Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

A jednak wyzwanie.【EJ x Usagi】[Lemon]

W salonie unosiła się woń niedawno pędzonego bimbru. Bimbru Proxy'ch. Cztery postacie siedziały wokół stolika i grały w butelkę. Jeff, rechocząc cicho, zakręcił.
- Ale to już ostatni raz. - mruknął Papcio z oddali.
Butelka stopniowo zwalniała, mijając samego Jeffa, Kizu, Usagi...
W końcu wyhamowała dokładnie pomiędzy Usagi a Jackiem.
- Uff... - westchnęli.
- Nie ma tak! Skoro to ostatnie kręcenie, to dotyczy was obojga. - zachichotała złowrogo Kizu.
- A więc, prawda czy wyzwanie? - spytał z grobową miną Jeff.
Usagi zrobiła facepalma.
- Miejcie satysfakcję. Wyzwanie.
- KONSULTACJA! - wydarł się Jeff i zarzucił na siebie i Kizu kocyk Sally, po czym zaczęli gorączkowo szeptać.
- Już zaczynam żałować. - szepnął EJ.
- Mam! - wynurzył się spod kocyka Jeff. - W tej chwili zamkniemy was do rana w jednym pokoju...
- Pfff...
- ...w samej bieliźnie!
- Ej!
Kizu tarzała się ze śmiechu.
- Zgodziliście się!
Po kilku chwilach, biorąc pod uwagę szybkość zboczeńców, Jack i Usagi znaleźli się w pokoju. Króliczka jedynie w dość ładnej bieliźnie, a Eyeless tylko w bokserkach.
- Nawet maskę mi zabrali! - burknął.
- Bez niej ci ładniej, Jacku... - Usa podeszła do niego i przytuliła.
Jack na chwilę wyrwał się i otworzył drzwi. Usa odskoczyła, a bezoki trzasnął drzwiami. Dało się usłyszeć ciche "kusoo" i syk z bólu.
- Przeklęte zboki. - mruknął, zakluczając drzwi dla pewności. - To co będziemy robić, królisiu?
- Jeszcze nie wiem.
- Nie wiesz?
- Nie wiem, czy dać im tę satysfakcję.
- Z tego co moglibyśmy w takim momencie robić?
- Właśnie. Pomyślmy. W suficie i podłodze nie ma dziur, a okno można zasłonić...
EJ zaśmiał się, tuląc Usę do siebie.
- Przeżyjemy. Im bardziej będziemy się stawiać, tym oni bardziej będą próbowali nas podglądać. - mruknął, całując ją w czoło.
Usagi kiwnęła uszami i wtuliła się w Jacka.
- Może racja.
Ich kolejny pocałunek nie był nagle silniejszy. Był dłuższy, namiętniejszy, ale wciąż delikatny. Powoli rozgrzewające się ciała zahaczały raz po raz o siebie nawzajem. Jack zniżył usta, a pokrywszy szyję Usy pocałunkami, zsunął z niej stanik.
- Jesteś taka piękna~ - szepnął pomiędzy pieszczotami. - Ale bądźmy cicho...
Usiedli na łóżku, chichocząc i znów się całując. Jack przewrócił króliczkę na plecy i uśmiechnął się, wodząc po jej talii dłońmi. Z ustami przeniósł się na jej piersi, obsypując je pocałunkami. Dziewczyna lekko się rumieniła, przyciągając EJ'a do siebie.
- Nie przedłużajmy tego, bo pomyślą, że zasnęliśmy i wejdą nam w trakcie~ - szepnęła.
Eyelessowi nie trzeba było powtarzać. Mruknął coś pod nosem, zdejmując ostatnie zbędne ubrania i patrząc w oczy króliczce. Pocałował ją nagle i silnie, obejmując. Tym razem ona przewróciła się z nim, lądując na górze i wsiadła na niego, nie przerywając pocałunku. Westchnęli. Otaczała ich podejrzana cisza. Pod dłuższej chwili usłyszeli głośne skrzypienia, dochodzące z dalszego pokoju.
- Czy oni...?
- Możliwe. - odparł Jack.
Westchnął głośno, czując ruch jej gorącego ciała. Znów wodził dłońmi po jej talii, a ona cicho wzdychała.
- Może rozwalą łóżko? - zaśmiał się Jack.
- Lepsze to niż żeby mieli mieć dzieci.
- Nie strasz mnie! - syknął Jack.
Usa kręciła biodrami i wzdychała z rozkoszą.
- Skoro tyle czasu ich nie mieli, to raczej nie będą mieć. - westchnęła, nieco przyspieszając.
W pokoju słychać było jedynie ich westchnienia i chichoty.
- Chyba mi się znudziła ta cisza. - mruknął Jack, przekręcając się z Usą i poruszając się szybko.
Króliczka nie kryła jęków.
- Jaaack~ - westchnęła, całując go.
Trwali tak aż do swej ekstazy, po czym padli obok siebie uśmiechnięci.
- Nigdy więcej nie grać z tymi zbokami w butelkę. - wymruczał Jack.
- Ciesz się, że nie podglądali nas...

_________________

Tak, na wf mam kiepską wenę na lemony ;-;
Ten drugi powinien wyjść lepszy... i dłuższy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro