Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łapacz snów

Po kolejnym, ciężkim dniu Nina, zanim położyła się wygodnie w swoim łóżku, popatrzyła na swoją kolekcję łapaczy snów, która liczyła aż dwadzieścia. Była zakochana w ich całokształcie i mocno wierzyła w ich działanie. Zapaliła lampkę i tak jak przed snem zazwyczaj, zaczęła marzyć.
Aż odpłynęła do krainy snu.

A raczej jej się tak wydawało.

Obudziły ją promienie słoneczne, które miło ją ocieplały. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
- Co do... - jej oczom ukazała się męska twarz z dużymi, szpiczastymi uszami.

- Obudziła się! - krzyknął, a Nina się przeraziła.

- Oo, mm, yhy... - usłyszała pomruki kilku osób.

- Kim wy jesteście? - szybko usiadła na łóżku i dopiero teraz zauważyła, że nie jest w swoim pokoju.

- Od teraz masz na imię Sophia. - odpowiedział damski, niski głos, który zignorował jej pytanie.

- Jestem Robert. - podał rękę. To była pierwsza istota, którą zobaczyła Nina, a raczej już Sophia.

- Ubierz się, słoneczko. - starsza pani podała Ninie sukienkę. Była ona żółta z dekoltem w serce. Na talii miała różową wstążeczkę.

Dziewczyna trochę zdezorientowana wzięła ubranie, a wszystkie istoty wyszły.

- Co ja tu robię? - pomyślała.

Jej pokój, a właściwie pokoik, ponieważ był niewielkich rozmiarów, pomalowany był na pastelowy żółty kolor, jej łóżko było dębowe, a pościel biała w niebieskie kwiaty. Obok znajdowała się szafka nocna, na której była biała serweta i lampka nocna.

Gdy się ubrała usłyszała pukanie do drzwi, które potem otworzono. Bardzo skrzypiały.

- Ładnie Ci w niej, Sophio. - oznajmił Robert.

- Gdzie jestem? - zapytała.

- Czy to waż...

- Bardzo. - przerwała Nina, a Elf zmarszczył brwi.

- Chodź na śniadanie. - zignorował pytanie i odszedł.

Nina nie chciała tutaj być. Każdy jej rozkazywał, a ona bardzo tego nie lubiła. Damskie postacie w książkach, które czytała, zawsze walczyły o swoją niezależność, Ona nie chciała być gorsza. Chciała uciec.

Już nikt nie będzie jej rozkazywał.

Zauważyła okno, które było duże, aby mogła się zmieścić.
Powoli, cicho i dyskretnie próbowała je otworzyć, aż w końcu otworzyła je na oścież. Ale przecież mogą w każdym momencie wejść, gdy ona będzie uciekała...
Zdjęła lampkę nocną i wzięła szafkę, a potem szybko i bezszelestnie ją przeniosła na drugi koniec pokoju, ustawiając ją pod drzwi.
Szybko i zgrabnie zeskoczyła z okna, a potem pokonała drewniany płot, który ogradzał domek.

Biegła na boso, przed siebie, nie wiadomo gdzie. Gorące słońce paliło jej ramiona, a nogi po dłuższym biegu odmawiały posłuszeństwa. Postanowiła się zatrzymać na chwilę i zobaczyć gdzie jest.
Otoczały ją pola zboża i ścieżka, a dalej początek kolejnej wsi.
Z rozmyśleń Niny wybudziła chłodna dłoń na jej rozgrzanym ramieniu. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła się.

- Dlaczego uciekłaś? - zapytał dobrze znany Ninie głos Roberta.

- Tylko mi rozkazujecie, a ja wcale nie chciałam tam być. - Zmarszczyła brwi. Zabrzmiała jak czterolatka, co rozbawiło Roberta.

- A gdzie się podziejesz?

- Znajdę kogoś milszego, niż wasza rodzina. - Nina chciała wyruszyć w dalszą drogę, ale Elf ją zatrzymał.

- Nie znajdziesz nikogo milszego niż my.

- Słuchaj, to mój sen, więc jeśli będę chciała, to nawet mogę się ożenić z krową. - zakpiła.

Robert śmiał się z dziewczyny do rozpuku, a ta go uderzyła i udała się w dalszą drogę.

- Sophio, co ty brałaś? - zapytał Elf doganiając dziewczynę.

- Jestem Nina, to po pierwsze, a po drugie, to nic brałam, w porównaniu do Ciebie. - zdenerwowana nawet nie spojrzała na Roberta. - O, widzisz, domek! Podobny do twojego! Adiòs!

- Nina, nie! - zawołał Elf.

Dziewczyna zignorowała chłopaka i zapukała do drzwi.

- Salieyn plyite. - rzekła Elfiatka na widok Niny.

- Co? - spytała zdezorientowana.

- Auliyer vond gradii? - powiedziała w języku, którego Nina nie rozumiała.

- Sophia! Vane lor juver tec. - powiedział Robert łapiąc Ninę za ramię i ciągnąc ją z dala od domku.

- Co ona mówiła? - spytała Nina nie wiedząc dokładnie co się stało.

- Oni są niebezpieczni. Polują na ludzi. Na takich jak ty, głupiutka. - powiedział ze spokojem Robert. - Ale nie potrzebujesz naszej pomocy. - Chłopak kolejny raz zignorował pytanie dziewczyny.

Robert odchodził powoli, a Nina nie wiedziała dokładnie o co chodzi.
Kłóciła się ze sobą, czy rzeczywiście potrzebuje pomocy, czy da radę uciec przed istotami, które na nią polują.

- Robert. - powiedziała cicho, a białowłosy się odwrócił. - Co ja mam zrobić?

- Masz dwie opcje. Idziesz ze mną i żyjesz, albo umierasz na miejscu.

- Jak to? - Ninie zaczęło bić szybciej serce, a oczy poczęły się pocić.

- Patrz, już jedzie ktoś po Ciebie.

Rzeczywiście, jechała jakaś karoca.

- Idę z Tobą.

- Powiedz tylko Renleni gos faril. Zakryj uszy włosami. - Dziewczyna posłusznie ułożyła włosy.

- Co oznacza Renleni gos faril?

- "Kreatura uciekła".

- Kreatura? - powiedziała Nina z oburzeniem.

- Przygotuj się.

Zanim Nina się obejrzała, karoca była już obok nich, w środku znajdował się Elf, który trzymał miecze w obu dłoniach.

- Renleni gos faril. - powiedziała Nina dumnie, choć w środku drżała ze strachu.

Karoca pojechała dalej, a Nina odetchnęła z ulgą.

- Kiedy Ci zależy, to potrafisz być posłuszna.

- Co, ja nie... - Rzeczywiście. Robert jej rozkazał i ona go posłuchała.

Droga przebyła w milczeniu.
Gdy dotarliwszy do domu, Robert otworzył drzwi, w progu była starsza pani, która wcześniej dała Ninie ubrania. Babcia miała bowiem głębokie zmarszczki i wzrok, który przetrwał już wiele.

- Dziecko drogie! Sophio! Twoje nogi! - w tym momencie Nina popatrzyła na swoje stopy. Były we krwi i brudzie.

Bez słowa babcia wzięła ją za rękę i zaciągnęła do łaźni, która mieściła się w piwnicy.

- Zdejmij ubrania. Wykąpiesz się.

Nina pomyślała chwilę i rozebrała się. Wobec Roberta może pyskować, ale babcia jest starszą osobą.

- Za chwilę przyjdę. Wezmę dla Ciebie czyste ubrania. Wejdź do wanienki, jest tam ciepła woda.

- Skąd pani wiedziała, kiedy nalać ciepłej wody, kiedy mnie nie było? - powiedziała wreszcie coś Nina. Była ciekawa świata, w którym się znajdowała.

- Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła, kochanie. Im mniej wiesz, tym lepiej. - Kobieta po tych słowach wyszła.

Dziewczyna weszła do wanny i poczuła okropny ból, na co zareagowała syknięciem. Po chwili ból zniżył się do szczypania, a po chwili rozkoszowała się cudownym ciepłem wody. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest głodna i spragniona.
Gdy przymknęła oczy, wtedy weszła starsza pani.

- A jak pani ma na imię? - spytała od razu Nina, gdy kobieta wróciła.

- Mów mi babciu, słoneczko. - uśmiechnęła się. - Przyniosłam Ci sukienkę za kolano. - Ubranie miało kolor jasnego niebieskiego i choć Nina uwielbiała ten kolor, sama sukienka jej się nie spodobała. Postanowiła jednak nic nie mówić i posłusznie włożyć ubranie na siebie.

- Idź na górę, zjesz coś. Wyglądasz jak kościotrup. - Na te słowa dzieczyna zaśmiała się. Dokładnie tak samo mówiła jej prawdziwa babcia.

Po pokonaniu stromych schodków, Nina weszła do pomieszczenia gdzie była reszta rodziny.

- Witaj, Sophio. - powiedziała za pewne matka Roberta i córka babci. - Zjedz to.

- Dzień dobry. - Dziewczyna od razu usiadła i zaczęła jeść. O dziwo, nie było to jakieś elfickie śniadanie, a zwyczajna, ludzka bułka z dżemem.

- Będziesz musiała nauczyć się być elfem, Sophio. - powiedział, a jakże, Robert.

- Dlaczego?

- Zadajesz zbyt dużo pytań. - odpowiedziała "mama" w bardzo arogancki sposób. Ona i Nina chyba się nie polubią.

- W każdym bądź razie - zaczął chłopak. - musisz nauczyć choć trochę języka elfickiego, obyczajów i sposóbu bycia.

Dziewczyna tylko mruknęła z niezadowolenia. Nie z tego, że musi się uczyć, ale z tego, że po prostu tu jest.

- Idź do swojego pokoju. - powiedziała matka Roberta.

Nina bez słowa odeszła, a od razu jak wyszła z pomieszczenia usłyszała głośny trzask drzwi.
Postanowiła podsłuchać rozmowę matki z synem.

- Ona nie da rady tutaj przetrwać. - powiedział oburzony, damski głos.

- Mamo, ona jest silna, jak chce to da radę.

- Dobra, sam ją ucz, ja w to nie wchodzę.

- Co ty tu robisz? - usłyszała za sobą głos babci. Nina podskoczyła do tyłu i przyłożyła palec do swoich ust.

- Gdzie jest mój pokój? - zapytała, jak nigdy, niby nic.

- Zaprowadzę Cię.

Po godzinie lub dwóch nudy, w końcu ktoś wszedł do pokoju Niny.

- Choć, Sophio. - powiedział chłopak.

Mimo, że Robert wydawał się sztywny, podczas nauki nowego języka podchodził do tego bardzo łagodnie i cierpliwie.

- Aruie. Powtórz.

- Aruje? Robert nie dam rady, sory. - Nina już chciała iść, ale chłopak ją powstrzymał.

- Ćwicz. - powiedział groźnie.

Dziewczyna tylko mruknęła z niezadowolenia.

Po kilku godzinach pracy nad językiem babcia czekała już z obiadem. Zawołała dwójkę młodych ludzi, a także resztę rodziny. Gdy tylko Nina weszła do domu, w progu czekała na nią babcia.

- Witaj, Sophio, jak Ci idzie nauka? - spytała serdecznie.

- Nie wie...

- Całkiem nieźle, ale niechętnie do tego podchodzi. - przerwał jej białowłosy. Dziewczyna tylko wywróciła oczami.

- Chodźcie na obiad. - powiedziała i zaprowadziła do jadalni babcia.

Ku zdziwieniu Niny, każdy prócz Niny miał elfickie jedzenie. Danie wyglądało jak sałatka, ale ona sama dostała rosół. Wszyscy usiedli przy stole.

- Kochanie, chcielibyśmy się coś o Tobie dowiedzieć. Jak masz na imię? - zwróciła się babcia.

- Mam na imię Nina.

- Ile masz lat?

- Mam 16 lat. - Nina miała całkowite zaufanie do starszej kobiety. Tylko ona jej pomagała.

- A Twoi rodzice, jak się nazywają?

- Julia i Łukasz. - babcia w odpowiedzi uśmiechnęła się i przegryzła wargę. Rozmowa zakończyła się.

Po zjedzeniu posiłku matka Roberta znowu chciała z nim porozmawiać. Poprosiła Ninę, aby wyszła, a babcia była w innym pokoju.
Dziewczyna postanowiła podsłuchać rozmowę matki z synem.

- Jutro już jej nie będzie. - powiedziała matka, a Robert zaczął łkać.

- Nie chcę tego. - w oczach Niny pojawiły się łzy.

- Babcia będzie się chciała zemścić.

Nina pobiegła do swojego pokoju. Nie wiedziała co robić.
Mogła uciec, ale i tak zostałaby zabita.
Chciała iść chociaż się napić.

W kuchni była babcia. Rozmawiała z kimś.

- Jej ojciec zabił moją matkę. Czas na zemstę.

- Jej ojciec jest chrurgiem, babciu! Prababka była za późno przewioziona na salę.

- To jego wina! - babcia przeraźliwie krzyknęła. - Mam jej zaufanie. Pójdzie ze mną do Acrilis i tam ją zniszczą.

Robert wyszedł z kuchni, a obok była przerażona i rozpłakana Nina. On bez słowa ją przytulił.

- Chcę uciec. Ucieknij ze mną. - powiedziała dziewczyna.

- A-ale... - dziewczyna wzięła chłopaka za rękę.

Otworzyli drzwi i wybiegli. Biegli tyle, ile mieli sił w nogach. Biegli, jakby uciekali przed mordercą. Uciekali przez kobietę, która pierwsza zdobyła zaufanie Niny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro