Mambar - You saved my life
Blondynka siedziała na krześle tuż przy łóżku szpitalnym. Tak szpitalnym. Znajdowała się w jednoosobowej sali w szpitalu w Buenos Aires. Tu właśnie, na łóżku leżała miłość jej życia. Pierwszy chłopak którego oddała swoje serce, którego naprawdę pokochała j który uratował jej życie...
Ambar z troską przyglądała się chłopakowi i pogłaskała go po policzku. W tej chwili nic nie liczyło się dla niej tak bardzo jak zdrowie ukochanego. Wiele by dała by być na jego miejscu, choć to właśnie on uratował ją od tego.
Wczorajszego wieczoru Blondynka wracała do domu razem z Matteo. Balsano jak zawsze dbał o nią i nie chciał by sama wracała do domu po ciemku. Zawsze odpowiadała mu na to, że przecież nic jej się nie stanie, ale tym razem to on miał rację...
Zadzwoniła do niej ciotka Sharon z pretensjami dlaczego jeszcze nie ma jej w domu. Krótka rozmowa wystarczyła by zdenerwować Blondynkę. I to na tyle że nie rozejrzała się tylko zła szła przed siebie. Prosto pod koła jadącego samochodu...
Pewnie ona leżałby tu teraz gdyby nie Matteo. Zachował się jak bohaterem i zepchnął dziewczynę z drogi...
Niestety sam na tym ucierpiał...
- Ambar ?
Z zamyślenia Blondynkę wyrwał głos jej chłopka, od razu skierowała cała swojego uwagę na niego uważnie mu się przyglądając. Patrzył na nią tymi swoimi pięknymi czekoladowymi oczami, w których nie trudno było utonąć.
- Tak kochanie ? - spytała i pogłaskała go czułe po policzku - Jak się czujesz ? Przynieść Ci coś, a może zawołać pielęgniarkę ?
- Nie, spokojnie - Brunet złapała ja za rękę i gładził wierzch jej dłoni - Wszystko jest dobrze
- Ale na pewno ? - dopytała Ambar - Nic cię nie boli ?
- Nic mi nie jest kochanie, to nie był aż tak poważny wypadek - odrzekł Matteo.
- Nie żartuj sobie - odpowiedziała poważnie Smith, cały czas nie spuszczając niego wzroku - Samochód Cię potrącił...
- Słyszałaś co mówił lekarz, miałem szczęście - odrzekł Balsano - Skończyło się tylko na siniakach i skręconej kostce. To nic wielkiego.
Blondynka westchnęła cicho. Widziała że Matteo stara się patrzę na od pozytywnej strony, ale ona naprawdę strasznie się martwiła.
- Szczęście to miałam ja - powiedziała Ambar - Gdyby nie Ty ja bym tu leżała, może nawet w gorszym stanie... Dziękuję Ci Matteo naprawdę. Cieszę się że zawsze jesteś przy mnie i mogę na Ciebie liczyć... Choć wolałabym by to nie wyglądało w ten sposób, przepraszam...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać kochanie - powiedział Matteo patrząc w oczy swojej Dziewczyny - Dla Ciebie zrobiłbym wszystko.
- Już to zrobiłeś. Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie - powiedziała Dziewczyna.
Ostrożnie zbliżyła się do chłopaka i delikatnie, choć czułe musnęła jego usta. Tak bardzo go kochała. Był dla niej więcej niż całym świętem. Był jej jedyną prawdziwą miłością. Jedyną osobą którą darzyła takim uczuciem.
- Kocham Cię - szepnęła Ambar
- Też Cię bardzo kocham - odpowiedział Matteo spoglądają prosto w jej piękne, błękitne oczy.
Kochał ją całym sercem i ani przez chwilę nie żałował tego co się stało. Ona była jego miłością i sensem jego życia.
On zrobił dla niej wszystko, ale ona nie miała wątpliwości że zrobiłaby to co samo dla niego. Dla niego mogłaby zrobić wszystko. Kochała go.
On kochał ją, a ona jego i była to najprawdziwsza miłość jaką istnieje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro