Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spanie jest dla słabych! 【Ameryka x Reader】

19:00

Rozłożyłaś zgromadzone przekąski na stole przy komputerach. Dziś miał być całonocny maraton w LoLa. Czekałaś na Alfreda, bo z uwagi na to, że u niego mógłby być problem z Internetem, zaprosiłaś go do siebie. Pozostali tj. Kiku oraz Hatarisu z Gilbertem byli u siebie w domach. Byłaś lekko podenerwowana, bo bardzo lubiłaś Amerykę. Mimo tego, że był to jedynie komputerowy maraton, chciałaś mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.

19:30

- [Imię]! Gotowa na maraton?
- Oczywiście!
Zasiedliście do komputerów, podjadając co nieco i czekając na pozostałych na Team Speaku.
"Jestem już. Mam tylko nadzieję, że nie wyłączą mi prądu w środku meczu" - usłyszeli głos Kiku.
- Oby oby oby. - mruknęłaś. - Czyli czekamy tylko na zakochanych?
"To ty bist zakochana!" - Gilbert nagle się pojawił na serwerze.
- A Hatarisu?
"Jestem, Ludwig mnie męczył, ale wyprowadziłam go na spacer i jest dobrze." - odezwała się.
- Ludwig? Na spacer? - spytałaś zdziwiona.
"Dummkopf. Nie chodzi o mojego brata tylko o psa Hatarisu!" - żąchnął się Prusak.
- Nie kłóćmy się, zacznijmy grę!

22:00

Mecze szły wam wyśmienicie. Byliście niepokonani. Do czasu...

"A gdzie jest Kiku? TS mówi, że nagle wyszedł!" - mruknął Gilbert.
- A, pewnie mu Internet padł. Znając życie, wróci mu dopiero z samego rana. Grajmy dalej, nie ma na co czekać. - odrzekł Alfred.
- Ech, Kiku przynajmniej się nie przechwalał wszystkim, cośmy już widzieli.
- Bo Kiku nie miał triplekilla!
- Miał.
- Nie miał!
"Miał." - uciszyła was w końcu Hatarisu.
- E tam, to nie jest wielkie osiągnięcie. - odrzekł Alfred, machając ręką.

00:30

Nim się obejrzeliście, minęła północ. Gilbert nagle stwierdził, że jest zbyt zagilbisty, by siedzieć z wami po nocy, po czym ku furii Hatarisu się wylogował. Ona zaś szybko stwierdziła, że nie dość, że musi się zająć psem, to na dodatek jeszcze tym Prusakiem i też wyszła. Koniec końców zmieniliście grę na przyjemniejszą we dwójkę.
- Jak się tu cicho zrobiło... - zauważyłaś.

1:00

Nagle wam również wyłączył się prąd w domu, akurat w środku fajnego poziomu. Każde z was westchnęło zawiedzione. Wtem usłyszeliście pukanie na dole.
- Kto mógłby się dobijać do domu o tej porze? - zapytał Alfred.
- Nie wiem...
- Już idę! - usłyszeliście rozespany, łamiący się głos twojej mamy.
Skrzypnęły drzwi wejściowe, zamilkliście.
- Och, witaj Arturze. Dlaczego odwiedzasz nas o tej porze? Nie sądzę, żeby twój brat tu był.
Niemal podskoczyliście z zaskoczenia.
- Ja sądzę inaczej, proszę pani. Jest naprawdę późna godzina, a Alfred nadal nie wrócił do domu. Do [Imię] miał najbliżej ze swoich znajomych.
- Rozumiem. Możesz sam sprawdzić, tylko bue obudź mojej kochanej córeczki.
Spojrzeliście na siebie.
- Szafa skrzypi, pod łóżkiem się nie wmieścisz... - szeptałaś.
W końcu pociągnęłaś Aldreda za sobą pod kołdrę, gdzie udawaliście, że śpicie. Usłyszeliście dźwięk otwieranych drzwi.
- Och, przepraszam panią. [Imię] jest sama. Wynagrodzę to pani...
W kilka minut Artura tu nie było.
- Uff... - szepnęłaś. - Alfred, on już poszedł.
Nie zareagował. Poczułaś jedynie jego oddech na swojej skórze.
- Śpisz? Naprawdę? Jak uważasz.
Po chwili namysłu pocałowałaś go w policzek.
- Dobranoc. - dodałaś i zmrużyłaś oczy.
- Dobranoc, [Imię]. - odrzekł, nim pocałował cię w usta.

Przepraszam, że Szoty pojawiają się tak jakoś rzadziej. W szkole zrobił się niezły cyrk, przez co mimo tego, że już po egzaminach, to i tak trzeba wariować z projektami i mnóstwem zadań.
Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro