DRALENA - We will make new memories for ourselves.
Minęło 5 lat odkąd ostatni raz się widzieli.
Pięć bezlitosnych lat.
Żadne o sobie nic nie wiedziało.
Było tak, jakby o sobie nic nie wiedzieli, nie znali się.
Jednak nadszedł dzień, w którym trzeba było się pożegnać.
Kai postawił jej jeden warunek: zanim połączy ją z życiem Bonnie i uśpi na następne 60 lat, ma prawo pożegnać się z najbliższymi i osobami, które kochała. Naturalnie, pożegnała się z jej najbliższymi przyjaciółkami: Caroline i Bonnie. Nie obyło się bez łez i szlochania, ale tak się niestety stało. Tuż po nich spotkała się z Mattem, Jeremym, Tylerem oraz braćmi Salvatore. Oczywiście, cały czas łzy płynęły ciurkiem po jej policzkach. Jednak rozstanie z Damonem najbardziej ją bolało. Wiedziała, że spotka się z nim dopiero za 60 lat, ale i tak serce jej się łamało widząc ukochanego w takim stanie. Był zdruzgotany. Ale chciała, żeby przez ten czas nie czekał na nią i był szczęśliwy. Po pożegnaniu się z najbliższymi i wylaniu morza łez, Elena pomyślała jeszcze o innej osobie. Draco. Jej Draco. Nie widziała go od prawie 5 lat. Rozstali się w nienajlepszej atmosferze, a dziewczyna wyleciała wkrótce do Stanów Zjednoczonych, do rodzinnej miejscowości i kontakt się urwał. Nie wiedziała nic o dalszych losach blondyna, mimo, że czasami pisała z Harrym i Hermioną. Oraz z Victorią, która po wielu perypetiach związała się z Blaisem i byli teraz na swoim miesiącu miodowym. Dziewczyna westchnęła i związała włosy w kucyka. Przyjrzała się sobie w lustrze. Nic się nie zmieniła: te same, długie, proste włosy ze złotymi refleksami, czekoladowe oczy oraz szczupła, brzoskwiniowa cera. Schudła. Bardzo schudła. Już nie była tą dziewczyną co kiedyś. Gdy kochała i była kochaną. Odbicie w lustrze zmarszczyło brwi i przygryzło dolną wargę. Od dawien dawna frustracja nad nią nie dominowała jak teraz. Od czasu do czasu w jej myśli wkradał się ten zarozumiały i arogancki blondyn, którego obdarzyła uczuciem. I za którym szalała.
-Draco...- szepnęła i odwróciła się od lustra. Serce tłukło w jej piersi, a przed oczami pojawiały się czarne mroczki. Dokładnie tak samo czuła się, gdy rozstała się ze Ślizgonem. Tak samo beznadziejnie. A teraz, gdy wisiał nad nią wyrok pewnej śmierci i nieświadomości na przeszło 50 lat, musiała się z nim spotkać. Choćby miała być to ostatnia rzecz w jej życiu. Zacisnęła dłoń na swojej szafirowej sukience. Tylko gdzie przebywał teraz Draco? Musiała udać się z powrotem do Londynu. I go odnaleźć. Jak pomyślała, tak zrobiła. Wzięła różdżkę, schowała ją do torebki, którą przerzuciła przez ramię i opuściła rezydencję, w której mieszkała wraz z Damonem i Stefanem. Dawno nie teleportowała się i to do innego kraju. Robiła to raz i to nie było przyjemne doświadczenie. Mdłości, silne zawroty głowy, ucisk w piersiach. Zacisnęła wargi. I tak determinacja ją objęła, więc nie miała innego wyboru. Schroniła się w jakieś małej uliczce, gdzie nikt nie mógł jej dostrzec. Na wszelki wypadek rozejrzała się, lecz na ulicach nikogo nie było. Dla Eleny stało się to normą. Pustka na ulicach nie była niczym nadzwyczajnym od tego co się wydarzyło w jej życiu. Po upewnieniu się, że jest niedostrzegalna, zamknęła oczy i wyobraziła sobie Londyn. W jej umyśle pojawiły się zarysy tego pięknego miasta. Po chwili poczuła jak coś chwyta ją w okolicach pępka i uległa gwałtownemu wirowi. Wszystko wokół niej zamazało się przeobrażając się w jednokolorową plamę. Kilka sekund, które według niej trwały kilka minut później stała już na jednej z ruchliwych ulic Londynu. Rozejrzała się. Żaden z przechodzących obok niej ludzi nie zauważyło jej nagłego pojawienia się jakby znikąd. Przeteleportowanie się było pierwszym krokiem. Teraz musiała odnaleźć Dracona i powiedzieć mu o ciążącym na niej zaklęciu. Zanim będzie za późno. Zanim zaśnie i już się nie obudzi. Przynajmniej przez najbliższych kilka lat. Nie miała do kogo się zwrócić z prośbą o adres Dracona. Zerknęła w bok i jej oczom ukazał się przestarzały szyld 'Dziurawy Kocioł'. Rozszerzyły się jej oczy z wrażenia. Może jeszcze przed rozmową z blondynem, napije się czegoś na odwagę. Od tak dawna nie piła Ognistej Whiskey...Popchnęła drzwi, które z jękiem i skrzypieniem ustąpiły pod naciskiem jej dłoni. Weszła do środka. Natychmiast otoczył ją znajomy gwar, śmiechy i pokrzykiwania. Z rozrzewnieniem rozejrzała się po lokalu, który wcale się nie zmienił przez te pięć lat. Nawet stary barman, Tom wciąż stał za barem i wycierał szklanice swoją wytartą ścierką. Czuć można było tą prawdziwie magiczną atmosferę. Dziewczyna minęła po drodze zaczytanego w "Proroku Codziennym" czarodzieja, który ruchem kolistym palca wskazującego wprawiał łyżeczkę od herbaty w ruch i dzięki temu mieszała parujący napój. Uśmiechnęła się do siebie. Należała do tego świata. Czy tego chciała, czy nie. Jako, że znów stała się człowiekiem nic jej nie groziło. Usiadła na jednym z wysokim, odrapanych stołków barowych. Zamówiła szklankę Ognistej Whiskey. Kątem oka zauważyła, że obok niej usiadł jakiś młody mężczyzna. Nie widziała jego twarzy, bo siedział zakapturzony. Uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. Jedynie upiła łyk alkoholu, który przyjemnie rozgrzał gardło. Mogła do niego zagadać, ale co by powiedziała? "Przepraszam, ale skądś pana znam. Jak się pan nazywa?". Po chwili jednak nieznajomy dostrzegł, że jest obserwowany, bo wyprostował się jak struna. A może jej się zdawało? Momentalnie spuściła wzrok i skupiła się na trzymanej w dłoni szklance z bursztynowym trunkiem. Miała szukać Malfoya, a nie podrywać nieznajomych w knajpie. Jednak to co miało się stać, to nawet sama Elena się nie spodziewała. Czarodziej odrzucił kaptur do tyłu, ukazując swoje oblicze. Zaparło jej dech w piersiach. Oczy rozszerzyły się, a szklanka upadła gwałtownie na ladę. To był Draco! Wyglądał zupełnie inaczej niż kilka lat temu, gdy się rozstawali. Wychudła twarz, blond kosmyki opadające na czoło, ponure, stalowoszare spojrzenie. Wyglądał naprawdę nędznie. Jakby wogóle o siebie nie dbał.
-Draco...- wybąkała na jego widok. On również był mocno zaskoczony. Jakiś błysk pojawił się w jego oczach, ten znajomy błysk, który znała, gdy się na nią patrzył.
-Elena...- niezbyt inteligentne powitanie osób, które niewidziały się przez parę lat i nie odzywały się do siebie. Dziewczynie momentalnie zrobiło się naprzemian: gorąco i zimno. Nie tak spodziewała się tego spotkania. Nawet się nie przygotowała psychicznie do tego. Poza tym nic do siebie nie rzekli. Tylko patrzyli jakby oceniali się. Zwłaszcza z wyglądu. Nie mogli się napatrzeć na siebie.
-Szukałam Cię. - Elena przełknęła głośno ślinę i dopiła resztkę whiskey ze swojej szklanki duszkiem. Wciąż zszokowana wpatrywała się w byłego ukochanego. Wewnątrz niej kotłowało się mnóstwo emocji: od zaskoczenia poprzez tęsknotę, złość, żal, aż na smutku kończąc. Kochała go i to bardzo. Ale pewne okoliczności uniemożliwiły im bycie razem. Chłopak nie odpowiedział. Chyba wciąż był w szoku.
-Chciałam z Tobą pogadać. Próbowałam jakoś Cię znaleźć, ale byłeś nieuchwytny. - tu zawahała się, czy powiedzieć mu o tym zaklęciu. Wahanie dziewczyny wykorzystał Draco:
-Taa, jasne. Po tym wszystkim co się stało, chciałaś się ze mną spotkać? A nie pomyślałaś, że ja nie chcę? - gorycz przepełniała tego młodego blondyna, który zmrużył oczy, patrząc na byłą ukochaną.
-A nie pomyślałeś, że powinniśmy jednak porozmawiać jak cywilizowani ludzie? Ale nie, ty wolisz się dąsać jak mała rozpieszczona księżniczka! - wybuchła Elena, a siedzący w pobliżu ludzie zwrócili na nią uwagę. Draco oburzył się na te słowa i już miał coś powiedzieć, gdy brunetka zimno mu to uniemożliwiła:
- Nie zaprzeczaj! Tak się zachowujesz! Zamiast wyjaśnić wszystko, to wolałeś się obrazić i zniknąć z powierzchni Ziemi! - gwatłownie oparła się o oparcie krzesła, patrząc na niego nieustępliwie. Nie zamierzała się tak łatwo poddać. Musi mu to powiedzieć. Tu i teraz. - Poza tym to jest nasze ostatnie spotkanie.- Draco uniósł ironicznie brwi.
-Mogłaś tak od razu powiedzieć, a nie odwlekać tego w nieskończoność. Mogłem się spodziewać, że to powiesz. Po co rozgrzebujesz stare rany? Mamy własne życia, znajomych. I tak ma pozostać. - Draco dopił swój drink i wstał, aby odejść. Dziewczyna natychmiast zareagowała i chwyciła go za nadgarstek.
-Jeszcze nie skończyłam. Siadaj. - wydała krótkie, acz stanowcze polecenie. Chłopak chwilę postał i popatrzył jej w oczy, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym usiadł z powrotem na krześle.
-Słucham. - jego głos głos był oschły i rzeczowy. Elena wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. Jej głos stał się jakby odleglejszy i nie z tej ziemi, a wzrok szklisty i nieobecny:
- Po naszym rozstaniu wróciłam do Mystic Falls. Wróciłam do Damona. Byliśmy razem bardzo szczęśliwi. On się mi nawet oświadczył, a ja go przyjęłam. Nie trwało to jednak długo. Do miasteczka nadciągnął jeden z najpotężniejszych czarowników. Nazywał się Malachai. Postanowił on uprzykrzyć nam życie. Prawie zabił moją przyjaciółkę, Bonnie. Doprowadził do śmierci Luke'a. Mnie porwał i torturował. Oczywiście, uwięził mnie w innym świecie i czasoprzestrzeni. Spalił mój pierścionek, który chronił mnie przed Słońcem. Na szczęście uratował mnie Damon i Jo, narzeczona mojego przybranego wujka. Damon razem z Bonnie uwięzili go w innym czasie, konkretnie w 1903 r. Przez ten czas zdobyłam lekarstwo i stałam się człowiekiem. Myśleliśmy, że już najgorsze minęło, lecz tak niestety nie było. Nadszedł dzień ślubu Jo i Alarica. Ja i Damon mieliśmy być ich drużbami. Jo i Alaric byli tacy szczęśliwi. Nareszcie stali się małżeństwem. Ja również cieszyłam się ich szczęściem. Do czasu. Malachai znów pokrzyżował nasze plany: zabił Jo, która była w ciąży, próbował zabić Bonnie, a na mnie nałożył zaklęcie, które połączyło moje życie z życiem Bonnie. Ona musi umrzeć, żebym ja się obudziła ze śpiączki. Zasnę za 24 godziny i przez najbliższe 60 lat się nie obudzę. Żałuję, że większości moich przyjaciół już nie zobaczę. - dziewczyna zamilkła, zastanawiając się nad tym co powiedziała. Nawet nie zauważyła w jak ciężkim szoku Draco teraz był. Patrzył się na nią oniemiały, a serce przestało bić, by po chwili szaleńczo podgonić tempo. To co usłyszał, przerastało największe oczekiwania. Elena tyle przeszła, a on sam użalał się nad sobą. Uświadomił sobie, że nadal mu na niej zależy i nie pozwoli, aby tak po prostu odeszła. Wyciągnął dłoń w jej stronę i dotknął wierzchu jej ręki. Ta spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem.
-Nigdzie nie odejdziesz. Nie pozwolę na to. - syknął przez zaciśnięte zęby. Brunetka znów przed sobą miała chłopaka, któremu na czymś zależy. Uśmiechnęła się lekko. Jej dłoń dotknęła jego dłoni.
-Już jest za późno. Jedynie co możesz zrobić, to pożegnać się. - odparła melancholijnie, wciąż uśmiechając się. Łzy pojawiły się w jej oczach, by spłynąć po policzkach.
-Jak to...pożegnać się? Nie da się tego cofnąć? - głos mu się załamał. Przecież w ich świecie nie było rzeczy niemożliwych. Pokręciła głową przecząco.
-Musimy się pożegnać. - Elena wstała i pocałowała chłopaka w policzek.
-Ależ....- Draco usiłował zaprotestować, lecz położyła palec na jego ustach.
-Do widzenia, Draco. - szepnęła, ostatni raz ucałowała go w czoło i wyszła z pubu, zostawiając oszołomionego i podłamanego byłego Ślizgona.
~ * ~
5 lat później:
W kaplicy rodziny Salvatorów leżała na podeście ciemnobrązowa, podłużna, dębowa trumna, a przy niej stał wysoki, szczupły chłopak o platynowych włosach. Stał przygarbony, trzymając dłonie z rozcapierzonymi palcami na wieku trumny. Gładził je delikatnie, jakby nie chciał go uszkodzić. Żałował czasu spędzonego na nienawiści i żalu do tej dziewczyny, która była miłością jego życia. A teraz leżała w trumnie. Uśpiona na wiele lat. Draco nie odważył się podnieść wieka, aby spojrzeć na twarz byłej ukochanej, którą wciąż kochał. Tego by nie przeżył.
-Do widzenia, Eleno. - wyszeptał, przypominając jej ostatnie słowa skierowane do niego, po czym gorzko zaszlochał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro