Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Four stolen kisses

( znów się coś popsuło z wersami ech ;( Bellamy i Clarke w trochę innym wydaniu z charakterów, ale mam nadzieję, że ujdzie ;D)

PIERWSZY

Bellamy nie pamiętał kto zaproponował grę w butelkę, nie pamiętał nawet czy protestował, czy zgodził się od razu. Teraz jednak siedział w kółku z Clarke, O i tymi innymi jego znajomymi, pili bimber i o zgrozo grali w butelkę. Być może miał szczęście, bo ten niebywały zaszczyt bycia wylosowanym jeszcze mu nie przypadł i mógł w spokoju wgapiać się w idealny profil blond księżniczki. Obserwował jak zabawnie marszczyła nosek, gdy próbowała wymyślić jakieś kreatywne i z pewnością wredne zadanie dla Murphy'ego. Odrzuciła włosy do tyłu i słodkim, lekko zachrypniętym i wesołym głosem powiedziała:

- John, mój ty przyjacielu, widzisz tamten stół? Świetnie, w takim razie wejdź na niego i krzyknij "Od dziś żyję w dożywotnim celibacie" - powiedziała uradowana, że tak to wymyśliła. Najwyraźniej alkoholu było jej już dość, ponieważ zachowywała się jak całkowite przeciwieństwo Clarke" nie potrafię wyluzować" Griffin. 

Murphy zrobił się cały czerwony, szczególnie, że towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Jednak wypite procenty zrobiły swoje i po chwili ruszył we wskazanym kierunku ciężkim krokiem, lekko się zataczając . Krzyknął i z lekkimi problemami wrócił. Gra toczyła się dalej, Bellamy ignorował towarzystwo, póki nie usłyszał swojego imienia.

- Tak?
- Prawda czy wyzwanie? - zapytała się go bardzo zadowolona z siebie Octavia.
- Wyzwanie - odpowiedział bez zastanowienia, jednak widząc uśmiech siostry od razu tego pożałował.
- Pocałuj Clarke! - krzyknęła Octavia z niesamowicie szerokim uśmiechem na twarzy. Blondynka automatycznie zrobiła się cała czerwona, ale odwróciła się w stronę Bellamy'ego. Ten przysunął się do niej, zbliżył swoją twarz do jej i tak po prostu pocałował. Może nie był to jakiś długi i namiętnie pocałunek, ale był tym pierwszym, choć po pijaku to pamiętnym.

DRUGI

Bellamy i Clarke siedzieli przy płocie i obserwowali kłócącą się parę. Raven i Murphy już od pół godziny robili przedstawienie pod tytułem " Ja wcale nie jestem zazdrosna/ny". Dwójka przyjaciół nie wiedziała, o co poszło, przecież owa para nawet nie była razem.
- Mogę się założyć, że Murphy w końcu ją pocałuje - powiedział Bellamy przyglądając się jak Raven właśnie wykrzykiwała swój monolog.- Co ty na to, Clarke? Zakład?
- Sama nie wiem - Griffin zmarszczyła brew szukając podstępu. Sama nie była pewna, czy między tamtą dwójką coś było, jednak nie potrafiła odmówić Bellamy'emu. - O co?
Blake uśmiechnął się cwaniacko.
- Pozostawię ten wybór Tobie, księżniczko.
- Okej, jeśli wygram, czyli jeśli nie będzie całusa, zabierzesz mnie na polowania, jeśli ty wygrasz to... no... wymyśl sobie sam.
Zaczęła się plątać i zrobiła się cała czerwona. Bellamy widząc jej reakcje wybuchnął głośnym śmiechem.
- No co chciałaś powiedzieć, Clarke, zdradź te swoje myśli, które sprawiają, że przypominasz uroczego pomidorka. 

 - Po prostu zrobiło mi się duszno i gorąco, tyle. To jak, masz pomysł? – dziewczyna próbowała szybko zmienić temat i sprawić by Bell zapomniał o jej buraku. 

 - No dobra, dasz mi buziaka. Może być krótki, co ty na to? - spojrzał na nią figlarnie i zaczął się rozkoszować ponownym widokiem czerwieni zalewającej jej twarz. 

 - Em, no okej. Ale i tak jestem pewna, że to ja wygram – blondynka starała się odzyskać twarz i normalny kolor.                  

*5 minut później*

 - Oni naprawdę się całują – powiedziała Clark, będąc w ciężkim szoku. – Nie wierzę, oni się całują. 

 - Wygrałem? Huh,księżniczko, czekam na buziaka – wyszczerzył się Bellamy odwracając się w jej stronę. Blondynka przygryzła uroczo wargę, po czym przymknęła oczy i zbliżyła się do niego. Blake nie wytrzymał tej bliskości i złączył ich usta, przyciągnął dziewczynę do siebie pogłębiając pocałunek, jednak ta po chwili wyrwała się z jego objęć i uciekła zostawiając go samego i zdezorientowanego.

TRZECI 

Clarke chodziła naokoło swojego pokoju cała podenerwowana, Bellamy za to siedział wyluzowany na łóżku i obserwował blondynkę. To, co mówiła wpadało mu jednym uchem,a wypadało drugim. Uśmiechnął się do siebie samego wyobrażając sobie siebie z Clarke i jakąś małą istotką skaczącą wokół nich. Z tych sielankowych marzeń wyrwało go uderzenie. Rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju i zauważył, że prawdopodobnie oberwał w głowę poduszką.

 - Co księżniczko? Coś się stało? - zapytał się. 

 - Ty mnie nie słuchasz! Ja tu się produkuję, mówię co mi leży na sercu, a ty tak po prostu mnie olewasz. Siedzisz sobie z tym idiotycznie głupkowatym uśmiechem i gapisz się durnym wzrokiem przed siebie albo co gorsza na mnie. Mam wrażenie, że przyszedłeś tutaj tylko po to, by mnie po wkurzać, uwielbiasz to robić, co nie,Blake? Rzucać kiepskimi żarcikami na przemian z ironią, irytować mnie każdym słowem, gestem, ciągle mnie całujesz. I sprawiasz, że miesza mi się w głowie! - krzyknęła już naprawdę wkurzona, a Bell wstał tylko z jeszcze większym, o ile to możliwe, uśmiechem i oparł się o ścianę, wiedząc, że jeśli jej przerwie ta prawdopodobnie nie będzie się do niego odzywać przez następne dziesięć lat. Sposób na Clarke był prosty : pozwól jej się wygadać i wykrzyczeć. - Gdy się pojawiasz w zasięgu mojego wzroku, widzę tylko Ciebie. Wiesz, jak cholernie irytujące to jest? Dlaczego? Dlaczego ty musisz taki być? Cholerny Bellamy Ideał Blake. Produkuję się tutaj już od piętnastu minut, a ty bujasz w obłokach. Masz rozmarzony wzrok dlaczego? Powtarzam się, prawda? Trzeci raz powiedziałam „dlaczego". Uch to wszystko twoja wina. I księżniczkujesz, ciągle to robisz, to jest takie ir... – nie zdążyła dokończyć, ponieważ Bellamy szybko przygarnął ją do siebie i pocałował. Tym razem trzymał ją mocno nie pozwalając się Clarke wyślizgnąć się, ta po chwili oddała pocałunek z jeszcze większą mocą niż w czasie pozostałych dwóch. Wplotła swoje palce w jego włosy, a on objął ją w talii. Całowali się tak długo aż zabrakło im obojgu tchu.

CZWARTY 

 - Musimy to skończyć – powiedziała Clarke niemal wpychając go z powrotem do jego pokoju.                             

- Ale co? - zapytał się Bellamy podchodząc do niej bardzo blisko. 

 - To niby coś, co jest między nami. Dłużej tak nie wytrzymam. Nie możemy się w jednym momencie całować, a w drugim zachowywać się jakby nic nie było. Nie potrafię trwać w tej niezdefiniowanej relacji!

 - Dobrze, w takim razie zdefiniujmy ją – przyciągnął ją do siebie.- Pozwól, że skradnę Ci jeszcze jeden pocałunek, księżniczko, a później pójdziemy na spacer, co ty na to? - tym razem to ona złączyła ich usta w pocałunku, który choć czwarty z kolei był początkiem.



Hej, hej prezentuje wam kolejnego one shota Bellarke, znów cukrzyca, wiem, jakoś tak ostatnio mi się zdarza. Mam nadzieję, że to co naskrobałam wam się spodobało i wyrazicie swoją opinię w komentarzach. Kolejny najwcześniej w połowie przyszłego tygodnia, tak myślę.

Pozdrawiam cieplutko :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro