Łapacz snów
Po kolejnym, ciężkim dniu Nina, zanim położyła się wygodnie w swoim łóżku, popatrzyła na swoją kolekcję łapaczy snów, która liczyła aż dwadzieścia. Była zakochana w ich całokształcie i mocno wierzyła w ich działanie. Zapaliła lampkę i tak jak przed snem zazwyczaj, zaczęła marzyć.
Aż odpłynęła do krainy snu.
A raczej jej się tak wydawało.
Obudziły ją promienie słoneczne, które miło ją ocieplały. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
- Co do... - jej oczom ukazała się męska twarz z dużymi, szpiczastymi uszami.
- Obudziła się! - krzyknął, a Nina się przeraziła.
- Oo, mm, yhy... - usłyszała pomruki kilku osób.
- Kim wy jesteście? - szybko usiadła na łóżku i dopiero teraz zauważyła, że nie jest w swoim pokoju.
- Od teraz masz na imię Sophia. - odpowiedział damski, niski głos, który zignorował jej pytanie.
- Jestem Robert. - podał rękę. To była pierwsza istota, którą zobaczyła Nina, a raczej już Sophia.
- Ubierz się, słoneczko. - starsza pani podała Ninie sukienkę. Była ona żółta z dekoltem w serce. Na talii miała różową wstążeczkę.
Dziewczyna trochę zdezorientowana wzięła ubranie, a wszystkie istoty wyszły.
- Co ja tu robię? - pomyślała.
Jej pokój, a właściwie pokoik, ponieważ był niewielkich rozmiarów, pomalowany był na pastelowy żółty kolor, jej łóżko było dębowe, a pościel biała w niebieskie kwiaty. Obok znajdowała się szafka nocna, na której była biała serweta i lampka nocna.
Gdy się ubrała usłyszała pukanie do drzwi, które potem otworzono. Bardzo skrzypiały.
- Ładnie Ci w niej, Sophio. - oznajmił Robert.
- Gdzie jestem? - zapytała.
- Czy to waż...
- Bardzo. - przerwała Nina, a Elf zmarszczył brwi.
- Chodź na śniadanie. - zignorował pytanie i odszedł.
Nina nie chciała tutaj być. Każdy jej rozkazywał, a ona bardzo tego nie lubiła. Damskie postacie w książkach, które czytała, zawsze walczyły o swoją niezależność, Ona nie chciała być gorsza. Chciała uciec.
Już nikt nie będzie jej rozkazywał.
Zauważyła okno, które było duże, aby mogła się zmieścić.
Powoli, cicho i dyskretnie próbowała je otworzyć, aż w końcu otworzyła je na oścież. Ale przecież mogą w każdym momencie wejść, gdy ona będzie uciekała...
Zdjęła lampkę nocną i wzięła szafkę, a potem szybko i bezszelestnie ją przeniosła na drugi koniec pokoju, ustawiając ją pod drzwi.
Szybko i zgrabnie zeskoczyła z okna, a potem pokonała drewniany płot, który ogradzał domek.
Biegła na boso, przed siebie, nie wiadomo gdzie. Gorące słońce paliło jej ramiona, a nogi po dłuższym biegu odmawiały posłuszeństwa. Postanowiła się zatrzymać na chwilę i zobaczyć gdzie jest.
Otoczały ją pola zboża i ścieżka, a dalej początek kolejnej wsi.
Z rozmyśleń Niny wybudziła chłodna dłoń na jej rozgrzanym ramieniu. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła się.
- Dlaczego uciekłaś? - zapytał dobrze znany Ninie głos Roberta.
- Tylko mi rozkazujecie, a ja wcale nie chciałam tam być. - Zmarszczyła brwi. Zabrzmiała jak czterolatka, co rozbawiło Roberta.
- A gdzie się podziejesz?
- Znajdę kogoś milszego, niż wasza rodzina. - Nina chciała wyruszyć w dalszą drogę, ale Elf ją zatrzymał.
- Nie znajdziesz nikogo milszego niż my.
- Słuchaj, to mój sen, więc jeśli będę chciała, to nawet mogę się ożenić z krową. - zakpiła.
Robert śmiał się z dziewczyny do rozpuku, a ta go uderzyła i udała się w dalszą drogę.
- Sophio, co ty brałaś? - zapytał Elf doganiając dziewczynę.
- Jestem Nina, to po pierwsze, a po drugie, to nic brałam, w porównaniu do Ciebie. - zdenerwowana nawet nie spojrzała na Roberta. - O, widzisz, domek! Podobny do twojego! Adiòs!
- Nina, nie! - zawołał Elf.
Dziewczyna zignorowała chłopaka i zapukała do drzwi.
- Salieyn plyite. - rzekła Elfiatka na widok Niny.
- Co? - spytała zdezorientowana.
- Auliyer vond gradii? - powiedziała w języku, którego Nina nie rozumiała.
- Sophia! Vane lor juver tec. - powiedział Robert łapiąc Ninę za ramię i ciągnąc ją z dala od domku.
- Co ona mówiła? - spytała Nina nie wiedząc dokładnie co się stało.
- Oni są niebezpieczni. Polują na ludzi. Na takich jak ty, głupiutka. - powiedział ze spokojem Robert. - Ale nie potrzebujesz naszej pomocy. - Chłopak kolejny raz zignorował pytanie dziewczyny.
Robert odchodził powoli, a Nina nie wiedziała dokładnie o co chodzi.
Kłóciła się ze sobą, czy rzeczywiście potrzebuje pomocy, czy da radę uciec przed istotami, które na nią polują.
- Robert. - powiedziała cicho, a białowłosy się odwrócił. - Co ja mam zrobić?
- Masz dwie opcje. Idziesz ze mną i żyjesz, albo umierasz na miejscu.
- Jak to? - Ninie zaczęło bić szybciej serce, a oczy poczęły się pocić.
- Patrz, już jedzie ktoś po Ciebie.
Rzeczywiście, jechała jakaś karoca.
- Idę z Tobą.
- Powiedz tylko Renleni gos faril. Zakryj uszy włosami. - Dziewczyna posłusznie ułożyła włosy.
- Co oznacza Renleni gos faril?
- "Kreatura uciekła".
- Kreatura? - powiedziała Nina z oburzeniem.
- Przygotuj się.
Zanim Nina się obejrzała, karoca była już obok nich, w środku znajdował się Elf, który trzymał miecze w obu dłoniach.
- Renleni gos faril. - powiedziała Nina dumnie, choć w środku drżała ze strachu.
Karoca pojechała dalej, a Nina odetchnęła z ulgą.
- Kiedy Ci zależy, to potrafisz być posłuszna.
- Co, ja nie... - Rzeczywiście. Robert jej rozkazał i ona go posłuchała.
Droga przebyła w milczeniu.
Gdy dotarliwszy do domu, Robert otworzył drzwi, w progu była starsza pani, która wcześniej dała Ninie ubrania. Babcia miała bowiem głębokie zmarszczki i wzrok, który przetrwał już wiele.
- Dziecko drogie! Sophio! Twoje nogi! - w tym momencie Nina popatrzyła na swoje stopy. Były we krwi i brudzie.
Bez słowa babcia wzięła ją za rękę i zaciągnęła do łaźni, która mieściła się w piwnicy.
- Zdejmij ubrania. Wykąpiesz się.
Nina pomyślała chwilę i rozebrała się. Wobec Roberta może pyskować, ale babcia jest starszą osobą.
- Za chwilę przyjdę. Wezmę dla Ciebie czyste ubrania. Wejdź do wanienki, jest tam ciepła woda.
- Skąd pani wiedziała, kiedy nalać ciepłej wody, kiedy mnie nie było? - powiedziała wreszcie coś Nina. Była ciekawa świata, w którym się znajdowała.
- Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła, kochanie. Im mniej wiesz, tym lepiej. - Kobieta po tych słowach wyszła.
Dziewczyna weszła do wanny i poczuła okropny ból, na co zareagowała syknięciem. Po chwili ból zniżył się do szczypania, a po chwili rozkoszowała się cudownym ciepłem wody. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest głodna i spragniona.
Gdy przymknęła oczy, wtedy weszła starsza pani.
- A jak pani ma na imię? - spytała od razu Nina, gdy kobieta wróciła.
- Mów mi babciu, słoneczko. - uśmiechnęła się. - Przyniosłam Ci sukienkę za kolano. - Ubranie miało kolor jasnego niebieskiego i choć Nina uwielbiała ten kolor, sama sukienka jej się nie spodobała. Postanowiła jednak nic nie mówić i posłusznie włożyć ubranie na siebie.
- Idź na górę, zjesz coś. Wyglądasz jak kościotrup. - Na te słowa dzieczyna zaśmiała się. Dokładnie tak samo mówiła jej prawdziwa babcia.
Po pokonaniu stromych schodków, Nina weszła do pomieszczenia gdzie była reszta rodziny.
- Witaj, Sophio. - powiedziała za pewne matka Roberta i córka babci. - Zjedz to.
- Dzień dobry. - Dziewczyna od razu usiadła i zaczęła jeść. O dziwo, nie było to jakieś elfickie śniadanie, a zwyczajna, ludzka bułka z dżemem.
- Będziesz musiała nauczyć się być elfem, Sophio. - powiedział, a jakże, Robert.
- Dlaczego?
- Zadajesz zbyt dużo pytań. - odpowiedziała "mama" w bardzo arogancki sposób. Ona i Nina chyba się nie polubią.
- W każdym bądź razie - zaczął chłopak. - musisz nauczyć choć trochę języka elfickiego, obyczajów i sposóbu bycia.
Dziewczyna tylko mruknęła z niezadowolenia. Nie z tego, że musi się uczyć, ale z tego, że po prostu tu jest.
- Idź do swojego pokoju. - powiedziała matka Roberta.
Nina bez słowa odeszła, a od razu jak wyszła z pomieszczenia usłyszała głośny trzask drzwi.
Postanowiła podsłuchać rozmowę matki z synem.
- Ona nie da rady tutaj przetrwać. - powiedział oburzony, damski głos.
- Mamo, ona jest silna, jak chce to da radę.
- Dobra, sam ją ucz, ja w to nie wchodzę.
- Co ty tu robisz? - usłyszała za sobą głos babci. Nina podskoczyła do tyłu i przyłożyła palec do swoich ust.
- Gdzie jest mój pokój? - zapytała, jak nigdy, niby nic.
- Zaprowadzę Cię.
Po godzinie lub dwóch nudy, w końcu ktoś wszedł do pokoju Niny.
- Choć, Sophio. - powiedział chłopak.
Mimo, że Robert wydawał się sztywny, podczas nauki nowego języka podchodził do tego bardzo łagodnie i cierpliwie.
- Aruie. Powtórz.
- Aruje? Robert nie dam rady, sory. - Nina już chciała iść, ale chłopak ją powstrzymał.
- Ćwicz. - powiedział groźnie.
Dziewczyna tylko mruknęła z niezadowolenia.
Po kilku godzinach pracy nad językiem babcia czekała już z obiadem. Zawołała dwójkę młodych ludzi, a także resztę rodziny. Gdy tylko Nina weszła do domu, w progu czekała na nią babcia.
- Witaj, Sophio, jak Ci idzie nauka? - spytała serdecznie.
- Nie wie...
- Całkiem nieźle, ale niechętnie do tego podchodzi. - przerwał jej białowłosy. Dziewczyna tylko wywróciła oczami.
- Chodźcie na obiad. - powiedziała i zaprowadziła do jadalni babcia.
Ku zdziwieniu Niny, każdy prócz Niny miał elfickie jedzenie. Danie wyglądało jak sałatka, ale ona sama dostała rosół. Wszyscy usiedli przy stole.
- Kochanie, chcielibyśmy się coś o Tobie dowiedzieć. Jak masz na imię? - zwróciła się babcia.
- Mam na imię Nina.
- Ile masz lat?
- Mam 16 lat. - Nina miała całkowite zaufanie do starszej kobiety. Tylko ona jej pomagała.
- A Twoi rodzice, jak się nazywają?
- Julia i Łukasz. - babcia w odpowiedzi uśmiechnęła się i przegryzła wargę. Rozmowa zakończyła się.
Po zjedzeniu posiłku matka Roberta znowu chciała z nim porozmawiać. Poprosiła Ninę, aby wyszła, a babcia była w innym pokoju.
Dziewczyna postanowiła podsłuchać rozmowę matki z synem.
- Jutro już jej nie będzie. - powiedziała matka, a Robert zaczął łkać.
- Nie chcę tego. - w oczach Niny pojawiły się łzy.
- Babcia będzie się chciała zemścić.
Nina pobiegła do swojego pokoju. Nie wiedziała co robić.
Mogła uciec, ale i tak zostałaby zabita.
Chciała iść chociaż się napić.
W kuchni była babcia. Rozmawiała z kimś.
- Jej ojciec zabił moją matkę. Czas na zemstę.
- Jej ojciec jest chrurgiem, babciu! Prababka była za późno przewioziona na salę.
- To jego wina! - babcia przeraźliwie krzyknęła. - Mam jej zaufanie. Pójdzie ze mną do Acrilis i tam ją zniszczą.
Robert wyszedł z kuchni, a obok była przerażona i rozpłakana Nina. On bez słowa ją przytulił.
- Chcę uciec. Ucieknij ze mną. - powiedziała dziewczyna.
- A-ale... - dziewczyna wzięła chłopaka za rękę.
Otworzyli drzwi i wybiegli. Biegli tyle, ile mieli sił w nogach. Biegli, jakby uciekali przed mordercą. Uciekali przez kobietę, która pierwsza zdobyła zaufanie Niny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro