jej ciepła, ale musiała pozwolić mu porozmawiać. Była świadoma, że potrwa to najwyżej dwie minuty, ale kiedy trzymała go za rękę czuła się najbezpieczniej. Zupełnie tak jakby nic złego nie mogło jej się wtedy stać. Jednakże doskonale wiedziała, iż to niedorzeczne. Wykorzystując wolną chwilę napełniła czajnik wodą, włączając go, aby zagotować ciecz. W międzyczasie wyjęła dwa kubki i postawiła je na blacie, o który sama się oparła. Miała dziwne przeczucie, że stanie się coś, co zepsuje jej dobry humor. Starała się jednak nie dopuszczać do siebie takich myśli, bo nic dobrego by z tego nie wyszło. Przetarła twarz rękawem za dużej bluzy, czemu towarzyszyło krótkie westchnięcie.
- Ech, ogarnij się, [t.i.] - skarciła samą siebie i słysząc charakterystyczne pstryknięcie sygnalizujące, że woda jest już gotowa zalała nią przygotowane wcześniej dwa kubki z saszetkami herbaty owocowej o jej ulubionym smaku.
Natomiast Kim skończył właśnie rozmawiać przez telefon i wrócił do kuchni z nietęgą miną, ponieważ przekazano mu informację, której najbardziej się obawiał, ale jeszcze bardziej bał się powiedzenia o niej ukochanej, bo prawdę mówiąc zaplanowali to sobie całkiem inaczej, a tu taka niespodzianka. Było mu przykro, że skończyło się to tak, a nie inaczej, a wytwórnia już całkowicie ingeruje w jego życie. Zdecydowanie tęsknił za czasami, kiedy nie był sławny i na wszystko miał czasu, aż w nadmiarze. Teraz w zasadzie miał ogromny żal do swojego szefa, bo jakoś innym takich świństw nie robi, a jemu przytrafia się to bez przerwy. Nie do końca jeszcze wiedząc, co i jak jej powiedzieć podszedł do niej od tyłu, obejmując ją mocno w talii, a brodę opierając na jej ramieniu. Ten gest wydał jej się tak słodki, a za razem kochany, że uśmiechnęła się pod nosem.
- Mam złe wieści - zaczął niepewnie, spoglądając na reakcję dziewczyny. W żadnym razie nie chciał jej rozdrażnić, ale nie mógł zachować tego dla siebie, nie napominając jej o tym ani słowem. Matychmiastowo przerwała krojenie warzyw i w tym momencie była już pewna, że się rozczaruje. - Menager dzwonił i kazał mi wracać, jak najszybciej - poczuła, jak jej serce wstrzymuje swoją pracę na kilka sekund, a język grzęźnie w gardle. To było coś, czego w żadnym wypadku nie chciała usłyszeć. Czemu oni muszą go męczyć nawet w wolne dni?! Łzy zebrały jej się w kącikach oczu i ogarnęła ją istna wściekłość na cały świat. Z impetem trzasnęła dłonią o blat, po czym odwróciła się do niego przodem. Na jego twarzy malował się żal, a oczy były już zaczerwienione i szkliste.
- Żartujesz, prawda? Jaja sobie ze mnie robisz - stwierdziła z rozpaczliwym śmiechem, szarpiąc delikatnie za jego ramiona. Doskonale wiedziała, że oszukuje samą siebie, ale chciała dać sobie jeszcze nadzieję. Nadzieję, że nigdzie nie pojedzie, nie będzie musiał jej zostawiać. On pokiwał tylko głową na "nie", ścierając samotną łzę i całkowicie odbierając jej tą złudną, wyimaginowaną wiarę w swoje słowa. Pragnął przy niej zostać i nie musieć jej więcej ranić. Najchętniej zrezygnowałby z bycia idolem, lecz kontrakt ograniczał go jeszcze na dobre kilka lat, a w konflikt z prawem nie chciał wchodzić, bo pewne było, iż przegra. - Jak tak możesz?! Jak możesz mi to robić... znowu?! - z płaczem wpadła w jego ramiona, bijąc go po klatce piersiowej. W jednej chwili poczuł jak gorące krople spływają po jego policzkach, a on sam staje się największym skurwielem na świecie. A przecież twierdził, iż nigdy jej nie skrzywdzi. Zabawne.
- Przepraszam. Nawet nie wiesz, jak mi przykro - szeptał jej na ucho, jedną ręką głaszcząc ją po głowie, a drugą mocno w siebie wtulając. Po całym pomieszczeniu rozniosły się ich szlochy oraz nierównomierne oddechy.
[T.i.] toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Miała już szczerze dosyć tego, że nie ma przy niej jej rycerza na białym koniu, wtedy, kiedy najbardziej go potrzebuje. Za każdym razem, gdy tylko widziała, co wyprawiają fanki V i jak do niego wzdychają zżerała ją zazdrość. Do tego ta nienawiść z ich strony, kiedy ich związek wyszedł na jaw. To wszystko skumulowało się w niej, skutkując uprzedzeniem do takiego życia. Co z tego, że go kochała jako osobę, ale jego styl bycia był już nie do przyjęcia. Nie mogła dzielić z nim przyszłości, jeśli ona nadal miałaby tak wyglądać. Chyba by nie wyrobiła nerwowo i psychicznie, więc chyba lepiej skończyć to teraz póki nie boli jeszcze, aż tak bardzo niż czekać. Nie, że teraz jej to nie bolało, bo bolało, jak cholera, ale nie miała już sił walczyć o związek, który jest praktycznie w strzępach.
- Skoro tak, pakuj się i jedź, ale nie łódź się, iż tym razem znowu będę na Ciebie czekać. To koniec. Straciłam już wszystkie chęci na kontynuowanie tej popieprzonej relacji, więc proszę, nie utrudniaj mi tego i odejdź po dobroci - każde słowo, co do jednego mówiła wbrew swoim uczuciom, ale postanowiła w końcu wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o swoje dobro, a to był pierwszy krok do szczęścia. Starała się wierzyć w słuszność swoich czynów. Szatyn otworzył szeroko usta, wypuszczając ją ze swoich objęć. Serce kuło go, jak jeszcze nigdy dotąd. Nikt nie sprawił mu takiego bólu, jak jego księżniczka teraz. Wiedział, że bycie z nim może mocno ranić, ale sądził, iż ona wytrwa dzięki uczuciu, które ich łączy. No może był w tej sprawie odrobinę egoistyczny, lecz poczuł jak jego umysł nagle trzeźwieje i zaczął rozumieć, co ona musiała przechodzić.
- Nie, proszę, nie rób mi tego. Zrobię wszystko, żeby zmienić swój tryb życia, tylko nie odchodź. Ty wiesz najlepiej, że nie dbam o sławę, a to właśnie Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Jesteś, jak wszystko, co niezbędnę do przetrwania na tym świecie zawarte w jednej, perfekcyjnej osobie - opanował się lekko i powstrzymał nadal cisnące się do oczu łzy. Może i czuł, iż to już ostateczny koniec, lecz nie mógł odejść tak po prostu, bez walki. Europejka nie miała już pojęcia, co mu powiedzieć. Było jej szkoda całego roztrzęsionego, łkającego przed nią mężczyzny. Kochała go i to bardzo, ale nie mogła ulec. Musiała się uwolnić.
Panującą między nimi ciszę przerwało przekręcanie klucza w zamku. Była para spojrzała na siebie w zaskoczeniu, a niedługo później w progu kuchni stanął nie kto inny, jak Baekhyun. Chłopak patrzył w osłupieniu to na Taehyinga, to na zapłakaną dziewczynę. Może i nie miał pojęcia, co się stało, aczkolwiek coś w nim zawrzało, a emocje wzięły górę. Rzucił się biegiem w ich stronę i dorwał do koszulki Taehyunga, unosząc do góry pięść gotową do zadania ciosu w twarz.
- Co jej zrobiłeś, śmieciu?! - wykrzyczał rozwścieczony. Był gotów zabić każdego, kto wywołał płacz u jego "przyjaciółki". Tamten jedynie prychnął z pogardą, bo tak naprawdę było mu już wszystko jedno i zwisało mu czy z ginie z rąk tego pantoflarza, czy może będzie powoli usychał z tęsknoty. - Powinieneś odpowiedzieć, jak pytam! - był już kompletnie zirytowany i ani trochę nie podobała mi się sytuacja, w której właśnie się znalazł. Serce krajało mu się na sam widok szlochającej ukochanej, a doskonale wiedział, kto to spowodował. Gwiazdor nie próbował się bronić, był bierny na to, co robił z nim tamten. Spojrzał na swojego aniołka i z trudem przęłknął ślinę. Chwilę później dostał w twarz. Zatoczył się do tyłu, ale nie upadł.
- Nie! Zostaw go! - odezwała się w końcu, stając pomiędzy nimi. Nie mogła pozwolić, żeby ktoś jeszcze dołożył mu cierpienia. To nie było dla niej satysfakcją. - Tae, proszę, idź już - odwróciła się do tyłu, aby na niego popatrzeć.
- Ale... - tak bardzo chciał mieć jeszcze swoje zdanie. Powiedzieć, że nigdzie nie idzie dopóki nie da mu szansy.
- Nie ma żadnego 'ale'. Po prostu idź i nie wspominaj mnie zbyt często - ku jej zaskoczeniu zrobił to o, co prosiła i szybkim krokiem opuścił mieszkanie.
Nie sądziła jednak, iż zaraz po zamknięciu drzwi zsunie się po nich na podłogę i wybuchnie stłumionym przez rękawy płaczem. Odczuwał silny ból porównywalny do tego, który towarzyszy łamaniu żeber z tym wyjątkiem, że nie był to ból fizyczny. Teraz nie było już odwrotu. Nie mógł po prostu wstać, ponownie wejść do jej mieszkania i jak gdyby nigdy nic przytulić ją, czy pocałować. Nie, już nigdy nie będzie mógł tego zrobić. Nie będzie mógł patrzeć na jej śliczną twarz, którą tak uwielbiał ani być blisko niej i chyba to najbardziej go dołowało. Musiał odseparować się od osoby, którą kocha każdym, nawet najmniejszym kawałkiem swojego strzaskanego serca. Pomimo wszystkich trudności, jakie napotykali na swojej drodze będąc parą wierzył, że kiedyś wyjdą na prostą i będą razem szczęśliwi do końca życia. Może to brzmi, jak wybujałe fantazje niedojrzałej nastolatki, ale naprawdę tak było. Przywiązywał dużą wagę do [t.i.], a teraz nie ma jej. Nie ma jej dla niego. Niby powienien zapomnieć, ale czy tego chciał? Nie, przecież nikt nie chce pozbywać się najpiękniejszych wspomnień. Dla ludzi patrzących na to z boku jest to kolejny zawód miłosny, zdarzający się każdemu, lecz dla niego to była największa tragedia. Chyba wolałby umrzeć niż tracić ją w taki sposób. Może mniej by bolało?
~•~
- Czyli zerwałaś z nim? - zapytał mocno zaskoczony, a zarazem zadowolony Baek, przytulając do siebie nadal drżącą i od czasu do czasu łkającą Europejkę. Niby się cieszył, bo nareszcie była wolna, ale jednak widząc ją w takim stanie miał ochotę płakać razem z nią.
- Ta-ak - zająkała się i odsunęła od niego, wycierając dłonią mokrą twarz. Jeszcze nie doszła do siebie po odrzuceniu kogoś, kogo kochała najprawdziwiej i najmocniej na świecie. Kilka razy przeszło jej nawet przez myśl, że chciałaby, aby wrócił. Szybko się za to karciła, gdy się na tym przyłapywała.
- A wiesz, że ja kocham się w tobie już od pięciu pieprzonych lat, ale przez niego mnie nie zauważałaś? -
- Baekhyun, proszę Cię, to nie jest dobry czas na wyznawanie takich rzeczy. Poza tym ja wciąż go kocham i potrzebuję czasu na pozbieranie się. Nie bądź dla mnie zbyt nachalny. Jak już poukładam myśli i trochę wyleczę się z tej miłości to zobaczymy, co zrobimy z tym fantem. Jeśli to, co do mnie czujesz jest szczere i czekasz już tak długo, jak mówiłeś to wytrzymasz jeszcze trochę. A na chwilę obecną chcę zostać sama, więc też powinieneś już iść -
Nie mam pojęcia czy ten one shot wyszedł mi tak, jakbyś sobie tego życzyła i czy Ci się spodoba, ale napisałam go najlepiej, jak mogłam. Mam nadzieję, że napisałam go choć w połowie tak jak chciałaś. ❤💖
(Przepraszam, za błędy, a le jest niesprawdzony, bo już nie miałam siły. Jeszcze go poprawię wieczorem 😉)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro