Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Reichenbachfall 【Szwajcaria x Reader】

[Imię] była pokojówką w rezydencji Vasha, znajdującej się nad imponującym Reichenbachfall (czyli po prostu nad wodospadem Reichenbach, znanym z książki o Sherlocku Holmesie). Mimo swego doświadczenia w sprzątaniu, jej praca trwała bardzo długo. Szwajcar był perfekcjonistą, każda rzecz, każdy przedmiot musiał być wyczyszczony na błysk, a służba pracować jak w zegarku. Oczywiście szwajcarskim zegarku. [Imię] musiała się dziś cieplej ubrać, gdyż jej zadaniem było wyczyszczenie poręczy na balkonie nad wodospadem.

(Okej, to teraz wymagam max skupienia od czytelnika. "Rezydencja" jest pożyczona z filmu Sherlock Holmes: Gra Cieni, ale pewnie większość go nie oglądała, więc mówię, że balkon to ta prostokątna dobudówka, znajdująca się na górę i w prawo od wodospadu. Dziękuję za uwagę, kontynuujmy.)

Na balkonie było nawet zimniej, niż się spodziewała. Wodospad pod nią huczał tak głośno, że [Imię] nie słyszała własnych myśli. Wytrwale jednak czyściła poręcz, starając się zadowolić swego pracodawcę. W sumie nie była pewna, dlaczego nadal to robi, co jej daje siłę do dalszej pracy, co daje jej tyle wytrwałości. Aczkolwiek pracowała dalej, aż skończyła. Zaczął sypać śnieg.
- Uff... przynajmniej Vash nie każe mi strzepywać śniegu. - westchnęła jak najciszej [Imię].
Wzięła swą ściereczkę i już miała wracać do rezydencji, gdy pośliznęła się i przejechała na starych butach kilka metrów do tyłu. Nie wystraszyła się, przecież uwielbiała ślizganie na lodowisku.
- Szkoda że już nie ślizgam się na lodzie z Vashem... - mruknęła, po czym znów przejechała po posadzce na butach.
Zabawa była przyjemna mimo kłującego chłodu. [Imię] w końcu wytrząsnęła się ze wspomnień, ale zapragnęła przejechać się ostatni raz. Odepchnęła się od krańca balkonu i pojechała stronę drzwi. Jednak nie udało się jej schwycić klamki. Odbiła się od framugi i spowrotem pojechała, tym razem stanowczo za szybko. Nie potrafiła zwolnić, więc uderzyła głową o podporę balkonu i poleciała w tył z poręczy. Ostatnie co usłyszała, to jakiś głos, który nagle zagłuszył nawet huk wodospadu.

[Imię] otworzyła oczy. Poczuła rozlewające ciepło i miękkość. Leżała w grubej pierzynie. Czuła zapach dymu z kominka. Podniosła delikatnie głowę, ale nie zobaczyła płomienia. Ktoś kucał tuż przed ogniem, najwyraźniej dorzucając drewno. Gdy oczy dziewczunu przyzwyczaiły się do półmroku, rozpoznała w tym kimś Szwajcara. Vash podniósł się na nogi i przeciągnął, po czym usiadł przy biurku i zaczął coś pisać. Z jego twarzy nie można było wyczytać wiele, jednak [Imię] widziała, że był zmartwiony. Nie wiedziała, co powiedzieć, jak zacząć, ale jej ciało od razu znalazło sposób, aby zwrócić uwagę blondyna. Kichnęła głośno. Szwajcar zgniótł kartkę i wstał. Podszedł do łóżka [Imię] i położył rękę na jej czole.
- Spadła. - mruknął niewyraźnie.
Dziewczyna, przyzwyczajona do takich krótkich wypowiedzi blondyna, mimowolnie uśmiechnęła się.
- Powinnaś być ostrożniejsza, [Imię]. - mruknął.
- Przepraszam.
Nastała między nimi dłuższa chwila ciszy. Szwajcar patrzył w przestrzeń, jakby próbując sobie coś przypomnieć. Na jego twarz wkradł się niewielki uśmiech. Podniósł się, po czym rozsunął zasłony pobliskiego okna.
- Jeszcze pójdziemy na lodowisko, [Imię]. - szepnął, wpuszczając do pokoju więcej światła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro