Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Go to hell - Yugyeom

One shot na zamówienie Domi2668.

Bohaterowie: Yugyeom x czytelnik
W te luki: ______ wstawiacie swoje imię.

**______ pov**

- Córeczko, zejdź tu do mnie szybko! - zawołała mnie z dołu mama.

- Już, idę! - odkrzyknęłam i zrobiłam to o co prosiła. - To po co mnie wołałaś? - zapytałam kobietę, która stała przy oknie z otwartą kopertą w dłoni.

- Pamiętasz jak miesiąc temu próbowałaś się dostać na tą rekomendowaną uczelnię w stolicy? - przytaknęłam ze smutkiem, bo doskonale pamiętałam to jak mi odmówili tylko dlatego, iż nie mam wystarczających środków na czesne, a moje oceny w tym świetle już nie liczyły. - Przysłali nam dzisiaj list, w którym przeprosili za tamtą sytuację - jej słowa mnie zszokowały przez co momentalnie uniosłam na nią wzrok.
- Napisali też, iż przyjmują Cię i będą opłacać twoją naukę - pisnęła radośnie, a ja straciłam grunt pod nogami, podpierając się o ścianę.

- C-c-co? N-naprawdę? - nadal nie mogłam w to uwierzyć, a może cuda jednak się zdarzają?

- Naprawdę kochanie, naprawdę - szepnęła gładząc moje włosy choć w rzeczywistości sama w to nie wierzyła.

~*~

Wysiadłam z taksówki uprzednio płacąc kierowcy za kurs i z walizką udałam się do ogromnego, żółtego budynku. Byłam pod wielkim wrażeniem jego wyglądu i tego, że mogę tu być. W końcu nie każda osoba z marginesu społecznego i w dodatku z zapyziałej miejscowości ma szansę studiowania w prestiżowej szkole, w Seulu. Chyba mam szczęście. Uśmiechnęłam się sama do siebie na tą myśl i ruszyłam ku wejściu. W środku kompletnie nie miałam pojęcia do kąd powinnam iść.

- Em, przepraszam. Ty jesteś _____? - zaczepił mnie przystojny, dobrze ubrany blondyn.

- Tak, to ja - uśmiechnęłam się promiennie.

- Kazano mi Cię oprowadzić. Jestem Mark - przedstawił się i odwzajemnił uśmiech, podając mi dłoń, którą uścisnęłam.

- No to gdzie idziemy najpierw? - zapytałam.

- Do sekretariatu. Musisz odebrać klucz do pokoju i plan zajęć - wyjaśnił i zaczął odchodzić.

Szybko go dogoniłam, a gdy stałam z nim ramię w ramię chłopak odebrał ode mnie walizkę i sam ciągnął ją za sobą.

- Dziękuję - speszyłam się.

- Nie ma problemu - ponownie kąciki jego ust się uniosły. - To tutaj - oznajmił stając pod drzwiami, na których wisiała tabliczka z napisem "sekretariat". Skinęłam mu głową i z lekkim zdenerwowaniem weszłam do środka.

- Dzień dobry - przywitałam się.

- Ach, witaj. Ty pewnie jesteś _____, mam rację? - starsza kobieta w okularach uniosła na mnie wzrok, odrywając się od komputera.

- Tak. Mogłabym dostać klucz i rozkład zajęć? - spytałam nieśmiało. Niespecjalnie potrafię nawiązywać nowe znajomości.

- Oczywiście, proszę - otworzyła szufladę, z której wyjęła przedmioty, o które prosiłam i podała mi je.

- Dziękuję. Do widzenia - ukłoniłam się i wyszłam. Na korytarzu wciąż czekał Mark.

- Już? - zapytał podnosząc się z ławki.

- Um, tak. Musimy iść do pokoju... - przerwałam i spojrzałam na klucz, który trzymałam w ręce. - numer szesnaście - spojrzałam na niego, a on chwilę pomyślał i powiedział:

- A to świetnie! Ja mam numer dziewiętnaście. Mieszkasz trzy pokoje dalej - wyszczerzył się. Wyglądał bardzo uroczo.

- Więc chodźmy - zaśmiałam się, a blondyn chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia z budynku.

- Akademik jest obok - wytłumaczył, kiedy spojrzałam na niego niezrozumiale, bo nie miałam pojęcia dokąd on mnie ciągnie.

- Ach, no tak. Przecież to logiczne - w tym momencie moja dłoń zetknęła się z czołem co wywołało u mojego towarzysza śmiech. - Nie śmiej się ze mnie - zarumieniłam się.

- Kiedy ja nie mogę. Jesteś taka słodka i nieporadna - posłał mi swój śnieżnobiały uśmiech, a ja prawie potknęłam się o własne nogi. Świetnie. Koreańczyk ponownie się zaśmiał. - Sama widzisz - puścił mi oko, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.

Przez następne kilkanaście sekund szliśmy w ciszy, ale czułam jak blondyn zerka na mnie co jakiś czas. Zdziwiło mnie to, bo wcześniej nikt nie wykazywał jakiegokolwiek zainteresowania moją osobą. Zawsze byłam tą najgorszą, do której wstyd było się chociaż by odezwać. Byłam bardzo speszona jego czynami, dlatego też cały czas szłam ze opuszczoną głową. Miałam farta, iż na nikogo nie wpadłam. Weszliśmy po kilku stopniach, by później znaleźć się wewnątrz budynku mieszkalnego. Mój pokój znajduje się na drugim piętrze. Wolałabym, żeby był na parterze, no ale cóż to i tak lepiej niż gdybym miała wchodzić na siódme piętro, czyli najwyższe w tym akademiku. Po przejściu schodów i krótkim spacerze wzdłuż korytarza staliśmy już pod drzwiami z numerem szesnaście. Wyjęłam z kieszeni kluczyk i szybko przekręciłam zamek, by potem znaleźć się w przytulnym, jasnym pokoju, z którego wychodziły jeszcze trzy inne pomieszczenia. Były to kuchnia, łazienka i pokój z dwoma łóżkami, czyli mam współlokatorkę.

- Nie zapomniałaś czegoś? - obok mnie pojawił się Mark, wskazujący na walizkę, którą trzymał.

- Ach, rzeczywiście. Przepraszam, że musiałeś ją przez cały ten czas ciągnąć - zmieszana podrapałam się po karku i odebrałam od niego swoją własność.

- Nie przepraszaj. Jestem mężczyzną, więc powinienem pomagać damom - powiedział z dumą.

- Dżentelmen - zachichotałam i zostawiłam bagaż w pokoju.

- No wiadomo. Jesteś może głodna? - i tutaj trafił w dziesiątkę. Byłam okropnie głodna aż zaburczało mi w brzuchu. - Czyli tak - zaczął się śmiać. - To chodźmy na stołówkę - zaproponował.

- Ale jak to? Przecież tutaj jest kuchnia. To nie korzysta się z niej? -

- Korzysta, ale stołówka jest otwarta dla wszystkich, od godziny ósmej do czternastej. Jeśli później chcesz coś zjeść wtedy przygotowujesz sobie jedzenie właśnie w kuchni. To co idziemy? - posłał mi szeroki uśmiech. W odpowiedzi kiwnęłam głową na "tak".

~*~

Po zjedzeniu posiłku pożegnaliśmy się z Markiem i rozeszliśmy do swoich pokoi. Teraz siedzę z słuchawkami w uszach i rozpakowuję się. Byłam w trakcie wkładania ubrań do szafy, gdy do pomieszczenia wpadła wysoka dziewczyna o niebieskich włosach. Rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Byłam strasznie zszokowana, ale oddałam uścisk.

- Cześć. Jestem Mira, a Ty? - powiedziała z uśmiechem na pół twarzy.

- _____ - przedstawiłam się ledwo słyszalnie.

- Hej, nie wstydź się. Miło mi Cię poznać - zachichotała i usiadła na swoim łóżku. - Ile masz lat? - spytała przyglądając mi się.

- Dziewiętnaście, a Ty? -

- Ja też. A dlaczego dołączyłaś do nas dopiero miesiąc po rozpoczęciu roku? - uniosła do góry brew.

- Bo dopiero teraz mnie przyjęli - odpowiedziałam zamykając drzwiczki od szafy i położyłam się na łóżku.

- Ach, rozumiem. To jak Ci się tutaj podoba? - zaświergotała.

- Jest okey - zaśmiałam się.

I w ten sposób przegadałyśmy cały wieczór, śmiejąc się do łez. Poczułam, że będę się świetnie dogadywać z tą dziewczyną.

~*~

Rano obudziłam się niewyspana. W ogóle nie miałam najmniejszej ochoty na opuszczanie mojego łóżka. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam dłońmi zaspane oczy. Dzisiaj mam jeszcze wolne od wykładów, ale jutro już normalnie idę się uczyć. Postanowiłam, że skoro zostaję dzisiaj w pokoju to mogę jeszcze chwilę poleżeć, a później pójdę się tutaj trochę rozejrzeć. Wyjęłam telefon spod poduszki i napisałam do Marka.

Do Mark:

Cześć. Jak tam zajęcia? 😜

Od Mark:

Och, są tak nudne. Błagam zabierz mnie stąd! 😭

Do Mark:

Oj, nie kolego. Nie ma tak łatwo 😏

Od Mark:

Zrobię wszystko co chcesz! Tylko mnie stąd wyciągnij!

Do Mark:

No ok. Zmień moją nazwę na "mama".

Od Mark:

Już, ale po co miałem to zrobić?

Do Mark:

Zobaczysz.

Wybrałam numer do blondyna i czekałam aż łaskawie odbierze. Wreszcie po kilku sygnałach usłyszałam jego głos:

- Halo? Mamo? - zapytał.

- Powiedz nauczycielowi, że mama zwalnia Cię dzisiaj z wykładów, bo źle się poczuła i potrzebuje Cię w domu. Jak nie uwierzy daj mi go do telefonu - wyjaśniłam mu szybko.

- Dobrze - powiedział głosem grzecznego synka. - Profesorze moja mama źle się czuje i prosiła, żebym się nią zajął - słyszałam jak blondyn rozmawia z wykładowcą.

- Mogę prosić ją do telefonu? - zapytał mężczyzna i po chwili odezwał się do smartfonu. - Dzień dobry. Mark mówił mi, że chce go pani zwolnić -

- Em, tak. Jest mi bardzo słabo, kręci mi się w głowie. Sama sobie dzisiaj nie poradzę - zmieniłam ton na dorosły z dodatkiem wycięczenia.

- No dobrze. W takim razie puszczę go. Niech Pani zdrowieje. Do widzenia - Nie zdążyłam już nic powiedzieć, bo mężczyzna zakończył połączenie.

- Uff, udało się - odetchnęłam z ulgą i odłożyłam telefon.

Po chwili do mojego "mieszkanka" wpadł mój szczęśliwy przyjaciel i od razu zaczął mnie ściskać i dziękować za "uratowanie mu życia" jak on to pięknie ujął.

- To co może w nagrodę zabiorę Cię na lody? - zrobił lenny face.

- Boże, Ty zboczeńcu! - wybuchłam śmiechem.

- No, ale tak poważnie. Idziemy? - zapytał robiąc maślane oczka, a ja nie mogłam mu odmówić.

Szybko się ogarnęłam, ubrałam i wyszliśmy do jakiegoś parku, bo blondyn stwierdził, że tam są najlepsze lody, a przy okazji możemy się przejść, więc zgodziłam się. Szliśmy w przyjemnej ciszy rozkoszując się dosyć ciepłym jak na tę porę roku, jesiennym powietrzem, w którym unosił się zapach deszczu i opadłych liści.

- Poczekaj tutaj na mnie. Za chwilkę wrócę - powiedział z uśmiechem, gdy przystanęliśmy przy ławce i odszedł.

- Ok - szepnęłam sama do siebie, bo chłopak już by mnie nie usłyszał i usiadłam na ławce, stojącej obok mnie.

Rozglądałam się po parku obserwując roześmiane dzieci z rodzicami, zakochane pary, ludzi biegających z psami i nastolatków grających w nogę. Jednak niedaleko siebie dostrzegłam trzech chłopaków kopiących czwartego z nich, który leżał na ziemi kuląc się i próbując zasłonić przed ciosami. Nie zastanawiając się długo podbiegłam do nich, bo poczułam nagły napływ odwagi. Poza tym jakoś nikt prócz mnie nie chciał zareagować.

- Zostawcie go! - warknęłam zaciskając pięści.

- O, no proszę. To twoja dziewczyna przyszła ci na ratunek? - prychnął jeden z nich, a reszta przestała kopać leżącego i parsknęła śmiechem. Jego włosy były jasnobrązowe, ale wpadały w czerwień.

- Nie jestem jego dziewczyną, ale nie pozwolę, aby takie dupki jak wy zakopały go na śmierć - mój głos przepełniony był jadem. Jak można być takim skurwielem?

- Dziewczynko, nie pozwalaj sobie. Nie wiesz z kim zadzierasz. Nam się nie przeszkadza, więc lepiej nie wtrącaj się w nieswoje sprawy, bo możesz na tym ucierpieć, a szkoda, bo jesteś bardzo ładna - złapał mnie za podbródek kręcąc nim w prawo i w lewo, aby dokładnie obejrzeć moją twarz.

- Nie dotykaj mnie! - fuknęłam odtrącając jego dłoń. Spojrzałam za jego plecy i zauważyłam, że już nie ma tam pobitego. Ulżyło mi. Przynajmniej udało mi się go uratować.

- Będę robił to na co mam ochotę i nie zabronisz mi malutka - uśmiechnął się zwycięsko i przyciągnął mnie do siebie, ściskając moje pośladki. Miałam ochotę go za to zabić.

- Nie waż się tego robić nigdy więcej! - krzyknęłam i sprzedałam mu siarczystego policzka. Puścił mnie z cichym jęknięciem i już miałam odejść, ale podszedł do nas Tuan.

- Co tu się dzieje?! Zrobili Ci coś?! - zaczął mnie bacznie oglądać, próbując doszukać się jakichś śladów znęcania.

- Mark, nasz wspaniały przyjaciel teraz stał się bohaterem - zakpił tym razem bardzo dobrze zbudowany brunet.

- Stul pysk. Dobrze wiesz, iż nigdy nie byłem taki jak wy - syknął z pogardą, a ja ze zdziwieniem przyglądałam się zaistniałej sytuacji.

- Wmawiaj sobie Tuan, ale wszyscy doskonale wiemy, że prawie zabiłeś Juniora, a później zgarnęły Cię psy - wyśmiał go chłopak, który do tej pory się nie odzywał.

- To było dawno, ale gdybym tego nie zrobił to ja byłbym na jego miejscu. Doskonale o tym wiesz Jaebum - dźgnął go palcem w klatę.

- Mark chodźmy już. Błagam - złapałam go za rękę i szarpałam za jego rękaw.

- No właśnie. Idź "przyjacielu" - prychnął szatyn robiąc palcami cudzysłów przy ostatnim słowie. - Chyba nie odmówisz swojej suce? -

- Nie mów tak o niej Yugyeom! - uniósł się blondyn i już chciał się wyrwać do tego chłopaka, ale przytrzymałam go.

- Chodźmy - szepnęłam mu na ucho i pociągnęłam w przeciwną stronę. Nie opierał się. Poszedł ze mną.

- Pierdolony tchórz! - usłyszeliśmy za plecami, ale zignorowaliśmy to.

~*~

Siedzieliśmy w moim pokoju już od piętnastu minut, ale żadne z nas nie potrafiło odezwać się ani słowem. Po tym co stało się w parku nie mogłam pojąć tego, że mój jedyny przyjaciel był kiedyś jednym z tych gnoi. No, ale przecież się zmienił i już taki nie jest. Zasługuje na to, żeby dać mu szansę.

- M-m-mark - wyszeptałam drżącym głosem, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- J-ja przepraszam. Pewnie teraz nie chcesz mnie znać - mówił płaczliwym tonem i spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.

- Nie, nadal jesteś moim przyjacielem i to się nie zmieni - przytuliłam go.

- Dziękuję. Jesteś wspaniała _____ - oddał uścisk, gładząc moje plecy.

- Wiem - zaśmiałam się gorzko. - Idę się przejść. Muszę poukładać to sobie w głowie - oznajmiłam, a w odpowiedzi uzyskałam skinięcie głową. Potem wyszłam.

Będąc już na zewnątrz skierowałam się na plac przed szkołą i usiadłam na murku, podciągając nogi pod brodę. Nie zdążyłam nawet o niczym pomyśleć, a ktoś usiadł obok mnie.

- A co nasza laleczka robi tutaj sama o tej porze? Hm? - przejechał po moim udzie.

- Czego ode mnie chcesz bydlaku? - rzuciłam mu gniewne spojrzenie.

- Ej, spokojnie kochanie. Złość piękności szkodzi - uśmiechnął się szyderczo. Nienawidzę tego uśmiechu.

- Nie mów tak do mnie Yugyeom - Nie wiem jakim cudem, ale zapamiętałam jego imię.

- O, widzę, iż wiesz jak mam na imię. Grzeczna dziewczynka - pogładził mój policzek, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia.

- Ręce przy sobie - warknęłam strącając jego dłoń.

- Jak to? Myślałem, że jakoś wynagrodzisz  mi to, że przedtem przerwałaś mi zabawę - znów ten cholerny uśmiech.

- "Idź do diabła" - powiedziałam mu prosto w twarz. Szkoda, że jest takim chujem. Gdyby nie to byłby fajnym chłopakiem. Boże _____ o czym Ty myślisz?!

- Ale najpierw rekompensata kotku - posadził mnie sobie na kolanach, mimo, że się wyrywałam. Niestety jest silniejszy.

- Ty cholerny... - nie zdążyłam dokończyć, bo skutecznie zatkał moje usta swoimi i ściskał moje piersi przez koszulkę. Miałam ochotę płakać.

- To jeszcze nie koniec - oznajmił, gdy wreszcie się ode mnie oderwał. - Wrócimy do tego - szepnął mi do ucha i zrobił malinkę na mojej szyi. - Niech wiedzą, że jesteś moja. Dobranoc księżniczko - postawił mnie na ziemi i odszedł. Tak po prostu, jakby nigdy nic.

- Idź do diabła - powtórzyłam tym razem szeptem i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę płacząc. Płakałam tak gorzko jak jeszcze nigdy.
Nienawidzę tego dupka...

Odwróciłam się na pięcie i nałożyłam na głowę kaptur, a rękawem przetarłam zalaną łzami twarz. Po powrocie do pokoju natychmiast rzuciłam się na łóżko i wycieńczona zasnęłam.

**Yugyeom pov**

Odkąd pierwszy raz ujrzałem tą dziewczynę od razu się nią zainteresowałem. Intrygowała mnie swoją odwagą i faktem, iż jest bardzo wyszczekana. Poza tym jest prześliczna. Szkoda tylko, że nie wiem jak ma na imię. Muszę się tego dowiedzieć. Mark to jednak cholerny farciaż. Udało mu się wygrzebać z tego gówna i w dodatku ma u boku taką dupę. Oczywiście ja też mógłbym odejść, ale za bardzo to lubię. To mnie kręci. W dodatku miałbym przesrane u JB, a przecież to mój nalepszy kumpel. Po zdradzie matki i samobójstwie ojca to on mi pomagał normalnie funkcjonować. Cholera wie co by się ze mną stało, gdyby nie on. Jestem mu wdzięczny.

- Ej, Yugyeom! Idziesz z nami? Jest niezła akcja! - zawołał mnie Jackson.

- No pewnie! - podbiegłem do nich i w trójkę ruszyliśmy pod pobliski akademik. Będzie zabawa. - Kto tym razem? - zapytałem pocierając dłońmi o siebie.

- No jak to kto? Nasz kochany Marki - odparł Jaebum i zaśmiał się złowieszczo.

Mina mi trochę zrzedła, bo bądź co bądź był jednak jednym z nas, naszym przyjacielem, a teraz oni chcą go obić? Nie wiem, czy chcę brać w tym udział, ale nie mam nic do gadania. Muszę iść z nimi i chociaż patrzeć, bo nie dadzą mi spokoju. Weszliśmy do budynku i przeszliśmy na drugie piętro, by po chwili znaleźć się przy pokoju z numerem dziewiętnaście. Chłopaki pokręcili czymś w zamku i drzwi ustąpiły. Mam nadzieję, że jakimś cudem nie ma go tam. Idąc coraz bardziej w głąb mieszkania naptkaliśmy kolejne drzwi. Jackson otworzył je i wbił do środka.

- Kurwa! Nie ma go tu - warknął wkurzony, a ja odetchnąłem z ulgą.

Lider (JB) ze złości przewrócił stolik co spowodowało ogromny hałas. Nie musieliśmy długo czekać, a do pomieszczenia wparowała ta sama dziewczyna, która mi się spodobała.

- Mark, co się... - Nie dokończyła, bo zobaczyła nas i szybko zawróciła.

Nie mogłem się powstrzymać i poszedłem za nią. Akurat wchodziła do jakiegoś pokoju, więc ja też do niego wszedłem. Gdy mnie zobaczyła o mało nie upadła. Zaczęła się cofać pod ścianę.

- P-po co t-tu przyszedłeś? - zapytała odwracając ode mnie wzrok i zaciskając powieki.

- Myszko, przecież mówiłem Ci, że to jeszcze nie koniec - przypomniałem jej i z satysfakcją podszedłem do niej, dociskając ją do ściany.

- Czego Ty ode mnie chcesz?! - załkała.

- Zdradź mi swoje imię - szepnąłem jej na ucho.

- _____ - powiedziała jąkając się, ale imię ma cudne. Pasuje do niej.

Przytrzymałem jej ręce nad jej głową i chcąc zaspokoić nieodpartą chęć ponownego zasmakowania jej ust, zrobiłem to. Ona tylko rozpłakała się jeszcze bardziej.

Ale dlaczego ona płacze? Przecież inne dziewczyny dały by się pokroić żebym je chociaż dotknął. A ona jest inna... boi się mnie. Kurwa, co jest ze mną nie tak?! Nie chcę, żeby się mnie bała! Odskoczyłem od _____ jak oparzony i usiadłem na jej łóżku.

- J-ja przepraszam... tak! Przepraszam. Nie chcę, żebyś się mnie bała -

- Jak mam się Ciebie nie bać skoro mnie prześladujesz i napastujesz?! - krzyknęła i rozpłakała się na dobre.

- Przecież dziewczyny to lubią - starłem kciukiem łzy z jej policzka, ale po chwili odsunęła się ode mnie gwałtownie.

- Łapy precz i wynoś się stąd! - wydarła się na całe gardło, wskazując palcem na drzwi.

Poczułem nagłe ukłucie w klatce piersiowej i natychmiast posmutniałem. Może i nie mam pojęcia o uczuciach, ale wiem, że jej reakcja mnie zabolała. Szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie, a stojąc przy drzwiach usłyszałem jeszcze ciche "nie chcę Cię znać". Wkurzony. Nie, to złe określenie. Wkurwiony, za przeproszeniem, trzasnąłem drewnianą konstrukcją i uderzyłem pięścią w ścianę.

- O co chodzi? Przecież jeszcze żadna mi nie odmówiła - oparłem czoło o zimny tynk i ponownie w niego uderzyłem. Tym razem mocniej. - Aish - syknąłem z bólu prostując palce. Moje knykcie były całe poranione. Strasznie krwawiły i w dodatku okrutnie szczypały. - Odpuścić sobie, czy walczyć? Nie pozwolę, żeby jakaś mi się oparła. Ale, czy warto? - przeczesałem zdrową dłonią włosy i ostatni raz odwracając się za siebie odszedłem.

Przed budowlą stali Jackson i Jaebum. Palili fajki. Jak zwykle. Westchnąłem i podszedłem do nich.

- Ej, młody gdzie Ty byłeś? - lider pchnął moje ramię, przez co na chwilę straciłem równowagę.

- Nigdzie. Chciałem się tylko rozejrzeć - wzruszyłem ramionami. - Dacie jednego? - zapytałem obojętnym tonem.

- Jasne bierz -

**tydzień później**
**_____ pov**

Przez ostatni tydzień miałam spokój. No można tak powiedzieć. Yugyeom przyszedł do mnie tylko dwa razy i chciał pogadać, ale ja nie chciałam. Za każdym razem był przy mnie Mark i delikatnie mówiąc spławiał go. Właściwie to czuję się bezpiecznie przy blondynie, uwielbiam kiedy mnie przytula i spędzamy razem czas. To jest właśnie miłość? Nie wiem, ale jestem pewna, iż ten chłopak jest dla mnie ważny. Chociaż z drugiej strony jest jeszcze szatyn, ale czy mogłabym poczuć coś więcej do kogoś takiego jak on? Nie wydaję mi się. Dziwi mnie tylko fakt, że odkąd ostatni raz mnie pocałował czuję się tak dziwnie. Jakbym była pusta w środku. Jakby czegoś mi brakowało. Nigdy się tak nie czułam, ale nie przeszkadza mi to. Po prostu ignoruję to.

- Ja już muszę się zbierać - oznajmił blondyn i wstał z miejsca. - Do zobaczenia - musnął mój policzek i pospiesznie wyszedł.

No i super. Znowu zostałam sama. Mój przyjaciel na cały weekend jedzie do rodziny, a ja muszę tutaj siedzieć, bo nie stać mnie nawet na głupi autobus, żeby odwiedzić mamę. Swoją drogą bardzo za nią tęsknię. Dawno nie rozmawiałyśmy, bo mama pracuje prawie całymi dniami. Z myśli wyrwało mnie skrzypnięcie zawiasów. Spojrzałam w kierunku, z którego dobiegł dźwięk. Kogo ujrzałam? Phi, tego... tego namolnego chłopaka. Czy on nie może sobie wreszcie odpuścić?

- Czego Ty znowu chcesz?! Prawie zniszczyłeś mi psychikę tym obmacywaniem i znowu do mnie przyłazisz!? Może tym razem mnie zgwałcisz, co?! No dalej, zrób to bydlaku! - wyrzuciłam z siebie, powstrzymując cisnące mi się do oczu łzy.

-Uspokój się. Nie rozumiesz, że staram się być miły? Jakbyś nie zauważyła jest to dla mnie trudne, a Ty wcale mi tego nie ułatwiasz. Ostatnio, gdy przyszedłem do ciebie w nocy zrozumiałem, że jesteś mi w pewnym sensie bliska. Dlatego boli mnie fakt, iż się mnie boisz - ostrożnie złapał mnie za rękę i wyciągnął zza pleców białą różę, którą mi wręczył. - Po prostu przepraszam za wszystko co Cię skrzywdziło - po tych słowach złożył pocałunek na moich ustach. No oczywiście bez tego nie mogło się obejść. To akurat się nie zmieniło. - Śpij dobrze malutka - jego głos przybrał łagodny ton. Yugyeom puścił mi jeszcze oczko i poszedł.

To możliwe, żeby on tak nagle się zmienił? A może to po prostu jakaś gra? Jeśli tak to niech się nie łudzi. Nie dam się nabrać. Ale przy tym całusie coś poczułam. Nie wiem dokładnie co, bo to uczucie jest mi kompletnie obce, mimo to nie wzbudza we mnie niepokoju. Jest raczej przyjemne. Nie wiem tylko, czy mu ufać. W zasadzie jest bad boyem, więc można się po nim spodziewać wszystkiego. Wolałabym jednak, żeby ta zmiana nie była ściemą. Powąchałam kwiat, który wciąż trzymałam w dłoni. Pachniał tak słodko i delikatnie. Prawie tak jak chłopak, który mi ją... Nie, ogarnij się! Ułożyłam się na łóżku tuląc do siebie różę i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~*~

Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę śpiewać ze szczęścia. Dzisiaj sobota. Może to dlatego? Pozostając w piżamie, zrobiłam sobie szybkie śniadanie i rozsiadłam się na sofie, zagłębiając się w jednym z odcinków mojej ulubionej dramy. Tak się wczułam w film, że nawet nie zorientowałam się, gdy ktoś usiadł na kanapie obok mnie. Dotarło to do mnie dopiero, gdy ten "ktoś" musnął wargami moją szyję.

- Nadal ją masz - stwierdził dotykając opuszkiem palca malinki na mojej szyi. Delikatnie drgnęłam pod wpływem jego dotyku. Niestety zauważył to. - A więc podoba Ci się - uśmiechnął się cwaniacko i posadził mnie sobie na kolanach. Może jestem naiwna, ale nie opierałam się. Wydaje mi się, że chciałam sprawdzić ile on dla mnie znaczy, czy w ogóle coś znaczy. - Pozwalasz mi? - kiwnęłam głową. - Nie wierzę - dodał zszokowany i patrzył na mnie wielkimi oczami.

Jednak po chwili zaczął całować moją szyję, schodząc w dół. Gdy znalazł się przy obojczykach zassał moją skórę, pozostawiając na niej dwa czerwone ślady. Po jednym na każdy obojczyk. Następnie płynnym ruchem zdjął ze mnie bluzkę. Gdy zobaczył moje ciało w jego oczach pojawił się błysk. Nie miałam pod nią stanika, dlatego od razu przystąpił do zabawy moim biustem. Ściskał go, masował i zataczał językiem kółka wokół brodawek. Te doznania sprawiały mi ogromną przyjemność co było powodem wydobywania się z moich ust cichych pomruków rozkoszy. Nie będąc mu dłużna pchnęłam go na materac tak, aby się położył i zdjęłam jego bluzę. Dokładnie obejrzałam jego nagi tors kręśląc na nim palcem tylko mi znane wzory, drugą dłoń wsunęłam pod spodnie chłopaka masując jego męskość. Zostawiłam jego klatkę piersiową i zajęłam się jego żuchwą. Pozostawiałam na niej mokre odciski moich ust. Motywcją do dalszega działania były dla mnie jęki i przyspieszony oddech Yugyeoma. Wyciągnęłam rękę z jego bielizny i zerwałam mu spodnie. Szatyn podniósł się do siadu i wcisnął twarz pomiędzy moje piersi, pieszcząc je ustami i językiem. Było mi tak dobrze. Wyginałam swoje ciało pod wpływem tego uczucia i wplotłam palce w czerwonobrązowe włosy Koreańczyka, oplatając nogi wokół jego bioder. Teraz doskonale czułam uwypuklenie w jego bokserkach. Uśmiechnęłam się do siebie i szarpnęłam za jego czuprynę. Spojrzałam mu prosto w oczy i wpiłam się w jego usta, przygryzając od czasu do czasu jego dolną wargę.

- Chcę Cię poczuć w sobie - wyszeptałam mu w usta i poruszyłam biodrami, ocierając się o jego krocze.

Przymknął oczy z rozkoszy, ale szybko się ocknął i ułożył mnie w pozycji leżącej. Cmoknął mój brzuch i zerwał ze mnie dolną część piżamy razem z bielizną. Obserwowałam jego poczynania z zagryzioną wargą. Brązowowłosy wsunął we mnie dwa palce co wywołało u mnie ogromny ból. Załkałam cicho, ale z każdym ruchem jego palców ból ustępował przyjemności.

- Gotowa? - zapytał ochrypłym z podniecenia głosem, a ja skinęłam głową.

Zdjął przeszkadzającą mu część garderoby i wszedł we mnie bez litości. Poruszał biodrami szybko i mocno. Wiłam się pod nim, a z mojej piersi co jakiś czas wydobywały się okrzyki rozkoszy.

- Sz-szybciej! - krzyknęłam, a on wykonał moje polecenie.

Po chwili oboje doczekaliśmy spełnienia, a w moim wnętrzu rozlała się ciepła ciecz. Yugyeom opadł obok mnie i wtulił się w mój bok, nadal dysząc. To co się stało przed chwilą... Było cudowne. Nadal nie wierzę w to, że zrobiłam to z NIM.

- _____, wiesz co to miłość? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy i ledwo łapiąc oddech.

- Nie - powiedziałam krótko, ale zgodnie z prawdą.

- Ja też nie, ale wydaje mi się, że Cię kocham - wyznał ledwo słyszalnie, ale i tak dotarło to do moich uszu. Uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam mu odpowiedzieć, ale on już spał. Ucałowałam tylko jego czoło i również usnęłam.

~*~

Młode małżeństwo spacerowało po parku z dwójką swoich dzieci - czteroletnim chłopcem i dwuletnią dziewczynką. Maluchy bawiły się w najlepsze co towarzyszyło ich głośnemu śmiechowi. Zadowoleni rodzice szli z tyłu obejmując się i rozczulając nad widokiem swoich pociech.

- Cieszę się, że wtedy dałaś mi w twarz - zaśmiał się mężczyzna i mocniej objął ukochaną.

- A ja się cieszę, że nie odpuściłeś - kobieta uśmiechnęła się promiennie.

Więc tak wygląda to zamówienie. Pisałam je bardzo długo i starałam się jak mogłam, dlatego też mam nadzieję, iż sprostałam oczekiwaniom. Jeśli nie to bardzo przepraszam. Włożyłam w to całe serducho, więc bardzo bym się cieszyła, gdyby się spodobało 💖💗❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro